




4
Punkt widzenia Sheili
Moje oczy pełne były strachu, gdy te słowa opuściły usta Killiana, jakby nie miały żadnego znaczenia. Odrzucał mnie. Czułam, jak coś umiera w mojej piersi. Mimo że w oczach zebrały mi się palące łzy, próbowałam przekonać samą siebie, że to dla najlepszego.
Nagle Killian zatrzymał się, jakby słowa utknęły mu w gardle. Przez zamglone spojrzenie widziałam szok i zamieszanie w jego oczach.
„Dlaczego przestałeś?” Moje usta poruszały się szybciej, niż bym chciała, słuchając szybkiego bicia mojego serca. Jego uścisk na mnie się zacieśnił. „Dokończ to, odrzuć mnie i miejmy to za sobą,” krzyknęłam, łzy spływające z moich oczu.
„Nie. To niemożliwe.” Wyszeptał pod nosem do siebie, ale ja doskonale go słyszałam. Moje oczy były równie zdezorientowane.
Oczy Killiana stwardniały bardziej, a jego ręka mocniej przycisnęła mnie do ściany. „Co ty, do cholery, robisz?” Zapytał, patrząc intensywnie w moje oczy, jakby coś w nich widział. Coś, co go zdezorientowało.
Cokolwiek go dręczyło, było najmniejszym z moich zmartwień. Czułam, jak powietrze powoli znika z moich płuc. Moje ręce ściskały jego, ignorując mrowienie i przemożną chęć przytulenia się do jego nagiej klatki piersiowej. Moje paznokcie wbiły się głęboko w jego skórę. „Puść mnie!”
Puścił mnie, rzucając mnie na łóżko, jakbym nic nie ważyła. Jego oczy były utkwione we mnie, nieruchome, jakby coś rozważał i był rozdarty. Ale potem te emocje zastąpiło zimne spojrzenie skierowane w moją stronę.
„Za dwa dni, podczas pełni księżyca, Rada będzie organizować ceremonię Luny dla ciebie,” powiedział nagle. „Nie rób żadnych głupich błędów,” ostrzegł, odwracając się do mnie plecami. Przygryzłam wargę na widok jego dobrze zdefiniowanych mięśni. Nie wiedziałam, dlaczego wciąż wszystko w tym mężczyźnie wydawało mi się atrakcyjne, mimo że mnie nienawidził.
Zmusiłam swoje oczy, by oderwały się od jego umięśnionej klatki piersiowej i spojrzały na jego twarz. Moje złamane szlochy zamieniły się w serię nerwowych śmiechów. Killian obdarzył mnie śmiertelnym spojrzeniem. Sprawiło, że moje wnętrzności zadrżały, ale jednocześnie wzbudziło we mnie nieznaną falę odwagi. Krótko utrzymałam jego spojrzenie, intensywność mnie paliła, zmuszając do odwrócenia wzroku.
„Ceremonia dla mnie? Żeby wszyscy widzieli, że masz partnerkę, ale nadal trzymasz swoją kochankę?” Pokręciłam głową uparcie. „Już zostałam upokorzona przed stadem. Nie chcę być upokorzona przed Radą. Możesz zabrać swoją kochankę zamiast mnie; nie mam nic przeciwko.”
„Nie myl się; gdybym miał wybór, to Thea byłaby koronowana jako moja Luna.” Jego słowa zraniły mnie, ale powstrzymałam głupie łzy, które uparcie chciały się pojawić.
„Spełnię twoje życzenie; nie będę uczestniczyć, więc możesz mieć ją jako swoją Lunę.” Starałam się, by moje emocje nie były słyszalne w głosie.
Killian patrzył na mnie bez wyrazu. „Będziesz uczestniczyć,” warknął.
„Chciałabym zobaczyć, jak mnie zmusisz.” Nie wiem, dlaczego to powiedziałam. Nie wiem nawet, skąd wzięła się ta odwaga. Ostatnią rzeczą, jaką chciałam zrobić, było rozwścieczenie go. A może właśnie tego chciałam.
