Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 5: Przekonujący

Rozdział piąty: Przekonujący

Elena

"Twoje parametry życiowe wydają się być w porządku i goisz się całkiem dobrze. Poziom cukru we krwi wrócił do normy i przybrałaś trochę na wadze." powiedział Liam, zdejmując stetoskop z mojej klatki piersiowej.

"Jak się czujesz?" zapytał.

"Dobrze, dziękuję za pomoc." odpowiedziałam, a on tylko pokręcił głową.

"Nie musisz mi dziękować, po prostu wykonuję swoją pracę." Skinęłam głową, patrząc na ciemne okno mojego pokoju. Podciągnął zasłony, pozwalając mi zobaczyć księżyc. Było w nim coś uspokajającego, jestem pewna, że ma to coś wspólnego z boginią księżyca.

"Elena, mogę cię o coś zapytać?" Liam spojrzał na mnie z troską wypisaną na twarzy.

"Pewnie." wymamrotałam.

"Skąd masz te wszystkie blizny? Widzę, że wyblakły, co oznacza, że powstały dawno temu, ale jak je zdobyłaś?" zapytał doktor Liam.

Jego pytanie zaskoczyło mnie. Był dla mnie miły odkąd obudziłam się w szpitalu i nie próbował mnie przesłuchiwać ani krzywdzić, jak bym się spodziewała po porywaczu. Chciał tylko, żebym czuła się zaopiekowana i komfortowo.

"Nie pamiętam." Pamiętałam, skłamałam.

Nigdy nie byłam kłamczuchą, rodzice zawsze mówili, że jedno kłamstwo prowadzi do kolejnych, aż w końcu znajdziesz się w oceanie własnych kłamstw i będziesz tonąć. Nigdy nie chciałam kłamać Liamowi, ale musiałam być sprytna. Musiałam kontynuować grę z amnezją, dopóki nie znajdę sposobu, żeby stąd uciec, albo przynajmniej dopóki mnie nie wypuszczą.

"Wiesz, że jesteś tu bezpieczna, prawda, Eleno?" zapytał, skinęłam głową, choć wiedziałam, że to kłamstwo. Mogli wyciągnąć rękę z dobrocią, ale to nie znaczyło, że nie byłam ich więźniem. Wiedziałam, że Bernard mnie obserwuje i wiedziałam, że kłamie, sam mi to powiedział. Bernard jest Alfą, a dla Alfy jego stado jest zawsze na pierwszym miejscu.

"Wiedziałem, że musiało ci się przytrafić coś strasznego." powiedział Liam, patrząc na mnie.

"Widzę to w twoich oczach. Przeszłaś wiele, nie musisz teraz o tym mówić, ale kiedy będziesz gotowa, wiedz, że masz kogoś, kto chce cię wysłuchać." dodał.

"Nie mam nic do powiedzenia. Jak powiedziałam Alfie Bernardowi, nie pamiętam, co naprawdę mi się stało. Jestem samotnym wilkiem i to wszystko, co mogę ci powiedzieć." powiedziałam mu.

Coś w jego oczach mówiło mi, że mi nie wierzy, ale nie naciskał dalej. Chciałam mu uwierzyć, naprawdę chciałam, ale nie byłam bezpieczna. Uciekałam od dziesięciu lat i to był jedyny powód, dla którego udało mi się przetrwać przez ten czas. Bycie w stadzie Alfy Bernarda jest dla mnie naprawdę niebezpieczne. Richard da sobie radę, wiedziałam, że tak będzie. Te wilki, które mnie ścigały, to najprawdopodobniej tropiciele, których wysłał, żeby mnie złapać. Nie miałam pojęcia, dlaczego Alfa Richard zabił moich rodziców, ale wiedziałam, że jeśli mnie znajdzie, zrobi to samo ze mną. Ale czułam wewnętrzny konflikt, wiedziałam, że muszę opuścić to stado, ale z jakiegoś powodu czułam się bezpieczna w rękach Alfy Bernarda.

Tylko los mógł mnie połączyć z Alfą, bo w normalnych okolicznościach byłabym w siódmym niebie, znajdując swojego partnera, ale moje okoliczności nie były normalne. Mój wilk nienawidził myśli o opuszczeniu stada Alfy Bernarda, ale musiałam być logiczna za nas oboje. Poza tym, nie wyglądało na to, żeby Bernard był chętny do roszczenia sobie praw do mnie. Wyglądało na to, że nawet nie rozpoznaje przyciągania partnera.

"Eleno?" zawołał doktor Liam, wyrywając mnie z głębokich myśli.

"Przepraszam, co powiedziałeś?" wymamrotałam.

"Mówiłem tylko, że pozwolę ci teraz odpocząć. Zobaczymy się później, dobrze?" powiedział do mnie, skinęłam głową i uśmiechnęłam się do niego blado, naprawdę potrzebowałam czasu dla siebie.

