




Rozdział 6.
Pokój dziecięcy był jasny i przestronny. Wszystko było białe, nawet ściany i łóżeczko. Był to najpiękniejszy pokój dziecięcy, jaki Lori kiedykolwiek widziała.
Ściany były białe, z malowidłem tęczy na jednej z nich. Podłogę pokrywał gruby biały dywan, a duża mahoniowa szafa, którą Lori uznała za garderobę, stała w rogu. Obok drzwi znajdował się przewijak, a przy dużej kremowej kanapie stała komoda. Przy oknie stał bujany fotel, a łóżeczko dziecka było na środku pokoju, gdzie Emilia spała spokojnie.
Jej łóżeczko było białe, całe białe, z wyjątkiem żółtego kocyka, który wisiał na jego krawędzi.
Lori zerknęła do środka, dziecko spało głęboko. Jej serce ścisnęło się, gdy tylko je zobaczyła, i poczuła ogromną potrzebę, by je przytulić. Nigdy nie miała okazji przytulić swojego syna. Ale to dziecko, to dziecko mogła przytulić.
Emilia wyglądała tak spokojnie we śnie, jej długie ciemne rzęsy spoczywały na pulchnych policzkach, a ona robiła dzióbek, gdy spała. To był piękny widok. I Lori poczuła, jak jej oczy zaszły łzami.
Kilka chwil później Grace wyprowadziła ją z pokoju.
"Wiem, że teraz wygląda spokojnie, ale poczekaj, aż obudzi się w nocy! Ma naprawdę donośny głos!"
Powiedziała Grace, gdy tylko dotarły do korytarza i były poza zasięgiem słuchu.
"Musisz być głodna. Przyniosę ci coś do jedzenia."
Powiedziała Grace, a Lori skinęła głową.
Były już prawie przy schodach, gdy Lori nagle się zatrzymała.
Co to było?!
Zapytała siebie, dotykając swoich piersi. Przód jej koszuli był lekko mokry, dokładnie tam, gdzie znajdowały się jej sutki.
Grace odwróciła się, zastanawiając się, dlaczego się zatrzymała.
Spojrzała na jej koszulę i uśmiechnęła się.
"To... To nigdy wcześniej się nie zdarzyło!"
Powiedziała Lori, zakrywając przód koszuli, jej policzki czerwone z zawstydzenia.
Grace wzruszyła ramionami.
"To pewnie hormony. Mogą naprawdę dać się we znaki. Myślę, że widok dziecka to spowodował."
Lori skinęła głową.
Tak, hormony. To wydawało się jedynym logicznym wyjaśnieniem.
"Idę się przebrać."
Powiedziała i odwróciła się, odchodząc.
W swoim pokoju znalazła wkładki laktacyjne, które Grace podarowała jej dawno temu. Były na dnie torby pełnej akcesoriów do odciągania pokarmu, które jej dała. Nigdy wcześniej nie musiała ich używać, ale teraz tak.
Westchnęła, zakładając nowy biustonosz, a potem nową bluzkę.
Jeśli to miało się zdarzać za każdym razem, gdy zobaczy dziecko, to będzie musiała się do tego przyzwyczaić.
Na dole, Lori znalazła drogę do kuchni, gdzie Grace czekała na nią z talerzem w ręku.
"Więc, co chciałabyś zjeść? Zrobiłam puree ziemniaczane, mam kurczaka, który stygnie na ruszcie, i trochę zielonej fasolki."
Lori wzruszyła ramionami.
"To wszystko brzmi bardzo dobrze. Chętnie spróbuję."
Grace skinęła głową i poszła sprawdzić kurczaka po drugiej stronie kuchni.
"Więc, Grace, masz dla mnie jakieś rady? Skoro opiekowałaś się Emilią."
Lori zapytała, a Grace zaśmiała się.
"O, mam ich mnóstwo!"
Powiedziała, biorąc nóż i zaczynając kroić kurczaka.
"Emilia jest jak każde inne dziecko. Robi wszystko, co możliwe dla dziecka. Śpi, je, robi kupę, płacze."
"Nie przesypia nocy, to trudne, ale nie przesypia. Próbowałyśmy wszystkiego."
Grace skomentowała.
