




Przebudzenie prt 3
Chwiejąc się na dziwnych nogach, upadam płasko, rozkładając się i uderzając podwoziem o kamień. Kręcę głową, nieznany ciężar innej formy ciągnie mnie na boki, nie do końca kontroluję swoje kończyny ani ruchy, ale jestem świadomy, że jest to znacznie większe niż moja ludzka czaszka. Nagle zdaję sobie sprawę z otaczającej mnie sceny, która wraca do ostrości, i uświadamiam sobie, że wciąż jesteśmy obserwowani. Trzeźwieję szybko, gdy mój nowy metabolizm wypycha ostatnie narkotyki z mojego systemu i oczyszcza moją krew.
Atmosfera jest naładowana, a ja jestem otoczony przez nowo przemienione wilki we wszystkich odcieniach szarości i brązu, chociaż tylko ja mam białe futro. Odwracam się, gdy śpiewy Szamana przyciągają moje oczy z powrotem do niego, potykam się o swoje niekoordynowane ciało, próbując się podnieść. Trudno jest używać rąk jako przednich nóg, instynktownie odchylam się za bardzo na tylne łapy, tracę równowagę i znowu pochylam się do przodu, zanim upadnę twarzą na ziemię. Znowu osuwam się na ziemię i spotykam się z kurzem, uderzając dolną szczęką.
„Będzie łatwiej. Staraj się utrzymać na nogach. Na wszystkich czterech.” Głos nade mną przyciąga moją głowę, by się ku niemu przechylić, i cofam się, gdy zdaję sobie sprawę, że Colton Santo stoi tuż obok mnie, obserwując, jak robię z siebie widowisko, upadając na nowe nogi. Nie wiem, czy jestem zszokowany, że do mnie przemówił, czy ostrożny, że to zrobił.
Nigdy nie ufałem niczemu, co dotyczyło jego lub jego motywów, i zastanawiam się, kiedy się tu tak zbliżył. Unikając bezpośredniego patrzenia na niego, trzymając oczy odwrócone od jego, próbując zrozumieć to dziwne ciało i skupić się na nauce jego używania. Mogę tylko jęknąć w odpowiedzi, zdając sobie sprawę, że nie mogę formować słów w ten sposób, i instynktownie przechodzę do łącza myślowego.
Nie mamy strun głosowych do ludzkiej mowy. Wilki w tym samym stadzie mają mentalne połączenie, dzięki czemu mogą komunikować się bez mówienia, co, przyznajmy, jest niemożliwe dla wilka. Jest to również możliwe, gdy są wystarczająco blisko, aby rozmawiać z kimś spoza swojego stada, jeśli ten ktoś jest gotów ich usłyszeć.
To uczucie jest dziwne.
Próbuję połączyć się z nim, zdezorientowany tą nową, niemal naturalną zdolnością, której wcześniej nie miałem. Jestem przytłoczony tym wszystkim i nie jestem pewien, czy nadal jestem mocno naćpany w tej formie, czy też to surrealistyczne nowe doświadczenie to zmysły wilka. Rzeczy wpływają na nas inaczej jako ludzi, a ta dezorientacja może być czymś, do czego muszę się przyzwyczaić.
Tak, no to ruszaj się. Ucz się szybko.
Łączy się ze mną z powrotem, jego głos w mojej głowie ma chrapliwą znajomość, która robi dziwne rzeczy z moim żołądkiem. To ledwie uprzejma odpowiedź, a ton mówi mi, że nie chce ze mną rozmawiać, zwłaszcza nie w łączu myślowym.
Nie jestem jednym z jego stada i nawet nie jestem na tym samym poziomie co on. To brak szacunku próbować. Odchodzi w stronę swojego ojca, aby jeszcze bardziej to podkreślić, a ja opadam, próbując zrozumieć wszystko, co mnie uderzyło. Jestem ciężki, niepewny, jak poruszać się w ciele psa, gdy całe życie chodziłem na dwóch nogach. Muszę ważyć cztery razy więcej niż zwykle, chociaż rozmiar moich łap sugeruje, że może nawet więcej.
„Przemiana nie potrwa długo... tylko ulotne chwile za pierwszym razem. Obudzisz się, gdy wyjdziesz, a twoja ścieżka poprowadzi cię do twojego przeznaczenia. Zwracaj uwagę, bądź czujny. Jesteś teraz po drugiej stronie.” Szaman mówi to głośno, a jego głos odbija się echem po górach jak prorocza pieśń. Słyszałem to tyle razy, ale tym razem wreszcie coś dla mnie znaczy.
