




Rozdział 5: Rodzina królewska na ratunek
Zadzwonił dzwonek na trzecią lekcję, a Lily powoli pakowała swój plecak. Może jeśli poczeka do drugiego dzwonka, uda jej się ominąć WF i schować się w łazience. Pan Ramirez patrzył na nią gniewnie, gdy próbowała zyskać na czasie.
„Wynoś się z mojej klasy, Lilianno. TERAZ!”
„Panie Ramirez, ja-”
Podszedł do niej gwałtownie i wrzucił wszystko do jej plecaka, po czym chwycił ją za ramię, ciągnąc ją korytarzem, gdy próbowała się wyrwać. Jej skóra zaczęła się nagrzewać, a w głowie pojawił się szept. Stawał się głośniejszy, im bardziej jej ciało się rozgrzewało. Prąd przeszedł przez nią i jęknęła. Czuła to samo, co wtedy, gdy król ją dotykał, ale było to bardziej intensywne, jakby nacisk pochodził od wewnątrz, a nie z zewnątrz. Nauczyciel zatrzymał się i spojrzał na nią.
„Co ty robisz?” zapytał wściekle, potrząsając nią.
„PUŚĆ JĄ!” głos, który z niej wyszedł, nie był jej własnym.
Puścił jej ramię i odwrócił się do niej całkowicie. Podniósł rękę, by ją uderzyć, gdy nagle z jej ciała wystrzelił krótki płomień. Krzyknął z bólu i puścił jej plecak. Upadł na ziemię, tocząc się, próbując ugasić płomienie, które stawały się coraz gorętsze, a jego krzyki bólu sprawiły, że ludzie zaczęli wychodzić z sal wzdłuż korytarza. Lily cofnęła się z rękami uniesionymi do góry.
„Nie zapomnij plecaka, Lily,” powiedział głos w jej głowie.
Chwyciła plecak i zaczęła kuleć. Przeraźliwy kobiecy krzyk sprawił, że spojrzała na jego nieruchome ciało. Ogień wciąż płonął, a gryzący zapach palącego się ciała szybko sprawił, że korytarz stał się nie do zniesienia. Głośniki nad głową ożyły i po chwili przez nie przemówił głos dyrektora.
„Uwaga, wszyscy w korytarzu C natychmiast go opuścić. Wróćcie do swoich klas. Jeśli zostaniecie złapani w korytarzu za 30 sekund, zostaniecie ukarani.”
Ogłoszenie zostało przerwane, a Lily zobaczyła, jak szkolni ochroniarze przedzierają się przez uczniów i nauczycieli, by dotrzeć do pana Ramireza. Przełknęła ślinę i rozejrzała się. Spojrzała na łazienkę trzy drzwi dalej po prawej. Ruszyła w jej stronę, obserwując korytarz prowadzący do sali gimnastycznej. Właśnie otworzyła drzwi do łazienki, gdy usłyszała swoje imię. Zamarła, wzdychając. Absolutnie nienawidziła pani Jones. Opuszczając głowę, powiedziała:
„Idę, pani Jones.”
Odwróciła się i poszła korytarzem do szatni. Nauczycielka WF-u stała w drzwiach, obserwując, jak zmienia ubrania. Pochyliła się i upewniła, że jej sznurówki są mocno zawiązane. Wyprostowała ramiona i ruszyła do sali gimnastycznej. Inni uczniowie zaczęli szeptać i wskazywać na nią. Ustawiła się w linii, stojąc kilka kroków za nimi. Pani Jones sprawdziła obecność, po czym rzuciła swój notatnik na ławkę używaną przez drużynę koszykówki podczas treningów i meczów.
Pani Jones chodziła przed nimi, opowiadając, co ich czeka tego dnia. Lily nerwowo spoglądała na linę zwisającą z sufitu. Pani Jones wiedziała, że nie potrafiła się na nią wspiąć. Jej noga uniemożliwiała jej wykonywanie wielu ćwiczeń na lekcjach, ale to nigdy nie powstrzymywało nauczycielki przed zmuszaniem jej do udziału w każdej aktywności. Jeśli nie dawała rady, była karana, a raz, gdy jej się udało, została surowo ukarana, więc przestała próbować już kilka miesięcy temu.
„Będziemy iść w kolejności alfabetycznej według nazwisk. Każdy z was musi to zrobić, zanim zostanie zwolniony z lekcji. Adams, Claire, zaczynasz.”
