




Rozdział 4- Piękna róża dla pięknej dziewczyny.
Moje oczy rozszerzyły się w najwyższym zdziwieniu - on mnie lubi? Co to miało znaczyć? Czy przesadzałam? „Przepraszam?”, w końcu udało mi się wydusić po kilku minutach wpatrywania się w jego ciepłe oczy.
„Powiedziałem, że cię lubię, w inny sposób”, jego oczy nie opuszczały moich, a ilość szczerości w nich przerażała mnie na śmierć. Nigdy wcześniej nikt nie wyznał mi swoich uczuć - nie, że ktoś kiedykolwiek miał do mnie uczucia, przynajmniej nie, o których bym wiedziała.
Ale jak Brennon mógł mnie lubić? „Nie jesteśmy nawet partnerami”, powinnam wiedzieć, biorąc pod uwagę fakt, że mój partner porzucił mnie po tym, jak ze mną spał, a końcowym rezultatem była gigantyczna wypukłość w moim brzuchu.
Z jego ust wydobyło się ciche westchnienie i odwrócił się do mnie całkowicie, biorąc moje ręce i przyciskając je do swojej twardej klatki piersiowej, „Wiem, że nie jesteśmy partnerami, Brea, i nie czułem tego do nikogo od czterech lat, odkąd Katlyn zmarła”, ścisnął moje ręce mocniej w pocieszający sposób, „Słuchaj, wiem, że to trochę nagłe i znamy się bardzo krótko, ale nie jestem osobą, która ukrywa swoje uczucia - widzę coś, co mi się podoba, i idę za tym. Nie mogę obiecać, że bycie ze mną będzie takie, jak bycie z twoim partnerem, ale jestem gotów dać z siebie wszystko, aby cię uszczęśliwić, to wszystko, co chcę zrobić, i przysięgam, że nigdy nie zrobię tego, co zrobił twój partner - nigdy cię nie opuszczę, nie bez walki”.
Jego słowa wywołały łzy w moich oczach, ale wciąż byłam niezdecydowana, mój umysł mówił mi, żeby być logiczną i zaakceptować Brennona, ale moje serce mówiło mi, że miałam partnera, który miał być moim światem, ale niestety, nie był. Jax był moją zgubą, zrujnował mnie i naznaczył moje istnienie, czy pozwolenie sobie na zakochanie się w innym mężczyźnie mogłoby wyleczyć tę pustkę we mnie? Czy mogłoby wypełnić tę jałową dziurę w mojej piersi?
„Nie wiem, Brennon, jeśli się na to zgodzę, będę czuła, że po prostu cię używam, żeby się wyleczyć”, postanowiłam być z nim szczera.
Przysunął się bliżej mnie na ławce, „Podziwiam twoją szczerość, Brea, naprawdę, ale wiesz co? Jeśli to pomoże ci się wyleczyć, jestem dziesięć razy bardziej gotów to przejść”, moje serce zabiło szybciej, czy tacy ludzie jak Brennon naprawdę istnieją, czy tylko on został obdarzony takim sercem? „Co ty na to, Brea?”, obdarzył mnie tym uśmiechem, który mógłby sprawić, że każda dziewczyna zemdleje, ale w tym momencie sprawił, że byłam niezwykle nerwowa.
Dlaczego tak pięknie wyrzeźbiony mężczyzna jak Brennon interesował się mną? Nie tylko dlaczego, ale jak! W końcu, byłam sobą - Breą, omegą, dziewczyną, która ledwo istniała do tej pory, co on we mnie widział? Oderwałam od niego wzrok i cofnęłam ręce, kładąc je na kolanach i bawiąc się nimi, „Czy mogę prosić o trochę czasu na przemyślenie tego?”, czy zaakceptowanie tego będzie dla mnie dobrą decyzją? Musiałam być pewna wielu rzeczy, zanim w to wskoczę.
Jego uśmiech lekko zbladł, a jego usta uformowały ciasną linię, „Oczywiście”, ponownie się uśmiechnął, „Masz cały czas na świecie, żeby to przemyśleć”, skinęłam głową i obdarzyłam go małym uśmiechem, ciesząc się, że mnie do niczego nie zmuszał.
Między nami zapanowała komfortowa cisza przez kilka minut, aż Brennon wstał i wyciągnął rękę, żebym ją chwyciła, spojrzałam na niego sceptycznie, „Dokąd idziemy?”, myślałam, że spędzimy więcej czasu w parku, zanim zobaczymy się z lekarzem.
