Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 1

(Wtedy)

Wlałam trochę ciasta do formy, a potem zrobiłam to samo z pozostałymi dwoma, przy czym formy były coraz mniejsze. Był gorący letni dzień, koniec sierpnia. Otarłam pot z czoła rękawem i spojrzałam na Hannę, naszą kucharkę. „Mam nadzieję, że wyjdzie dobrze.”

Uśmiechnęła się do mnie. Przepis na ciasto był Hanny. Prawdę mówiąc, to ona wykonała większość pracy. Ale ja też się sporo zaangażowałam. Sama byłam całkiem niezłą kucharką, ale dzisiaj nie chciałam ryzykować. Wszystko musiało być idealne. Po prostu idealne.

I tak miało być, czułam to.

Felix wyjeżdżał następnego dnia. Na całe cztery lata. Oczywiście, będzie nas odwiedzał, ale to już nie będzie to samo. Chciałabym móc pojechać z nim. Planowaliśmy to wcześniej, kiedy byliśmy młodsi. Zawsze wiedzieliśmy, że to się stanie. Felix i ja codziennie marzyliśmy, żebyśmy urodzili się w tym samym roku, żebyśmy mogli razem iść na studia i nikt z nas nie zostałby w tyle. Ale on musiał być starszy. Miałam jeszcze dwa lata liceum przed sobą, a Felix dostał się na Princeton.

Kiedy mieliśmy 10 i 12 lat, rozmawialiśmy o tym, że Felix mógłby wziąć dwa lata przerwy, albo że ja mogłabym skończyć liceum wcześniej, albo nawet przeprowadzić się do miasta, do którego on pójdzie, i tam skończyć szkołę. Wtedy to miało sens, ale im bardziej dorastaliśmy, tym bardziej wydawało się to niemożliwe. Nieważne, jak bardzo planujesz, życie zawsze staje na przeszkodzie.

Ale będzie dobrze. Prawda?

W każdym razie, nie miałam dużo czasu na martwienie się. Dziś wieczorem była impreza pożegnalna Felixa. Wszystko dla niego zaplanowałam. Ciasto było dla niego. Czarny las, jego ulubione. Jego przyjaciele mieli przyjść, pomogli mi zorganizować alkohol, a Hanna przygotowywała jedzenie na imprezę. Miało być fajnie.

Będę się martwić jutro, po jego wyjeździe. To wszystko, co będę robić przez te cztery lata, kiedy tam będzie. Martwić się. I czekać.

Trudno było wyjaśnić relację między mną a Felixem. Byliśmy przyjaciółmi, myślę. Ale nie lubiłam tego słowa. Znałam Felixa od zawsze. Był w szpitalu, kiedy się urodziłam. Z jego mamą, najlepszą przyjaciółką mojej mamy. Miał wtedy tylko dwa lata i oczywiście tego nie pamięta, ale był tam, i to się liczyło. Nigdy nie byliśmy rozdzieleni. Był moim przyjacielem w podstawówce, moim obrońcą w gimnazjum, a potem wszystkim innym w liceum. Wszystko to dobre słowo. Był moim... wszystkim.

Moja przyjaciółka Tilly mówiła, że był moim chłopakiem. Ale nienawidziłam tego słowa, a on nigdy go nie używał, ani razu. Poszłam z nim na jego bal maturalny, i nigdy nie umawiał się z nikim innym, i nie pozwalał mi też. Nie żebym chciała. Nigdy mnie też nie pocałował. Była ta część. Gdyby tylko mnie pocałował, wiedziałabym, gdzie stoimy. Widziałam to nadchodzące, tyle razy. Jak wtedy w jego jacuzzi, albo na dachu po tym, jak płakałam. Ale nigdy się to nie stało.

„Princeton to świetna szkoła.” powiedziała Hanna, mimochodem. „Felix pozna tam wielu nowych przyjaciół i spotka mądre dziewczyny.”

Przełknęłam gulę w gardle. To był kolejny mój strach. Dziewczyny. Co jeśli tam pojedzie i się zakocha? Co jeśli ona mnie znienawidzi i powie mu, żeby nigdy więcej ze mną nie rozmawiał?

