Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 1

Dziecko nadchodziło.

To wszystko było takie dziwne. Została przewieziona do szpitala po upadku. Lekarze i pielęgniarki otoczyli ją, podczas gdy ona cierpiała niewyobrażalny ból. Dziecko nadchodziło. To była jedyna myśl, którą mogła zebrać.

Dziecko nadchodziło.

Dlaczego? Jak?

Miała jeszcze trzy tygodnie. Trzy tygodnie! Ale Jared musiał się pojawić i wszystko zepsuć, jak zawsze.

Państwo Fuller musieli przybiec, gdy usłyszeli wiadomość. Pomiędzy byciem na środkach przeciwbólowych a niewyobrażalnym bólem, który odczuwała, słyszała ich głosy, odległe, zmartwione. Ciągle pytali o dziecko, nie o nią.

Nie wiedziała, co się stało, wszystko było zamglone. To było miłosierdzie, to wiedziała Lori. To było miłosierdzie, że los postanowił wymazać jej pamięć.

Bo nie byłaby w stanie tego znieść.


Obudziła się następnego ranka, światła w jej szpitalnym pokoju były jasne, niemal oślepiające. Zajęło jej chwilę, zanim przyzwyczaiła oczy do światła. Kiedy w końcu się przyzwyczaiła, zobaczyła, że w jej pokoju nie było ani jednej duszy. Nikogo.

Nie spodziewała się nikogo. Państwo Fuller też nie, byliby zbyt podekscytowani swoim nowym dzieckiem. Mieliby pełne ręce roboty.

Próbowała poruszyć rękami, ale była obolała na całym ciele. Tak bardzo obolała.

Boże, jak to boli. Pomyślała, zamykając oczy z bólu. Nie wiedziała, jak długo miała zamknięte oczy, próbując zasnąć, żeby pozbyć się bólu.

Na szczęście, chwilę później weszła ciemnowłosa pielęgniarka.

"Obudziłaś się. To dobrze."

Powiedziała, a Lori próbowała mówić, ale jej gardło było tak suche i szorstkie. Próbowała sięgnąć po butelkę wody na stoliku nocnym, ale ten prosty ruch sprawił jej ogromny ból.

"Nie martw się. Ja ci to podam."

Pielęgniarka powiedziała, biorąc butelkę wody.

Nalała wodę do małego plastikowego kubka obok jej stolika nocnego i dostosowała łóżko Lori, żeby mogła usiąść i pić.

Lori wzięła dwa łyki i przestała.

"Co się stało?"

Zapytała, rozglądając się.

"Zemdlałaś zaraz po cesarskim cięciu. Wszyscy byli zmartwieni i przestraszeni. Lekarz myślał, że nie przeżyjesz."

Pielęgniarka powiedziała, odkładając kubek na stolik nocny. Sprawdziła jej parametry życiowe, notując coś na swoim notatniku.

"Pamiętasz, co się stało?"

Zapytała pielęgniarka, a Lori pokręciła głową.

"Nie mogę sobie przypomnieć. Pamiętam tylko, że tu przyszłam... i ból..."

Powiedziała, a pielęgniarka skinęła głową.

"Tak. Byłaś w dużym bólu."

W tym momencie wszedł lekarz, był wysoki, łysiejący i miał okulary. Lori wydawało się, że wygląda znajomo. Musiała go widzieć, kiedy przyjechała do szpitala.

"Dzień dobry, pani Wyatt. Jak się pani czuje?"

Zapytał, a Lori wzruszyła ramionami.

"Nie wiem, jak się czuję, jestem obolała na całym ciele. Boli mnie."

Powiedziała, a lekarz spojrzał na pielęgniarkę. Wymienili spojrzenia, których nie rozumiała.

"Pani Wyatt, była pani w bardzo krytycznym stanie, kiedy została pani przywieziona wczoraj wieczorem."

Lori skinęła głową. Oczywiście, że była, zaczęła przedwczesny poród.

"Przygotowaliśmy panią do nagłego cesarskiego cięcia. Operacja się udała. Niestety, dziecko zmarło, według naszych raportów było w stresie i miało również anomalię oddechową."

Lori zamilkła.

Dziecko nie przeżyło?!

Co?!

"Co?"

Powiedziała cicho, a lekarz westchnął.

"Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, ale nie miał dużych szans od samego początku, podejrzewaliśmy to, kiedy zaczęła pani przedwczesny poród."

Lekarz dodał, a Lori jęknęła. Dźwięk, który wydobył się z jej ust, nie był ludzki. Nawet nie brzmiał, jakby pochodził od niej.

"Gdzie on teraz jest?"

Zapytała, a lekarz westchnął.

"Pan i pani Fuller przyszli po jego ciało. Przynieśli dokumenty, które pokazywały, że zrzekła się pani praw do bycia jego matką."

Nie mogli nawet poczekać?!

Albo pozwolić jej go zobaczyć?

"Ale! Ale! Nawet go nie widziałam! Nie pozwolili mi go zobaczyć!!!"

Krzyknęła, a lekarz i pielęgniarka znowu wymienili milczące spojrzenia.

"Pani Wyatt, była pani nieprzytomna przez długi czas i prawnie mieli pełne prawo do odebrania jego ciała."

Lori zaczęła się poruszać w łóżku, ignorując oślepiający ból.

"Gdzie on jest? Gdzie on teraz jest?! Chcę zobaczyć mojego syna!"

Krzyknęła, stawiając jedną nogę na zimnej marmurowej podłodze, sam ruch sprawił jej ogromny ból, ale zdołała to zrobić.