Wciąż byłam zła i zraniona, że mój partner miał kochankę i mnie nienawidził. Nie chciał mnie, a jednak nie mógł mnie odrzucić. Byłam sfrustrowana i chciałam, żeby on był równie sfrustrowany jak ja. Patrzyłam na niego z drugiego końca komnaty, wyzywając go, by zmusił mnie do uczestnictwa w tej ceremonii. W tym momencie nie obchodziło mnie nic. Nie miałam absolutnie nic do stracenia.
Oczy Killiana zwęziły się na mnie. Zrobił agresywne kroki w moją stronę. Część mnie chciała uciec, a druga, która miała większą kontrolę, chciała zostać i walczyć.
Killian chwycił moje włosy, podciągając mnie z łóżka, by nasze ciała mogły spotkać się w połowie drogi. „Nie testuj mojej cierpliwości, Sheila.” Byliśmy tylko o cale od siebie. Wdychałam jego zapach, a mały jęk wymknął się z moich ust bez ostrzeżenia. Oczy Killiana pociemniały o odcień, a jego ręka przyciągnęła mnie bliżej do niego. Ledwo mogłam utrzymać stałe spojrzenie; elektryzujące iskry zapłonęły na mojej skórze, a moje ciało stało się zbyt gorące.
Killian puścił mnie. „Jeśli cenisz swoje życie, nie graj ze mną w te gry.” I z tymi słowami wyszedł z mojej komnaty.
Minęły już dwa dni od naszego ostatniego spotkania z Killianem podczas naszej kłótni w mojej komnacie, i nie wyszłam z pokoju, a raczej nie miałam na to pozwolenia. Moje posiłki przynosiły mi Brielle i Ria. Zaskakująco, Ria i ja nawiązałyśmy bliską przyjaźń. Jest naprawdę piękna, a dowiedziałam się, że ma tylko dwadzieścia lat i jeszcze nie znalazła swojego partnera, podczas gdy Brielle jest związana z Allenem, betą Killiana.
Siedziałam na łóżku, obejmując kolana ramionami. Moje oczy były utkwione w jedwabnej czerwonej sukni wiszącej na wieszaku. Dziś wieczorem miała się odbyć ceremonia na moją cześć. Wciąż zastanawiałam się, czy wziąć w niej udział, mimo że Brielle błagała mnie, bym nie denerwowała już więcej Alfy.
Westchnęłam. Był już zmierzch. Słyszałam już głośne rozmowy dochodzące z zewnątrz zamku. Zakładam, że niektórzy goście zaczęli się już pojawiać.
Zamknęłam oczy, wzdychając ponownie, gdy drzwi się otworzyły. Powietrze nagle zmieniło się, jakby coś je poruszyło. Od razu poczułam jego obecność, Killiana. Jakoś powietrze zdawało się poddawać jego przyjemnemu zapachowi, gdy tylko był w pobliżu.
Otworzyłam oczy, starając się nie gapić na niego. Musiałam przyznać, że był piękny, jeszcze bardziej w białej haftowanej koszuli i czarnych tunikowych spodniach. Killian miał wysportowaną sylwetkę, która ukazywała jego wyraźne mięśnie pod koszulą, którą dziś nosił, a jego wysoki wzrost sprawiał, że lekko drżałam.
„Sheila!” Killian warknął od drzwi. „Co myślisz, że robisz, nie będąc jeszcze ubrana?” Jego głos był bardziej chrapliwy niż kiedykolwiek, pozostawiając zimny ślad wzdłuż mojego kręgosłupa.
Oderwałam od niego wzrok, nie mówiąc ani słowa.
„Goście zaczęli się już zbierać w sali; dość tej głupoty!”
„Mówiłam ci, prawda? Nie idę!” Udało mi się to wykrztusić, patrząc na niego wyzywająco, choć moje serce biło jak oszalałe.
