




Rozdział 6: Zapach
Rozdział szósty: Zapach
Elena
"Już powiedziałam ci wszystko, co pamiętam." Odpowiedziałam mu.
"Kłamiesz." Warknął, sięgając po moją kroplówkę i wyrywając ją z mojego ramienia. Syknęłam z bólu i próbowałam uwolnić rękę z jego uścisku, ale jego chwyt był jak żelazo, a ja miałam siłę noworodka.
"Nicholas! Ranisz ją!" Liam rzucił się w moją stronę, ale zatrzymał się, gdy Nicholas zawarczał.
"Jeszcze jeden krok i złamię jej ramię na pół. Jako twój Beta, rozkazuję ci się teraz cofnąć!" Krzyknął na Liama.
Doktor Liam walczył z rozkazem Bety. Chociaż nie tak potężny jak rozkaz Alfy, rozkazy Bety zmuszały każdego wilka niższej rangi do posłuszeństwa.
"Idziesz ze mną, może wtedy będziesz bardziej współpracować, gdy lepiej się poznamy." Nicholas wyrwał mnie z łóżka, rzucając na podłogę. Uderzyłam bokiem o podłogę i usłyszałam trzask kości. Przytuliłam bok, próbując powstrzymać ból, ale on znów po mnie sięgnął i podniósł na nogi.
"Dość!" Krzyknął Liam.
"Nie wtrącaj się, Liam!" Ostrzegł Nicholas.
"Ranisz ją, a jestem pewien, że Bernard urwie ci głowę, jeśli dowie się, że traktujesz ją jak szmacianą lalkę. Lepiej teraz odejdź i wróć, gdy się uspokoisz." Powiedział doktor Liam, ale Nicholas zawarczał, przeszywając mnie dreszczem. Jeśli był na skraju przemiany, sytuacja mogła się jeszcze bardziej pogorszyć.
Stał nieruchomo, wbijając w Liama mordercze spojrzenie. Patrzyłam na nich obu, Nicholas był już czerwony na twarzy, a jego żyły wybrzuszały się na ramionach. Liam, choć znacznie mniejszy od Nicholasa pod względem budowy ciała, patrzył na niego, jakby był gotów do skoku.
Minęło kilka napiętych chwil i żaden z nich nie spuścił wzroku. Nicholas rzucił mnie na łóżko i wyszedł z sali szpitalnej bez słowa. Doktor Liam wypuścił głęboki oddech i podbiegł do mnie. Sprzeciwił się swojemu Becie tylko ze względu na mnie. Mógł zostać ukarany, a nawet zabity za nieposłuszeństwo, ale zaryzykował swoje życie dla mnie. Nagle poczułam się źle, że źle oceniłam jego dobroć.
"Czy on zawsze jest taki miły?" Próbowałam zażartować, ale ból w boku sprawił, że jęknęłam.
"Pozwól, że to sprawdzę." Liam pomógł mi wstać.
"Przepraszam, Eleno." Powiedział do mnie.
"Ja też przepraszam." Odpowiedziałam.
Bernard
Wypiłem już siedem kieliszków wina i nadal czułem się niespokojny. Robiłem wszystko, co w mojej mocy, aby nie myśleć o Elenie, ale bez względu na to, co robiłem, moje myśli zawsze wracały do tych urzekających szafirowych oczu. Nigdy w życiu nie widziałem tak pięknych oczu jak jej.
Wszystko w Elenie przyciągało mnie, nie musiała nawet mówić, wystarczyło, że istniała. Nigdy w życiu nie doświadczyłem czegoś tak silnego. Znałem tę dziewczynę mniej niż czterdzieści osiem godzin, a już miałem wrażenie, że moje życie wywróciło się do góry nogami. Prześladowała mnie jak duch.
Spojrzałem ponownie na szpital, zmuszając się, by nie podążać za instynktem i nie biec do budynku. Nicholas prawdopodobnie tam był, przesłuchując ją zgodnie z moimi instrukcjami. Zastanawiałem się, co mogła mu powiedzieć, jeśli w ogóle udało mu się ją zmusić do mówienia.
Była tak zamknięta i strzeżona. Wiedziałem od momentu, gdy spojrzałem w jej oczy, że widziała wiele w tym świecie. Rzeczy, które tylko nieliczni kiedykolwiek widzieli w całym swoim życiu. To sprawiało, że chciałem ją chronić i zranić każdego, kto spowodował te blizny na jej ciele.
"Co się ze mną dzieje?" Zganiłem się, nie powinienem chcieć jej chronić. Nie powinienem nawet być blisko niej, bo sprawia, że tracę rozum. Jestem człowiekiem prawa i porządku. Elena to chaos, zamieszanie i niepewność, jest zagrożeniem dla mojego przywództwa, a tym samym zagrożeniem dla mojej Watahy.
