Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 3

(Zaraz)

Dziś rano naprawdę ciężko było mi wstać z łóżka. Noc była długa, prawie nie spałam – ledwie trzydzieści minut, a potem mój budzik zaczął dzwonić. Ta sama piosenka Taylor Swift, którą miałam ustawioną jako dźwięk budzika od szesnastego roku życia. Pięć lat słuchania tych samych początkowych tonów „Ready for It” sprawiło, że była to jedyna piosenka Taylor Swift, która przyprawiała mnie o dreszcze. Dlatego nigdy jej nie zmieniłam. Zbyt bardzo lubiłam całą resztę jej muzyki.

To był mój pierwszy dzień w nowej pracy jako gospodyni domowa. Po trzech latach pracy na różnych dorywczych stanowiskach – kelnerowanie, sprzątanie, opieka nad dziećmi – byłam szczęśliwa, że znalazłam coś takiego. To właściwie była ta sama praca – gotowanie i sprzątanie, ale płaca była znacznie lepsza. Moja przyjaciółka Lexi mi o tym powiedziała. Lexi i ja poznałyśmy się w mojej pierwszej pracy jako kelnerka i chociaż nie pracowałyśmy razem długo – wyszła za mąż za lekarza i przestała pracować – nadal byłyśmy przyjaciółkami, a ona była na tyle miła, że dała mi znać, że ktoś w jej sąsiedztwie szuka gospodyni domowej, wiedząc, że dobrze zapłacą.

Byłam sceptyczna co do przyjęcia tej pracy. To było w sąsiedztwie, które znałam aż za dobrze. Dorastałam tam. Znałam każdy zakamarek, miałam tu swój pierwszy pocałunek, nauczyłam się jeździć na rowerze na tych samych drogach. Ale to było przedtem. Przed tym, jak wszystko się zmieniło. Nie sądziłam, że ktoś mnie tu rozpozna. Zbyt wiele się zmieniło. Niewiele starszych rodzin mieszkało już w Avalon Heights. Jeśli jakieś zostały, nie znałyby mnie. Nie sądzę, żebym ja kogoś znała. Kiedy byłam w Avalon, znałam tylko Corsinów. Znałam tylko Feliksa.

Wsiadłam do samochodu, trochę się męcząc, bo w jednej ręce miałam śniadaniowego banana, a w drugiej kawę. Jadłam szybko, jadąc te kilka mil do Avalon. Mój tata i ja przeprowadziliśmy się do tego nowego sąsiedztwa sześć miesięcy temu. Wcześniej mieszkaliśmy znacznie, znacznie dalej. Tata chciał być jak najdalej od Avalon. Niedawno zdecydował się nas przenieść bliżej, ale wciąż daleko od życia, które kiedyś mieliśmy.

Dotarłam do domu, zanim skończyłam banana. Wiedząc, że mam jeszcze kilka minut, siedziałam w samochodzie trochę dłużej, wpychając jedzenie do ust i kończąc mrożoną kawę kilkoma łykami.

Byłam już wcześniej w tym domu, na rozmowie kwalifikacyjnej. Był wspaniały i majestatyczny, nazywany „Scotney Mansion” na cześć człowieka, który go zbudował sto lat temu. Widziałam go wcześniej z zewnątrz. Nikt wtedy tam nie mieszkał. Kobieta, która przeprowadzała ze mną rozmowę – Lydia Wilcox, wspomniała, że został niedawno kupiony i odnowiony od środka przez nowych właścicieli. Lydia była tu oryginalną gospodynią, podobno pracowała dla właścicieli od kilku lat. Miałam jej asystować, aż przejdzie na emeryturę za siedem miesięcy, a potem przejąć jej obowiązki. Dziś miałam poznać właścicieli. Zastanawiałam się, jacy będą. Mam nadzieję, że mili. Powiedziano mi, że to tylko dwie osoby – to będzie łatwe. Rodziny z dziećmi były zazwyczaj trudniejsze. Zawsze było więcej do gotowania, więcej do sprzątania.

