




Rozdział 2 Powrót po sześciu latach, mylony z własnym synem
Sześć lat później, samolot z zagranicy wylądował gładko w Arizonie. Kobieta ubrana w swobodny czarny strój i nosząca czapkę z daszkiem wysiadła. Choć jej twarz była zasłonięta, jej sylwetka i obecność były może nawet bardziej uderzające niż u gwiazdy filmowej.
To, co przyciągało wzrok obserwatorów, to dwójka dzieci obok niej. Chłopiec o chłodnym wyglądzie, noszący okulary przeciwsłoneczne, pchał dużą walizkę, na której siedziała urocza Elisa, intensywnie licząca garść monet, które zarobiła na lotnisku.
Pobierała pięć dolarów za zdjęcie i dziesięć za interakcję.
"Zarobiłam w sumie dwieście sześćdziesiąt dolarów!" Elisa starannie schowała pieniądze do swojej małej torebki, po czym spojrzała w górę i zawołała: "Harry, możemy dziś zabrać mamę i Mię Reed na wykwintną kolację!"
"W Arizonie minimalny koszt wykwintnej kolacji na osobę to trzysta dwadzieścia dolarów. Jeśli my dwoje dostaniemy połowę zniżki, to dla nas czwórki będzie to dziewięćset sześćdziesiąt dolarów. Twoje pieniądze nie wystarczą," odpowiedział chłodno Harry.
Jej radosna twarz natychmiast posmutniała, a ona nadęła usta: "Kiedy będę bogata? Chcę jeść wykwintne kolacje codziennie!"
Gdy dotarli do wyjścia, zauważyli kogoś za ogrodzeniem trzymającego duże zdjęcie z napisanym imieniem.
"Galatea!" Elisa zmrużyła oczy na widok imienia na zdjęciu, przyjrzała się mu uważnie, marszcząc brwi, i zwróciła się do kobiety: "Mamo, to ty na zdjęciu, prawda?"
Galatea Hartley rzuciła okiem na zdjęcie i odpowiedziała obojętnie: "Tak, to ja."
Rzeczywiście, teraz była znana jako Galatea, ponieważ Stellan zmarła sześć lat temu na sali porodowej.
Osoba, która miała ich odebrać, usłyszała to i pośpieszyła z powitaniem: "Musi pani być dr Galatea! Miło mi panią poznać; jestem z Serenity Heights Medical Center."
"Miło mi," odpowiedziała Galatea z lekkim skinieniem głowy.
Elisa, wciąż skupiona na fotografii, zmarszczyła brwi jeszcze bardziej: "Mamo, wyglądasz na niedożywioną na tym zdjęciu; w ogóle nie pokazuje twojej urody."
Galatea pozostała niewzruszona; odkąd rodzina Storm zbankrutowała, nie lubiła robić sobie zdjęć. To było stare zdjęcie zrobione krótko po porodzie do jej międzynarodowych dokumentów. Nie była w najlepszym stanie, ale zbyt apatyczna, by je powtórzyć, trzymała się tego zdjęcia od tamtej pory.
"Mama jest naturalnie piękna; wygląda dobrze bez względu na wszystko!" Harry delikatnie poklepał Elizę po głowie, poprawiając ją z uśmiechem.
Osoba witająca na lotnisku spojrzała na dwójkę dzieci i nie mogła powstrzymać uśmiechu: "Dr Galatea, pani rodzeństwo jest urocze."
Z zadowolonym uśmiechem Galatea nie korygowała relacji i uprzejmie odpowiedziała: "Czy mogłaby pani chwilę poczekać? Odprowadzę ich i zaraz wrócę."
"Oczywiście, proszę się nie spieszyć, dr Galatea," odpowiedziała witająca.
Mia, która przyszła odebrać dzieci, czekała na zewnątrz lotniska. Była nianią w młodszych latach u rodziny Storm. Po bankructwie Stormów i odejściu narzeczonego Galatei, tylko Mia pozostała wierna przy ich boku.
To również Mia przyszła z pomocą podczas porodu, błagając lekarza o wykonanie cesarskiego cięcia. W przeciwnym razie Galatea i bliźniaki by nie przeżyły.
To było tragiczne dla jej pierwszego dziecka, które zostało zabrane, zanim miała szansę je zobaczyć. Pani Marigold jej nienawidziła, więc na pewno nie wzięłaby go pod opiekę. To dziecko prawdopodobnie zginęło.
Ta myśl sprawiła, że jej serce zabolało.
Po sześciu latach Galatea w końcu odzyskała siły i wróciła. Było wiele do zrobienia, ale najważniejsze było odnalezienie jej dziecka.
