Read with BonusRead with Bonus

Sześć

"Czuję, że powinnam zrobić tacie kawał." Moja głowa gwałtownie obróciła się w stronę Ruby, która siedziała, podgryzając resztki swojego ciastka, jakby nie właśnie zasugerowała zrobienie kawału swojemu ojcu. Byłyśmy w jej szkole baletowej, czekając na rozpoczęcie jej zajęć.

"Ruby, dlaczego chcesz zrobić tacie kawał?" Klasnęła w dłonie, strząsając okruszki, i machała nogami, które ledwo dotykały ziemi.

"On nigdy się ze mną nie bawi. A ja chcę, żeby to robił. Więc zrobię mu kawał, żeby zwrócić jego uwagę." Aww.

"Ale czy musisz robić kawał, żeby to osiągnąć?" Zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie.

"Uh?"

"Może spróbujesz najpierw z nim porozmawiać? Powiedz mu, co czujesz."

Zastanowiła się przez chwilę, a potem powiedziała: "On tylko mnie wita, a potem już ze mną nie rozmawia. Kiedy Fiona z nami mieszkała, to z nią zazwyczaj rozmawiałam, bo tata prawie nigdy nie był w domu."

Na jej twarzy pojawił się smutny wyraz. Wzięłam jej małą rączkę i uśmiechnęłam się uspokajająco.

"A co powiesz na to: kiedy tata wróci dziś wieczorem do domu, porozmawiamy z nim razem o tym, co czujesz?"

Jej twarz rozjaśniła się. "Naprawdę? Zrobisz to?" Skinęłam głową. Jej wyraz twarzy stał się poważny. "Tata może być bardzo trudny do rozmowy," ostrzegła.

"Cóż," dotknęłam lekko jej nosa, "ja mogę być bardzo trudna do zignorowania." Chyba. W co ja się pakuję? Zaledwie tydzień temu surowo ostrzegł mnie, żebym nigdy nie wchodziła do jego pokoju, a teraz planuję go przycisnąć po pracy, żeby porozmawiać o spędzaniu więcej czasu z jego córką.

Kiedy Ruby mocno mnie przytuliła, w duchu modliłam się, żeby nie stracić pracy przez to, co zamierzałam zrobić.

"Dziękuję, Grace."

"Hej, wiesz, że możesz ze mną rozmawiać o wszystkim, prawda?" Skinęła głową i przytuliła mnie jeszcze mocniej.

Zdając sobie sprawę, że nie zamierza mnie puścić w najbliższym czasie, objęłam ją wolną ręką i siedziałyśmy w korytarzu, słuchając delikatnej francuskiej muzyki dochodzącej z sali tanecznej.

Kilka chwil później, pani przerwała naszą więź, aby zawołać Ruby na zajęcia. Podekscytowana, Ruby pobiegła, wyglądając uroczo w swoim mundurku, zostawiając mnie z nagłym uczuciem chłodu. Wspomnienia napłynęły; minął prawie tydzień odkąd zaczęłam tę pracę, i co to była za jazda, zwłaszcza z Ruby. No, poza męczącymi siedmiogodzinnymi lekcjami.

Wyciągnęłam telefon, żeby zobaczyć, czy dzieje się coś ciekawego w sieci. Po przeglądaniu Twittera i Instagrama, postanowiłam sprawdzić moją inną ostatnią internetową rozrywkę.


Po prawie dwóch godzinach intensywnej edycji, słuchając delikatnej muzyki dochodzącej z sali naprzeciwko mnie, w końcu wstałam, żeby zrobić mały obchód po szkole baletowej. Ale zanim to zrobiłam, postanowiłam zerknąć, co dzieje się na zajęciach Ruby.

Chciałam zobaczyć te małe, wdzięczne ruchy małych baletnic. Kiedy dotarłam do szklanej szyby niedaleko wejścia, zauważyłam małe zamieszanie. Nikt nie tańczył; zamiast tego wszyscy zgromadzili się wokół kogoś lub czegoś—nie mogłam tego dokładnie zobaczyć.

Nagle ktoś został wypchnięty z kręgu, a moje oczy rozszerzyły się ze strachu, gdy zobaczyłam małą postać leżącą na podłodze, próbującą się podnieść—była to Ruby. Nie wiem, skąd to uczucie się wzięło, ale moje serce ścisnęło się. W sekundę przedarłam się przez wejście i przykucnęłam obok Ruby, która trzymała się za kostkę, z bólem wypisanym na twarzy.

"O mój Boże, Ruby. Co robić, co robić..." Gorączkowo przeszukiwałam głowę w poszukiwaniu jakiegoś pomysłu, moje ręce wisiały nad jej zranioną kostką. Wtedy przypomniałam sobie, że przecież mają nauczycielkę, a ona nigdzie nie była w pobliżu, żeby ulżyć Ruby w bólu.

Podniosłam wzrok, szukając szczupłej, długoszyjej, nieco bladej kobiety. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, rzuciłam jej pytające spojrzenie, a ona opuściła swoje miejsce na końcu kręgu i podeszła do nas.

"Jak mogę pani pomóc?"

