




Rozdział 2
Ochroniarze skinęli głowami i szybko przystąpili do obezwładnienia Grace.
Grace nie miała siły, by się bronić, i upadła na ziemię. Zanim zdążyła zareagować, jeden z ochroniarzy zaczął ją policzkować, powodując piekący ból po jednej stronie twarzy.
Nieustanny dźwięk uderzeń odbijał się echem w pustym biurze.
Grace nie wiedziała, jak długo to trwało. Czuła smak krwi, a jej umysł był zamroczony.
Kiedy jej twarz i usta zdrętwiały od bicia, ochroniarze w końcu przestali.
"Pan Montague, skończyliśmy. Dokładnie pięćdziesiąt uderzeń," jeden z ochroniarzy zameldował z szacunkiem Charlesowi.
Przez chwilę na twarzy Emily pojawił się triumfalny uśmiech. Wciąż niezadowolona, pociągnęła Charlesa za rękaw i powiedziała znacząco: "Charles, Grace powinna teraz zrozumieć swój błąd."
Charles uniósł brew, jego zimne spojrzenie skierowane na Grace. "Uklęknij i przeproś, a daruję ci dzisiaj," powiedział.
Grace czuła się całkowicie bezsilna, upadając na ziemię jak więdnący liść, łzy płynęły po jej twarzy. Jej wzrok zamglony przez łzy, Grace ledwo dostrzegła, jak Charles kuca obok niej, patrząc na nią z góry.
Instynktownie zakryła twarz, nie chcąc, by widział ją w tak opłakanym stanie.
Czując przenikliwe spojrzenie Charlesa, serce Grace bolało nie do zniesienia, chciała uciec.
W następnej chwili Charles chwycił ją za podbródek, jego zimny głos rozbrzmiał w jej uszach. "Grace, kazałem ci uklęknąć i przeprosić!"
Grace przygryzła wargę, próbując ukryć swoją słabość, ale nie mogła powstrzymać łez. Kochała Charlesa od ponad dziesięciu lat. Jak mógł być dla niej tak bezduszny?
Widząc łzy Grace, Charles wydawał się na chwilę zaskoczony, po czym z niecierpliwością puścił jej podbródek. Odwrócił się do ochroniarzy. "Na co czekacie?"
Ochroniarze zawahali się przez moment, po czym szybko podeszli. Jeden z nich chwycił Grace za ramię, podczas gdy drugi zmusił ją do klęknięcia.
Grace klęczała na ziemi jak przestępca, jej godność i duma zniknęły.
Pochylając głowę, wymusiła uśmiech przez spuchnięte usta, mechanicznie powtarzając: "Przepraszam..."
Charles był na chwilę zaskoczony, jak łatwo przeprosiła, jego palce mimowolnie zacisnęły się, serce lekko zabolało.
Charles opanował się, jego postawa stała się lodowata. "Zabiorę dziecko później. A dom, w którym mieszkasz? Też go zabieram. Masz jeden dzień na spakowanie się."
Idąc w stronę Emily, jego plecy były tak zimne jak jego słowa. Emily uśmiechnęła się skrycie i zadowolona oparła się o niego.
Grace potknęła się i upadła ponownie. Patrząc, jak Charles idzie w stronę Emily, widząc ich pełne miłości spojrzenia, nie mogła powstrzymać się od pytania: "Charles, po tych wszystkich latach, czy masz do mnie jakiekolwiek uczucia?" Jej głos drżał z iskierką nadziei.
Odpowiedział zimno: "Nie, czuję tylko obrzydzenie do ciebie."
W tym momencie Grace zamarła, łzy płynęły po jej posiniaczonych policzkach i spuchniętych ustach, piekąc z bólu.
Ale w tej chwili żaden fizyczny ból nie mógł się równać z bólem w jej sercu. Czuła się, jakby ktoś wbił jej nóż, utrudniając oddychanie.
Grace powoli usiadła, pozwalając łzom płynąć. Płacząc, nagle zaczęła się śmiać. Kochała Charlesa od dziecka. Małżeństwo z nim było jej marzeniem.
Mimo że została zmanipulowana do małżeństwa, dopóki mogła być przy jego boku, była gotowa być dobrą żoną i dbać o wszystko dla niego.
Po ślubie Grace żyła ostrożnie, starając się zadowolić Charlesa, sprawiając, że inni jej współczuli, ale jej to nie przeszkadzało. Dopóki Charles rzucił na nią spojrzenie lub wrócił do domu na czas, była szczęśliwa.
Grace zawsze wierzyła, że pewnego dnia Charles dostrzeże jej starania. Myślała, że posiadanie dzieci zdobędzie serce Charlesa, ale w końcu jej wysiłki przyniosły tylko jego obrzydzenie!
Przez te wszystkie lata, w oczach Charlesa, wszystko, co robiła Grace, było bez znaczenia!
Histeryczny śmiech Grace przyciągnął uwagę Charlesa. Powoli odwrócił się, patrząc na spuchniętą, zapłakaną twarz Grace. Jego serce niewytłumaczalnie zabolało na chwilę, ale tylko na chwilę.
W następnej chwili Charles zimno rozkazał ochroniarzom: "Przynieście dziecko tutaj."
Ochroniarze skinęli głowami i opuścili biuro. Dwie minuty później do uszu Grace dotarł dźwięk płaczącego dziecka. Szybko odzyskała przytomność, zbierając siły z głębi siebie, i rzuciła się w stronę dźwięku. "Oddajcie mi moje dziecko!" krzyknęła.