Lily westchnęła. Jej nazwisko to Washington. Zawsze była ostatnia. Przynajmniej w ten sposób mogła obserwować innych uczniów i spróbować wymyślić sposób, jak przetrwać to bez umierania. Pochyliła się, by potrzeć swoją nogę i cicho do niej mówić. Miała nadzieję, że jej mała przemowa doda jej sił. Wkrótce wszyscy inni uczniowie zostali zwolnieni jeden po drugim, aż została tylko ona i pani Jones w sali gimnastycznej.
„Washington, Lilianna, twoja kolej.”
Pani Jones uśmiechnęła się złośliwie, gdy Lily chwyciła linę. Owinęła ją wokół nogi i lekko podskoczyła, aby zmniejszyć dystans do sufitu, który musiała pokonać. Wzięła głęboki oddech, starannie przesuwając ręce po linie. Jej skóra paliła tam, gdzie lina ją ocierała, gdy trzymała ją mocno, aby nie spaść. Jej chora noga była całkowicie bezużyteczna w tym zadaniu. W połowie drogi zmęczenie zaczęło ściągać jej ciało w dół. Oparła czoło o linę, próbując kolejnej motywacyjnej przemowy.
„Dalej, dziewczyno. Dasz radę.”
Zdjęła jedną rękę i sięgnęła w górę. Pot na skórze sprawił, że druga ręka ześlizgnęła się, gdy próbowała się podciągnąć. Jej ciało szybko spadło, aż noga zaplątała się w linę, zatrzymując ją cztery stopy nad podłogą. Serce biło jej boleśnie w piersi, gdy próbowała podciągnąć tułów. Po kilku minutach poddała się, nie mając już sił do walki.
„Pani Jones, proszę, pomóż mi,” błagała.
Pani Jones przewróciła oczami i pozwoliła, by jej ręka zmieniła się w łapę. Zamknęła palce jeden po drugim, aż został tylko jeden pazur. Lily zacisnęła oczy, czekając, aż pazur jak sztylet wbije się w jej ciało. Dźwięk rozdzierającej się liny sprawił, że otworzyła oczy na sekundę przed tym, jak uderzyła o ziemię. Ból sparaliżował jej ciało, a nauczycielka zaśmiała się.
„Zawsze taka bezużyteczna,” szydziła, zanim odeszła, zostawiając Lily na podłodze.
Leżała tam, próbując oddychać mimo bólu, który przeszywał jej ciało. Plecy paliły, a głowa pulsowała. Kostka już zaczynała puchnąć i wiedziała, że będzie miała siniaki, które oczywiście będzie musiała ukryć, inaczej następnego dnia czeka ją jeszcze gorsze cierpienie. Czołgała się z powrotem do szatni i zamknęła się w kabinie z plecakiem. Zmieniła ubranie, zanim sięgnęła do plecaka po motrin, który ukradła ze sklepu pół mili od zamku.
Połknęła kilka tabletek, a jej ciało znów się rozgrzało, co sprawiło, że żołądek zaczął jej się przewracać i wyrzuciła lekarstwo. Ciepło nadal się rozprzestrzeniało, aż całe jej ciało było ciepłe i zrelaksowane. Zamknęła oczy i oparła się o ścianę kabiny. Nad głową zadzwonił dzwonek i wstała. Mrugnęła, gdy cały ból w jej ciele zniknął. Obróciła kostkę i nic. Podniosła nogawkę spodni i była zszokowana, widząc, że opuchlizna zniknęła. Udała się do stołówki na przerwę obiadową, wahając się, gdy zobaczyła kucharkę za ladą. Miała zamiar znów pominąć jedzenie. Odwróciła się, by usiąść przy stole, gdy pani Romanas zablokowała jej drogę. Delikatnie popchnęła ją w stronę kolejki.
„Musisz coś zjeść, Lilianno.”
„Nie jestem głodna.”
„Cóż, weź talerz i tak. Nigdy nie wiadomo. Może zgłodniejesz, gdy będzie przed tobą.”
„Dobrze.”
Ustawiła się w kolejce i czekała, aż się przesunie. Za każdym razem, gdy próbowała się z niej wymknąć, nauczycielka posyłała jej mały uśmiech. Zatrzymała się przed kucharką, która uśmiechnęła się do niej, zanim zdjęła plastikową rękawiczkę, by podnieść twardy kawałek lasagne. Rzuciła go na tacę i pokruszyła na nim kawałek kukurydzianego chleba. Pchnęła tacę w stronę Lily, która chwyciła ją, by uniknąć gorącego jedzenia na twarzy.
