Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 3

Grace zacisnęła usta i skinęła głową, "Tak."

Na wzmiankę o "bracie", Bianca nie mogła ukryć swojej radości i spojrzała na nią z wielkim oczekiwaniem. Zapytała, "Super! Mamo, kiedy mogę poznać mojego brata?"

Grace pomogła jej poprawić włosy i uspokoiła, "Nie martw się, dopiero co wróciliśmy. Najpierw się osiedlimy, a potem zorganizuję spotkanie z twoim bratem, dobrze?"

Bianca posłusznie skinęła głową, spojrzała głęboko na krajobraz za oknem, a potem wtuliła się w ramiona Grace.

Bianca była trochę zmęczona podróżą, a kołysanie samochodu sprawiło, że szybko zasnęła.

Grace oparła się na siedzeniu samochodu, trzymając Biancę nieco mocniej. Patrząc na znajome krajobrazy, jej umysł wypełnił się myślami. Czas leciał, minęły trzy lata, a ona wróciła!

Tym razem wracając do Silverlight City, oprócz towarzyszenia Biance przy kręceniu reklamy, Grace chciała również zobaczyć dziecko, którego nie mogła ochronić i które zostało zabrane trzy lata temu.

Bianca dorosła, ale co z tamtym dzieckiem? Jak sobie teraz radził?

Charles był jego biologicznym ojcem, więc nie powinno mu być zbyt źle, ale Emily to inna historia; była podstępną i złośliwą kobietą.

Grace została oszukana przez Emily i wiedziała, jaką osobą była.

Myśląc o swoim dziecku żyjącym z kimś takim jak Emily przez ostatnie trzy lata, Grace zacisnęła palce, a jej spojrzenie stało się zimne.

Nowy dom Grace znajdował się na przedmieściach, gdzie powietrze było świeże, a transport wygodny. Nowy dom znalazła z pomocą Mii. Mia przyszła kilka dni wcześniej, aby posprzątać, i było bardzo czysto.

Grace przyprowadziła Biancę do nowego domu, a Mia przygotowała duży stół pełen pysznego jedzenia.

Grace była bardzo wzruszona i zaczęła cieszyć się jedzeniem z Biancą. Po kolacji Grace bawiła się z Biancą przez chwilę, a po ułożeniu jej do snu, cicho wyszła sama.

Księżyc tej nocy był wyjątkowo jasny, a Grace szła w jego blasku do rezydencji Montague.

Dziś była osiemdziesiąta rocznica urodzin babci Charlesa, Olivii Smith. Wejście do rezydencji Montague było pełne luksusowych samochodów, a przyjaciele i krewni rodziny Montague zebrali się, tworząc bardzo żywą atmosferę.

Grace wręczyła menedżerowi odpowiedzialnemu za catering na przyjęciu urodzinowym trochę pieniędzy, przebrała się w strój kelnera i wślizgnęła się do rezydencji Montague.

W środku panował gwar. Wśród tej żywej atmosfery Grace poruszała się ostrożnie, szeroko otwierając oczy, nie chcąc przegapić żadnego zakątka.

Na trawniku na zewnątrz, mały chłopiec w garniturze i muszce siedział samotnie, całkowicie pochłonięty zabawą klockami Lego.

Pod światłami, chłopiec miał pochyloną głowę, ukazując tylko swoją jasną twarz. Wydawało się, że wokół niego była niewidzialna bariera, która trzymała z dala cały hałas.

Patrząc na elegancki strój chłopca oraz na kamerdynera i ochroniarzy w pobliżu, Grace była prawie pewna, że ten mały chłopiec to jej syn, Jasper Montague!

W przyćmionym świetle, Grace wzięła kilka głębokich oddechów, aby ledwo powstrzymać się od rzucenia się do niego.

Jej emocje były wszędzie. Wiedziała, że ten mały chłopiec to jej dziecko, którego nie widziała od trzech lat, ale nie mogła po prostu podejść i się przywitać.

Łzy powoli napłynęły jej do oczu, gdy Grace cicho stała tam, obserwując go.

Dopiero gdy powiał wiatr, przypomniała sobie o Biance, która błagała, aby zobaczyć Jaspera. Wyjęła telefon i zrobiła zdjęcie Jasperowi.

Gdy tylko skończyła, Jasper, który był pochłonięty zabawą, nagle podniósł głowę i spotkał spojrzenie Grace.

Oczy Jaspera były jasne i pełne życia, a jego twarz była bardzo przystojna.

Grace nie mogła powstrzymać uśmiechu. Oczy Jaspera rozbłysły, a on zacisnął usta.

Grace chciała, aby czas zatrzymał się w tym momencie, ale niestety, rzeczy nie poszły po jej myśli. W tej chwili kamerdyner podążył za spojrzeniem Jaspera i spojrzał w jej stronę.

Grace zauważyła kamerdynera kątem oka i, obawiając się, że zostanie rozpoznana, odwróciła się i odeszła.

Kamerdyner, wyczuwając coś niepokojącego, ruszył naprzód i pobiegł za nią. Zapytał, "Kim jesteś? Nie widziałem cię podczas odprawy!"

