




Rozdział 7
Z perspektywy Charlotte
"Kiedy miałam dwanaście lat, nie mieszkałam w tym mieście. Początkowo mieszkałam tuż za Nowym Jorkiem." Anna zaczyna, przesiadając się na kanapie, aby się wygodnie ułożyć.
"To także dlatego moi rodzice nigdy tu naprawdę nie są - nadal pracują tam w swojej firmie." Dodaje, a ja postanawiam milczeć, aby pokazać, że jej słucham.
"Szkoła, do której tam chodziłam, była w porządku, ale w końcu wplątałam się w pewien incydent... z starszym chłopakiem o imieniu Reece..." Anna staje się nerwowa, przerywa na chwilę, aby na mnie spojrzeć, a ja kiwam głową, zachęcając ją do kontynuowania.
Potrzebowałam więcej szczegółów, bo moje ręce zaczęły się pocić z napięcia.
"W tamtym czasie, chyba byłam po prostu młoda i głupia. Miałam mnóstwo przyjaciółek... same dziewczyny, rozumiesz... nie tak jak teraz, kiedy przebywam z chłopakami." Dodaje, a ja nadal milczę, dając jej swobodę mówienia.
"Reece miał siedemnaście lat i był popularny, a ja miałam tylko trzynaście i łatwo mnie było przekonać..." Przerywa, zanim kontynuuje -
"W mojej starej szkole uważano za zaszczyt, jeśli ktoś taki jak on w ogóle na ciebie spojrzał, nie mówiąc już o rozmowie, więc ignorowanie go nie wchodziło w grę! To byłoby totalne społeczne samobójstwo dla małej trzynastoletniej mnie - gdybym była jedyną dziewczyną, która odrzuciła Reece'a Cavala." Anna wymawia jego pełne imię z zaciśniętymi zębami, odchylając głowę, aby złapać oddech, zanim zacznie znowu...
"Więc jedno szybko prowadziło do drugiego i w końcu zapytał, czy mogę pójść z nim na randkę, a ja głupio powiedziałam tak, myśląc, że naprawdę mu się podobam, więc okłamałam rodziców i poszłam z nim..." Wzdycha na wspomnienie, a mój żołądek skręca się z myślami, dokąd ta historia może zmierzać.
"W każdym razie, poszłam na tę tak zwaną randkę, a skończyło się na tym, że zostałam napadnięta na tylnym siedzeniu jego cholernego samochodu!" Jej ręce zaciskają się w pięści, gdy szybko wyrzuca z siebie te informacje - woda zbiera się na brzegach jej oczu.
"Powinnam była wiedzieć..." Szepcze, kręcąc głową na siebie, a moje usta otwierają się i zamykają, szukając odpowiednich słów.
O Boże... Nie mogę uwierzyć, że mi to powierza...
"Tak mi przykro..." Wydycham, nie mogąc pojąć, jak przerażające to musiało być dla niej.
"To nie koniec..." Mówi ostrożnie, a moje oczy się rozszerzają...
"Po tym, co się stało, próbowałam powiedzieć dwóm, jak wtedy myślałam, moim najbliższym przyjaciółkom." Głos Anny staje się chrapliwy, a ja kiwam głową, aby mówiła dalej.
"Ale one się odwróciły ode mnie. Powiedziały wszystkim, że kłamię dla uwagi. Po tym moje życie stało się piekłem, aż pewnego dnia po prostu pękłam... Pobiłam jedną z dziewczyn kamieniem - miała na imię Ginny - i uderzyłam ją tak mocno, że lekarze powiedzieli, że prawie ją zabiłam." Pojedyncza łza spływa z oka Anny, gdy kontynuuje...
"Po tym byłam postrzegana jako totalny potwór... Mój ojciec musiał zapłacić ogromne sumy, aby załatwić sprawę prywatnie, bo inaczej trafiłabym do więzienia lub do ośrodka!" Szlocha, a moje serce pęka dla tej biednej dziewczyny.
Zaczynało mi się to układać... Anna potrzebowała kogoś, kto nie słyszał plotek o jej przeszłości... kogoś, kto jej nie osądzi i wysłucha jej prawdziwej historii... kogoś, kto również jest złamany jak ja.
"Moi rodzice zgodzili się przenieść mnie z dala od całego tego dramatu, więc wysłali mnie bliżej mojej ciotki i mojego kuzyna Jace'a, z którym słyszałaś mnie rozmawiając przez telefon wcześniej. Przebywam z nim i jego przyjaciółmi codziennie, bo plotki szybko dotarły do szkoły tutaj o tym, co zrobiłam, i ludzie zaczęli mnie tu też nienawidzić..." Zamknęła oczy, aby się trochę uspokoić, a moje serce waliło w piersi.
