Read with BonusRead with Bonus

6

S A I N T

Silnik mojego samochodu mruczał, gdy jechałem drogą. Po zostawieniu dziewczyny miałem sprawy do załatwienia. Przebywanie w mojej kryjówce i błaganie dziewczyny o coś wydawało się bardziej w stylu Giovanniego. Nie miałem czasu, ani ochoty, by się nią zajmować.

Podniosłem telefon do ucha po wybraniu numeru Adriano.

  • Saint - odpowiedział.

  • Spotkaj się ze mną u mnie. Za dwadzieścia minut - rozkazałem. Bez kolejnego słowa odłożyłem telefon.

Kiedy miałem go już odłożyć, powiadomił mnie o nowej wiadomości. Musiałem powstrzymać się od przewrócenia oczami na widok tego, kto do mnie pisał. To była kobieta, która miała zostać moją żoną, Cecilia. Denerwowała mnie. Zresztą, nie trudno mnie zirytować. Mogła być córką miliardera, ale nawet to nie sprawiało, że jej pragnąłem. Jednakże, nadejdzie czas, kiedy będę potrzebował kogoś. Mafiosi byli bardziej zaufani, gdy mieli żonę. Na plus, jaka lepsza żona niż kobieta, która miała zagwarantowane milionowe dziedzictwo? Nie wspominając, że jest córką gubernatora. Będę miał kontrolę nie tylko nad Chicago, ale nad całym stanem Illinois.

Musieliśmy być bardziej zaufani. Nasze sojusze się kurczyły. Nawet mój zastępca, Adriano, nie miał kobiety. Stracił swoją kilka lat temu. Nigdy nie wiedziałem, jak się z tym czuł, i nigdy mnie to nie obchodziło. Dopóki nie okazywał słabości naszej organizacji, po prostu nie obchodziło mnie, co czuł.

Nie minęło długo, zanim samochód zatrzymał się przed moim domem. Dach praktycznie sięgał sufitu, a zieleń liści, krzewów i drzew pokrywała cały krajobraz. Był tam nawet ogród, którym się nie zajmowałem. Jedną rzeczą, którą naprawdę lubiłem, była fontanna wodna umieszczona na środku chodnika. Dostarczała wszystkiego, czym nie byłem - spokoju, harmonii i niekończącego się cyklu zmian.

Adriano już tam był. Stał przy mojej fontannie z cygarem blisko kącika ust. - Saint.

Kiwnąłem głową w stronę drzwi wejściowych, przeszedłem obok niego i wszedłem do domu. Adriano szedł za mną, gdy kierowaliśmy się do mojego baru.

  • Beto powiedział mi, jak poszło z Lorenzo. Naprawdę nic nie wiedział o Viktorze? - zapytał Adriano. Pokręciłem głową, chwytając szklankę i nalewając sobie drinka. To był długi dzień pełen niczego. Lorenzo miał być naszym kluczem do znalezienia Viktora i jego ojca, a nie mieliśmy nic.

  • Pytałem go o miejsce pobytu Viktora i nawet groziłem jego rodzinie. Do ostatniego tchu przysięgał, że nie wie, gdzie jest Viktor - poinformowałem go. Moje oczy badały reakcję Adriano, gdy podnosiłem chłodną szklankę do ust. Silny zapach alkoholu wdarł się do moich nozdrzy. Przechylając szklankę, wypiłem wszystko i byłem zadowolony z pieczenia w piersi.

  • Uwierzyłeś mu?

  • Moi ludzie trzymali jego żonę z pistoletem przy głowie. Tak, uwierzyłem mu - stwierdziłem.

  • Cholera jasna! - Adriano rzucił się na fotel w salonie. - Czyli wracamy do punktu wyjścia.

Pomyślałem o dziewczynie - mojej małej hakerce. Była lepsza od Giovanniego, może nawet trzy razy lepsza. Jeśli mieliśmy odnieść sukces, musiała być częścią tego planu. Czas uciekał i nie było go wiele do stracenia. Nie wierzyłem jednak, że będzie tak łatwo, jak myślałem, przekonać ją do współpracy.

  • Nie - powiedziałem. Spojrzał na mnie pytająco.

  • Zgadnij, kogo mamy? - zaśpiewałem kusząco. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Adriano zmarszczył brwi, po czym pochylił się do przodu, opierając łokcie na kolanach. Złożył ręce, a na jego twarzy pojawiło się uniesione brwi.

  • Kogoś, kto znajdzie Viktora? - zapytał.

  • Red.

  • Ten sam gość, który ukradł twoje pliki? Ma wystarczająco dużo dowodów, żeby wsadzić cię do celi i nigdy nie wypuścić. Myślałem, że zamierzałeś go zabić - powiedział Adriano. Zacisnąłem szczęki, chwytając butelkę rumu. Nie trwało długo, zanim nalałem sobie kolejnego drinka. Tym razem szklanka miała więcej zawartości, aby uspokoić mój niespokojny umysł.

  • Miałem taki zamiar. Dopóki nie zobaczyłem, że Red wcale nie jest facetem. W rzeczywistości to dziewczyna. Nieśmiała, pełna strachu. Ktoś, kogo można oswoić i uczynić z niej idealnego żołnierza dla mnie - płyn w mojej szklance kręcił się, gdy mówiłem. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy zauważyłem, że Adriano zrozumiał, o co chodzi.

W samą porę, do drzwi mojego baru zapukał ktoś. Postawiłem drinka na stole, wskazując na zamknięte drzwi. Mój ochroniarz szybko je otworzył, a do środka wszedł Giovanni.

  • Saint, sir - powiedział Giovanni, podchodząc do mnie. Jego szeroko otwarte oczy sprawiły, że moje się zwęziły.

Zacisnąłem usta, po czym głośno westchnąłem. - Czy nie powinieneś pilnować dziewczyny? Czego, do cholery, chcesz?

  • To ona. Reyna zdemolowała swój pokój. Mówi też, że nie będzie jadła, dopóki jej nie wypuścimy - poinformował mnie. Na moich ustach pojawił się wymuszony uśmiech, zanim z hukiem postawiłem drinka na stole. Giovanni szybko się odsunął, gdy wstałem.

  • Nie potrafisz zająć się jedną cholerną rzeczą, Giovanni? - warknąłem.

  • Adriano, musisz porozmawiać z gubernatorem o jego córce Cecilii. Im szybciej to zrobisz, tym lepiej - powiedziałem do Adriano, po czym przeniosłem wzrok na niekompetentnego chłopaka. - Giovanni, wynoś się.

  • Tak, sir - wymamrotał Giovanni. Zanim wyszedł, położył okulary dziewczyny obok mnie na szkle, wydając głośny dźwięk. Bez kolejnego słowa odwrócił się na pięcie i wyszedł z mojego domu.

Gdy tylko Giovanni zniknął, Adriano wstał ze swojego miejsca. - Co mam powiedzieć gubernatorowi?

  • Powiedz mu, że dam mu odpowiedź w sprawie jego córki za miesiąc. Lepiej, żeby do tego czasu trzymała się ode mnie z daleka - warknąłem. Odpowiedział krótkim skinieniem głowy.

Po chwyceniu okularów dziewczyny ze stołu, wyszedłem z pokoju. Moje ręce uniosły się, by pocierać skronie. Już teraz wiedziałem, że ta dziewczyna będzie uciążliwa.

Previous ChapterNext Chapter