Read with BonusRead with Bonus

2. WANYA: ROZMOWA O MIEŚCIE

Vanya

Moje ciało było sztywne, ale najmniejszy ruch sprawiał, że ból przeszywał mnie na wskroś. Zajęło mi chwilę, zanim mój zamglony umysł zaczął działać, a gdy część mgły opadła, wspomnienia wróciły z impetem.

Prawie umarłam.

Otworzyłam oczy i skrzywiłam się na nagły jasny blask, który sprawił, że małe błyskawice przeszyły moje oczy i dotarły do czaszki. Mrugałam szybko, a gdy moje oczy przyzwyczaiły się do światła, rozejrzałam się po małym pokoju szpitalnym. Byłam zaskoczona, że mój ojciec nie załatwił czegoś bardziej luksusowego.

Mój wzrok opadł na moje ciało i zatrzymał się na igle przymocowanej do tylnej części mojej dłoni, aby utrzymać ją na miejscu. Wspomnienie dotykania noża przemknęło przez mój umysł.

Chwyciłam prześcieradło i odsunęłam je, zanim zaczęłam podciągać szpitalną koszulę, żeby zobaczyć mój brzuch. Kwadratowy opatrunek zakrywał ranę kilka centymetrów nad moją kością biodrową. Zawahałam się przez kilka sekund, a potem chwyciłam krawędź, żeby go odkleić.

Mdłości sprawiły, że mój żołądek się skręcił, gdy patrzyłam na szwy. Przycisnęłam opatrunek z powrotem na miejsce i przełknęłam ślinę.

Drzwi nagle się otworzyły, zmuszając mnie do pośpiesznego opuszczenia koszuli, co tylko spowodowało, że ból przeszył mnie na nowo. Z jękiem opadłam z powrotem na poduszki i zacisnęłam oczy.

Poczułam, jak ktoś poprawia koszulę i przykrywa mnie prześcieradłem. Gdy ból nieco ustąpił, otworzyłam oczy i mrugnęłam, patrząc na mężczyznę pochylającego się nade mną. Nie spodziewałam się zobaczyć go obok łóżka, uśmiechającego się do mnie.

Mój wzrok natychmiast opadł, a policzki zalały się rumieńcem. Widziałam go kiedyś w ich domu, gdy pomagałam przyjaciółce, a czasem na przyjęciach mojego ojca, ale nigdy nie byłam tak blisko niego.

"Vanya," powiedział cicho. "Jak się czujesz?"

"C-cześć," wychrypiałam. "Wszystko w porządku, dziękuję. Czy to ty mnie u-uratowałeś?"

Pokręcił głową i cofnął się o kilka kroków. "Ezra usłyszał twoje krzyki."

Ezra, jakie dziwne imię. "Czy możesz mu podziękować ode mnie, proszę?"

Jego uśmiech się poszerzył. "Możesz mu podziękować osobiście, kiedy przyjdzie cię odwiedzić."

"O-o-on tu jest?"

"Tak. Widziałem go, gdy szedłem tutaj."

Mój wzrok śledził go, gdy poruszał się po pokoju. Był wyższy, niż się spodziewałam, i znacznie bardziej umięśniony. Jego czarne włosy były rozczochrane, a skóra opalona. Z bliska mogłam dostrzec dokładny kolor jego oczu; zawsze myślałam, że są ciemnobrązowe, ale nie były. Jego oczy miały najbardziej niesamowity kolor, jaki kiedykolwiek widziałam, i wyglądały nieludzko.

"Nie masz nic przeciwko, jeśli zadam ci kilka pytań, Vanya?" zapytał, odwracając się z powrotem w moją stronę.

Kiwnęłam głową. Ten mężczyzna na pewno nie owijał w bawełnę. Nie zaczął jednak od razu mnie przesłuchiwać. Chwycił jedno z krzeseł stojących przy ścianie, przeciągnął je obok łóżka i usiadł.

Jego niebiesko-zielone oczy spotkały się z moimi na kilka sekund, zanim przesunęły się po mojej twarzy. Czy to tylko moja wyobraźnia, czy jego oczy zatrzymały się na moich ustach? Oblizałam je i skrzywiłam się. Zupełnie zapomniałam o rozciętej wardze.

"Co dokładnie wydarzyło się zeszłej nocy?"

Przełknęłam ślinę i odwróciłam głowę, wpatrując się w drzwi naprzeciwko łóżka. "Wyszłam na trochę... świeżego powietrza." Nie zamierzałam mu mówić, że moje majtki dawały mi się we znaki. "Usłyszałam dźwięk i kiedy się odwróciłam, mężczyzna był za mną. Złapał mnie, zanim zdążyłam uciec, i wciągnął głębiej w ciemność."

"Próbowałaś się bronić?"

