




Rozdział 3
Punkt widzenia Charlotte
Reszta dnia szkolnego ciągnęła się niemiłosiernie wolno, gdy siedziałam z planem, który buzował w mojej głowie.
Pan Ross (mój nauczyciel angielskiego) rozwodził się nad naszym pierwszym zadaniem czytelniczym, a ja nie mogłam się powstrzymać od tworzenia w głowie różnych scenariuszy "co by było, gdyby"...
Moje dzikie plany zemsty nadal się rozwijały, zawsze prowadząc do małego, ostrego noża, który teraz miałam schowany w bocznej kieszeni plecaka...
Gdybym tylko była na tyle odważna, by podążyć za tymi myślami.
Jason, Tommy i Holden wydawali się być dzisiaj gdzieś indziej (najprawdopodobniej już wagarowali), ponieważ nie widziałam ich od rana - nie żebym narzekała!
Może byli zbyt zajęci nękaniem innych ofiar? Nie żebym życzyła komuś ich traktowania!
Kiedy zadzwonił ostatni dzwonek, wypuściłam drżący oddech...
Cóż, muszę przyznać, że mój pierwszy dzień po powrocie nie był taki zły!
Powoli zebrałam swoje rzeczy, postanawiając poczekać dodatkowe dwadzieścia minut, chcąc upewnić się, że większość osób już poszła do domu, zanim opuściłam budynek szkoły - taktyka, która miała pomóc uniknąć konfliktów w drodze do domu.
Zawsze wracałam tą samą drogą, ale dzisiaj postanowiłam pójść dłuższą trasą po okrutnym ostrzeżeniu mojej matki tego ranka -
"Nie wracaj przed 18:00..."
Skrzywiłam się na myśl o powrocie zbyt wcześnie i zastaniu mojej matki i jej nowej zabawki, policjanta, robiących rzeczy nie do pomyślenia.
Kontynuowałam powolny spacer przez jakiś czas, pozwalając, by dzień mijał jak najdłużej, gdy chłodne słońce świeciło na mnie.
Westchnęłam, sprawdzając czas - 16:35. Nadal miałam ponad godzinę do zabicia...
Skręciłam w inną ulicę, zauważając, że była ona upiornie opustoszała. Założyłam, że wszyscy, którzy tu mieszkają, musieli być jeszcze w pracy.
Zamarłam, gdy ciszę moich otoczeń przerwał nagły pisk opon, a następnie głośna muzyka dochodząca zza mnie.
Szybko się odwróciłam, tylko po to, by zobaczyć, jak Jason, Tommy i Holden zajeżdżają na krawężnik znajomym niebieskim pickupem (bez wątpienia ukradzionym bez zgody ojca).
Jak udało im się mnie znaleźć!
Zanim zdążyłam zareagować, Jason i Tommy wysiedli z pojazdu, a ja stałam tam w szoku, jak szybko wszystko się działo. Mój oddech utknął w gardle, gdy głupio stałam zamiast próbować uciekać - co byłoby lepszą opcją.
Nie tracili czasu, chwytając mnie za ramiona, a ja wyrwałam się z transu i zaczęłam próbować się uwolnić - słysząc ich rozbawione śmiechy, wiedząc, że zareagowałam za późno.
"Chodź, Char, podwieziemy cię do domu!" szydził Holden z miejsca kierowcy, machając do mnie przez opuszczone okno.
Ich przezwisko przyprawiało mnie o mdłości, ciągłe przypomnienie o moim ojcu, który jako jedyny nazywał mnie "Char" jako dziecko.
Bez trudu ciągnęli mnie za ramiona, zanim wciągnęli mnie do samochodu - zamykając mnie między sobą na tylnym siedzeniu, aby uniemożliwić mi ucieczkę.
"Dokąd myślisz, że idziesz, co? Włóczysz się po ulicach, aż cię znaleźliśmy, tak?" drwił Jason, trzymając moje lewe ramię w niewygodnym uścisku.
"Nasza mała dama w opałach, chłopaki!" ryknął śmiechem Tommy, a ja pociłam się obficie, niezdolna mówić ani się ruszać między nimi.
Holden nacisnął na gaz - powodując, że samochód z piskiem ruszył w dół ulicy. Nie sądzę, żeby wiedział, jak prowadzić... a jeśli będę miała szczęście, może rozbiją się i uratują mnie od ich tortur.
Moja klatka piersiowa zaczęła się unosić i opadać, gdy łzy napłynęły mi do oczu... mogli mnie pobić, a nawet zabić i porzucić gdziekolwiek w tym momencie. Dreszcz przeszedł mi po kręgosłupie, nagle zdając sobie sprawę, że jestem teraz w poważnym niebezpieczeństwie...
Jechaliśmy przez to, co wydawało się godzinami, podczas gdy oni drwili ze mnie i wygłaszali obrzydliwe uwagi. Co jakiś czas Jason mocno ściskał moje zranione nogi - wywołując u mnie ogłuszający krzyk, który zdawał się bawić pozostałych.
