




4. WANYA: DOMOWY SŁODKI DOM
Vanya
"Myślę, że powinnaś wrócić do domu, żeby się wyleczyć."
"Jestem w porządku."
Dopóki nie ruszam się zbyt szybko, nie próbuję związać włosów ani schylić się, żeby coś podnieść. Każdy nagły ruch ciągnął za szwy, co sprawiało, że czułam się niedobrze. Nie miałam wysokiej tolerancji na ból, ale chyba powinnam być wdzięczna, że nóż nie przebił mnie całkowicie i że mam tylko kilka szwów, prawda?
"Chciałbyś kawy?" zapytałam ojca.
Opuścił moją torbę na podłogę i powoli się wyprostował. Patrzyłam, jak jego twarz wykrzywia się z niesmakiem, gdy rozglądał się po moim mieszkaniu. Nie był zadowolony z tego, co widział - to było jasne po jego wyrazie twarzy. Mój ojciec był przyzwyczajony do bogactwa, a chociaż ja też dorastałam w luksusie, moje mieszkanie tego nie odzwierciedlało.
Kiedy wyprowadziłam się z domu rodziców, zostawiłam za sobą wszystkie luksusy, oprócz kilku ubrań i innych niezbędnych rzeczy. Każdy mebel kupiłam za pieniądze zarobione w pracy w bibliotece.
Moje oczy przelatywały po jednopokojowym mieszkaniu. Próbowałam zobaczyć je jego oczami, ale nie udało mi się. Nie było w nim nic złego; było o wiele lepsze niż nasz zimny i w większości pusty dom rodzinny.
"Innym razem," powiedział. "Mam spotkanie z—"
"Oczywiście, że masz," przerwałam mu. "Innym razem więc."
Po pocałunku w czoło i obietnicy, że zadzwonię, jeśli coś się stanie, zniknął. Patrzyłam na drzwi przez kilka sekund, zanim odwróciłam się i powoli powlokłam się do kuchni.
Włączyłam czajnik i zrobiłam sobie filiżankę kawy, którą zaniosłam na parapet w salonie. Lekarz kazał mi się oszczędzać i dał całą listę zaleceń. Nie powiedział nic o niechodzeniu do pracy, więc jutro wracam do pracy. Nic mnie nie powstrzyma.
Po wypiciu kawy wstałam i umyłam filiżankę, zanim wróciłam do salonu. Po drodze chwyciłam telefon z wyspy kuchennej i znów usiadłam przy oknie. Ostrożnie oparłam się o poduszki i westchnęłam.
Przez kilka minut moją uwagę przyciągały ciemne burzowe chmury, które nadciągały. Deszcz przerwie falę upałów, ale zbyt dużo deszczu spowoduje problemy. Zadrżałam na samą myśl o tym, co stało się z Larą i Obsidianem na klifie. Oboje mogli zginąć, ale na szczęście Obsidian zdołał ich uratować w ostatniej chwili.
To, co im się przydarzyło, było powodem, dla którego unikałam klifu, ale nie wszyscy mieli tyle zdrowego rozsądku.
Otrząsając się z niepokojących myśli, wybrałam numer Betsy. Jak zwykle, odebrała po pierwszym sygnale. Nie musiałam tłumaczyć, co się stało, bo już wiedziała. Zapomniałam, że wszyscy wiedzieli, co mi się przydarzyło.
"Będę jutro, Betsy," powiedziałam jej.
"Nie, nie, kochanie," zawołała. "Poradzę sobie. Ty odpoczywaj i zdrowiej. Znajdę wolontariusza, który mi pomoże."
"Naprawdę nie ma takiej potrzeby." Usiadłam, gdy ruch poniżej przyciągnął moją uwagę. "Mam zgodę na powrót do pracy," skłamałam. "Będę jutro. Betsy, muszę kończyć. Do zobaczenia jutro."
"Dobrze, kochanie. Miłego odpoczynku."
Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na bok. Usiadłam na kolanach, otworzyłam okno i wychyliłam się, żeby lepiej przyjrzeć się zaułkowi za budynkiem. Cokolwiek widziałam chwilę temu, już zniknęło. To pewnie był czyjś kot.
Od czasu ataku kilka nocy temu byłam paranoiczna, ale pogorszyło się, gdy dowiedziałam się, że mężczyzna, który mnie dźgnął, uciekł. Mój ojciec nie powiedział mi wiele, ale dzięki plotkującym pielęgniarkom byłam na bieżąco ze wszystkim, co się wydarzyło od tamtej nocy.
Mężczyzna przestraszył się, gdy pojawiłam się tam, gdzie porzucił ciało. Gdyby nie Ezra, jestem pewna, że byłabym kolejnym ciałem na długiej liście nierozwiązanych zbrodni na wyspie.
Otrząsnęłam się z niepokojących myśli i zamknęłam okno.
Podniesienie torby, którą mój ojciec zostawił na podłodze, okazało się wyzwaniem. Już samo lekkie pochylenie się sprawiło, że syknęłam z bólu.