Wygląda na to, że nie jestem jedyną z okropną historią...
"A co z... tym chłopakiem? Co się z nim stało?" Pytam, głęboko w środku chcąc wiedzieć, czy chłopak został ukarany za to, co jej zrobił.
"Nie mówiłam nikomu innemu aż do teraz... nie po tym, co moje tak zwane 'przyjaciółki' mi zrobiły... Nie wiem, co on teraz robi ze swoim życiem." Jej oczy spotykają moje, a w nich widzę głęboką wrażliwość.
"Nie zrobiłaś nic złego!" Mówię natychmiast, chwytając jej ręce i ściskając je.
Wydawało się, że w tej chwili los połączył nas obie...
"Przez tak długi czas czułam się jak zło wcielone, aż w końcu zmierzyłam się z rzeczywistością, że to, co Reece mi zrobił, było przerażające... każda dziewczyna w tym wieku straciłaby rozum po czymś takim! Ale naprawdę czułam się okropnie z powodu tego, co zrobiłam Ginny - mimo że była dla mnie okropna przez miesiące przed tym!" Anna wyrzuca z siebie, zrzucając ciężar z serca.
"Rozumiem." Mówię, mając na myśli każde słowo.
"Kiedy cię pierwszy raz zobaczyłam... widziałam ten sam wyraz w twoich oczach... nie wiem, jak to wyjaśnić, ale wiem, że zmagałaś się z czymś przerażającym... podobnym do mnie... po prostu musiałam ci pomóc... nie miałam wtedy żadnych dziewczyn wokół, które mogłyby mi pomóc - i żałuję, że ich nie miałam!" Oczy Anny rozszerzają się, gdy patrzy na mnie z troską.
"Nie chcę też za bardzo wnikać - możesz mówić, kiedy będziesz gotowa!" Jej oczy szukają moich, a ja kiwam głową w cichym porozumieniu z jej słowami.
Byłyśmy dla siebie prawie obcymi, ale w tej chwili czułam, że znalazłam najlepszą przyjaciółkę, po raz pierwszy w życiu.
"Moje prawdziwe imię to Charlotte... ale zawsze wolałam Lottie... ale teraz trochę nienawidzę obu... bo przypominają mi o domu." Próbuję otworzyć się na coś, sposób, aby pokazać Annie, że jej ufam.
W końcu chciałam jej opowiedzieć swoją historię... ale to było jeszcze zbyt świeże... nie chciałam słyszeć, jak przyznaję to na głos... że dźgnęłam Tommy'ego... i mogłam go zabić...
"Podoba mi się Lottie..." Uśmiecha się słabo, a ja też się uśmiecham.
"Po prostu nie chcę, żeby mnie tu znaleźli... chcę zacząć nowe życie." Przyznaję, a ona kiwa głową z entuzjazmem.
"Lottie jest w porządku, a możemy ci dać nowe nazwisko, co ty na to?! Jeśli pojawią się jakieś problemy, mój ojciec też może ci pomóc! Tak samo mój kuzyn i jego przyjaciele - będą cię tu chronić, więc nie martw się! To jedna rzecz, w której ci trzej chłopcy są naprawdę dobrzy!" Mówi z entuzjazmem, a ja z trudem odpowiadam na jej reakcję.
Było ich trzech... tak jak Tommy, Jason i Holden...
"Nie wyglądaj na tak przestraszoną! Pomyśl tylko... możesz być zupełnie inną dziewczyną w tym mieście! Możesz zmienić fryzurę, zmienić styl - co tylko chcesz!" Anna stara się poprawić atmosferę, gdy moje myśli krążą wokół trzech chłopaków, których teraz miałam poznać.
"T-Tak..." To wszystko, co udaje mi się powiedzieć, a ona wzdycha smutno na moją płaską odpowiedź.
"Pozwól, że zabiorę cię na zakupy, gdy jest dziś spokojnie... może to pomoże ci przygotować się na jutro... a po pierwszym dniu, jeśli nadal będziesz nienawidzić szkoły, to możesz się tu ukryć i zrezygnować!" Śmieje się, a ja oferuję jej półuśmiech.
"No dalej! Idź się przygotować!" Naciska, a ja lekko się śmieję z jej nagłego entuzjazmu.
"Mam mnóstwo ubrań w szufladach na górze... wybierz, co chcesz!" Ciągnie mnie z kanapy, prowadząc w stronę schodów.
"Pozwól, że ci pomogę..." Uśmiecha się, z prawdziwą szczerością.
Czy Anna nadal będzie chciała mi pomóc, gdy dowie się, co zrobiłam... jak mogłaby...