Doktor Liam miał już wychodzić z pokoju, gdy drzwi gwałtownie się otworzyły. Wszedł wysoki i potężnie zbudowany mężczyzna. Przewyższał Liama wzrostem i miał znacznie więcej mięśni. Jego twarz była stoicka, a oczy skupione na mnie. Wyraz jego twarzy sprawił, że poczułam dreszcze na skórze. W przeciwieństwie do Liama, twarz tego mężczyzny nie była ani przyjazna, ani ciepła. Był zimny i zdystansowany.

"Nicholas." Liam przywitał go, ale nie w sposób, w jaki witał innych ludzi. Wydawał się być ostrożny, co tylko zwiększyło moje napięcie.

"Liam." Mężczyzna, którego nazwano Nicholasem, skinął głową, ale jego oczy wciąż były skierowane na mnie. Wszedł do pokoju i podszedł prosto do mojego łóżka.

Monitor tętna zaczął szybciej pikać, gdy Nicholas patrzył na mnie, jakby był gotów mnie zabić. Mój wilk, choć wciąż słaby, syczał na niego. Nie podobał jej się wcale i widziała, że jest niebezpieczny.

"Możesz odejść, Liam. Potrzebuję chwili z więźniem." powiedział i spojrzałam na Liama z przerażeniem w oczach. Nie chciałam zostać sama z tym mężczyzną, wolałam uspokajającą obecność doktora. Doktor Liam spojrzał na mnie, rozumiejąc moje nieme błaganie.

"Właściwie, ona jest pacjentką, a nie więźniem i myślę, że zostanę tutaj. Czy Bernard upoważnił cię do tego? W przeciwnym razie będę musiał cię poprosić o opuszczenie pokoju, ponieważ stresujesz moją pacjentkę." Liam powiedział do niego, a ja zauważyłam, jak brwi Nicholasa lekko drgnęły.

"Alpha wysłał mnie tutaj, żeby uzyskać od niej odpowiedzi. Wie, jak przekonujący potrafię być." odpowiedział. Sposób, w jaki powiedział słowo 'przekonujący', sprawił, że przeszedł mnie dreszcz.

"Jeśli Bernard powiedział, że musisz ją przesłuchać, to dobrze, ale nie opuszczę tego pokoju. I musisz się cofnąć o kilka kroków, bo ją przerażasz." Liam wymamrotał, a Nicholas zrobił, co mu kazano, ale jego śmiercionośne spojrzenie nie straciło na intensywności. Liam podszedł i stanął obok mnie, poczułam się trochę lepiej.

"Kim jesteś i dlaczego przekroczyłaś nasze ziemie?" Jego czarne oczy wpatrywały się we mnie. Skuliłam się w poduszkę, czując jego przytłaczającą obecność.

"Już powiedziałam twojemu Alfie. Nazywam się Elena i jestem samotnym wilkiem. To wszystko, co pamiętam i to wszystko, co wiem, nie wiem, co jeszcze mogę ci powiedzieć." odpowiedziałam. Byłam zaskoczona, jak równomiernie brzmiał mój głos. Moje tętno pozostało stabilne, a moje oczy nie opuszczały jego. Wiedziałam, że jeśli popełnię jeden błąd, wyczuje kłamstwo.

"Kłamiesz." Zmrużył na mnie oczy.

"Rzeczy pójdą dla ciebie dużo łatwiej, jeśli zaczniesz mówić prawdę." dodał, a ja przełknęłam ślinę.

"Mówię ci prawdę." odpowiedziałam mu. Poruszył się jak błyskawica, w jednej chwili był przy łóżku szpitalnym, a w następnej przy moim boku. Chwycił szklankę stojącą na stoliku obok mnie i rzucił ją przez pokój. Krzyknęłam z zaskoczenia i skuliłam się przed nim.

"Nicholas!" zaprotestował Liam, ale ten uciszył go spojrzeniem.

"Jestem wyżej w hierarchii niż ty, Liam, nigdy o tym nie zapominaj. Jestem twoim Betą i nie będziesz mnie kwestionować. Robię tylko to, co muszę, aby chronić nasze stado." powiedział do Liama.

"Przerażasz ją." Liam nie ustępował.

"A ona może stanowić zagrożenie dla całego stada. Teraz, zostaw mnie, żebym mógł zrobić to, co kazał mi Bernard." odpowiedział, patrząc na mnie z gniewem w oczach.

"Zapytam cię ostatni raz, kim jesteś i dlaczego przekroczyłaś nasze ziemie? Odpowiedz szczerze, albo trafisz prosto do centrum zatrzymań." zapytał mnie ponownie.

Musiałam zachować spokój, w przeciwnym razie jestem martwa. Odesłaliby mnie do Richarda zgodnie z prawem. Wysłaliby mnie na rzeź, a ja nie zamierzam umrzeć z rąk tego nikczemnego Richarda. Wolałabym być ich więźniem, niż zostać odesłana do niego.

Previous ChapterNext Chapter