„Chcę ci coś pokazać”, uśmiechnął się, zbliżając swoją rękę do mojej twarzy i zachęcając mnie, bym ją chwyciła. Zrobiłam to i pomógł mi wstać, jego twarz promieniała podekscytowaniem, gdy prowadził nas w stronę linii drzew na końcu parku, „Przepraszam, jeśli zachowuję się zbyt entuzjastycznie, nigdy wcześniej nikomu tego nie pokazywałem”, przyspieszył kroku, dosłownie ciągnąc mnie za sobą, gdy moje krótkie nogi i ciężkie ciało nie mogły za nim nadążyć.
„I chcesz to pokazać mi?”, powiedziałam, lekko zdyszana. Zatrzymał się i odwrócił do mnie, w jego oczach pojawiły się zmartwienie i poczucie winy.
„Bogini, Brea, przepraszam, jestem taki nierozważny. Nie powinienem pozwolić, by moje podekscytowanie wzięło górę”, nerwowo przygryzł dolną wargę i przeczesał ręką swoje rozczochrane blond włosy.
„W porządku”, wzruszyłam ramionami, „Nie musisz przepraszać za wszystko i to normalne, że jesteś podekscytowany, poza tym, nie jestem porcelanową lalką”, nadęłam usta. Na jego twarzy pojawiło się rozbawienie i zbliżył się do mnie, zahaczając jedno ramię pod moimi kolanami, a drugie na mojej talii. Zaskoczona, poczułam, jak moje stopy unoszą się nad ziemią.
„Jesteś moją porcelanową lalką”, uśmiechnął się złośliwie, a ja nie mogłam powstrzymać się od skrzywienia.
„To było takie tandetne”, zachichotałam, ciesząc się ciepłem, które emanowało z jego ciała, i przytulając się bliżej do niego. Mogłabym się do tego przyzwyczaić - nie musieć chodzić w moim ciężkim stanie. „Czy nie jestem za ciężka?”
„Za ciężka?”, prychnął, „Jestem Alfą, Brea, jesteś dla mnie lekka jak piórko”. Przez chwilę znów zapomniałam, że mój rycerz w lśniącej zbroi jest w rzeczywistości Alfą, tak jak mój partner, ale tysiąc razy inny, tysiąc razy lepszy.
Zatrzymaliśmy się na klifie z pięknym wodospadem naprzeciwko, zaparło mi dech w piersiach, „To jest piękne”. Postawił mnie na ziemi, zanim zdążyłam zapytać, ale upewnił się, że nasze palce są splecione. Wokół latały kolorowe motyle i inne unikalne owady, trawa była niezwykle zielona - nigdy nie widziałam niczego bardziej zielonego, a kwiaty były absolutnie zapierające dech w piersiach. „Jak znalazłeś to miejsce?”, zapytałam, podchodząc do krzewu róż.
Miałam zamiar sięgnąć po jedną, gdy szybko mnie powstrzymał, „Ja to zrobię”. Rumieniec pokrył moje policzki, gdy zerwał różę i podał mi ją, mówiąc, „Piękna róża dla pięknej dziewczyny”. Właśnie nazwał mnie piękną - nikt nigdy wcześniej mnie tak nie nazwał. Podniosłam różę do nosa i wzięłam głęboki wdech, od dawna chciałam poczuć zapach róży.
„To pachnie absolutnie cudownie, Brennon, dziękuję”. Wziął kwiat z mojej ręki i umieścił go we włosach, tuż nad moim uchem.
„Absolutnie przepiękna”. Moja twarz natychmiast zarumieniła się od jego przytłaczającej pochwały, jego gładkie słowa sprawiły, że poczułam ciepło w środku, tysiąc motyli trzepotało w moim żołądku, sprawiając, że czułam się rozradowana - uczucie nie trwało jednak długo, gdy poczułam ostry ból przeszywający moje ciało.
Krzyk wydobył się z moich ust, gdy upadłam na ziemię, ramiona Brennona nie były wystarczająco szybkie, by mnie złapać. „To znowu się dzieje”, wyszeptałam, „Proszę, Brennon, spraw, żeby to przestało! To boli za bardzo”. W tym momencie byłam przekonana, że Jax planuje mnie zabić. „Proszę, Brennon, pomóż mi”. Poczułam, jak podnosi mnie w ramiona i mogłam powiedzieć, że biegł, gdy zimny wiatr uderzał mnie w twarz. Czarne kropki zasnuwały mi wzrok, ale nie chciałam tracić przytomności, nie teraz, nie zanim zdecyduję, że Jax nigdy do mnie nie wróci, nie zanim powiem Brennonowi, „Tak, będę z tobą”.