Zauważając wyraz mojej twarzy, Hanna zachichotała. Poklepała mnie lekko po głowie. „Nie martw się, panno Floro.” Zażartowała, „Ten chłopak jest tobą zafascynowany.”

Przewróciłam oczami. „On jest tylko moim przyjacielem, Hanno.”

Uśmiechnęła się. „Oczywiście.”

Gdy ciasta się piekły, zabrałam się za ubijanie śmietany na polewę. W tym byłam dobra, więc zrobiłam to sama, podczas gdy Hanna pracowała nad resztą jedzenia.

Po około dwóch godzinach ciasto było gotowe. Napisałam na górnej warstwie krótki i prosty napis „Już tęsknię”. Miałam nadzieję, że mu się spodoba. Miałam nadzieję, że nie uzna tego za tandetne. Włożyłam ciasto do lodówki, pobiegłam do swojego pokoju i wzięłam szybki prysznic, a potem założyłam uroczą różową letnią sukienkę. Felix lubił, kiedy nosiłam róż. Mówił, że wyglądam wtedy jak piękny kwiat.

Po ubraniu się, zbiegłam na dół. Impreza miała odbyć się na zewnątrz, na trawniku naszego majątku. Hanna już zaczęła dekorować, a ja pospieszyłam jej pomóc, wieszając lampki i baner z napisem „Powodzenia Felix!” oraz mniejszy „Princeton czeka.” O 20:00 zaczęli przychodzić przyjaciele Felixa. Nie miał pojęcia, że będzie impreza. Miałam go zadzwonić do mojego domu i zaskoczyć. Kiedy wszyscy już byli, wyłączyłam światła w ogrodzie, żeby niczego nie zauważył, a potem zadzwoniłam do Felixa.

„Hej! Chciałbyś wpaść na chwilę?” zapytałam radośnie. Brzmiałam podekscytowanie. Nie chciałam się zdradzić.

„Będę za 5 minut.” odpowiedział i rozłączył się, a ja wiedziałam, że już jest w drodze. Mieszkał dwie domy dalej. Nie zajmie mu to więcej niż obiecane 5 minut.

„Szybko!” ogłosiłam. „Jest w drodze.”

Wszyscy usiedli dyskretnie. Niespodzianka i taktyka były trochę dziecinne, ale jego przyjaciele byli na tyle mili, żeby zagrać ze mną. Wszyscy byli dla mnie mili z powodu Felixa. Po jego wyjeździe wiele się zmieni.

Dotarł aż do moich drzwi frontowych, nie zauważając zamieszania po stronie podwórka. Otworzyłam drzwi, zanim zdążył zadzwonić. „Cześć!” powiedziałam swobodnie.

Spojrzał na mnie od góry do dołu, mrużąc oczy. „Dlaczego jesteś tak ubrana?”

Wzruszyłam ramionami, „Wyszłam.”

Przechylił głowę na bok, patrząc na mnie. „Z kim?”

„Nie znasz ich.” powiedziałam, „Chcesz posiedzieć w ogrodzie?”

Wzruszył ramionami, „Cokolwiek chcesz, Floro.” Uśmiechnęłam się i chwyciłam go za rękę, prowadząc nas do ogrodu. Wciąż ciągnąc go za sobą, mimochodem nacisnęłam przełącznik, żeby włączyć światła. Wszystko się rozświetliło, a nagle wszyscy byli widoczni. I muzyka zaczęła grać. Było idealnie.

„Niespodzianka.” wyszeptałam do Felixa, uśmiechając się do niego.

Objął mnie mocno i podniósł z ziemi. Zachichotałam, oplatając nogi wokół niego, wtapiając się w jego objęcia. W chaosie dnia naprawdę zapomniałam, jak bardzo będę za nim tęsknić. Jak jego ramiona czuły się wokół mnie, ta charakterystyczna miękkość w jego głosie, kiedy do mnie mówił, ten figlarny wyraz twarzy, zanim zrobił coś, co wiedział, że mnie irytuje.

„Dziękuję.” wyszeptał, zanim postawił mnie z powrotem na ziemi. Potargał mi włosy, uśmiechając się do mnie. „Jesteś taka urocza, Floro.”

Previous ChapterNext Chapter