Read with BonusRead with Bonus

6.

Rosaline

"Piękne imię dla pięknej dziewczyny."

"Jesteś moja."

Co. Do. Cholery. Właśnie. Się. Stało.

Wciąż czuję miękkie usta tego przystojnego nieznajomego na moim policzku, jego zapach był tak upajający. Pachniał czystym mężczyzną, bez śladu kupionych w sklepie perfum. Bóg naprawdę ukształtował go na boską wersję Adonisa. Jego oczy. Te piękne szare oczy, które pociemniały, gdy powiedziałam swoje imię.

Kim on jest?

"Rusz się," wrogi głos wyrwał mnie z zamyślenia. Zauważyłam wtedy, że wciąż stoję przy stole, bezmyślnie wpatrując się w drzwi, przez które wyszedł.

"Och. Przepraszam." powiedziałam do osoby. To była blondynka, z którą siedział. Jego dziewczyna?

No dalej, Rosa, czy naprawdę zrobiłby to, co właśnie zrobił, przed swoją dziewczyną? Moja podświadomość zapytała mnie sarkastycznie.

Przepchnęła się obok mnie z niewielką siłą, powodując, że się potknęłam. "Hej" zawołałam za nią.

"Trzymaj się od niego z daleka," warknęła, obrzucając mnie wzrokiem, a potem prychnęła z obrzydzeniem.

"Nawet go nie znam. Dlaczego miałabym go chcieć?" zapytałam, całkowicie zdezorientowana wrogością tej dziewczyny.

"Nie udawaj głupiej, mała suko. Wszyscy wiedzą, kim on jest," wypluła.

"Czy jest jakiś problem?" usłyszałam, jak Eva mówi chłodno, gdy podeszła do mnie. Dziewczyna cofnęła się, gdy zauważyła Evę obok mnie.

"Wszystko w porządku. Po prostu dziękowałam jej za pyszne napoje. Mój chłopak musiał wrócić do pracy," powiedziała, uśmiechając się do Evy.

Słowo "chłopak" wywołało we mnie uczucie zazdrości, coś, czego nigdy wcześniej nie czułam, i to wobec zupełnie obcego człowieka.

"Chłopak, tak? Nie wyglądało to tak kilka minut temu," powiedziała Eva z zadowoleniem.

"To... to gra, którą gramy." powiedziała, wzruszając ramionami.

"Na pewno. Miłego dnia. Mamy pracę do zrobienia," powiedziała Eva, popychając mnie w stronę zaplecza.

Usłyszałam kilka mamrotów między nimi, a potem trzaśnięcie drzwiami sklepu.

Eva pojawiła się w drzwiach i po prostu uśmiechnęła się do mnie. "Co?" zapytałam, zaczynając myć filiżanki do kawy.

"Nic. Po prostu miej otwarty umysł na to, co cię czeka," powiedziała z uśmiechem, a potem wyszła.

Od kiedy stała się taka mądra, pomyślałam sobie.

Reszta mojego dnia pracy minęła gładko, z myślami o tym przystojnym nieznajomym. Jak jego starannie przystrzyżona broda łaskotała moją skórę, gdy pocałował mnie w policzek, jego głos był tak kojący.

Siedząc za ladą, czekając, aż ostatni klienci wyjdą, zastanawiałam się, czego on ode mnie chce. Kiedy dowie się, gdzie mieszkam i że nie jestem jakąś idealną dziewczyną, dwa razy się zastanowi, zanim będzie mnie ścigał. Jego ubrania mówiły o bogactwie. Sposób, w jaki się zachowywał, gdy podszedł do mnie, krzyczał o potędze i z pewnością o byciu playboyem.

Prawdopodobnie już go nie zobaczę. Muszę to wszystko zignorować.

"Przepraszam, szukam Rosaline," powiedział głos.

"To ja," powiedziałam, patrząc na mężczyznę przede mną w ciemnym garniturze. Miał ciepły uśmiech i patrzył na mnie jak dziecko na swojego idola.

"To dla ciebie." powiedział, wręczając mi prostokątne pudełko.

"Od kogo to?" zapytałam.

"Mówi, że będziesz wiedziała, kiedy je otworzysz. Miłego wieczoru, proszę pani. To zaszczyt cię poznać," powiedział, kłaniając się z szacunkiem, a potem wyszedł.

Dziwne.

Otworzyłam pudełko i z zaskoczeniem znalazłam trzy piękne chryzantemy w trzech różnych odcieniach różu. Zawsze uważałam te kwiaty za wyjątkowe i miały swoją własną urodę. Mój ulubiony kwiat.

Na nich znajdowała się mała koperta z moim imieniem napisanym pięknym pismem, otwierając ją, przeczytałam notatkę, którą znalazłam w środku. Była od niego.

Róża nie może się równać z kimś tak pięknym, a nazwanie cię nią nie oddałoby sprawiedliwości.

Piękne imię dla pięknej dziewczyny.