"Mia!" Głośne wołanie Harry'ego i Elisy wyrwało ją z zamyślenia, a ona odwróciła się, by zobaczyć teraz siwowłosą Mię.
"Mia, miałaś ciężki czas przez te ostatnie miesiące." Mia wróciła miesiąc wcześniej, aby przygotować się na ich powrót.
"Nie, skądże," Mia objęła dwójkę dzieci z miłością i powiedziała z uśmiechem, "Z tak grzecznymi i uroczymi dziećmi, jak mogłoby być ciężko? No, idźcie, Stellan, dobrze zaopiekuję się Harrym i Elisą."
"Powodzenia w pierwszym dniu pracy, mamo. Będziemy czekać na ciebie z pyszną kolacją," powiedziała Elisa z kusząco słodkim uśmiechem.
Po tym, jak Mia i dzieci odjechały, Galatea odwróciła się do witającej ją osoby z delikatnym uśmiechem, "Przepraszam za czekanie."
Witająca odpowiedziała, "Nie ma problemu, dr Galatea, możemy ruszać?"
Galatea wsiadła do samochodu z witającą, a gdy odjeżdżali, patrzyła przez okno, czując się zarówno znajomo, jak i obco w tym mieście po sześciu latach nieobecności.
Po pół godzinie jazdy dotarli do Serenity Heights Medical Center.
Wchodząc do gabinetu dr Galena, Galen przeglądał jej CV i natychmiast wstał, gdy weszła, "CV jest imponujące, ale spotkanie cię osobiście - naprawdę, zobaczyć to uwierzyć."
"Zbyt mnie pan schlebia," odpowiedziała Galatea.
"Skądże," kontynuował Galen, "Zrezygnowałaś z dobrze płatnej posady w American Institute of Medical Research, aby zdecydowanie wrócić i przyczynić się do opieki zdrowotnej w naszym rodzinnym mieście. Jesteś niesamowita."
Słowa Galena sprawiły, że poczuła się zawstydzona. Nie była tak oświecona, jak myślał; jej wybór powrotu do Serenity Heights Medical Center był czysto osobisty - to był szpital, w którym rodziła, jedyne miejsce, gdzie mogła znaleźć wskazówki dotyczące swojego zaginionego syna.
"Chodź, przedstawię cię twoim nowym kolegom z neurochirurgii," powiedział Galen.
Proces powitania nowego personelu nie był skomplikowany, a Galen dobrze się nią zaopiekował, nawet organizując prywatny gabinet.
Zaplanowali dla niej kolację powitalną na dzisiejszy wieczór, ale mając tyle do załatwienia po powrocie do kraju, postanowiła odmówić.
"W przyszłym tygodniu, kiedy oficjalnie zacznę, zaproszę wszystkich na posiłek."
Po tych słowach Galatea wyszła. Przyszła tylko, aby się zameldować, a pracę miała zacząć w następnym tygodniu.
Opuszczając oddział neurochirurgii, celowo odwiedziła oddział położniczy, zatrzymując się na kilka sekund przed salą porodową, zanim się odwróciła.
Po przebraniu się, gdy skręcała za róg w drodze do toalety, wpadła na szybko biegnącego chłopca.
"Hej, wszystko w porządku?" Galatea pochyliła się, aby pomóc chłopcu, ale jej zdanie zostało przerwane, gdy zobaczyła jego twarz – jej wyraz natychmiast pociemniał, "Harry! Nie mówiłam ci, żebyś wrócił do domu z Mią? Kto pozwolił ci się zakraść za mną do szpitala?"
Zauważając jego strój - mały garnitur i czapkę z daszkiem, zastanawiała się, czy to nowe ubrania, które Mia mu kupiła.
Ale chłopiec, na którego wpadła, patrzył na nią z szeroko otwartymi oczami w zamieszaniu. Harry? Czy ona go wołała? Jego imię to Caspian!
"Mówię do ciebie - jeśli będziesz tak dalej patrzył, naprawdę się zdenerwuję!" skarciła go surowym tonem.
Gdy Caspian miał odpowiedzieć, z zewnątrz dobiegł zaniepokojony głos, "Przestań się wygłupiać, wyjdź tutaj, dobrze?"
Słysząc to, Caspian natychmiast przytulił się do Galatei, błędnie przyznając, "Przepraszam, mamo, nie odważę się tego więcej zrobić – proszę, zabierz mnie ze szpitala."
Czy ten dzieciak tak szybko przyznaje się do błędu? Galatea zastanawiała się.