




Rozdział 3: Sprawdzanie cierpliwości Lukasa
Jo przewróciła oczami, gdy wrócili do samochodu. Jej spojrzenie zwęziło się na Lukasa, gdy Lilianna przesunęła się na drugi koniec tylnego siedzenia, przytulając się do drzwi.
„Czy ona nadal jest dziewicą, szefie?”, syknęła przez ich łącze.
Lukas spojrzał na Lily, po czym pokazał Jo środkowy palec.
„Oczywiście, że jest. Ma tylko 12 lat. Zawieź nas do jej domu. Szybko. Muszę zabrać Gideona od niej, zanim wszystko zepsuje.”
„Zrozumiałam, Luke.”
Usiadł z powrotem, obserwując Lily, gdy Jo skierowała samochód na ulicę, rozpoczynając godzinną podróż do zamku Luisa. Lily westchnęła.
„Wszystko w porządku, Lils?”
„Nie bardzo.”
„Co się stało?”
Odwróciła się, by na niego spojrzeć. „Dlaczego jesteś dla mnie miły? Nikt inny nie jest.”
Był zaskoczony.
„Co?”
Odwróciła się z powrotem do okna. Przejechała palcami po skórze na drzwiach.
„Moi rodzice są,” zatrzymała się, wyraźnie walcząc ze sobą, „trochę mili dla mnie, ale muszą być mili, bo jestem ich córką. Ale ty... nie musisz.” Zatrzymała się ponownie, rysując serce na oknie. „Więc dlaczego jesteś dla mnie miły?”
„Dlaczego miałbym nie być?”, zapytał, starając się utrzymać równy ton głosu i nie dopuścić, by gniew w nim się ujawnił.
„O to mi chodzi. Każdy ma wybór, ale wszyscy są dla mnie niemili, oprócz ciebie... i kilku innych, ale księżniczka Ana jest miła dla wszystkich. Ty jesteś królem. Nie musisz być miły dla nikogo, jeśli nie chcesz, i nikt nie mógłby się na ciebie złościć.”
Jego serce pękło w piersi. Wyciągnął rękę do niej, a Jo pokręciła głową. Pozwolił, by jego ręka opadła na bok.
„Lilianna, posłuchaj mnie. Jesteś bardzo wyjątkowa dla...” Przełknął ślinę. „Wiedziałem, że jesteś wyjątkowa, od momentu, gdy cię zobaczyłem.”
Spojrzała przez ramię, z oczami pełnymi łez. „Czy to przez iskry?”
Patrzył na nią. „Iskry?”, powtórzył, próbując zrozumieć, o czym mówi.
Pokiwała głową i zbliżyła się do niego. Jej palce dotknęły jego policzka. Prąd przebiegł po jego skórze. Jej oczy zamknęły się.
„Te iskry. Te, które czuję, gdy mnie dotykasz, albo ja ciebie.” Nagle odsunęła się, by patrzeć przez okno. „Czy ty też je czujesz, Wasza Wysokość?”
„Lukas,” warknął.
Zadrżała. „Czy ty też je czujesz, Lukas?”
Pochylił się, by odgarnąć jej włosy, pozwalając palcom przesunąć się po jej szyi. Odwróciła się z powrotem do niego.
„Chcę, żebyś je czuł. Sprawiają, że jestem szczęśliwa,” wyznała cicho.
Przełknął ciężko. „Czuję.”
Przejechała palcami po jego skórze. „Czy je lubisz?”
Jego usta wyschły, a on zgubił się w iskrze. Pokiwał głową, nie mogąc odpowiedzieć słowami. Wspięła się na jego kolana i wtuliła się w jego pierś. Przełknął ciężko ponownie.
„Tata traktuje mnie inaczej, odkąd mnie przywiozłeś do domu. Daje mi wszystko, czego chcę, i już mnie nie karze.”
„Chcesz, żeby cię karał?”
„Kiedy robię coś źle, tak, ale tylko wtedy.”
„Dlaczego?”
„Sprawia, że czuję się jak normalne dziecko. Tata mówi, że teraz nie jestem. Mówi, że uratuję nasze królestwo. Dlaczego tak mówi? Co jeśli zawiodę?”
Westchnął i objął ją w talii. „To dlatego, że jesteś pod moją ochroną i nie pozwolę ci zawieść.”
