Read with BonusRead with Bonus

5

"Odchodzimy, ale oczekuję, że nie będziesz uciekać ani krzyczeć. Obawiam się, że jeśli to zrobisz, będę zmuszony z powrotem założyć ci knebel i związać cię. Czy to jasne?" Zapytał mnie, jakby był ojcem karcącym swoje dziecko.

"Jeśli planujesz mnie zabić..." odchrząknęłam, żeby pozbyć się drżenia w głosie, "po prostu to zrób."

"Nikt nie zamierza cię zabić," stwierdził mężczyzna łagodnie. Zmarszczyłam brwi, obserwując, jak otwiera drzwi. Venturi nie był znany z łagodności, czy to możliwe, że oszczędzał moje życie?

"Dlaczego?"

"Jesteś dla nas bardziej wartościowa żywa niż martwa," odpowiedział. Próbowałam zrozumieć, co miał na myśli. Mogło to być wiele rzeczy, których ode mnie chcieli - żadna z nich nie była dobra. Ta myśl sprawiła, że już wolałabym być martwa. Moja głowa opadła, a ramiona z nią.

"Czego ode mnie chcecie?" zapytałam.

Giovanni nie raczył odpowiedzieć, tylko chwycił mnie za ramię i zaczął prowadzić korytarzem. Trzymałam głowę nisko, patrząc na swoje buty. Miejsce pachniało krwią i tajemnicami. Moja twarz wykrzywiła się w grymasie, gdy rozpoznałam to miejsce. Widziałam zdjęcia tego miejsca - zdjęcia ofiar Świętego.

Każdy krok, który stawiałam, nie był moim wyborem. Giovanni ciągnął mnie na zewnątrz, ale chciałam zobaczyć więcej. Chciałam odkryć wszystkie tajemnice kryjące się w korytarzach. Chciałam wiedzieć, czy były tam inne ofiary, takie jak te na zdjęciach i takie jak ja teraz.

Giovanni otworzył wyjście, a słońce oślepiło mnie, zmuszając do zmrużenia oczu. Nie miałam nawet czasu, żeby przyzwyczaić się do światła, bo zostałam wepchnięta na tylne siedzenie samochodu.

Kiedy Giovanni dołączył do mnie, zobaczyłam opaskę, którą trzymał w ręku. Powinnam była przewidzieć, że mnie zawiąże przed wyjazdem. Nie chciał, żebym wiedziała, gdzie jestem, ani dokąd jedziemy.

Spojrzałam wstecz na dom, który opuściliśmy, tylko po to, by zobaczyć typowy dom. Taki, w którym mieszkałaby rodzina z klasy średniej. Taki, w którym byłyby dwójka dzieci - chłopiec i dziewczynka. Mieliby nawet Golden Retrievera. Zamiast tego, był to bezpieczny dom, w którym czaił się morderca. Był sadystą.

Nie powiedziałam ani słowa, gdy Giovanni sięgnął po moje okulary. Łatwo zsunął je z mojej twarzy. W mgnieniu oka zawiązał mi materiał na oczach, odcinając mnie od świata. Nawet gdy zawiązał go zbyt mocno, moje usta pozostały zamknięte, nie pozwalając mi powiedzieć ani słowa.

"Jedź," Giovanni powiedział, mówiąc w tym samym języku, którym mówili mężczyźni, którzy mnie porwali.

Moje ciało drżało, a im bardziej próbowałam to powstrzymać, tym bardziej się trzęsłam. Pot zalewał moje ciało, a serce nie przestawało bić jak szalone. Mimo reakcji mojego ciała, byłam czujna i gotowa bronić się przed każdym atakiem.

Czułam, jak moje nerwy sięgają zenitu, gdy samochód ruszył. Podróżowaliśmy drogą, którą chciałam zobaczyć. Nie tylko po to, żeby wiedzieć, dokąd jadę, żeby móc uciec i znaleźć drogę do domu, ale także po to, żeby cieszyć się krajobrazem na zewnątrz. To była jedyna rzecz, która mogłaby mnie uspokoić.

Giovanni może obiecał, że nikt mnie nie zabije, ale to nie znaczyło, że nie zamierzali mnie skrzywdzić.

"Wyglądasz jak przestraszony szczeniak," zaśmiał się Giovanni. Odwróciłam się w stronę źródła dźwięku, nadal niekomfortowo czując się z mówieniem czegokolwiek.

"Mówiłem ci, że nie planujemy cię zabić, Reyna," powiedział.

"Skrzywdzicie mnie?" zapytałam cicho. Znowu się zaśmiał. Jego pokaz rozbawienia sprawił, że włosy na mojej szyi stanęły dęba. Zastanawiałam się, co oznacza jego wesołość. Może to oznaczało, że moje podejrzenia były słuszne i planowali mnie torturować.