"Dopiero kiedy zaczął mnie dotykać." Mój wzrok opadł na kolana. "Zobaczyłam nóż, kiedy go zobaczyłam. Kiedy mnie złapał, przycisnął go do mojej szyi i to mnie sparaliżowało."

"Czy on—" zatrzymał się i odchrząknął. "Powiedziałaś, że cię dotykał. Czy cię zgwałcił?"

"Nie." Mój wzrok szybko podniósł się do jego oczu, ale zaraz znowu opadł. "Zaczął mnie obmacywać i wtedy zaczęłam walczyć."

"Nie widziałaś jego twarzy?"

"Nie. Przepraszam."

"Nie masz za co przepraszać," powiedział cicho. "Cieszę się, że jesteś cała."

Krzesło zaskrzypiało, gdy się poruszył, ale nie wstał. Tylko pochylił się do przodu i wpatrywał się w podłogę z marsową miną. Nie wyglądało na to, żeby się spieszył, a jakoś mi to odpowiadało.

Moja głowa podskoczyła, gdy drzwi się otworzyły, a moje oczy rozszerzyły się.

"Jesteś przytomna," zawołał Ezra z szerokim uśmiechem. "Pomyślałem, że przyniosę ci coś na poprawę humoru."

Podszedł do łóżka i położył plastikową torbę na moich kolanach, zanim się cofnął. Powstrzymując uśmiech, otworzyłam ją i spojrzałam na zawartość. Przyniósł mi dwie tabliczki czekolady, trzy paczki żelków i coś, czego nigdy wcześniej nie miałam.

"Dziękuję."

"Nie ma za co, śliweczko."

"Śliweczko?"

"Coś nie tak, że tak ją nazywam, Devrim?"

Mój wzrok przeniósł się na mężczyznę, o którym mowa. Jego oczy były pełne rozbawienia, a usta drgały.

"Nie, nic w tym złego." Oczy Devrima przeskakiwały między nami. "Po prostu nie widzę jej jako śliweczki."

"A jako co ją widzisz?"

Wstrzymałam oddech, czekając na jego odpowiedź. Devrim poruszył się na krześle, ale nie odrywał ode mnie wzroku. Jego usta powoli wykrzywiły się w uśmiechu. Czekałam i czekałam na jego odpowiedź, ale nigdy jej nie usłyszałam. Wstał, gdy jego telefon zaczął dzwonić. Jedno spojrzenie na ekran sprawiło, że jego uśmiech zniknął, a oczy się zwęziły. Mrucząc coś pod nosem, przesunął kciukiem po ekranie i przyłożył telefon do ucha.

"Co on zrobił?"

Spojrzałam na Ezrę, gdy się poruszył. Patrzył na Devrima z przymrużonymi oczami. Mój wzrok opadł na jego usta, gdy zaczął podgryzać dolną wargę. Jego zęby były białe i proste—żadnych śladów ostrych kłów. Kolejne wspomnienie uderzyło mnie; to, w którym jego ciało, a właściwie zwierzęce ciało, było przyciśnięte do mojego. Klatka piersiowa do klatki piersiowej, a jego ciało wibrowało przeciwko mojemu, gdy mruczał.

"Potrafisz mruczeć." Zamknęłam usta, gdy tylko te słowa padły z moich ust.

Musiałam dostroić filtr mózg-usta, zanim powiem coś, co zawstydzi mnie lub kogoś innego.

Ezra uśmiechnął się do mnie. "Potrafię robić wiele rzeczy."

"Jakie na przykład?" zapytałam, zanim zdążyłam się powstrzymać.

Jego oczy były odcień ciemniejsze niż oczy Devrima, ale byli podobnego wzrostu, chociaż Ezra był trochę mniej umięśniony, a jego włosy były nieco krótsze.

"Czy on jest twoim bratem?" zapytałam.

"Kto? Devrim?" Kiwnęłam głową. "Nie, nie jesteśmy spokrewnieni."

"Wyglądacie na bliskich."

Jego uśmiech nieco zbladł. "Jesteśmy. Kiedy przechodzisz przez to, przez co my przeszliśmy—" przerwał. "Umrę za niego i wiem, że on zrobiłby to samo dla mnie."

Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć, więc tylko uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam wzrok. Miałam w pokoju szpitalnym dwóch Hybrydów, a jeden z nich stał na wyciągnięcie ręki. Dlaczego nie byłam przerażona ani nie panikowałam, jak większość ludzi zwykle robiła? Może miało to coś wspólnego z tym, że jeden z nich mnie uratował.

"Ezra?" Jego oczy już były na mnie, gdy na niego spojrzałam. "Dziękuję, że mnie uratowałeś."

"Przepraszam, że nie dotarłem trochę wcześniej."

Przełknęłam ślinę, gdy się zbliżył i wyciągnął rękę. Prawie dostałam zawału, gdy delikatnie ujął moją policzek i przesunął kciukiem po moich zranionych ustach.

"Powinienem go zabić," mruknął do siebie.

