




Potomek Księżyca - Rozdział 3 - Spaceruj ze mną
Zelena.
Reszta dnia ciągnęła się w nieskończoność. Po tym, co wydawało się wiecznością, w końcu zadzwonił ostatni dzwonek. Jak zwykle, bardzo powoli zbierałam swoje rzeczy, czekając, aż większość dzieciaków się rozejdzie, zanim podejdę do swojej szafki. Im dłużej czekam, tym mniej ludzi muszę widzieć. I tak mi się to podoba.
Wyszłam przez drzwi i tam był. Gunner. Opierał się o płot, z założonymi rękami i jedną nogą zgiętą, z stopą opartą o płot. Ugh, jest doskonały. Śmiał się i rozmawiał z Colem i Smithem. Jezu, byli nierozłączni. Co oni tu jeszcze robili? Wszyscy inni już poszli, na co czekali?
Gunner odwrócił głowę i zobaczył mnie przy drzwiach. Szybko odsunął się od płotu i odwrócił się do mnie z półuśmiechem na twarzy. Cole i Smith również na mnie patrzyli. Smith znowu machał palcami w powietrzu. Pochyliłam głowę i ruszyłam w stronę bramy.
„Hej, Zelena” zawołał Smith śpiewnym głosem. Spojrzałam w górę i zobaczyłam, jak Cole szturcha go w żebra, Smith spojrzał na niego i bezgłośnie zapytał „co?”.
Znowu opuściłam głowę i ruszyłam w stronę bramy.
„Hej” uśmiechnął się Gunner,
„Pomyśleliśmy, że moglibyśmy cię odprowadzić do domu” powiedział, kiwając głową w stronę swoich przyjaciół za sobą.
Dlaczego chcieliby mnie odprowadzić do domu? Czy chcą mnie tylko złapać na osobności, żeby mnie zaatakować? Zaczęłam czuć się trochę przestraszona i zdezorientowana. Dlaczego poświęcają mi tyle uwagi? Trzej chłopcy stali przy bramie, patrząc na mnie intensywnie, czekając na moją odpowiedź.
„D-dlaczego?” zapytałam cicho.
„Cóż, bo to byłaby dobra okazja, żeby porozmawiać” odpowiedział Gunner bez wahania. O czym mielibyśmy rozmawiać, nie mamy ze sobą nic wspólnego i wątpię, żebyśmy mieli cokolwiek wspólnego.
„Dlaczego chciałbyś ze mną rozmawiać?” zapytałam stanowczo.
Gunner przechylił głowę na bok, na jego twarzy pojawił się zdezorientowany wyraz.
„Jesteś piękna, Zelena, dlaczego nie miałbym chcieć rozmawiać z piękną dziewczyną?”.
Prychnęłam cicho na jego uwagę. O czym on mówi. Nie jestem piękna, jestem złamana. Albo gra w jakąś grę, albo jest ślepy.
„Nie jestem piękna, jestem brzydkim potworem z bagien” wyszeptałam z nutą pogardy w głosie. Opuściłam głowę, pozwalając, by włosy zakryły mi twarz, i skrzyżowałam ramiona, zgarbiwszy ramiona.
Smith zachichotał, a Gunner odwrócił głowę i wydał głębokie, przerażające warczenie, takie, jakie wydaje zwierzę. Nigdy wcześniej nie słyszałam, żeby człowiek tak warczał, to było co najmniej dziwne.
„Co?” pisnął Smith, unosząc ręce w powietrze,
„Ona jest zabawna” zaśmiał się. Cole uderzył go w tył głowy, a Gunner westchnął na niego, ponownie zwracając wzrok na mnie.
„Nigdy więcej tak o sobie nie mów” powiedział Gunner, pochylając się do przodu, kucając, tak aby jego twarz była na wysokości mojej.
„Ty, Zelena, jesteś oszałamiająca”.
W środku czułam, jakbym się roztapiała, a kolana uginały się pod moim drobnym ciałem. Zachwiałam się trochę, zaskoczona jego intensywnością i ciepłem. Szybko wyprostował się i odsunął ode mnie. Spojrzałam na niego, jego błękitne oczy wciąż były utkwione w moich. Muszę być kompletnie szalona.
„Okej” powiedziałam, przeciskając się między gigantycznymi chłopakami i wychodząc przez bramę. Trzej chłopcy podążyli za mną blisko.
Szliśmy przez las, idąc moją zwykłą drogą do domu. Gunner szedł obok mnie, Cole i Smith byli tuż za nami.
„Więc, opowiedz mi coś o sobie” powiedział Gunner z uśmiechem. Pokręciłam głową, nie patrząc na niego.
„Nie jesteś zbyt rozmowna, co?” zapytał, a ja znowu pokręciłam głową.