Kuśtykała do kasjerki i szybko zapłaciła za posiłek, zanim powędrowała do swojego zwykłego stołu z tyłu, obok koszy na śmieci. To było jedyne miejsce, gdzie mogła się trochę ukryć, ponieważ było za filarem. Jeśli usiadła odpowiednio, nikt jej nie zauważał. Położyła głowę na stole, czekając na dzwonek, który zwolni ją z tej przerwy. Jej żołądek głośno zaburczał i jęknęła. Nie powinna była pomijać śniadania. Powinna była wykorzystać obecność Jo, by zjeść prawdziwy posiłek.
„Ja też bym tego śmiecia nie jadła, Lily.”
Podniosła głowę, by zobaczyć uśmiechającą się Jo, która trzymała dwa pudełka na wynos. Postawiła jedno przed Lily, siadając z drugim przed sobą. Otworzyła pudełko Lily, a jej usta otworzyły się szeroko na widok przepełnionych nachos. Zapach steku, podsmażanych warzyw i roztopionego sera sprawił, że zaczęła ślinić się. Szybko zamknęła pudełko i odepchnęła je w stronę Jo, która natychmiast postawiła je z powrotem przed nią.
„To dla ciebie.”
Lily nie ruszyła się. Spojrzała na Betę Bet.
„Nie lubię nachos.”
Jo zaśmiała się. „A ja totalnie nie lubię robić sobie paznokci.”
Oczy Lily powędrowały do perfekcyjnie zrobionych akrylowych paznokci na jej dłoniach. Jo poruszyła palcami, uśmiechając się.
„Jedz.”
Lily otworzyła pudełko, sięgając po widelec. Wbiła go w nachos i odchyliła się do tyłu.
„Skąd wiedziałaś, że lubię nachos?”
Jo przyłożyła palce do ust. „Mały ptaszek mi powiedział. Teraz jedz. Nie chcemy marnować pieniędzy jego królewskiej mości, prawda?”
Lily spojrzała na nachos. Lukas kupił obiad? To musiał być on, kto powiedział Jo, że lubi nachos. Włożyła pierwszy kęs do ust i jęknęła z zadowoleniem. Pochłonęła całą zawartość pudełka, zanim wzięła oddech. Jo siedziała, śmiejąc się cicho, gdy Lily jadła.
„Głodna, mała?”
„Może trochę,” przyznała Lily.
„Dobrze. Mam do ciebie pytanie.”
„Tak?”
„Jak ci mija dzień?”
Lily spojrzała nerwowo dookoła. „W porządku. A tobie?”
Zanim Jo zdążyła odpowiedzieć, zadzwonił dzwonek. Lily podniosła plecak i zostawiła Jo przy stole. Wpadła na kogoś i ogarnął ją strach. Cofnęła się tak szybko, jak mogła.
„Przepraszam. Nie patrzyłam-”
Ramię owinęło się wokół jej ramion i delikatnie ją przytuliło.
„Zaufaj mi, Lily, nic się nie stało.”
Spojrzała w górę i ponownie jej usta otworzyły się szeroko.
„Sasha? Co ty tu robisz?” wypaliła.
„Słyszałam, że potrzebujesz przyjaciela, więc porzuciłam wszystko, żeby nim dla ciebie być.”
„Wszyscy proszeni są o zgłoszenie się do auli na szkolne zebranie. Wszyscy nauczyciele również. Królewska Rodzina Smoków chce się z nami spotkać,” rozległo się ogłoszenie z głośników nad nimi.
Ludzie wokół nich zaczęli biec w stronę auli. Lily próbowała dołączyć do tłumu, ale Ana i Kalani stanęły jej na drodze, blokując ją. Próbowała się odwrócić i natychmiast spotkała Ethana i Jo. O nie. Czy była w tarapatach? Ana wzięła ją za rękę i zaczęła iść w jej tempie korytarzem. Każdy korytarz był strzeżony przez członka Klanu Dragão. Więcej ludzi opróżniało klasy i zmuszało wszystkich do auli.
„Powinnam się pospieszyć,” szepnęła Lily. „Będę miała kłopoty za spóźnienie.”
Każdy z nich zrobił krok bliżej niej, zamykając ją bardziej.
„Pozwól nam się tym zająć, hmmm?” powiedziała Sasha.
Gregory stał przed drzwiami, a Ana położyła rękę Lily na jego ramieniu. Uśmiechnął się do niej, przykrywając jej dłoń swoją ogromną. Przechylił głowę w stronę drzwi, uważnie ją obserwując.
„Idziemy, Lily?”