Read with BonusRead with Bonus

3. DEVRIM: OSKARŻENIA

Devrim

Radiowozy policyjne stały zaparkowane przed budynkiem, a policjanci kręcili się wokół. Wszyscy odwrócili się, by na mnie spojrzeć, gdy zaparkowałem ciężarówkę i wysiadłem. Zignorowałem ich, kierując się na tyły budynku, do ogrodu.

Więcej mężczyzn kręciło się wokół, szukając dowodów w ogrodzie. Powstrzymałem się od powiedzenia im, że nic nie znajdą za tymi krzakami.

Moje oczy natychmiast zlokalizowały burmistrza Reevesa i szefa policji stojących na końcu ogrodu, w miejscu, gdzie zaatakowano Vanyę Reeves.

Szef skinął głową w moją stronę, gdy zauważył, że się zbliżam, co sprawiło, że Reeves odwrócił się w moją stronę. Natychmiast zmarszczył brwi na mój widok.

"O co chodzi z aresztowaniem Ezry?" warknąłem.

"Mamy martwe ciało," powiedział szef. "Wygląda na to, że kobieta została rozszarpana przez zwierzę."

Moje pięści zacisnęły się po bokach, gdy próbowałem opanować gniew. Jak on śmie? "Ezra uratował twoją córkę," syknąłem. "Dzięki niemu ona żyje, a ciało zaginionej kobiety zostało znalezione."

"Nie możemy wykluczyć twojej grupy—"

"Dumy. Nie jesteśmy wilkami."

"Dumy. Nie możemy wykluczyć możliwości, że to był ktoś z twojej dumy."

"Członkowie mojej dumy nigdy nie zaatakowaliby człowieka bez powodu. Nigdy nie zaatakują kobiety, chyba że poczują się zagrożeni."

Burmistrz Reeves przełknął ślinę i cofnął się o krok. Jego oczy nerwowo błądziły wokół. "Słuchaj, nie chcę żadnych kłopotów, ale musisz zrozumieć, skąd pochodzi szef Curry." Przełknął ponownie. "C-co z tym szalonym m-mężczyzną? Tym z bliznami?"

"Obsidian nie zaatakowałby człowieka," powiedziałem mu, ale jednocześnie poczułem wątpliwości.

"Proszę pana—"

"Chcę zobaczyć ciało," przerwałem szefowi.

Jego oczy skierowały się na burmistrza, który skinął głową. "Chodź za mną."

Zapach śmierci uderzył mnie, gdy zbliżaliśmy się do ciała. Nie było daleko od miejsca, gdzie zaatakowano Vanyę. Wciągnąłem gwałtownie powietrze, ale czułem tylko ciało. Wszelkie inne zapachy, które mogły pozostać, już zniknęły. Nie było sensu szukać jakichkolwiek wskazówek. Ludzie już zrujnowali wszelkie szanse na znalezienie czegokolwiek.

Natychmiast zrozumiałem, dlaczego myśleli, że to ktoś z mojej dumy, gdy zobaczyłem ciało. Kobieta została rozszarpana i trudno było powiedzieć, czy to nożem, czy pazurami. Nie będziemy w stanie tego stwierdzić, dopóki ciało nie zostanie oczyszczone z krwi i wszystkie kawałki nie zostaną złożone.

"Znaleziono jakieś bronie?" zapytałem, kucając obok ciała.

"Tylko nóż, którym zaatakowano pannę Reeves."

"A co z mężczyzną, który ją zaatakował?"

Gdy nie odpowiedział od razu, spojrzałem na niego. Mężczyzna pocierał tył szyi i patrzył wszędzie, tylko nie na mnie.

"Co się stało z mężczyzną?" powtórzyłem pytanie.

"Ja... uu... my..."

"Po prostu to powiedz!" krzyknąłem.

"K-kiedy tu d-dotarlismy, o-on już b-był z-zniknął."

W jednej chwili byłem na nogach, z ręką owiniętą wokół jego szyi. "Pozwoliłeś mu uciec?" warknąłem. "Próbował ją zabić, a ty pozwoliłeś mu uciec!"

"Przepraszam, proszę pana," wykrztusił, drapiąc moją rękę. "D-dotarlismy t-tutaj najszybciej, jak m-mogliśmy, ale o-on już b-był z-zniknął. Znaleźliśmy trochę świeżej krwi." Moje oczy zwęziły się. "Jest w l-laboratorium, gdzie j-jest t-testowana w t-tej chwili."

Syknąłem na niego, zanim go puściłem i odsunąłem się. Ostatni raz spojrzałem na ciało, po czym odwróciłem się i odszedłem.


Znalazłem Obsidiana dokładnie tam, gdzie się spodziewałem; w piwnicy, gdzie głośna muzyka dudniła, a on okładał worek bokserski.

Opierając się o ścianę, skrzyżowałem ramiona na piersi i czekałem. Nigdy nie było dobrym pomysłem podkradać się do tego mężczyzny, Ezra i kilku członków dumy nauczyło się tego na własnej skórze.

Obsidian był bez koszulki, ale wiedziałem, że ma noże przypięte do ciała. Miał ubrania specjalnie uszyte z ukrytymi kieszeniami na noże. To sprawiało, że czuł się bezpieczniej.

Moje oczy opadły na krople krwi na podłodze. Jak długo już uderzał w ten worek? Kiedy zamierzał przestać?