Starałam się być silna, ale byłam przerażona. Nie wiedziałam, co zamierzają mi zrobić, a ucieczka była niemożliwa.
W końcu zdecydowali się skręcić w wyboistą, polną drogę, a chwilę później zatrzymali się przy opuszczonym budynku na obrzeżach miasta.
Stąd do najbliższych ulic czy sklepów było co najmniej dwadzieścia minut pieszo...
"Tak bardzo chcieliśmy cię tu przyprowadzić, prawda chłopaki?" zaśmiał się Tommy, gdy Holden zaparkował, a oni otworzyli drzwi i wyciągnęli mnie w stronę przerażającego budynku.
"S-Stop!" zdołałam tylko wykrztusić, a oni śmiali się jeszcze głośniej.
Nie wiem, dlaczego kiedykolwiek błagam... to ich bawi.
"Może powinniście najpierw pilnować, co? Nie chcemy, żeby nas złapali!" Tommy powiedział do pozostałych dwóch, trzymając mnie mocno, a oni posłusznie czekali na trawniku przed budynkiem.
W środku Tommy nie tracił czasu, zanim popchnął mnie na brudną podłogę i bez wahania zaczął mnie kopać, podczas gdy ja kurczowo trzymałam się pasków plecaka, próbując użyć go jako osłony.
Instynktownie zwinęłam się w kulkę, próbując chronić się przed twardymi kopnięciami, ale ciosy nie ustawały.
"Uwielbiam wyładowywać na tobie swoją złość... twoje całe 'niewinne' zachowanie mnie wkurza!" Tommy splunął na mnie, w końcu przestając kopać, a ja kaszlałam, czując znajomy metaliczny smak krwi na języku.
"P-Proszę... nie musisz... tego robić!" mówiłam między kaszlem i świszczącym oddechem, próbując odsunąć się od niego.
"Ale muszę... to zbyt ekscytujące, nie mogę przestać!" zaśmiał się sadystycznie, robiąc powolne kroki w moją stronę, błyskając złośliwym uśmiechem.
Ale wtedy coś we mnie pękło. Widok jego wykrzywionej twarzy wywołał we mnie falę wściekłości. Nagle przypomniałam sobie o małym nożu, który ukradłam tego ranka... nożu, który nadal był schowany w bocznej kieszeni mojego plecaka... plecaka, który nadal miałam na sobie.
Muszę poczekać... niech podejdzie bliżej... dam radę!
On na to zasługuje!
"Już przestałaś błagać? Lubię, jak błagasz!" mówił drwiącym tonem, a ja patrzyłam na niego w milczeniu, oddychając szybko, ignorując ból.
Zbliża się...
Powoli przesunęłam rękę, udając, że nadal próbuję się od niego oddalić, zanim sięgnęłam do głębokiej kieszeni i poczułam gruby uchwyt.
"Wiesz... zawsze się zastanawiałem, jakby to było cię przelecieć..." w końcu pochylił się, osiągając mój poziom wzroku, a ja przez chwilę patrzyłam w pustkę jego oczu.
Zmuszałam się, by zignorować jego chore słowa, nie pozwalając, by wpłynęły na mnie w tej kluczowej chwili...
"Może wszyscy cię przelecimy... zanim zostawimy cię tu na śmierć!" Jego słowa były ostatnimi, które usłyszałam, zanim pękłam.
Rozległ się ogłuszający ryk, a w mgnieniu oka wbiłam małe ostrze w jego bok, po czym wyciągnęłam je i wbiłam niżej po raz drugi.
Natychmiast upadł na podłogę, zawodząc i wijąc się w czystej agonii, a mój poziom adrenaliny gwałtownie wzrósł, gdy cofnęłam się w przerażeniu.
Właśnie go dźgnęłam!
Nie tracąc czasu, odwróciłam się i zaczęłam szukać tylnego wyjścia z domu - wiedząc, że jestem zgubiona, gdy tylko Jason i Holden mnie znajdą.
Znalazłam drzwi, szarpiąc za klamkę, zanim w końcu je otworzyłam i wybiegłam na zalesione otoczenie.
Ignorowałam siniaki na żebrach od jego kopnięć, biegnąc najszybciej, jak mogłam - oddalając się jak najdalej od tych trzech piekielnych psów.
Pójdę za to do więzienia...
Biegłam szybciej, tłumiąc szloch, patrząc na zakrwawiony nóż, który nadal trzymałam w ręce. Przestałam biec, łapiąc powietrze, zanim schowałam mały nóż z powrotem do plecaka.
Zatrzymałam się na chwilę, patrząc na otoczenie, zanim zauważyłam światła w oddali sugerujące główną drogę. Znowu ruszyłam truchtem, wdzięczna, że adrenalina maskowała większość bólu.
Nie mogę wrócić do domu... nie po tym... muszę stąd uciec...
Skinęłam głową w cichej aprobacie tej myśli.
Muszę opuścić to miasto... muszę zacząć od nowa...