Westchnęła. „Jesteś dla mnie za miły.”
Spojrzał bezradnie na Jo. „Szybciej. Muszę się od niej oddalić, zanim zrobię coś głupiego.”
Położył policzek na jej czole, gdy Jo przyspieszyła. „Lily, mogę ci coś powiedzieć?”
„O ile to coś dobrego.”
Zaśmiał się. „Mój ogień jest najsilniejszym ogniem każdego smoka. Spali wszystko na swojej drodze. Nic nie przetrwa. Jo, zatrzymaj się.”
„Szefie, nie sądzę, że-”
„Powiedziałem, zatrzymaj się. Nie płacę ci za myślenie.”
Przewróciła oczami, zatrzymując się. „W ogóle mi nie płacisz, dupku.”
Zacisnął szczęki, zwężając oczy na Jo. Gdy całkowicie się zatrzymali, wyprowadził ich z samochodu. Wziął Lily na bok drogi i podniósł kwiat. Odszedł od niej kilka kroków i wypuścił strumień ognia. Podniósł kwiat do ognia, a ten natychmiast spłonął na popiół. Jej oczy rozszerzyły się.
„Nie pali mnie. Dlaczego mnie nie pali?”
„Wyciągnij rękę, Lils.”
Zrobiła, co kazał. Wypuścił kolejny strumień, który owinął się wokół niej, chwytając jej wyciągniętą rękę. Jej oczy zamknęły się, a ona zadrżała. Ogień wniknął w jej ciało, a ona westchnęła. Dym wydobył się z jej ust, co sprawiło, że zachichotała. Podszedł do niej i przejechał palcami przez jej włosy, zachwycając się ich niesamowitą miękkością. Zatoczyła się, a on zmusił się, by się cofnąć.
„Mówiłem ci, że jesteś wyjątkowa. Mój ogień nigdy cię nie spali. Jeśli ktoś kiedykolwiek spróbuje cię skrzywdzić, nie pozwoli na to. Teraz powinienem cię odwieźć do domu, zanim twój ojciec się zdenerwuje.”
„Mogę usiąść na twoich kolanach?”
„Nie, ale możesz usiąść obok mnie i oprzeć się na moim ramieniu.”
„Umowa!”
Z powrotem kuśtykała do samochodu, a on pokręcił głową, uśmiechając się. Wsiadł do samochodu za nią, a ona natychmiast położyła głowę na jego ramieniu. Jo ruszyła znowu. Spojrzała na niego w lusterku.
„Ona jest niezwykła, Luke. Będziesz miał pełne ręce roboty.”
Gideon ożywił się na myśl o pełnych rękach jej, a Lukas warknął na niego, zmuszając go do wycofania się. Reszta podróży minęła w ciszy, gdy dwójka na tylnym siedzeniu cieszyła się swoją nieodpowiednią bliskością. Zatrzymali się przed zamkiem, a ona westchnęła, ale się nie ruszyła.
„Czy to znaczy, że musimy wysiąść?”, szepnęła.
„Tak, niestety.”
„Czy wrócisz, żeby mnie odwiedzić?”
„Tak.”
„Obiecujesz?”
„Oczywiście.”
„Dobrze.”
Pocałowała go w policzek, zanim wysiadła z samochodu. On powoli podążył za nią. Luis stał w holu, wyraźnie na nich czekając. Poczekał, aż jego córka będzie na górze, zanim się odezwał.
„Czy podobał ci się dzień z moją córką, Lukas?”
„Tak, podobał.”
„Nie możesz jej zabierać, kiedy tylko chcesz.”
„Mogę i będę, jeśli będę chciał.”
„Dlaczego ją zabrałeś?”
Lukas spojrzał w górę schodów, gdzie zniknęła jego młoda partnerka.
„Kto nauczył ją używać wezwania do parowania?”
Luis zmarszczył brwi. „Nikt jej nie uczył o wezwaniach do parowania.”
„Cóż, użyła jednego. Zabrałem ją, żeby ją chronić. Każdy niezamężny mężczyzna w szkole próbowałby ją zdobyć. Dorośli i uczniowie. Nie obchodziłoby ich, że ma 12 lat.”
„A co z tobą, Lukas? Czy uprawiałeś z nią seks?”
