Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 1: Znowu ją widzę

Lukas (Rok 1)

Wyciągnął się, wysiadając z czarnego Chargera. Spojrzał na Dominion Middle School. Szkoła dla zmiennokształtnych była idealnie usytuowana na granicy trzech różnych terytoriów zmiennokształtnych. Klan Lotosu, jedno z jego królestw smoków, znajdował się na wschodzie i południu. Na północnej granicy znajdowała się Slimmer Coven, grupa nieśmiałych zmiennokształtnych kotów, które zawsze pozostawały neutralne. Szwajcaria zmiennokształtnych, można by rzec. Na zachodzie znajdowała się wataha Wolfsbane, której Alfa był obecnie w stanie wojny z watahą Midnight. To wrogie środowisko otaczające szkołę było głównym powodem jego obecności tutaj. Nie pozwoliłby, aby jego partnerka była narażona na jakiekolwiek niebezpieczeństwo, a mając zaledwie 12 lat, miał jeszcze lata, zanim mógłby zabrać ją do swojego zamku i chronić przed światem.

Ostatnie cztery miesiące minęły tak wolno, a on nienawidził każdej sekundy, kiedy musiał być z dala od niej. Wiedział, że jako król królów mógłby ją zabrać do domu. Wiedział, że jej rodzice nawet by nie mrugnęli, a nawet gdyby, zniszczyłby ich. W końcu była jego, ale był dżentelmenem. Nie pozwoliłby sobie na zabranie jej przed ukończeniem 18 lat, a mając ją blisko siebie, bez nadzoru, oznaczałoby katastrofę dla niego. Zasługiwała na więcej niż szybki numerek z napalonym mężczyzną, który czuł więź partnera w pełni, podczas gdy ona odczuwałaby tylko łagodny przypadek przyciągania, dopóki jej nie oznaczy.

Gideon, jego smok, wypuścił kłąb dymu, nazywając jego myśli o tym, jak silnie już czuła więź partnera, kłamstwem. Co na świecie miał zrobić, aby przetrwać następne 6 lat bez niej u boku? Te miesięczne wizyty, podczas których tylko ją śledził lub patrzył, jak siedzi na zewnątrz, odrabiając lekcje, sprawiały, że czuł się jak prześladowca. Czuł się jak drapieżnik, ale nie taki, jakim naprawdę był. Czuł się jak drapieżnik, który niszczy życie małych dziewczynek i pozostawia je z bliznami psychicznymi, niezdolnymi do dostrzeżenia prawdziwej miłości taką, jaka jest. Cenną, uczciwą i przede wszystkim największym darem, jaki jedna osoba może dać drugiej.

Gideon warknął, natychmiast wyrywając go z myśli. Włożył ręce do kieszeni, idąc w stronę drzwi. Trzej strażnicy, którzy tam stali, natychmiast stali się czujni. Zignorował oczywistych futrzanych zmiennokształtnych, aby unieść brew na widok łuskowatego zmiennokształtnego. Młody, krzepki mężczyzna ukłonił się przed nim, gdy podchodził.

„Królu Lukas, jak możemy ci pomóc?”

„Szukam dziewczyny. Lilianna Washington. Masz trzydzieści sekund, aby podać mi nazwisko nauczyciela i numer klasy.”

Lukas stukał nogą, licząc w myślach do trzydziestu. Gideon był nadmiernie uradowany na myśl o ponownym spotkaniu z nią. Przeanalizowali, co zamierzają zrobić, i musieli się tego trzymać. Przyjechał tylko po to, aby odnowić swój płomień. To ją ochroni, a przy wrogości, która codziennie ją otaczała, zamierzał utrzymać go tak silnym, jak tylko mógł. Strażnik nerwowo odchrząknął. Lukas spojrzał na niego.

„Numer pokoju?”

„342. Pani Romanas.”

Lukas przeszedł obok niego, gdy ten zaczął wyjaśniać pozostałym strażnikom, kim jest. Czasami bycie królem było świetne. Nikt nie kwestionował króla. Po prostu robili, co kazał. Starał się nie wyglądać na tak chętnego, jak się czuł, wchodząc po schodach po dwa stopnie naraz. Gdy zbliżał się do otwartej klasy, usłyszał, jak nauczycielka mówi.

„A kto przejął władzę po tym, jak król Sterling zrezygnował z tronu?” Zatrzymała się, zanim westchnęła. „Panno Washington?”

„Lukas.”

W klasie zapadła cisza.

„Śmiesz mówić o nim tak swobodnie? Straciłabyś głowę, i twojego ojca,” warknęła nauczycielka.

Gideon warknął w jego głowie.

„Ale pani Romanas, on kazał mi mówić do siebie Lukas. Powiedział, że jeśli ktoś ma z tym problem, to ma się z nim skontaktować.”

Uśmiechnął się na jej zuchwałość. Tak jest, mała. Postaw ich wszystkich na swoim miejscu. Tylko ona mogła nazywać go po imieniu, a bardzo szybko upewni się, że wszyscy będą się jej kłaniać jako swojej królowej. Jego uśmiech zniknął, gdy usłyszał, jak dzieci, wraz z nauczycielką, natychmiast zaczynają ją besztać.

„Jakbyś znała króla,” prychnął jeden z uczniów.

„Jesteś głupia, panno Washington, jeśli myślisz, że możesz bezkarnie opowiadać takie kłamstwa. Jeśli zdecydujesz się to kontynuować, będę musiała cię zgłosić i otrzymasz chłostę.”

„Nie kłamię! On mnie nawet pocałował!” zaszlochała.

„Kłamczucha!”