„Jak na razie idzie świetnie” usłyszałam, jak Smith szepcze do Cole'a,
„Zamknij się” odpowiedział Cole szeptem. Chyba nie wiedzieli, że ich słyszę. Gunner warknął na nich z kącika ust. Spojrzałam na niego, a on szybko uśmiechnął się do mnie. Zerknęłam za siebie, Cole i Smith byli za nami, blisko, ale na pewno nie na tyle blisko, żeby ich słyszeć. Dziwne.
„Mieszkasz tu długo?” zapytał Gunner,
„Tak długo, jak pamiętam.”
„Wow, czyli nigdy nie mieszkałaś gdzie indziej?”
„Nie” wzruszyłam ramionami.
„Dlaczego jesteś taka cicha w szkole?” spojrzał na mnie, czekając na odpowiedź.
„Ja, ja um, po prostu tam nie pasuję” wymamrotałam. Przez chwilę szliśmy w milczeniu.
„Ta Demi to niezłe ziółko”.
Westchnęłam na jego słowa, oczywiście uważa, że jest piękna, dlaczego miałby nie uważać. Więc dlatego ze mną rozmawia, myśli, że drażnienie się ze mną jakoś zaimponuje Demi.
„Tak, niezłe gówno” krzyknął Cole zza nas. On i Smith zaśmiali się i szturchnęli nawzajem. Spojrzałam na Gunnera, on też się śmiał. Czekaj, czyli on nie lubi Demi? Spojrzał na mnie, a nasze oczy spotkały się na sekundę. Poczułam motyle w brzuchu i pieczenie w klatce piersiowej. Nigdy wcześniej nie miałam zauroczenia, czy to tak właśnie się czuje? Uśmiechnął się do mnie, a jego niebieskie oczy błyszczały. Poczułam mrowienie przechodzące przez moje ciało. Od palców u stóp do palców u rąk, w górę i w dół ramion i nóg. To było jak gorące igły wbijające się w mój kręgosłup, a ból ognisty uderzył mnie w klatkę piersiową, wybijając mi dech. Zatrzymałam się i chwyciłam za klatkę piersiową, pochylając się do przodu. Co się ze mną działo?
„Whoa, Zee, wszystko w porządku?” Gunner uklęknął przede mną, jego ręce były na moich ramionach. Czy nazwał mnie Zee, czy właśnie dał mi przezwisko? Cholera, ten ból!
„Zelena, co się dzieje?” zapytał ponownie, jego głos drżał, jakby był przestraszony czy coś. Nie mógł się o mnie martwić, przecież mnie nie zna.
„Co się dzieje” usłyszałam Cole'a obok mnie, poczułam jego ręce obejmujące mnie w talii i skrzywiłam się od kontaktu. Gunner podniósł głowę i warknął na niego, co jest z tym facetem i warczeniem? Ale to zadziałało, bo Cole mnie puścił.
„Czy wszystko z nią w porządku?” zapytał Gunner,
„Nie wiem, po prostu się zatrzymała” odpowiedział Gunner,
„Co masz na myśli, mówiąc, że się zatrzymała?” zażądał Smith,
„Nie wiem” warknął Gunner,
„Poczułem jej ból, a potem zadrżała i po prostu się zatrzymała”.
Czy Gunner właśnie powiedział, że poczuł mój ból? Jak mógł poczuć mój ból, co to w ogóle znaczy? Położył rękę pod moją brodą i uniósł moją głowę, żeby na niego spojrzeć. Drugą ręką delikatnie zdjął kaptur z mojej głowy. Otworzyłam oczy, a jego twarz była tuż przed moją. Czułam jego ciepły oddech na policzkach. Jego ręka na mojej brodzie wysyłała elektryczne iskry w dół mojej szyi. Jego oczy wpatrywały się w moją duszę. Położył drugą rękę na moim policzku i wziął głęboki oddech. O Boże, co on zamierzał zrobić? Czy próbował mnie pocałować? Oczywiście, że nie zamierzał mnie pocałować, nie bądź śmieszna. Byłam przestraszona, nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Zamknęłam mocno oczy i wsłuchałam się w swoje ciało. Rany na moich plecach wciąż piekły, ale to moje kości bolały najbardziej. Moje żebra czuły się, jakby były ciągnięte i pchane we wszystkie strony. Mój kręgosłup czuł się, jakby się skręcał i obracał.
„Zelena, otwórz oczy” głos Gunnera był miękki i uspokajający.
„Zelena, chcę, żebyś otworzyła oczy i spojrzała na mnie”.
Posłuchałam, otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Jego twarz wciąż była tuż przed moją. Czułam jego oddech na swojej twarzy, czułam zapach jego skóry. Jego ręka na moim policzku była ciepła i bezpieczna. Spojrzałam głęboko w jego oczy. Jego piękne, niebieskie oczy. Ale to nie wszystko, co widziałam. Było w nich coś jeszcze, jakby uczucie, jakby fala spokoju przemywająca mnie.