Przytuliłam się do jego dłoni, nie mogąc się powstrzymać. "Cieszę się, że tego nie zrobiłeś. Zamknęliby cię."

"To nie byłoby nic nowego."

Ezra opuścił rękę i cofnął się, gdy Devrim odwrócił się z powrotem w naszą stronę. Jego oczy przeskakiwały między nami, zanim zatrzymały się na Ezrze.

"Musimy iść."


"Dziewczyno!" Charlene wykrzyknęła, przeciągając 'L', gdy wpadła do pokoju szpitalnego.

Uśmiechnęłam się do niej lekko, ale szybko ten uśmiech zniknął. Uśmiechanie się było ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę. Hybrydy musiały odejść, ku mojemu rozczarowaniu. Chciałam, żeby zostali, żebym mogła zadać im wszystkie pytania, których wszyscy inni bali się zadać. Gdy tylko wyszli, pokój wydał się tak cholernie pusty, a uczucie, którego nie potrafiłam wyjaśnić, wypełniło mnie.

Ani mój ojciec, ani Joy, ani nikt inny nie przyszedł mnie odwiedzić, co nie było niczym niezwykłym. Wiedziałam, że nie powinnam oczekiwać, że mój ojciec rzuci wszystko i odwiedzi mnie w szpitalu. Mój ojciec był bardzo zajętym człowiekiem.

"Czy umierasz?"

"Jeszcze nie," odpowiedziałam. "Czy nie powinnaś być w pracy?"

Przewróciła oczami, siadając na łóżku przy moich stopach. "Mam przerwę na lunch. Przyszłabym cię odwiedzić wieczorem, żeby zostać dłużej, ale wtedy zobaczyłam to."

Spojrzałam na złożoną gazetę, którą trzymała w moją stronę, zanim uniosłam brew i spojrzałam na nią. Kiedy jej nie wzięłam, westchnęła, rozłożyła ją i rzuciła na moje kolana.

"Twoje imię jest na ustach wszystkich."

"Serio?"

Z niedowierzaniem wpatrywałam się w gazetę. Temat dnia? Nienawidziłam być w centrum uwagi. Wszyscy znali mojego ojca, co oznaczało, że nie mogłam zrobić niczego, żeby wieści nie dotarły do niego. Jak wtedy, gdy złapano mnie w ciężarówce Bobby'ego po balu maturalnym.

Nagłówek na pierwszej stronie brzmiał:

***CÓRKA BURMISTRZA REEVESA URATOWANA PRZEZ HYBRYDA

Pod nim było zdjęcie Ezry trzymającego mnie przy swojej piersi. Byłam nieprzytomna, z nożem wystającym z mojego brzucha i sukienką przesiąkniętą krwią.

"Słyszałam, że był całkowicie nagi," mruknęła Charlene. "Podobno facet jest dobrze wyposażony"—zrobiła nieprzyzwoity gest—"jeśli wiesz, co mam na myśli."

Moje oczy się rozszerzyły. "Nie mówisz poważnie!"

"Nie żartuję," powiedziała. "Słyszałam to od samej Joy." Charlene skrzywiła się. "No, nie bezpośrednio od niej, ale słyszałam, jak rozmawiała z przyjaciółkami. Facet był całkowicie nagi, kiedy wniósł cię do pokoju."

Wpatrywałam się w zdjęcie. To, co mówiła, mogło być prawdą na podstawie zdjęcia. Jego tors był nagi, ale to wszystko. Ktokolwiek zrobił to zdjęcie, nie uwzględnił dolnej części jego ciała. Nie mogę uwierzyć, że to przegapiłam!

"Był w... zwierzęcej formie, kiedy zaatakował tego mężczyznę," powiedziałam.

Zatkała usta i pochyliła się do przodu. "Widziałaś go w zwierzęcej formie?"

"Nie do końca." Odłożyłam gazetę na bok. "Było zbyt ciemno, żeby cokolwiek zobaczyć, ale słyszałam go."

"Opowiedz mi wszystko."

Opowiedziałam jej większość tego, co się wydarzyło, ale pominęłam część, w której mruczał. Tę część i tę, w której nazwał mnie "śliweczką" i przyniósł mi słodycze.

"Nie mogę uwierzyć, że ich spotkałaś."

"Ja też nie."

Charlene została jeszcze kilka minut i opowiedziała mi wszystkie plotki z miasteczka, zanim wyszła. Kiedy drzwi zamknęły się za nią, ponownie podniosłam gazetę i wpatrywałam się w nią.

Zdjęcia nigdy nie oddają im sprawiedliwości.

Wypuszczając powietrze, złożyłam gazetę i położyłam ją na stoliku nocnym. Co jeszcze o mnie mówiono? Co mój ojciec myślał o tym wszystkim? Co mówiono o mężczyźnie, który mnie uratował?

Previous ChapterNext Chapter