Był oddzielny parking dla personelu. Zaparkowałam tam, obok innego małego czarnego samochodu. Pewnie Lydii, pomyślałam. Wysiadłam z samochodu i zaczęłam iść w stronę rezydencji. Spacer od parkingu do domu oznaczał, że musiałam przejść przez duże ogrody. Rośliny były dość zaniedbane, zastanawiałam się, czy zatrudnili już ogrodnika. Jeśli nie, mogłabym polecić mojego sąsiada Tomka, który, jak wiedziałam, szukał pracy.

Nie wiedziałam, czy powinnam po prostu wejść do domu, więc zadzwoniłam do Lydii, która poprosiła mnie, żebym weszła i spotkała się z nią w kuchni. Tak zrobiłam, wchodząc ostrożnie. Moje zdumienie było takie samo jak za pierwszym razem, gdy zobaczyłam dom od środka. Krzyczał pieniędzmi, a mimo że wnętrze było znacznie bardziej nowoczesne niż rustykalny wygląd z zewnątrz, jakoś to działało. Nie byłam w takim domu od lat. Wcześniej mój dom też był całkiem duży. Mieliśmy służbę, ogród. Dom Corsinów był znacznie większy. Matka Feliksa, Julia, zaprojektowała go sama. Pamiętałam to wyraźnie. Teraz mój ojciec i ja mieszkaliśmy w małym jednopokojowym mieszkaniu. On miał pokój, a ja spałam na kanapie.

„Flora!” Lydia przywitała mnie uśmiechem, gdy weszłam do kuchni. Była ubrana w tę samą ciemnoniebieską sukienkę co ja. Najwyraźniej właściciele lubili mundurki.

„Cześć!” odpowiedziałam, „Mam nadzieję, że nie jestem spóźniona. Od czego mogę zacząć?”

Lydia wyjaśniła mi trochę strukturę pracy. Nie różniła się od tego, czego się spodziewałam. Gotowanie i sprzątanie oraz trochę utrzymania domu. Byłam na to gotowa.

„Pan będzie tu do południa. Musimy przygotować obiad. Za tydzień lub dwa zatrudnię więcej personelu,” wyjaśniła Lydia, „Będzie trudno, żebyśmy we dwie zrobiły wszystko w tak dużym domu. Na razie, dlaczego nie pójdziesz upewnić się, że sypialnia główna jest czysta i schludna, a potem wrócisz tutaj i pomożesz mi gotować?” Skinęłam głową. „Jasne.”

„Jest na pierwszym piętrze.” Lydia zawołała za mną, gdy szłam do sypialni głównej. Wiedziałam, dała mi wcześniej wycieczkę po domu i pamiętałam. Lydia wydawała się miła. Była starsza, pewnie po pięćdziesiątce, i mimo że miałyśmy bardzo ograniczony kontakt, emanowała ciepłem i wiedziałam, że będzie przyjemnie z nią pracować.

Sypialnia główna była ogromna i piękna. Kolory były głównie białe i pastelowe, a meble ciemne, ciemne drewno. Nie było tam wiele – tylko łóżko, regał, stolik nocny, kanapa i telewizor z płaskim ekranem. Żadnych zdjęć, żadnych dekoracji, ale przypuszczałam, że właściciele zajmą się tym, gdy przyjadą. Ogromne okna od podłogi do sufitu miały wspaniały widok na ogród, z którego połowa była zacieniona przez ogromne jabłonie. Można było sięgnąć i zerwać jabłko, było tak blisko. Ten dom sprawiał, że tęskniłam za moim dawnym życiem, tak bardzo. Miałam takie życie, taki dom. Mniejszy, tak, ale wciąż znacznie lepszy niż ten, który mam teraz. Nie byłam zmuszona jeść ramen na kolację trzy razy w tygodniu. Co ważniejsze, miałam rodzinę, przyjaciół i Feliksa.

Previous ChapterNext Chapter