Pielęgniarka podbiegła do niej, jej silne ramiona powstrzymały Lori i próbowały zaciągnąć ją z powrotem do łóżka.

"Nie możesz się teraz ruszać, pani Wyatt, nie jest pani jeszcze wystarczająco silna!"

Podeszła bliżej do Lori, a Lori z całej siły odepchnęła jej rękę.

Lekarz spojrzał na pielęgniarkę.

"Uspokój ją. Musi odpocząć."

Powiedział, wychodząc z pokoju.

W tym momencie wbiegła inna pielęgniarka, Lori wciąż płakała, krzyczała i odpychała pielęgniarkę. Druga pielęgniarka wbiegła i przytrzymała ją. W mniej niż minutę Lori poczuła senność i wszystko zniknęło.


Gabriel Caine chodził po korytarzach oddziału szpitalnego, był zdenerwowany, trochę przestraszony i trochę zły. Suzie była szalona. Bardzo szalona. Nie powiedziała mu, że zaczyna rodzić. Miała jeszcze kilka dni, myślał, że jest bezpieczna.

Specjalnie powiedział jej, żeby zadzwoniła, jeśli poczuje, że dziecko nadchodzi, bo czuł się wystarczająco winny, zostawiając ją samą, gdy dziecko było tak blisko narodzin. Niestety, postanowiła go nie słuchać.

Był w Nowym Jorku, kiedy zadzwoniła Grace.

Pośpiesznie wrócił z Nowego Jorku do domu. Dotarł tam najszybciej, jak mógł, dotarł na czas, dziecko było w drodze, ale jeszcze się nie urodziło.

Był zmartwiony, jego wataha również była zmartwiona, szczerze mówiąc.

Chociaż on i Suzie byli trochę więcej niż obcymi, nadal się o nią troszczył, na swój sposób.

Gabriel poznał Suzie na corocznej konwencji Alfa, która odbywała się w Kanadzie. Była częścią innej watahy, mniejszej watahy, ale przez całą noc na przyjęciu robiła do niego maślane oczy. Nie znał jej, nie wiedział o niej wiele, tylko tyle, że była wilkołakiem, choć wilkołakiem niższej rangi.

Planował zachowywać się najlepiej, jak potrafił, więc ignorował wszystkie jej zaloty, ale dogoniła go później w barze, do którego poszedł po zakończeniu przyjęcia, i oboje dużo pili, a potem wylądowali w hotelowym pokoju.

Obudził się następnego dnia, nagi i już żałował swoich działań. Wyszedł z pokoju hotelowego, zanim się obudziła, zostawiając trochę pieniędzy na stoliku nocnym, żeby mogła wrócić do domu.

Nawet nie zostawił jej numeru, pod który mogłaby zadzwonić.

Trzy miesiące później, Gabriel wrócił z biegu, kiedy jego beta podał mu telefon, twierdząc, że ma pilny telefon od nieznajomej kobiety o imieniu Suzie. Do tego czasu zapomniał już o niej, ale odebrał telefon z grzeczności.

Suzie twierdziła, że jest w ciąży, i na początku był wściekły, ale potem się uspokoił. Zapłacił za jej lot do Denver i kazał jej zrobić test DNA.

Wynik był pozytywny, dziecko było jego. Suzie stanowczo protestowała, żeby je zatrzymać, Gabriel się zgodził, nie miał innych zamiarów.

Oczywiście był lekko rozczarowany sobą. Rzadko się zdarzało, żeby alfa jednej z najbardziej prestiżowych watah na świecie miał nieślubne dziecko. Nawet jego własna rodzina była zaskoczona.

Suzie szybko się wprowadziła, nie miał z tym problemu, tylko dał jej do zrozumienia, gdzie jest jej miejsce. Tak, była matką jego dziecka, ale nigdy nie będzie jego partnerką ani jego Luną, te pozycje pozostawały nieobsadzone, dopóki nie pojawi się jego partnerka.

Suzie miała tendencję do ignorowania tego i próbowała rządzić jego betami, ale tolerował jej nadmiary, bo była matką jego dziecka.

Wyjechał na krótko w podróż służbową, tylko po to, żeby otrzymać przerażający telefon, że zaczęła rodzić.

Lekarz wyszedł z sali operacyjnej, idąc szybko, zdejmując zakrwawione rękawiczki.

Miał ponury wyraz twarzy, jego serce biło szybko.

"Panie Caine... Przykro mi."

Gabriel zacisnął szczękę, przygotowując się na wiadomość.

"Straciliśmy matkę. Ale ma pan piękną córeczkę."

Chociaż czuł się z tego powodu winny, trochę jego napięcia zniknęło po usłyszeniu ostatniej części.

"Pani Garcia miała zatrzymanie akcji serca zaraz po porodzie, nie mieliśmy pojęcia o jej historii medycznej, gdybyśmy wiedzieli, moglibyśmy ją uratować."

Gabriel skinął głową, wciąż nie wiedząc, co powiedzieć.

"Czy mogę teraz zobaczyć moją córkę?"

Zapytał, a lekarz skinął głową.

Wkrótce potem pielęgniarka wyjechała z sali operacyjnej, wioząc dziecko, a Gabriel podszedł, żeby spojrzeć.

Płakała, krzyczała wniebogłosy, a serce Gabriela pękło na ten dźwięk. Na ten przenikliwy głos.

Jego córka miała dorastać bez matki.

Miała dorastać bez Suzie.

Gdzieś w sercu Gabriel czuł, że już ją zawiódł.

Previous ChapterNext Chapter