




Rozdział 1
Mój ojciec jest wyższy niż jakikolwiek mężczyzna, którego widziałam...
Moja matka wygląda niepozornie przy swoim niskim wzroście, ale potrafiła zabić najlepszych wojowników z trzech najbliższych klanów...
A ja pochodzę od nich.
Byłam rzadkim przypadkiem. Urodzona z dwóch alf i kobiety. Moja matka była taka, jak jej matka. Jej matka również, bo miałam piękną linię krwi. Każdy syn alfy zabiłby dla mnie. Kobieta z krwią alfy.
Nie zrozumcie mnie źle, byłam szczęśliwa, błogosławiona i kochana. Dorastając, nie miałam pojęcia o wyzwaniach, jakie czekały mnie w życiu tylko dlatego, że mogłam dać mężczyźnie silne szczenię.
To było tak złote, jak tylko mogłam sobie przypomnieć. Śmiałam się, tańczyłam i biegałam, aż moje płuca płonęły, a stopy były zrogowaciałe. Uczyłam się swoich obowiązków, aby pomagać leczyć i bronić mojej społeczności. Mojej watahy.
Moi rodzice jednak byli rozsądni, nauczyli mnie uprawiać jedzenie, gotować, polować i uczyć się. Wiedziałam, jak być samowystarczalną, aby cokolwiek się stało, mogłam sobie poradzić.
Wiele kobiet w mojej sytuacji jest rozmnażanych, a potem porzucanych. Ich alfy dostają silne szczenię, może cenną córkę, a one są zostawiane na śmierć.
Oni zadbali, żebym miała życie.
"Anna!"
Moja matka potrafi krzyczeć głośniej niż mężczyzna. Choć byłam szczególnie spóźniona. Cały poranek, cały tydzień wlokłam nogi. Nie chciałam tego robić.
Błagałam rodziców, żeby opóźnili to o kolejny rok, żeby dać mi trochę czasu, żebym mogła zachować swoje życie, swoją niezależność i zdrowie psychiczne.
Mieli jednak rację. Przejście przez ruję bez partnera może cię zabić. A ja nie zamierzam oddać swojego życia.
Więc teraz prezentowałam swoje kręcone brązowe włosy w kok, który pozwalał niektórym kosmykom spływać jak wodospad, a więcej z przodu, aby obramować moją twarz. Prosta sukienka, którą nosiłam, była przyjemna dla oka. Zawsze stawiałam na elegancję i klasę. Jedwab w kolorze dziennego błękitu owijał się wokół mnie. Jego dekolt w stylu Queen Anne i obcisła sylwetka były celem wieczoru.
"Ładny kawałek bydła ze mnie," mruknęłam.
Moja złość narastała w ostatnich tygodniach. Nie miałam nic przeciwko partnerowi. Byłam beznadziejną romantyczką, która marzyła o prawdziwej miłości. Wiedziałam tylko, że to nigdy nie spełni mojego życzenia, by być postrzeganą jako coś więcej niż doskonałość. Świat zatrzymuje się wokół mnie, gdy on zapamiętuje moje rysy. Nigdy nie poznam pasji, intymności, euforii ani miłości.
Dziś wieczorem zejdę na dół i spotkam młodych, wysoko postawionych członków tylu watah, że straciłam rachubę, a wszyscy będą chcieli, żebym była ich Luną, a ja będę stała tam i uśmiechała się, gdy młodzi mężczyźni będą się rozrywać na kawałki, żeby mieć szansę mnie posiąść. A kto zorganizował ten wieczór? Moi rodzice!
...znowu wiem, że mogłabym umrzeć z powodu rui bez partnera. To trochę dziwne, że twoi rodzice chcą, żebyś się przespała z kimś. Wiem, że tu się nie mylę.
Miałam osiemnaście lat.
Dla ludzi to ledwie coś znaczyło, dla nas znaczyło wszystko.
"Anna," usłyszałam pukanie do drzwi. "To Theo...
"I reszta z nas!"
Przewróciłam oczami. "Wejdźcie!"
Powoli wsunęli głowy do środka, przyznaję, że ostatnio byłam dość złośliwa. Wylewałam swoje nieszczęście na każdego biednego przechodnia.
"Czy bestia jest gotowa na swoją aukcję?" Theo przechylił głowę na bok i zażartował w okropnym angielskim akcencie.
Odwróciłam się i uniosłam ręce, pytając, czy tak to wygląda.
"Nieźle," James usiadł na moim łóżku. "Dostaniesz niezłego."
"Dość!" warknął Charles. