Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 5

Punkt widzenia Charlotte

Miasto było ciemne i przerażająco ciche, gdy autobus przyjechał. Moja nowa przyjaciółka Lola wysiadła na wcześniejszym przystanku, przypominając mi, jak bardzo jestem tu sama.

Szłam ulicami nerwowo, kierując się instynktem, bo nie miałam dostępu do mapy ani telefonu. Nie wiedziałam, dokąd iść, a nic w pobliżu nie wydawało się być otwarte o tej porze.

Z tego, co mogłam zobaczyć, miejsce było czyste i ładne, kwiaty i jasne latarnie uliczne oświetlały każdą drogę. Domy wyglądały na duże i drogie, co sugerowało, że okolica była bardziej zamożna w porównaniu do mojego rodzinnego miasta.

Jeśli w ogóle mogłam to nazwać domem.

Szłam dalej, ignorując mdłości wywołane niepokojem, który czułam w żołądku, aż skręciłam za róg i zobaczyłam dziewczynę w moim wieku, która przeklinała na swój telefon. Zwolniłam kroku.

"Cholera!" Mruknęła, gdy się zbliżyłam, ciekawość wzięła górę.

"Wszystko w porządku?" Moje ciche słowa przerwały ciszę, zanim zdążyłam się powstrzymać, co sprawiło, że spojrzała na mnie.

Patrzyłam, jak jej usta otwierają się, a oczy przesuwają się po mnie od stóp do głów.

O nie, zaczyna się...

Przygotowałam się na ostrą uwagę, ale ona uśmiechnęła się do mnie, co sprawiło, że zmarszczyłam brwi.

"Wszystko w porządku! Skończyłam pracę jakiś czas temu i upuściłam telefon, więc teraz jest zepsuty i nie mogę zamówić taksówki!" Wzruszyła ramionami z westchnieniem, a ja powoli kiwnęłam głową.

Jej długie, falowane kasztanowe włosy były związane w schludny kucyk, a ona wyglądała na dobrze zorganizowaną, mimo że właśnie skończyła pracę.

"A ty... wszystko w porządku? Wyglądasz na bardzo zagubioną." Zastanawiała się, a ja niezręcznie przestępowałam z nogi na nogę.

"Uhh, tak... nie jestem stąd... nie spodziewałam się, że mój autobus przyjedzie tak późno, więc nie bardzo wiem, co robię." Wzruszyłam ramionami, czując, jak wiatr wieje, co sprawiło, że lekko zadrżałam.

"Jesteś... bezdomna?" Zapytała cicho, a ja poczułam się nieswojo z powodu jej pytań.

"Cóż... mogę teraz oficjalnie powiedzieć, że tak... to tylko jakieś problemy w domu, przypuszczam." Próbowałam wyjaśnić, wiedząc, że nie mogę kłamać i mówić, że "po prostu chciałam się przejść o tej porze, wyglądając jak szalona bezdomna osoba".

Po wyrazie jej twarzy widać było, że mnie żałuje, zanim znów uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.

"No to chodź, możesz pójść ze mną, mieszkam dwadzieścia minut stąd, jeśli ci to nie przeszkadza!" Uśmiechnęła się szeroko, a moje oczy rozszerzyły się na jej nagłą propozycję.

"Jestem Anna, tak przy okazji!" Zaczęła iść, a moje nogi instynktownie podążyły za nią.

Wydawała się być moją jedyną nadzieją i była to znacznie lepsza opcja niż typowi creepy starzy mężczyźni, których widuje się w filmach! Wyglądało na to, że Anna również chciała towarzystwa tej nocy - mając zepsuty telefon - za co byłam winna wdzięczność.

"Chiara!" Skłamałam znowu, decydując się trzymać fałszywego imienia, które podałam Loli w autobusie.

"Więc nie jesteś stąd, co?" Zapytała, a ja podążałam za nią cichymi ulicami.

"Nie, po prostu chciałam tu przyjechać, żeby na chwilę uciec. Zawsze interesowało mnie uczęszczanie do tutejszego college'u i nie bardzo lubię miejsce, w którym obecnie mieszkam, więc zdecydowałam, że czas na nowy początek." Historia wypłynęła z moich ust, a ona kiwnęła głową ze zrozumieniem.

"Cóż, jeśli to cię pocieszy, jestem w podobnej sytuacji!" Wtrąciła, a ja zmarszczyłam brwi.

"Naprawdę?" Zapytałam, a ona kiwnęła głową.

"Moi rodzice nigdy tu nie są, mam szczęście, jeśli widzę ich dwa razy w roku na urodziny i Boże Narodzenie! Po prostu wysyłają mi pieniądze i pozwalają mi radzić sobie samej." Jej głos stawał się cichszy pod koniec, pokazując głębszy smutek, zanim szybko zamaskowała go uśmiechem.

"Ale to dobrze dla ciebie, bo możesz całkowicie zatrzymać się u mnie, dopóki nie staniesz na nogi!" Stwierdziła, a ja zachichotałam - ciesząc się jej towarzystwem bardziej, niż powinnam.