„Weź oddech, Zee. Weź głęboki oddech i spróbuj się zrelaksować” szepnął spokojnie, więc tak zrobiłam. Patrząc mu w oczy, wzięłam głęboki oddech i bardzo powoli wypuściłam powietrze. Wraz z wydychanym powietrzem zniknęły bóle w moich ramionach i nogach, skręcający ból w plecach i klatce piersiowej. Ciepło, które czułam w swoim ciele, wszystko to opuściło mnie z tym jednym głębokim oddechem.
„Duuuude” wykrzyknął Smith. Usłyszałam, jak Cole znowu uderza go w głowę.
„To lepiej” westchnął Gunner.
Powoli wyprostowałam się, gdy Gunner wstał z ziemi. Jego ręka wciąż mocno spoczywała na moim lewym policzku, jego wzrok wciąż był zablokowany na moim.
„Przepraszam” wymamrotałam,
„Nie wiem, co się właśnie stało”. Opuściłam głowę i odsunęłam się od jego ręki.
„Wszystko w porządku, Zee, ale musimy iść” powiedział, odsuwając się ode mnie i stając w linii z Colem i Smithem. Teraz wszystko zepsułam, myślą, że jestem kompletną wariatką. Moje głupie małe załamanie sprawiło, że uciekają.
„Czy dasz radę wrócić do domu stąd?” zapytał Gunner, przechylając głowę. Naciągnęłam kaptur z powrotem na głowę i skinęłam głową. Chwycił moją rękę i delikatnie ją ścisnął.
„Do zobaczenia jutro” zaśpiewał. I z tym zniknęli.
Co ja właśnie zrobiłam, co to było tam wcześniej? Nienawidziłam siebie przez resztę drogi do domu. Jestem takim dziwakiem. Jaki osiemnastolatek ma pół zawału serca w środku lasu.
Dotarłam do drzwi wejściowych i zatrzymałam się, potrzebowałam jeszcze jednej minuty, zanim wejdę do środka. Wiem, że jestem spóźniona i on nie będzie zadowolony. Mam tylko nadzieję, że nie wypił jeszcze za dużo. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Od razu butelka poleciała w moją głowę. Upadłam na ziemię, żeby jej uniknąć, zamykając drzwi, gdy upadałam. Butelka rozbiła się o framugę drzwi, a ja zostałam obsypana szkłem. Odłamek przeciął mój policzek i trochę krwi spłynęło po mojej twarzy.
„Gdzie, do cholery, byłaś, ty bezwartościowa dziwko?” krzyczał, tupiąc w moją stronę. Skuliłam się przy zamkniętych drzwiach.
„PRZEPRASZAM!” krzyknęłam.
„Nie krzycz na mnie, ty rynsztokowa dziwko” wrzasnął, chwytając mnie za włosy i podnosząc na nogi. Był pijany, czułam to od niego. Był spocony i brudny, jego smród sprawiał, że czułam mdłości.
„Miałaś być tutaj pół godziny temu, żeby ugotować obiad i posprzątać tę pieprzoną kuchnię” krzyczał mi w twarz, jego ślina pryskała na moje policzki, gdy krzyczał. Miałam mocno zamknięte oczy, ale łzy spływały mi po twarzy.
„Wiem, przepraszam” szlochałam, trzymając się za podstawę włosów. Ból przeszywający moją głowę był ogromny. Rzucił mną o ścianę, moje plecy uderzyły w tynk. Poczułam, jak niektóre z moich półzagojonych ran znowu się otwierają i zaczynają krwawić. Upadłam na podłogę na ręce i kolana z głową w dół. Chciałam wstać i uciec, chciałam walczyć, ale nie mogłam. Byłam sparaliżowana strachem. Zawsze jestem sparaliżowana strachem w obliczu tego człowieka.
„Idź i ugotuj coś, zanim stracę cierpliwość” splunął. Szybko wstałam z podłogi i pół biegiem, pół potykając się, weszłam do kuchni. Gdy tylko oddaliłam się od smrodu mojego ojca, chwyciłam ręcznik kuchenny i wytarłam krew spływającą po moim policzku. Czułam, jak krew zbiera się pod moją koszulą na plecach. Sięgnęłam za siebie i bardzo delikatnie przejechałam palcami po rozdartej skórze. Gdy podniosłam rękę do twarzy, zobaczyłam świeżą krew na opuszkach palców. Teraz niewiele mogę z tym zrobić. Będzie musiało poczekać do później. Kuchnia była w bałaganie, znowu tu był dzisiaj, wyciągając wszystko z szafek w swojej nieudolnej próbie nakarmienia się. Rzuciłam ręcznik na blat i stanęłam przed lodówką. Oparłam czoło o drzwi lodówki i wytarłam łzy, które groziły, że spadną.
Dlaczego? Dlaczego to jest moje życie?
Notatka autora.
Jakie są wasze przemyślenia na temat naszych bohaterów do tej pory? Kto jest waszym ulubionym?