Gideon wysunął się do przodu, a jego zwykle jasne zielone oczy pociemniały. „Co właśnie powiedziałeś?”
„Zapytałem, czy uprawiałeś seks z moją córką, Lukas?”
Lukas rzucił się przez hol, przyciskając mężczyznę do ściany, warcząc, gdy jego aura się rozprzestrzeniała. „Chcesz powiedzieć, czy zgwałciłem moją 12-letnią partnerkę?”
Luis walczył, ale udało mu się skinąć głową.
„Gideon chciał odpowiedzieć na jej wezwanie. Nie pozwoliłem mu. Ona jest dzieckiem, a ja nie jestem pedofilem,” syknął Lukas. „I jestem twoim królem. Będziesz mnie tak nazywał.”
„Masz rację. Ona jest dzieckiem, ale twoja obecność będzie ją rozpraszać i sprawi, że dorośnie szybciej, niż powinna. Powiedziałeś, że nie zrobisz jej tego. Zaufaj mi, że ją ochronię. Jest moją córką.”
Ręka Lukasa zacisnęła się na jego gardle, ściskając je. Luis zaczął czerwienieć.
„Jedyną osobą, której ufam w tej kwestii, oprócz mnie, jest Gideon. Masz szczęście, że ona w ogóle tu jest.”
Jęk z tyłu sprawił, że Lukas upuścił Luisa na ziemię. Lilianna stała na szczycie schodów, z łzami płynącymi po twarzy. Zrobiła krok w dół, podnosząc rękę do ust.
„Wasza Wysokość, przepraszam za cokolwiek, co zrobiłam, żeby cię rozzłościć. Proszę, nie karz taty. Proszę.”
Lukas wziął schody po dwa naraz, a ona cofnęła się. Jej strach go zżerał i nienawidził siebie za to. Nigdy nie chciał jej przestraszyć. Podniósł rękę, żeby dotknąć jej twarzy, a ona się wzdrygnęła. Westchnął, opuszczając rękę.
„Lily, przepraszam. To nie była twoja wina. Twój ojciec powiedział coś, czego nie powinien. Nie zrobiłaś nic złego.”
„Co powiedział?”
Szczęka Lukasa zacisnęła się. „Zapytał mnie, czy uprawiałem z tobą seks.”
Jej usta otworzyły się szeroko, a ona odwróciła się, by spojrzeć na ojca. „Tato, zabrał mnie na film, a potem przywiózł do domu. Nie chce ze mną uprawiać seksu. To po prostu głupie.”
„Jaki film widziałaś?”, zapytał jej ojciec.
„Wielki Biały: Bóg morza,” odpowiedziała.
„Dobrze. Przepraszam, Wasza Wysokość.”
Oczy Lukasa nie opuszczały twarzy Lily. „Wybaczam.”
Lily otarła ostatnie łzy, zanim zrobiła krok w stronę Lukasa. „Przepraszam, że sprawiłam problem.”
Dotknął jej policzka. „Nie sprawiłaś. Twój ojciec zatrzyma cię w domu na kilka dni, dobrze?”
„Dobrze.”
Przytulił ją, wdychając jej zapach słodzonych wiśni. Próbowała się odsunąć, ale on objął ją ramieniem i przytrzymał jeszcze przez chwilę. Puścił ją i szybko wyszedł z zamku. Jo spojrzała na niego.
„W porządku?”
„Nie. Zawieź mnie do domu.”
Odwrócił się, by spojrzeć na drzwi wejściowe, gdzie teraz stała jego partnerka, obserwując ich odjazd. Gideon próbował przejąć kontrolę, a Lukas go powstrzymał. Zaczął się pocić, próbując go powstrzymać.
„Gideon, przestań! Luis ma rację! Musimy trzymać się od niej z daleka. Zrujnujemy jej dzieciństwo, jeśli tego nie zrobimy.”
„ONA JEST NASZA!”, ryknął.
„I musimy czekać. Zasługuje na to.”
„A co z nami?”
„Na nią i na to, by mieć najlepszą wersję jej, musimy pozwolić jej dorosnąć i stać się tym, kim ma być.”
„Nienawidzę tego.”
„Ja też. Zaufaj mi.”
„Baw się dobrze, nie zmieniając się, dopóki nie będzie przy naszym boku,” warknął Gideon, a potem jego obecność zniknęła.