Nie byłam już nerwowa, chodząc tymi ulicami, mając szczęście, że znalazłam prawdopodobnie najmilszą dziewczynę, z jaką kiedykolwiek rozmawiałam w życiu. Nie oceniała mnie po wyglądzie, nie naciskała na więcej odpowiedzi na temat tego, co mi się przydarzyło, i co dziwne - myślę, że chciała towarzystwa tak samo jak ja.

"Musisz myśleć, że jestem szalona!" Śmieje się, gdy skręcamy w kolejną ulicę.

"Wcale nie! Minęło trochę czasu, odkąd ktoś był dla mnie tak miły... dziewczyny w mojej starej szkole były..." urywam.

"Sukami!" Wzdycha, a ja kiwam głową z uśmiechem.

"Dokładnie tak!" Zgadzam się, czując się dziwnie komfortowo rozmawiając z Anną, mimo że dopiero co ją poznałam na ulicy.

"Nienawidzę takich typów! W mojej szkole też jest ich wiele, ale na szczęście boją się mnie zaczepiać z powodu chłopaków, z którymi się trzymam!" Anna wyjaśnia, wywołując u mnie niepokój na myśl o jej męskich przyjaciołach.

"Więc wolisz mieć kolegów?" Pytam, a ona wzrusza ramionami.

"Jeden z nich to mój kuzyn, więc muszą mnie znosić z tego powodu! Ale czasami chciałabym mieć dziewczynę w pobliżu, to nie to samo robić zakupy czy robić włosy i paznokcie samemu! Albo nawet plotkować od czasu do czasu!" Rzuca rękami dramatycznie, co sprawia, że chichoczę.

Nie rozumiem dlaczego, ale gdybyś mnie zapytał, dogadujemy się wyjątkowo dobrze. Prawie jakbyśmy musiały się spotkać... Zaczynam myśleć, że po spotkaniu Loli i Anny, Bóg naprawdę jest po mojej stronie po incydencie z Tommym.

Przełykam ślinę na wspomnienie o Tommym... Anna by uciekła, gdyby wiedziała, co zrobiłam...

"Jesteśmy już za rogiem!" Wyrywa mnie z myśli i kończy, gdy mijamy kolejne domy, które wydają się coraz większe im dalej idziemy.

"Jesteś pewna, że mogę u ciebie przenocować? Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo jestem ci wdzięczna za pomoc dzisiaj!" Mówię jej, a ona macha ręką.

"Bzdura! Jestem mistrzynią w ocenianiu charakteru i już mogę powiedzieć, że jesteś nieszkodliwa! Już cię lubię!" Patrzy na mnie krótko, a ja się uśmiecham.

Jest tak miła, że mogłabym się rozpłakać!

"Cieszę się, że cię spotkałam!" Przyznaję, gdy skręcamy w - jak przypuszczam - jej ulicę.

"Nie chcę brzmieć sentymentalnie... ale ja też." Odpowiada, zwalniając przed przyzwoitej wielkości domem.

"To tutaj!" Mówi, idąc w stronę ścieżki, a ja patrzę na świeżo pomalowaną elewację i ogród pełen kwiatów z zachwytem.

Patrzę, jak Anna grzebie w kluczach, zanim otwiera drzwi i wchodzi - gestem zapraszając mnie do środka.

"Serio, jeśli to za dużo kłopotu, mogę odejść!" Zaczynam mówić znowu, przytłoczona jej dobrocią.

"Wejdź już! Mam trzy wolne sypialnie, więc jest tu więcej niż wystarczająco miejsca dla ciebie!" Anna czeka, aż wejdę, zanim zamyka drzwi i włącza światło w korytarzu.

Jej dom był piękny - czysty, jasny i przytulny. Ściany były pomalowane na świeży kremowy kolor, a meble i dekoracje były brązowe i złote z subtelnymi różowymi akcentami.

"Chodź za mną! Zrobię nam gorącą czekoladę, żeby się rozgrzać!" Zdejmuje płaszcz, wieszając go na stojaku, a ja robię to samo - podając jej mój cienki, brudny płaszcz.

"Mam też zapasowe ubrania, które możesz pożyczyć, jeśli chcesz się wykąpać, a w łazience dla gości jest mnóstwo zapasowych kosmetyków!" Idę za nią przez jej przytulny dom, czując się jakbym odwiedzała długoletnią przyjaciółkę.

"Dziękuję... za wszystko!" Wchodzę do kuchni, zauważając dużą wyspę na środku otoczoną stołkami barowymi.

To miejsce było niesamowite!

"Jestem tu, żeby pomóc, a kiedy będziesz gotowa opowiedzieć mi więcej o tym, co ci się przydarzyło, jestem cała uszami, ale nie mogłam cię zostawić na ulicy!" Przyznaje, gdy siadam, a ona zaczyna przygotowywać napoje.

"Jak mówiłam, nie mam nic przeciwko towarzystwu w domu!" Wzdycha, a moje serce ściska się na myśl, że ktoś mógłby zostawić tę dziewczynę samą.

Bałam się w tej chwili, że to wszystko tylko sen. Nie chciałam się obudzić i znaleźć z powrotem w domu.

Chciałam nowego początku, i jak na razie, radzę sobie całkiem nieźle!

Previous ChapterNext Chapter