Grace milczała, przyspieszając kroku.

Kamerdyner zaniepokoił się i zawołał do pobliskich ochroniarzy, "Chodźcie tutaj, złapcie ją!"

Grace wpadła w panikę. Celowo lawirowała przez tłum, pamiętając, że jeśli przejdzie przez salon, dotrze do tylnego ogrodu rezydencji Montague, gdzie była niska ściana, którą mogła łatwo przeskoczyć.

Gdy szła z pochyloną głową, nie oglądając się za siebie, nagle wpadła na kogoś.

Znajomy zapach wypełnił jej nos, a Grace zesztywniała, instynktownie cofając się.

Nawet w przyćmionym świetle tylnego ogrodu mogła wyraźnie zobaczyć twarz osoby przed sobą: głębokie oczy, wyraziste rysy, wciąż tak przystojne.

Charles również patrzył na Grace. Ich oczy się spotkały, a powietrze zdawało się zamarzać, atmosfera wokół nich była dziwnie cicha.

Minęły trzy lata, a Charles przed nią był jeszcze bardziej dojrzały. Wspomnienia z przeszłości napłynęły, a Grace przypomniała sobie, co Charles zrobił trzy lata temu, jej serce bolało.

Zrobiła krok w tył, zwiększając dystans między sobą a Charlesem.

Charles oczywiście również ją rozpoznał, patrząc na nią od góry do dołu. Widząc twarz Grace i jej jasny wygląd, poczuł, że jest inna niż trzy lata temu.

Jego spojrzenie przesunęło się w dół, widząc Grace w stroju kelnera, a jego głos stał się zimny, "Co tu robisz?"

Grace nie chciała się z nim kłócić, niecierpliwie odpowiadając, "To nie twoja sprawa."

Ochroniarze zbliżali się, a ona musiała szybko odejść.

Ale Charles chwycił ją za ramię, wyraźnie nie zamierzając jej łatwo puścić. Zapytał, "To jest mój dom. Myślisz, że to nie moja sprawa?"

Ochroniarze byli już prawie przy niej, a Grace wpadła w panikę. Nagle uniosła nogę i mocno kopnęła Charlesa w krocze.

Stłumiony jęk, bezpośrednie trafienie. Charles z bólu instynktownie puścił Grace. W przyćmionym świetle mogła ledwo dostrzec błyszczący pot na jego czole. Ryknął, "Ty!"

Grace pochyliła się, szyderczo mówiąc, "Panie Montague, przepraszam, ale stałeś mi na drodze!"

Po trzech latach rozłąki, spotkanie w taki sposób wydawało się nierealne. Grace wzięła głęboki oddech, rzuciła Charlesowi zimne spojrzenie i zamierzała odejść.

Charles chwycił ją za ramię, jego twarz pociemniała. "Myślisz, że możesz po prostu odejść po tym, jak mnie kopnęłaś? Nie ma mowy!"

Grace odwróciła się do niego, jej oczy spotkały jego lodowate spojrzenie. To było to samo spojrzenie, które miał trzy lata temu, kiedy bezlitośnie zabrał jej dziecko.

Wspomnienia z przeszłości uderzyły ją mocno. Grace nagle uśmiechnęła się. "Charles, nie zostawiłeś mi wyboru."

Grace zmieniła taktykę, zbliżając się. Jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Zanim zdążył zareagować, coś ostrego przycisnęło się do jego szyi, chłodne i groźne.

Zamarł, a potem prychnął, "Trzy lata rozłąki i nabrałaś odwagi."

Grace odwzajemniła jego zimny uśmiech. "Dzięki twojej okrutności, obudziłam się. Panie Montague, puść mnie, albo nie mogę obiecać, co się stanie."

W blasku księżyca, ostry widelec błyszczał groźnie. Trochę więcej nacisku, a przebiłby jego skórę.

Czując zimny metal, oczy Charlesa zwęziły się. Warknął, "Śmiesz mi grozić? Musisz mieć życzenie śmierci!"

Uśmiech Grace stał się lodowaty, gdy nacisnęła mocniej. "Panie Montague, mów dalej, a to ty możesz mieć życzenie śmierci."

Z lekkim nacięciem, krew zaczęła sączyć się z jego szyi.

Charles patrzył na nią z wściekłością. Gdyby spojrzenia mogły zabijać, Grace już dawno byłaby martwa.

Widząc brak reakcji, Grace nacisnęła mocniej. W końcu Charles ją puścił.

Grace szybko się cofnęła i zniknęła w nocy.

Gdy przeskakiwała przez mur, spojrzała wstecz, pomachała widelcem i uśmiechnęła się słodko. "Panie Montague, do widzenia, i obyśmy się nigdy więcej nie spotkali."

Twarz Charlesa stała się kamienna. Przeklął pod nosem, 'Cholera kobieta!'

Grace uciekła, a ochroniarze się pojawili. Główny strażnik zapytał nerwowo, "Panie Montague, widział pan kobietę, która tu przebiegła?"

Charles był wściekły. "Zjeżdżajcie!"

Previous ChapterNext Chapter