"Jest bardzo szczęśliwym dzieckiem, ale czasami może płakać godzinami, nie chcąc niczego, jak w nocy, ale najczęściej, gdy płacze, to czegoś potrzebuje."
"Uwielbia być na zewnątrz. Zwykle zabierałam ją na spacery wokół domu w ciągu dnia i wtedy się uspokajała, zwłaszcza jeśli wcześniej płakała."
Lori skinęła głową, robiąc mentalne notatki.
"Ogólnie myślę, że świetnie sobie poradzisz. Jestem dostępna, żeby pokazać ci, jak i co robić."
"O, dziękuję, Grace."
Powiedziała Lori, gdy Grace postawiła przed nią talerz z kurczakiem pieczonym z ziołami, sosem, zieloną fasolką i puree ziemniaczanym.
Wow! pomyślała Lori.
Posiłek, który nie jest ramenem ani tostem. Jej żołądek będzie bardzo zadowolony.
Nie wiedziała, czy Grace myślała, że ma doświadczenie z dziećmi. Ale nie miała, nie miała zbyt wiele. Pamiętała, jak opiekowała się dzieckiem jako nastolatka, ośmiomiesięcznym dzieckiem sąsiadów, które pilnowała przez kilka tygodni.
Ale to było całe jej doświadczenie. Pamiętała, jak zmieniać pieluchę, ale minęło tyle czasu, że była pewna, że szybko się tego nauczy.
Prawda była taka, że nie starała się nauczyć wielu rzeczy, wielu rzeczy o byciu matką czy opiece nad dzieckiem, ponieważ oddała swojego syna do adopcji. Zastanawiała się, czy Grace o tym wiedziała, czy Grace traktowałaby ją tak samo, gdyby znała prawdę.
Czy pan Caine traktowałby ją inaczej, gdyby znał prawdę, czy w ogóle chciałby, żeby była nianią jego córki.
Lori jadła swój posiłek w milczeniu, podczas gdy Grace mówiła i mówiła o Emilii. Była jeszcze bardzo młoda, miała tylko kilka tygodni. Więc nie było wiele do powiedzenia o niej, poza tym, że była noworodkiem.
Lori była wdzięczna za rady, które Grace jej dawała, prawie jakby wiedziała, że naprawdę będzie ich potrzebować.
Po skończeniu posiłku, Lori poszła ponownie sprawdzić Emilię, która w tym momencie była już obudzona i przeciągała się. Jej mała główka poruszała się, gdy przyglądała się otoczeniu i kobiecie przed sobą.
"Hej!"
Powiedziała Lori najciszej, jak potrafiła.
"Hej, mała."
Szepnęła, wyciągając ręce do łóżeczka i bardzo delikatnie podnosząc ją.
Emilia idealnie pasowała do jej ramion, tak idealnie, jakby tam należała. Była teraz obudzona, jej oczy były jasnoniebieskie, takie same jak jej ojca, i patrzyły na nią z całą intensywnością, jaką noworodek mógł z siebie wykrzesać.
Lori delikatnie pogłaskała jej główkę, kołysząc ją miękko. Wydawała się spokojna, bardzo spokojna. I pachniała cudownie. Tak cudownie!
Lori delikatnie ją powąchała i zaczęła cicho gaworzyć.
Och, ten zapach dziecka.
Ten cudowny, upajający zapach dziecka.
"Jesteś taka słodka."
Powiedziała Lori, dotykając jej noska.
W tym momencie ktoś wszedł do pokoju, a Lori szybko się odwróciła, myśląc, że to Grace, ale zobaczyła pana Gabriela Caine'a.
Stał w drzwiach przez chwilę, jakby ją obserwował.
"Dobry wieczór, panie Caine."
Powiedziała Lori, a mężczyzna skinął głową.
Wypełniał całe przejście, był tak ogromny.
"Pani Wyatt. Cieszę się, że przyjęła pani moją ofertę."
Lori skinęła głową.
Jak mogłam odmówić?
Pomyślała, ale milczała.
"Chciałbym zobaczyć się z panią na dole, żeby ustalić kilka zasad."
Lori skinęła głową.
"Dobrze. Zaraz tam będę."
Powiedziała, zastanawiając się, czy powinna zabrać dziecko ze sobą, skoro technicznie była teraz jego nianią.