Słaba Grace nie miała szans z ochroniarzami. Jednym ruchem odepchnęli ją na bok.
Jej głowa uderzyła w stół, powodując natychmiastowy ból i obrzęk na czole.
Może dziecko wyczuło ból Grace, bo jego płacz stał się głośniejszy, każde jego łkanie rozdzierało serce Grace.
Leżała bezradnie na ziemi, błagając: "Moje dziecko! Oddajcie mi moje dziecko!"
Łzy, które dopiero co przestały płynąć, znów zaczęły spływać na dźwięk płaczu jej dziecka.
Charles wyszedł z Emily, a ochroniarze szybko podążyli za nimi z dzieckiem. Płacz stawał się coraz cichszy.
Grace nie miała siły wstać, mogła tylko czołgać się i krzyczeć: "Proszę, nie zabierajcie mojego dziecka! Oddajcie mi moje dziecko!"
Kiedy wypełzła z biura, na korytarzu nie było już po nich śladu, a płacz dziecka zniknął.
Grace leżała na ziemi, płacząc bezradnie.
Mia przybyła spóźniona, szybko pomagając Grace wstać. "Pani Windsor, wszystko w porządku?"
Mia była powstrzymywana przez ochroniarzy Charlesa i nie mogła przyjść na pomoc od razu.
Głos Grace był ochrypły od płaczu, gdy upadła w ramiona Mii. "Mia, Charles zabrał dziecko!"
Mia delikatnie poklepała ją po ramieniu, chcąc ją pocieszyć, ale nie wiedziała, co powiedzieć.
Kiedy jej łzy w końcu wyschły, Grace przestała płakać. "Mia, musimy szybko wracać. Drugie dziecko jest jeszcze w domu. Jeśli Charles się dowie, nie będę miała nic!"
Mia szybko skinęła głową. "Dobrze, wracajmy szybko."
Grace odepchnęła pomocną dłoń Mii, starając się wstać samodzielnie.
Wstanie wymagało od niej całej siły, ale mimo to stała wyprostowana. Zachodzące słońce świeciło przez okno, rzucając na nią zdecydowane światło.
Grace spojrzała w kierunku, w którym zniknęli Charles i Emily, jej spuchnięte oczy były matowe i bez życia.
Po chwili ochrypły głos Grace przerwał ciszę. "Charles, od teraz nigdy więcej cię nie pokocham!"
Trzy lata później, na międzynarodowym lotnisku w Silverlight City.
Na zewnątrz ogromny tłum trzymał transparenty z napisami "Kocham Biancę" i "Bianca jest najsłodsza".
Nagle tłum zaczął się ekscytować, poruszając się w jednym kierunku.
Jeden z fanów krzyknął: "Patrzcie! Bianca tu jest! Jest taka urocza!"
Inny fan wrzasnął: "Wielkie oczy, długie rzęsy, o mój Boże, jest taka słodka!"
"Bianca, tutaj!"
Grace, trzymając Biancę Windsor tuż przed lotniskiem, była całkowicie zaskoczona. Nie spodziewała się takiej sceny.
Szybko opuściła głowę, naciągając daszek kapelusza, i w panice upewniła się, że maska Bianci jest dobrze założona.
Ale Bianca w jej ramionach machała do tłumu i mrugała oczami co jakiś czas. Ten gest całkowicie zdobył serca wszystkich.
Rozległy się krzyki: "O mój Boże, Bianca jest naprawdę zbyt urocza! Bianca, kocham cię!"
Tłum stawał się coraz bardziej szalony, prawie nie do opanowania.
Grace czuła się trochę bezradna; nie spodziewała się, że Bianca stanie się tak popularna tylko dzięki reklamie.
Aby podziękować wszystkim za miłość, Bianca uśmiechała się jeszcze bardziej.
Coraz więcej ludzi gromadziło się wokół, i dopiero gdy ochrona lotniska wkroczyła, aby utrzymać porządek, mogli bezpiecznie opuścić miejsce.
W samochodzie Bianca zdjęła maskę, jej twarz była pulchna i urocza.
Grace wsiadła do samochodu, a Bianca nadęła usta i zachowywała się słodko: "Mamusiu, przytul mnie, daj mi buziaka."
Grace zdjęła maskę i kapelusz, wyciągnęła ręce, aby ją przytulić, i pocałowała jej pulchną buzię.
Bianca śmiała się radośnie, objęła Grace swoimi małymi rączkami i pocałowała ją w twarz. Zapytała: "Mamusiu, bałaś się przed chwilą?"
Bianca, jak mały dorosły, patrzyła na nią wielkimi oczami pełnymi troski.
Grace pokręciła głową i uszczypnęła jej mały nos: "Nie, nie bałam się. Jestem po prostu bardzo szczęśliwa, że tak wiele osób cię lubi."
Bianca skinęła głową, a potem spojrzała przez okno, jej mała twarz pełna była ciekawości. Zapytała: "Mamusiu, czy to tutaj dorastałaś?"
Wracając do swojego starego domu, Grace pogrążyła się w myślach. Ukryła emocje w swoich oczach, po czym skinęła głową i uśmiechnęła się delikatnie, mówiąc: "Tak."
Bianca oparła się o okno samochodu i dopytywała: "Czy mój brat naprawdę tu jest?"