"Całkiem czarujący, co?" powiedziałam do siebie, chowając notatkę.


Caiden

Dwie godziny wcześniej

Kiedy wróciłem do swojego biura, byłem zirytowany faktem, że zostałem odwołany od mojej partnerki z powodu małej sytuacji w Redmond z kilkoma łobuzami, z którymi wiedziałem, że Micah sobie poradzi.

"To po to mnie wezwano?" warknąłem na niego, zmuszając go do uklęknięcia swoją mocą manipulacji.

"Cholera. Myślałem, że będziesz chciał podejść do tego raportu osobiście," krzyknął z bólu.

"Znalazłem ją. Ona jest ważniejsza od wszystkiego innego," powiedziałem, rzucając go na ścianę. Moi strażnicy skrzywili się, gdy Micah uderzył w ścianę za sobą.

Po prostu wstał i ruszył w moją stronę. "Mówiłem ci, żebyś tego nie robił," wycedził przez zęby.

"Zamknij się. Zasłużyłeś na to." powiedziałem, siadając za biurkiem.

"Przepraszam, bracie," powiedział z uśmiechem.

Po chwili ciszy zadali pytanie, które dręczyło ich od momentu, gdy ujawniłem, że znalazłem swoją partnerkę.

"No więc, kim ona jest?" zapytał niecierpliwie Micah.

Uśmiechnąłem się, przypominając sobie jej uśmiech, jej głos, dotyk jej skóry. "Nazywa się Rosaline. Pracuje w tej kawiarni za rogiem. Człowieku, gdybyś ją zobaczył, jest uosobieniem piękna. Jej głos jest tak anielski, a sposób, w jaki jej oczy się rozświetlają, gdy się uśmiecha. Jest po prostu... doskonała," powiedziałem, wciąż zagubiony w wizji Rosaline, która była wyryta w mojej pamięci.

"Czy wie, że jest naszą przyszłą królową?" zapytał.

Odwróciłem się do nich, "Nie sądzę, żeby wiedziała, kim jestem w jej świecie. Jest człowiekiem," powiedziałem z niepewnym uśmiechem.

"Powtórz?" zapytał jeden z moich strażników.

"Wiem. Wiem. Dlatego nie ogłaszam tego. Muszę to wszystko stopniowo jej przekazać. Nikt poza tym pokojem nie powinien się o niej dowiedzieć. Zrozumiano?" powiedziałem spokojnie.

"Tak, sir," powiedzieli wszyscy z szerokimi uśmiechami. Były zaraźliwe, musiałem odwzajemnić ich uśmiechy.

"No cóż, wiesz, jak się do niej zbliżyć? Nie jesteś zbyt gładki z kobietami," zauważył spokojnie Micah.

"Kilka spotkań razem. Może. Będę musiał poprosić Kierę, żeby zaplanowała, kiedy będę dostępny. Albo może Kiera powinna po prostu zadzwonić do niej i dowiedzieć się, kiedy ona jest dostępna," powiedziałem, zagubiony w myślach.

Po tym zapadła cisza.

"Stary. Nie," powiedział Micah. Wszyscy trzej stali, wpatrując się we mnie bez wyrazu. Co powiedziałem? Czy nie powinienem brać pod uwagę jej czasu?

"Kwiaty?" zapytałem niepewnie.

"To dobry początek. Jutro jakbyś sam poszedł po kawę," zasugerował Micah.

"Dlaczego? Kiera to robi. Poza tym, mam wcześnie spotkanie z inwestorami z LA," powiedziałem zdezorientowany.

Znowu te puste spojrzenia. Może naprawdę potrzebuję pomocy w tej dziedzinie.

"Po prostu idź po swoją kawę jutro, Cay," powiedział Micah, brzmiąc sfrustrowany.

"Sir, może wyślemy jej kwiaty dzisiaj? Jeden krok na raz," zaproponował mój strażnik.

"I mam idealne na myśli," powiedziałem, przypominając sobie kwiaty, które mama zawsze hodowała w swoim ogrodzie.

Wysyłając szybki SMS do asystentki mojej matki, pozwoliłem sobie zrelaksować się i pomyśleć o moim następnym kroku z moją partnerką. Będę musiał postępować ostrożnie z nią.

Na mojej twarzy pojawił się grymas z powodu braku entuzjazmu Riona w odnalezieniu naszej partnerki.

'Czy wszystko w porządku?' zapytałem go, naprawdę zaniepokojony.

'Tak, mój przyjacielu. Wiesz, jak się martwię. Jest człowiekiem, co oznacza, że musimy wysłać strażników, aby ją pilnowali, kiedy nie możemy. Nigdy nie wiadomo, kto obserwuje nasze ruchy. Wrogowie wciąż są na widoku,' przekazał mi.

Byłem tak podekscytowany, że ją znalazłem, że ani razu nie oceniłem w pełni sytuacji naszego związku. Trzeba wprowadzić pewne środki.

Previous ChapterNext Chapter