Pan Caine odwrócił się, jakby miał już wychodzić, ale jeszcze raz zajrzał do środka.
"I, potrzebuje zmiany pieluchy."
Powiedział, zamykając delikatnie drzwi za sobą.
Lori spojrzała na zamknięte drzwi, a potem na dziecko.
Nie ma mowy, żeby potrzebowała zmiany pieluchy, pomyślała, kładąc dziecko na przewijaku i otwierając jej pajacyk.
Rozpięła pieluchę i odwróciła się, gdy zapach i widok ją uderzyły.
Dobrze! Miał zdecydowanie rację!
Jak mogła to przegapić?!
Zapytała siebie, sięgając po czystą pieluchę, która już była na przewijaku.
Bułka z masłem.
To powinno być bułka z masłem.
To nie była bułka z masłem! Ale udało jej się przez to przejść. Zdjąć pieluchę, użyć chusteczek, zasypka i nowa, świeża pielucha.
To właśnie zrobiła.
Po chwili zeszła na dół z dzieckiem i znalazła pana Caine'a czekającego na nią w salonie. Siedział na sofie wciąż w swoich ubraniach roboczych, z telefonem w ręku.
W tym momencie do pokoju weszła Grace, spiesząc w stronę Lori.
"Och kochanie! Podtrzymuj jej główkę! Zawsze musisz podtrzymywać jej główkę."
Powiedziała Grace, biorąc dziecko od Lori i kładąc je w kołysce w salonie.
Lori odwróciła się do pana Caine'a, jej policzki zarumieniły się.
"Proszę usiądź, Lori."
Powiedział, a Lori zauważyła, że to pierwszy raz, kiedy użył jej imienia.
"Podpisałaś umowę, którą ci dałem?"
zapytał, a ona skinęła głową.
"Tak, podpisałam. Zostawiłam ją na górze."
Całkowicie zapomniała o umowie, wciąż była w jej walizce.
"Powinnam ją przynieść?"
Zapytała, a pan Caine pokręcił głową.
"O nie! Nie ma potrzeby. Możesz to zrobić później."
"Jak mówiłem, chciałbym ustalić kilka zasad."
Lori skinęła głową.
"Przez cały okres trwania umowy będziesz pełnić funkcję niani mieszkającej na miejscu, masz prawo do co najmniej dziesięciu dni wolnych na płatny urlop w wybranym przez ciebie miesiącu."
"Jestem pewien, że to jest zawarte w umowie, po prostu wspominam o tym ponownie."
Lori skinęła głową. To prawda, było to wspomniane w umowie. Wątpiła jednak, że skorzysta z tego urlopu. Nie miała już niczego innego. Nie miała rodziny, ani przyjaciół, z którymi mogłaby spędzać dni wolne.
"Nie wolno ci zabierać Emilii z domu bez mojej zgody."
Lori skinęła głową, a potem przyszło jej do głowy pytanie.
"A co jeśli będzie chora?"
Zapytała, a on wzruszył ramionami.
"Najpierw dzwonisz do mnie i informujesz, a potem daję ci zgodę na wyjście."
Lori skinęła głową.
"Żadnych odwiedzin. Nie wolno ci przyprowadzać swoich przyjaciół, rodziny ani żadnych kochanków. To jest zabronione."
Lori ponownie skinęła głową.
"Nie ma z tym problemu."
Mruknęła.
Gabriel usłyszał, co powiedziała, ale postanowił tego nie komentować.
"Są pewne pokoje w tym domu, które są zabronione, proszę, nie próbuj otwierać żadnych drzwi do zamkniętych pokoi."
Dziwne. Co to mogło znaczyć? Zapytała siebie, ale nie powiedziała nic na głos.
"Również, nie wchodź do lasu, mój personel zgłaszał obecność dzikich zwierząt."
Lori skinęła głową. Nie miała problemu z przestrzeganiem tej zasady. Nie zamierzała tam chodzić, przynajmniej nie z jej nowym, zajętym harmonogramem.
"Czy jest coś jeszcze, panie Caine?"
Zapytała, a on wzruszył ramionami.
"Nie sądzę. Jeśli będziesz czegoś potrzebować, a mnie nie będzie, Grace ci to zapewni."
Po tym wstał i wyszedł z salonu, zostawiając Lori, Grace i dziecko.