"Głupia torba," warknęłam na nią.
Moje leki przeciwbólowe były w środku, a musiałam je wziąć, zanim położę się do łóżka, inaczej nie będę mogła zasnąć.
Z rękami na biodrach, patrzyłam na torbę, próbując wymyślić sposób na jej podniesienie bez pochylania się. Jedynym sposobem, jaki przyszedł mi do głowy, było kucanie, ale nie miałam pojęcia, czy to nie będzie boleć.
"Jest tylko jeden sposób, żeby się przekonać."
Cholera! Bolało o wiele bardziej niż pochylanie się. Udo naciskało prosto na szwy.
"Do diabła—"
"Nieprzyzwoite słownictwo u damy nie jest zbyt eleganckie," ktoś nagle powiedział za mną.
Krzyknęłam i straciłam równowagę, upadając do przodu. Na rękach i kolanach czołgałam się do przodu, z dala od intruza, aż dotarłam do jednej z kanap, po czym obróciłam się i opadłam na tyłek. Moje usta otworzyły się, a potem znowu zamknęły, gdy moje oczy spoczęły na nim.
"Jezu," westchnęłam, przykładając rękę do piersi. "Przestraszyłeś mnie."
"Co właśnie powiedziałem o przeklinaniu?"
Moje oczy zwęziły się na niego, gdy poruszał się po moim mieszkaniu. Podniósł jeden z moich ozdób z półki i cicho ją obejrzał, zanim odłożył na miejsce.
Mężczyzna nie wydawał żadnego dźwięku, gdy się poruszał, co mnie zdezorientowało, bo był dużym mężczyzną—znacznie większym i bardziej umięśnionym niż Ezra i Devrim.
"C-co ty tu robisz?" zapytałam, gdy nic więcej nie powiedział.
Jego oczy skierowały się na mnie, ale natychmiast odwróciły się z powrotem. "Dlaczego siedzisz na podłodze?" zapytał zamiast odpowiedzieć na moje pytanie.
Przygryzłam wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią. W końcu postanowiłam powiedzieć mu prawdę zamiast kłamać. "Cóż, jakiś drań mnie przestraszył, a ponieważ każdy mój ruch boli, nie mogę wstać."
Czy to było moje wyobrażenie, czy jego usta drgnęły? Czy śmiał się ze mnie?
Podszedł z powrotem i zatrzymał się przede mną. Mężczyzna górował nade mną i patrzył na mnie ciemnymi oczami. Czułam, jakby patrzył prosto przez mnie, a nie na mnie.
Moje oczy przelatywały po nim, gdy nadal na mnie patrzył. Wstyd mi to przyznać, ale może był nawet trochę seksowniejszy niż Devrim i Ezra.
Zrobił krok bliżej, sprawiając, że moje oczy opadły na jego krocze, które było prawie na poziomie moich oczu.
Nigdy wcześniej nie byłam ciekawa męskiego przyrodzenia, ale byłam ciekawa, czy jego wygląda tak samo jak ludzkie.
"Patrz dalej, kochanie," zachrypiał. "Może pozwolę ci spróbować."
Kolor zalał moje policzki, a moje oczy szybko odwróciły się.
"Czy odczuwasz ból?"
"T-tak."
"Ból jest dobry. Przypomina ci, że żyjesz."
Poruszył się zbyt szybko, bym mogła to zrozumieć. W jednej chwili siedziałam na podłodze, a w następnej znalazłam się na nogach, przyklejona do jego przodu. Uczucie jego twardego ciała przyciśniętego do mojego robiło ze mną dziwne rzeczy. Mrugałam na niego, próbując złapać oddech.
Obsidian patrzył na mnie z wąskimi oczami. Moje oczy odskoczyły od jego do blizny po jednej stronie jego twarzy, która przebiegała przez jedno oko. Jak jego oko nie zostało uszkodzone, całkowicie mnie zaskakiwało. Wyglądało to na bolesne.
Jak zdobył tę bliznę?
Niechcący, sięgnęłam i przejechałam palcem po poszarpanej linii. Jego usta rozchyliły się, a oczy zamknęły, ale jego reakcja nie trwała długo.
Nagle warknął i odepchnął mnie, sprawiając, że zatoczyłam się do tyłu. Prawie się przewróciłam, ale udało mi się odzyskać równowagę, zanim upadłam.
Po raz pierwszy, odkąd byłam w jego towarzystwie, poczułam strach.
Jego oczy zmieniły kolor—prawie taki sam jak oczy Ezry—a jego pięści były zaciśnięte po bokach. Zauważyłam jego nierówne oddychanie. Czy miał zemdleć? Czy miał atak paniki? Czy oni w ogóle mogą mieć ataki paniki?
"O-Obsidian?"
Zrobiłam krok w jego stronę z jedną drżącą ręką wyciągniętą. Tuż przed tym, jak go dotknęłam, pokazał mi ostre, śmiercionośne zęby, zanim wybiegł z mojego mieszkania. Podskoczyłam, gdy drzwi zatrzasnęły się za nim.
Co ja zrobiłam?