"Jak możesz mi pomóc? Bardziej jak mogę ci pomóc odzyskać rozum!" Co za bezczelność!

Na jej czole pojawiła się mała zmarszczka. "Słucham?"

Spojrzałam na Ruby, której już łzy zbierały się w kącikach oczu. "Ona jest oczywiście zraniona po tym, jak została popchnięta, a ty stoisz tutaj i pytasz, jak możesz mi pomóc? Może pomóż sobie?" Wzięłam chwilę, żeby się uspokoić, zanim kontynuowałam. "Potrzebuję pierwszej pomocy dla Ruby, proszę pani."

"Powinnaś była to powiedzieć wcześniej." Moja szczęka lekko opadła na widok jej oczywistej głupoty. Odeszła, żeby przynieść apteczkę.

Moja uwaga znowu skupiła się na Ruby. "Co się stało? Dlaczego zostałaś popchnięta na podłogę?"

Wskazała w pewnym kierunku. "Ona mnie popchnęła, bo ja ją popchnęłam."

Zanim spojrzałam w kierunku, który wskazywała, zapytałam, "Więc to ty ją pierwsza popchnęłaś?"

Szybko pokręciła głową. "Nie, ona mnie pierwsza popchnęła, dwa razy!" I wtedy moje oczy spoczęły na... osobie, która skrzywdziła Ruby. Była mniej więcej w rozmiarze Ruby, ale miała bardziej dojrzały wygląd, prawdopodobnie przez ten uśmieszek na twarzy.

Wstałam i podeszłam do dziewczynki, której postawa krzyczała obrzydliwą dumą. "Więc myślisz, że to zabawne popychać innych ludzi, co?"

Przewróciła oczami. Co do diabła! "Ona miała zająć moje miejsce, a ja nie lubię, jak ktoś kradnie moje miejsce."

"Jakie to miejsce, kochanie?"

Przerzuciła włosy. "Zawsze jestem na przodzie."

Powoli skinęłam głową i zwróciłam się do innych. "Czy to prawda, dzieciaki?"

"Nie!" krzyknął głos obok mnie. "Ruby zawsze jest na przodzie, Bethany jest po prostu zazdrosna!"

Odwróciłam się do Bethany, która tupnęła nogą o podłogę.

"Słuchaj mnie, smarkulo, następnym razem, kiedy Ruby powie mi, że ją dotknęłaś, popchnę cię tak mocno, że pożałujesz, że kiedykolwiek kogoś popchnęłaś."

"Miss Sands! Żadnego grożenia moim uczniom."

"Cóż, niech pani powie swoim uczniom, żeby przestali popychać innych," warknęłam na kobietę obok mnie i wyrwałam jej pudełko z rąk, idąc z powrotem w stronę Ruby.

Zanim do niej dotarłam, poczułam siłę na plecach, a zanim się zorientowałam, moja głowa uderzyła w kafelki; całe moje ciało przez sekundę drżało z bólu. Udało mi się wstać, przeklinając w myślach tego, kto mnie popchnął. Ponownie chwyciłam pudełko za uchwyt i odwróciłam się, widząc szeroki uśmiech na twarzach nauczycielki i Bethany.

Miałam zamiar rzucić się na kobietę, z pudełkiem w ręku gotowym do uderzenia w każdą część jej ciała, ale poczułam szarpnięcie za koszulkę. Spojrzałam w prawo, a dziewczynka lekko pokręciła głową, dając mi znać, żebym przestała. Ponownie szarpnęła moją koszulkę i wskazała za mną.

Kiedy moje oczy spoczęły na Ruby, która już płakała, podbiegłam do niej i wzięłam ją na ramię. Wtedy zdałam sobie sprawę, że moja czoło krwawi. Nie mogąc poradzić sobie z kobietą, upuściłam pudełko, wyciągnęłam telefon i wybiegłam z klasy, aby zadzwonić do Davida, którego widziałyśmy wcześniej niedaleko szkoły, żeby przyjechał po nas i zabrał nas do szpitala.


"Do widzenia, David, bardzo dziękuję."

"Do widzenia, do widzenia." Dziecięcy głos Ruby odbił się echem po moim pożegnaniu.

"Do widzenia, kochanie. Nie nadwyrężaj za bardzo nogi, dobrze?" Skinęła głową, gdy trzymałam ją w ramionach. Kiedy David pomógł mi zamknąć drzwi, powiedział, "A ty, nie nadwyrężaj za bardzo swojej głowy." Uśmiechnęłam się wdzięcznie, zanim weszłam przez bramę.

Było już ciemno, więc bardzo prawdopodobne, że jej ojciec wrócił. Mając nadzieję, że nie będzie zły na mnie za to, że nie zadzwoniłam do niego, gdy jego córka została ranna, przyspieszyłam kroku, z Ruby trzymającą się mojego karku dla wsparcia.

Ale na swoją obronę, nie mam nawet jego numeru telefonu, więc nie powinien mieć powodu, żeby być na mnie zły. Poza tym, kiedy zobaczy nasze zabandażowane rany, powinien być bardziej wyrozumiały.