"Nie. Przynajmniej ja nie. Święty, z drugiej strony, nie mogę obiecać niczego w jego imieniu. Jest nieprzewidywalny i ma temperament. Jednak, dopóki będziesz go słuchać, powinnaś być bezpieczna," Giovanni poinformował mnie z czystą szczerością w głosie. Miałam nadzieję, że sprawi, iż poczuję się lepiej w tej całej sytuacji, ale tak się nie stało.

"Czego ode mnie chcecie?"

"Zaproponujemy ci pracę. Będziesz dla nas pracować, wykorzystując swoje umiejętności," powiedział.

"Chodzi o moje umiejętności komputerowe," mruknęłam.

"Tak."

"A co, jeśli nie chcę tej pracy?" zapytałam. W mojej sytuacji nie wierzyłam, że mam wielki wybór. Zmuszą mnie do przyjęcia tej pracy, czy tego chcę, czy nie.

"Cóż, albo przyjmiesz pracę, albo..."

"Umrę?" zapytałam.

Nagle, jakby moje drżenie ustało. Przewidywałam tę rzeczywistość, śmierć. Zaczęłam się zastanawiać, czy moja matka czuła się tak samo, kiedy została wyrwana ze swojego życia... swojego normalnego życia... swojego życia, kiedy była ze mną. Czy jej sytuacja była tak przerażająca jak moja? Czy była silna, tak jak zawsze mnie ostrzegała, żebym była?

Giovanni nie odpowiedział na moje pytanie. Nie potrzebowałam jego odpowiedzi. Już wiedziałam, że moje szanse na wyjście z tego żywa były nikłe. Potrzebowałam tylko jakiejś formy zapewnienia. Próbowałam znaleźć lepszą opcję, która nie obejmowała mojej śmierci lub tortur.

Kiedy pojazd nagle się zatrzymał, zdałam sobie sprawę, że dotarliśmy na miejsce. Usłyszałam, jak drzwi samochodu zaczynają się otwierać i zamykać, a wiatr wdzierał się do środka i przechodził obok mnie. Nie minęło dużo czasu, zanim drzwi po mojej stronie w końcu się otworzyły.

Zostałam chwycona za ramię i szarpnięta w stronę jakiejś postaci. Zapach sosny szybko wypełnił moje nozdrza. Nie mogłam ich zobaczyć, ale mogłam wyczuć, że drzewa otaczały mnie z każdej strony. Chciałam podziwiać bogactwo zielonych liści, ale opaska na oczach blokowała moje pragnienie.

"Chodź," mruknął Giovanni. Moje nogi poruszały się bez woli, gdy byłam ciągnięta przez mężczyznę. Szliśmy przez budynek - dom.

Nie zdążyłam nawet zobaczyć, jak wyglądał dom, zanim zostałam wepchnięta do pokoju. Moje ciało uderzyło o podłogę z głośnym hukiem. Jak najszybciej mogłam, podbiegłam do drzwi, tylko po to, by zostały zatrzaśnięte przed moją twarzą. Sięgnęłam po klamkę, ale było już za późno. Zamek już echo rozbrzmiewał w pokoju, drwiąc ze mnie.

"Nie! Wypuśćcie mnie stąd!" błagałam. Brak odpowiedzi.

Sięgnęłam za głowę i pociągnęłam za materiał. Ulga wypełniła mój umysł, gdy w końcu uwolniłam się od ciasnej opaski.

Rozejrzałam się po pokoju. Łóżko stało na środku pokoju. Były drzwi prowadzące do łazienki i inne, które prowadziły do szafy. Zbadałam komodę i dużą żyrandol wiszący nad łóżkiem.

Łzy napłynęły mi do oczu, gdy spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, które stało na komodzie.

"Proszę," płakałam, uderzając w drzwi.

Po chwili moje plecy zsunęły się po drzwiach, aż opadłam na podłogę. Moje oczy szukały okna, by zobaczyć gromadzące się drzewa. To był piękny widok, gdyby tylko okoliczności były inne.

Moja głowa opadła na kolana, które przyciągnęłam do piersi. Zostałam porwana, tak jak moja matka została ode mnie zabrana. Tylko że nikt nie zauważy, że zniknęłam.

Z tą myślą, szlochy wyrwały się ze mnie. Szlochy i łzy. Spadały jak deszcz. Spadały jak opady. Moje łzy, jak nowa soczewka, pomogły mi zobaczyć, że świat nie jest tak piękny, jak się wydawało. Na koniec dnia byłam kolejną statystyką dziewczyn zabranych ze swojego życia. Byłam jak moja matka, jak czyjeś dziecko.

Previous ChapterNext Chapter