No, cholera. Nigdy jej nie pocałował. No, właściwie to pocałował, ale tylko po to, żeby podzielić się z nią swoim płomieniem, aby była bezpieczna. Gdyby chciała, żeby ją pocałował, byłby więcej niż szczęśliwy, mogąc to zrobić. Klasa zamilkła na kilka sekund, gdy jej komentarz dotarł do wszystkich, co doprowadziło do jeszcze ostrzejszych słów skierowanych do niej, a jej szlochy stawały się coraz głośniejsze, rozrywając jego serce na milion kawałków. Wszedł do drzwi, z zaciśniętymi zębami, wydając niski warkot. Cała sala zamilkła tak, że można było usłyszeć upadającą szpilkę.

„Wasza Wysokość.”

Nauczycielka opadła na kolana, podobnie jak wszyscy uczniowie, z wyjątkiem jego pięknej partnerki. Skinął na nią palcem.

„Chodź tutaj, Lily.”

Powoli podeszła do niego na przód sali.

„Lukas?”

Warkot za jego plecami sprawił, że odwrócił się, by spojrzeć na nauczycielkę. „Czy zwróciłem się do ciebie? Nie, nie zwróciłem. Jestem pewien, że mówiłem do niej. Teraz, jeśli mogę kontynuować!”

Odwrócił się z powrotem do niej, jego oczy przesuwały się po niej. Wiedział, że odkąd jego siostra, Sasha, włożyła w jej ciało energię uzdrawiającą, jej ślepe oko zaczęło wykazywać oznaki poprawy. Było teraz bardziej niebieskie niż białe. Jej noga wciąż ciągnęła się za nią, ale stawała się silniejsza. Nigdy mu to nie przeszkadzało. Była, jest i zawsze będzie dla niego doskonała. Nawet fakt, że była człowiekiem, nie przeszkadzał mu w najmniejszym stopniu.

„Więc, Lily, kiedy mówisz ludziom, że cię pocałowałem, musisz upewnić się, że powiesz im dlaczego.”

Spojrzała na ziemię i skinęła głową. Nerwowo przestępowała z nogi na nogę.

„Tak, panie, Lukas.”

„Chcesz im to powiedzieć, czy wolisz pokazać?”

Jej głowa uniosła się, by spojrzeć na niego, a jej serce biło mocniej.

„To, co ty wolisz.”

Otworzył ramiona. „Chodź tutaj, Lily.”

Szybko weszła w jego ramiona, a on objął ją, przyciągając do siebie. Prąd elektryczny przebiegł przez jego ciało i starał się ukryć swoje podniecenie. Bogini, dlaczego musiała już teraz czuć się tak dobrze w jego ramionach? To go zabijało. Spojrzał na nią, gdy ona patrzyła na niego. Przycisnął swoje usta do jej ust, a Gideon wypuścił powietrze. Płomienie otoczyły jej ciało, zanim zniknęły w jej ustach. Jej oczy zamknęły się, a ona lekko osunęła się na niego. Z jej gardła zaczęło wydobywać się niskie wibracje, a jego oczy rozszerzyły się. Jak to możliwe, że używała wezwania partnera? Nawet gdyby była zmiennokształtną, była jeszcze za młoda, by czuć więź tak silnie, by używać takiego wezwania. Puścił ją i zrobił krok w tył.

„Lily, chcesz spędzić ze mną popołudnie?”

Jej oczy nie opuszczały jego twarzy, gdy skinęła głową.

„Panie, nie możesz po prostu zabrać dziecka bez zgody jej rodziców,” słabo zaprotestowała nauczycielka.

Podniósł ją, patrząc na przerażoną nauczycielkę.

„Naprawdę myślisz, że bym jej skrzywdził?”

„Nie, ale-”

„Odwiozę ją do domu później. Spodziewaj się wizyty jej ojca, po tym jak opowiem mu, co się tutaj działo pod twoją opieką.”

Wyniósł ją z sali, do czekającego samochodu, i usadowił ją na swoich kolanach. Gładził jej plecy, gdy wtulała się w jego bok.

„Co chciałabyś robić? Mamy całe popołudnie.”

„Cokolwiek ty chcesz robić, jest w porządku,” powiedziała nieśmiało.

„Ciebie. Chcemy ciebie,” wyszeptał Gideon.

„Zachowuj się,” warknął na niego Lukas. „Ona ma tylko 12 lat.”

„Chcesz zjeść obiad i pójść na film?”

„Możemy obejrzeć film o rekinach?”

„Możemy zobaczyć, co tylko chcesz.”

Uśmiechnęła się radośnie. „Dobrze, to w porządku.”

Zamilkła, a on nadal delikatnie ją kołysał. Wciąż czuł napięcie w jej ciele i chciał wymazać każdego, kto kiedykolwiek sprawił, że czuła się źle. Jej ciche chrapanie wypełniło samochód, gdy Jo, jego beta, prowadziła, a on opadł na oparcie. Przeklął swoją głupotę, że zaproponował film. Bycie sam na sam z nią w ciemnym pokoju nie było dobrym pomysłem. Wszystko, co mogło pójść źle, mogło się zdarzyć, a wtedy nie mógłby mieć tych chwil z nią. Przestraszyłby ją, a tego nigdy nie chciał. Musiał postępować ostrożnie, inaczej straciłby kontrolę. Westchnął. W co on się wpakował? Po tym, co się właśnie wydarzyło w jej klasie, stanowił dla niej równie duże, jeśli nie większe zagrożenie niż ludzie w jej szkole. Odgarnął jej włosy za ucho, wzdychając. Bogini, daj mu siłę, by oprzeć się pięknej kobiecie w jego ramionach, bo inaczej wszystko będzie stracone. On, ona i wszystko, co mogliby mieć.

Previous ChapterNext Chapter