Wkrótce byłyśmy na ich piętrze. Ruby pomogła otworzyć drzwi, a po wejściu, pan Powers już siedział blisko drzwi, z nogami skrzyżowanymi, jedna stopa stukająca jakby z niecierpliwości.

Było jasne, że na nas czekał, więc spojrzałam w jego stronę, zastanawiając się, czy od razu wyjaśnić, czy najpierw położyć Ruby, żeby odpoczęła. Widząc, że nie patrzy w naszym kierunku, zdecydowałam się na to drugie.

Przeszłam obok niego do salonu i delikatnie położyłam Ruby na jednej z kanap. Po upewnieniu się, że jest jej wygodnie, odwróciłam się, żeby porozmawiać z niecierpliwym mężczyzną. Ale on już stał za mną, i prawie zderzyłam się z jego klatką piersiową, gdy się odwróciłam. Zdając sobie sprawę, jak blisko jest i jak jego ciepło ciała może na mnie wpłynąć, przeszłam obok niego, a potem stanęłam naprzeciwko niego, gdy była między nami komfortowa odległość.

Jego spojrzenie było intensywne i wciąż pełne niecierpliwości. Złożyłam ręce za plecami i zaczęłam nimi nerwowo bawić się, zastanawiając się, jak zacząć. Wyczuwając moje trudności, zapytał swoim głębokim głosem, "Czy zechcesz się wytłumaczyć?" Jego głos stracił swój zwykły urok. Ale to nie było najważniejsze. Musiałam najpierw przeprosić za to, że nie poinformowałam go o wypadku jego córki, a potem zająć się potrzebami jego córki. Miałam tylko nadzieję, że to nie obróci się przeciwko mnie.

"Uh... szczerze, bardzo przepraszam, proszę pana. Powinnam była zadzwonić do pana, kiedy dotarłyśmy do szpitala..."

"Nie wymyślaj historii, pani Sands. Chcę tylko wiedzieć, dlaczego wywołałaś ten pożar?" Jego słowa zaskoczyły mnie, a moje wyraz twarzy zmienił się na dramatycznie zdezorientowany.

"P...pożar? Jaki pożar, proszę pana? Twoja córka została popchnięta..."

"Szkoła baletowa dzwoniła," powiedział, zbliżając się, jego oczy jeszcze bardziej przenikliwe. "To ty wywołałaś tam dzisiaj pożar."

"Przepraszam?"

"Naprawdę udajesz w tym momencie? Powinnaś teraz przepraszać." Jego zmarszczki na czole pogłębiły się. "Czy zdajesz sobie sprawę, jak twój mały wybryk zrujnował mój dzisiejszy harmonogram?"

"Jeśli ktoś powinien przepraszać, to ta szkoła." Nie zamierzałam przyjmować bzdur od nikogo, bez względu na to, jak atrakcyjny by nie był. "Po pierwsze, za zaniedbanie urazu Ruby, kiedy potrzebowała pomocy, a po drugie, za kłamstwo na mój temat. Jestem pewna, że gdybym wywołała jakikolwiek pożar, wiedziałabym o tym."

"Więc teraz nazywasz szkołę kłamcami?" Pokręcił głową i cofnął się nieco, przygryzając dolną wargę, patrząc na mnie swoimi teraz wyraźnie wściekłymi oczami.

"Tato, ona nie kłamie," wtrąciła Ruby.

"Dorośli rozmawiają tutaj, Ruby. Nie wtrącaj się!"

"Nie krzycz na nią." Pospieszyłam do Ruby, która trzymała się za uszy i patrzyła na ojca ze strachem. Przytuliłam ją do siebie, uspokajając ją delikatnymi słowami.

"Kim ty jesteś, jej matką?" zapytał, jego ton bardziej gorzki niż zły.

Przyciągnęłam głowę Ruby do swojej piersi. "Nie. Ale przynajmniej byłam tam, żeby się nią zająć, kiedy się zraniła." Patrzyłam na niego, gdy zdejmował marynarkę i rzucał ją na podłogę. Kiedy walczył z krawatem, kontynuowałam. "Czy nie powinieneś być zaniepokojony tym, jak się czuje? Dzisiaj cierpiała..."

"Wyjdź, kiedy ją położysz," przerwał mi, a w tym momencie poczułam prawdziwy przypływ gniewu. Miałam zamiar odpowiedzieć, ale w mgnieniu oka już zmierzał na górę. Odwróciłam się z powrotem do Ruby, która patrzyła na mnie smutno.

"Tata mnie nie lubi."

"O nie, kochanie, nie mów tak. On po prostu nie jest w dobrym nastroju." Skrzywiłam się na własne słowa. To wszystko przez tę wiedźmę w szkole. Głupia kobieta! Zdając sobie sprawę, że czas ucieka, a ja muszę wrócić do domu jak najszybciej, przygotowałam się, żeby podnieść Ruby i położyć ją do łóżka.

Właśnie kiedy ustawiłam się, żeby podnieść ją z kanapy, z góry rozległ się głośny ryk, "Pani Sands!"

Previous ChapterNext Chapter