Podnoszę się na niepewnych nogach, powoli, jak Bambi na nowo narodzonych kończynach, i unoszę głowę, jak wiem, że powinnam. W zgodzie z wszystkimi wokół mnie, wyciągamy szyje, unosimy nosy ku niebu i wyjemy do księżyca po raz pierwszy w naszym życiu jako jedno zjednoczone stado; bez względu na to, kim jesteśmy, skąd pochodzimy, jakie mamy pochodzenie czy przeszłość, długo i z duszą, z pełnym znaczeniem. Zjednoczeni w jednej pieśni, która dopełnia naszą przemianę. Dźwięk, który odbija się echem wokół nas, przez nas, dołącza do setek, które nas obserwują, aż wypełniamy nocne niebo niskim, upiornym brzmieniem, które będzie rezonować po górach i wzbudzać strach w dzikiej przyrodzie.
Na początku to uczucie jest dziwne. Moje gardło wibruje; boli i chrypi moje struny głosowe, ale gdy mój brzuch się opróżnia, powietrze odchodzi, a najdłuższy wycień wydobywa się ze mnie, aż drapie moje gardło i pozostawia mnie bez tchu. Czuję się żywa. Jakbym wstrzymywała oddech i czekała na to całe życie. Myślę, że tak było. To jest to, czym miałam się stać, a z przebudzeniem przychodzi wolność.
Mogę odejść.
Mogę biegać.
Mogę żyć z ziemi i polować, aby przetrwać. Ograniczenia ludzkie nie wiążą mnie już, by przetrwać. Wilki mogą żyć wszędzie, gdzie mogą polować, i chociaż mamy mentalność stada, słyszałam historie o samotnych wilkach, które radzą sobie dobrze same. To jest to, co planowałam, pragnęłam, czekałam, i wiem, dokąd zmierzam. Wreszcie mogę zrealizować swoje marzenie o zostawieniu tego wszystkiego za sobą i znalezieniu swojej samotnej ciszy gdzieś tam. Jak najdalej od tych gór i ludzi, i nigdy nie oglądając się za siebie.
Gdy tylko się rozluźniam, nasz wycień ustaje, a moja energia szybko zanika. Przepełniona zmęczeniem, opadam z powrotem i osuwam się na brzuch, wzdychając, gdy moje ciało mrowi i swędzi od tysiąca drobnych drgań. Spoglądam w dół na czas, by zobaczyć, jak wszystko zmienia się z powrotem szybciej, niż myślałam.
Futro, które mnie ogrzewało, na łapach zamiast rąk... wszystko zaczyna się cofać, a w przeciwieństwie do mojej przemiany w bestię, odwrócenie nie jest wcale bolesne. Jest szybkie, niemal natychmiastowe, i zanim zdążę mrugnąć lub nawet zrozumieć, co się dzieje, jestem nagą ludzką istotą. Rozmazana we własnej krwi, leżąca w skulonej kupie na podłodze, oszczędzając sobie trochę godności, osłaniając swoje ciało.
Szamoczę się, by zwinąć swoje ciało w kulkę, świadoma, że jestem całkowicie odkryta i narażona na setki oczu wokół mnie. Podskakuję, gdy mój koc zostaje rzucony w moją stronę przez pobliskiego Damona, uśmiechającego się złośliwie, gdy jego oczy pożerają moją nagość, i cofam się. Zawstydzona, zawstydzona, że jestem naga przed wszystkimi, i wściekła, że upewnił się, że będę musiała przejść osiem stóp, aby dostać koc. Patrzę na niego gniewnie, zapominając się na chwilę, a potem zastanawiam się, czy nie pójść po niego i zamiast tego skulić się, by się zakryć.
Inni mieli swoje koce rzucone bezpośrednio na nich, a patrząc wokół, zdaję sobie sprawę, że jestem jedyną, która musi czołgać się po swój, jak zwierzę. On próbuje mnie upokorzyć, i ruszam szybko, by go złapać. Zszokowana, gdy najmniejszy ruch sprawia, że pędzę w jego stronę z prędkością błyskawicy, kończąc niemal u jego stóp w mgnieniu oka.