Wyprostowałem się, gdy jego ciosy przyspieszyły. Kilka sekund później jego pięść przebiła worek bokserski. Stał tam zamrożony, z oczami utkwionymi w części ramienia, która wciąż była widoczna, zanim gwałtownie wyrwał pięść.

Kiedy się odwrócił, nasze spojrzenia się spotkały, a wściekłość w jego oczach sprawiła, że powietrze zamarło mi w płucach.

Czy w końcu stracił kontrolę?

Przeciągając ramionami, podszedł do stereo i ściszył muzykę. W nagłej ciszy mogłem usłyszeć jego ciężki oddech oraz bicie mojego serca.

"Co zawdzięczam tej przyjemności?" wychrypiał.

Zawahałem się, zanim zrobiłem kilka kroków w jego stronę, ale zamarłem, gdy jego ręce drgnęły po bokach. "Vanya została zaatakowana zeszłej nocy."

Całe jego ciało napięło się, mięśnie były gotowe do ataku, gdybym się zbliżył.

"Ezra usłyszał jej krzyk i zdążył do niej na czas. Została dźgnięta, ale to nic poważnego."

Moje oczy opadły, gdy on nadal na mnie patrzył. Jego spojrzenie było stałe i niepokojące, czasami po prostu przerażające.

"Mam dla ciebie zadanie," powiedziałem cicho.

"Nie," warknął. "Nie każ mi znowu wchodzić w interakcje z tymi—"

"Obiecuję, że tym razem nie." Nie popełnię tego błędu ponownie. "Znaleźli ciało."

Zawarczał. "Myślą, że to ja."

Milczałem. Przechodziliśmy przez to już wcześniej. Ostatnią rzeczą, jaką chciałem, było powiedzenie czegoś, co mogłoby go wyprowadzić z równowagi.

"Ezra tylko zranił mężczyznę, który zaatakował Vanyę. Kiedy policja dotarła na miejsce, mężczyzna już zniknął."

"Myślisz, że może wrócić, żeby dokończyć robotę." Mruknął.

Skinąłem głową. "To możliwe. Ezra powiedział, że było zbyt ciemno, by którykolwiek z ludzi mógł widzieć wyraźnie, ale Vanya jest w gazecie."

"Każdy wie, kim ona jest."

Powoli się odwrócił, ale trzymał mnie w zasięgu wzroku.

Wszyscy mieliśmy swoje demony, ale niektóre demony żyły głębiej niż inne.

Kiedy zgodziłem się pełnić rolę lidera po naszym uwolnieniu, musiałem zrobić pewne rzeczy, aby upewnić się, że wszyscy są zdrowi na umyśle. Obsidian był tym członkiem, który doznał najwięcej krzywd i jedynym, który przeżył.

"Dlaczego?" zapytał Obsidian. "Dlaczego ja?"

Podszedłem do niego i zatrzymałem się przed nim. Moje oczy przeskoczyły po jego twarzy, a potem na jego gojące się knykcie. "Bo wiesz, jak być niewidocznym."

Uśmiechnąłem się do niego, po czym odwróciłem się i ruszyłem w stronę schodów.

"Nie zabijaj nikogo—chyba że to ktoś, kto chce ją skrzywdzić," zawołałem przez ramię.

Ezra czekał na mnie, gdy dotarłem na szczyt schodów. Wyprostował się i spojrzał przez moje ramię, jego uśmiech zniknął, gdy zdał sobie sprawę, że Obsidian nie idzie za mną.

"Jak to możliwe, że się nie martwisz?" Zrównał się ze mną krokiem. "Był tam dłużej niż kiedykolwiek od czasu, gdy te Lycan'y odeszły. Nie jesteś choć trochę ciekawy, co Lara mu powiedziała, że sprawiło, że się ukrył?"

"Jest w porządku."

"To niezdrowe, Dev," wykrzyknął Ezra. "Nie je! Może powinniśmy interweniować?"

"Zostaw go, Ezra," powiedziałem mu. "Nie zaczynaj czegoś, czego będziesz żałować."

Prychnął i mruknął coś pod nosem. Pchnąłem drzwi do biblioteki, wszedłem i podszedłem do biurka, aby poszukać kilku papierów i ołówka.

"Widziałeś tego mężczyznę,"—podałem mu niezbędne rzeczy—"narysuj go dla mnie."

"Policja go nie złapała?"

"Nie."

Ezra milczał. Patrzył na papier przez kilka sekund, zanim spojrzał na mnie. "Nie mogę go narysować, bo nie widziałem jego twarzy."

Zmarszczyłem brwi. "Co—?"

"Mężczyzna miał na sobie jedną z tych głupich masek, które ludzie noszą na tym święcie, kiedy dekorują miejsce tymi strasznymi rzeczami."

"Maska na Halloween?"

Pstryknął palcami i wskazał na mnie. "Tak, jedna z tych. Powiedziałeś, że policja nie złapała tego mężczyzny, więc to oznacza, że istnieje możliwość, że wróci, żeby dokończyć..." urwał.

Skinąłem głową. "On znowu pójdzie za nią, dlatego poszedłem do Obsidiana."

Jego głowa podniosła się gwałtownie. "Jesteś pewien, że to dobry pomysł?"

"Nie skrzywdzi jej."

"Nie wiesz tego. Poza tym, bardziej martwię się o ludzi, których spotka."

Previous ChapterNext Chapter