Killian zrobił powolne i ostrożne kroki w moją stronę. Pochylając się bliżej mnie, nagle uśmiechnął się mrocznie. Byłam zaskoczona na sekundę, a jego magnetyczne oczy spotkały moje, gdy jego ciepła dłoń spoczęła na moim policzku. Zadrżałam od iskier, które natychmiast się zapaliły, wpadając w jego oczy, gdy delikatnie je głaskał.
„Wiem, co do mnie czujesz. Wiem, że twoje serce szaleje.” Jego ręka przesunęła się na moją szyję. Walczyłam z jękiem, pragnąc trochę wolności.
Jego spojrzenie sprawiło, że moje serce straciło rytm, a oddech stał się nierówny. Moje tętno gwałtownie wzrosło, gdy nieostrożnie rozchyliłam usta na znak powitania.
Natychmiast jego oczy pociemniały na mój gest, a on odsunął rękę od mojego ciała, jakby go parzyła. Mocno chwycił mój nadgarstek. „Ubierz się, Sheila, i zejdź na dół natychmiast, albo przysięgam na boginię, będziesz tego żałować. Rozumiesz?” Ścisnął mnie mocniej.
Całe moje ciało zadrżało. Chciałam mu powiedzieć, że jego groźba mnie nie przeraża, ale moje serce już mnie zdradziło. Szybko skinęłam głową.
Potem, z ostatnim groźnym spojrzeniem, wyszedł i trzasnął drzwiami za sobą.
Gdy tylko Killian opuścił moją komnatę, wściekle wstałam z łóżka i chwyciłam suknię z wieszaka. Wślizgnęłam się w nią, a Brielle pojawiła się w samą porę, by uratować mnie przed zrobieniem katastrofalnego bałaganu. Pomogła mi z włosami, upinając je w ciasny kok i zostawiając trochę moich naturalnych loków z przodu.
Wkrótce byłam już ubrana. Spojrzałam w lustro, nie mogąc rozpoznać swojej nagłej przemiany. Wyglądałam pięknie. Podziękowałam Brielle. W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi, a Ria weszła do środka, informując nas, że wszyscy już się zebrali i czekają na mnie.
Wciągnęłam powietrze, opuszczając komnatę z Brielle w kierunku wielkiej sali w zamku.
Podniosłam głowę i przypomniałam sobie, czego nauczyłam się jako dziecko. Ważne było, bym zachowywała się z gracją i nie zrobiła niczego, co mogłoby mnie lub Killiana zawstydzić, mimo że był kompletnym idiotą.
Wszyscy patrzyli na mnie, gdy szłam. Miejsce było pełne ludzi, z których wielu, jak sądziłam, było z Rady, a inni prawdopodobnie byli Alfami. Rozejrzałam się; nie było śladu Killiana ani mojego ojca. Na mojej twarzy pojawił się grymas, gdy próbowałam powstrzymać swoją wściekłość, mieszając się z grupą ludzi, których ledwo znałam.
Z drugiej strony, Brielle była prawdziwą słodką osobą. Nigdy nie opuściła mojego boku. Kiedy zapytałam ją o Killiana, po prostu pokręciła głową. Nie wiedziała, gdzie jest. Przez moje serce przeszedł ból. Nie miałam wątpliwości, że był ze swoją kochanką. Walczyłam z łzami, które chciały się pojawić. Naprawdę próbowałam, ale nie mogłam wygrać z emocjami.
Odwróciłam się od Brielle, biegnąc do drzwi, zanim ktokolwiek mógłby zobaczyć mnie w moim nieładzie. Niespodziewanie wpadłam na twardą postać. Jej siła sprawiła, że straciłam równowagę, a zanim mogłam upaść, mocne ręce chwyciły mnie za talię, stabilizując mnie. Wpadłam w jego oczy. Były to piękne, orzechowe oczy.
Było w nich coś znajomego, jakbyśmy się znali, ale jednocześnie nie. Spowodowało to ból w mojej głowie. Zanim nieznajomy zdążył coś powiedzieć, głośny ryk uciszył powietrze. Zesztywniałam.
Killian