Mam się ożenić z Heleną za kilka miesięcy, jest córką Alfy i jeśli plotki są prawdziwe, jest naprawdę piękna. To małżeństwo nie tylko zapewniło mi więcej ziem dla Watahy, ale także dało mi większą przewagę nad innymi Alfami. Jest wszystkim, czego powinienem pragnąć w partnerce, niezależnie od przeznaczenia, a jednak nie była pragnieniem mojego serca.
Elena była nikim, nie miała ziemi, statusu ani Watahy do odziedziczenia. Była gorsza niż najniżej rangą Omega w mojej Watasze, bo była wyrzutkiem. A jednak mój wilk był do niej tak przyciągany. Jej zapach mnie wzywał, a jej oczy mnie uwięziły.
Zazwyczaj mój wilk i ja byliśmy zgodni co do naszych emocji i decyzji, ale tutaj byliśmy w konflikcie. On chciał iść w jedną stronę, a ja w drugą. On kierował się czystymi emocjami i uczuciami, a ja nie mogłem sobie na to pozwolić. Musiałem myśleć o mojej Watasze, Elena nie miała znaczenia w naszych decyzjach, ale mój wilk tego nie rozumiał.
"Jest twoją partnerką, możesz zaprzeczać temu przyciąganiu, ile chcesz, ale tylko opóźniasz nieuniknione." Mój wewnętrzny głos próbował mi powiedzieć prawdę, którą chciałem ignorować.
Nie mogła być moją partnerką, mam już dwadzieścia pięć lat i mój czas na znalezienie partnerki dawno minął. Byłem zaręczony z inną. Elena jest dla mnie nikim. Czułem, że jeśli powtórzę to kłamstwo wystarczająco wiele razy, w końcu w nie uwierzę. Musiałem w to uwierzyć, inaczej wszystkie moje plany na przyszłość Watahy obrócą się w popiół.
"Do diabła z tym!" Odszedłem od okna i skierowałem się na dół.
Było bardzo wcześnie rano i wszyscy w rezydencji spali. Przeszedłem cicho przez korytarz, upewniając się, że nikogo nie obudzę.
Miałem własną rezydencję na terenie posiadłości, ale wolałem mieszkać z rodzicami i członkami mojej Watahy. Ułatwiało im to dotarcie do mnie, gdy mnie potrzebowali. Musiałem wypuścić mojego wilka, świeże powietrze dobrze mu zrobi i uspokoi moje rozbiegane myśli.
"Alfa." Kilku strażników na patrolu wokół rezydencji przywitało mnie. Skinąłem im głową, ale nie zatrzymałem się, dopóki nie byłem poza rezydencją i za linią drzew.
Skoczyłem w powietrze i przemieniłem się w mojego kruczoczarnego wilka. Przemieniałem się często i przejście z człowieka w wilka było dla mnie niemal tak naturalne jak oddychanie. Prawie nie czułem już pękających kości, co nie było łatwe nawet dla niektórych Alf.
Gdy moje łapy dotknęły ziemi, ruszyłem w sprint. Pchałem nogi tak szybko, jak tylko mogły mnie nieść. Przemieszczałem się między drzewami z wielką łatwością. Księżyc rzucał niebieskawy blask na las, oświetlając ciemność. Przemieszczałem się między drzewami, gdy wyczułem zapach, który stał się dla mnie aż nazbyt znajomy, zapach Eleny.
Wiedziałem, że jest w szpitalu i nie mogła się stamtąd wydostać. Miałem budynek szpitala otoczony, a Liam powiedziałby mi, gdyby uciekła. Był inny powód, dla którego jej zapach był w tym lesie i zamierzałem się dowiedzieć, dlaczego. Skręciłem ostro w prawo i podążyłem za jej upajającym zapachem, obraz jej ognistoczerwonych włosów i szafirowych oczu wypełniał mój umysł, gdy zapach stawał się silniejszy.
Pchałem nogi jeszcze mocniej, mój wilk próbował przejąć kontrolę, ale wiedziałem, że lepiej nie pozwalać mu na to. Nie był stabilny, gdy chodziło o Elenę, pokazał, że porzuca wszelką logikę, a żaden z nas nie mógł sobie na to pozwolić.
Im bliżej źródła zapachu, tym dalej oddalałem się od mojego terytorium. Zatrzymałem się tuż przy granicy mojej Watahy i uniosłem nos, aby upewnić się, że nadal mam właściwy zapach, i tak, to był jej zapach.
Rozejrzałem się i po kilku sekundach znalazłem to, czego szukałem. Na ziemi były plamy krwi Eleny.
To prawdopodobnie tutaj Jackson powiedział mi, że ją znaleźli. Jej zapach był mieszanką wanilii i płatków róż. Był to zdecydowanie najlepszy zapach, jaki kiedykolwiek czułem w całym swoim życiu.
Dopiero po bliższym przyjrzeniu się zauważyłem, że jej zapach nie był silniejszy na moich granicach, ale raczej na terytorium Watahy Ciemnego Rewana. Tej samej Watahy, do której należała kobieta, z którą miałem się ożenić za kilka miesięcy.
Czy Elena przeszła przez ich ziemie?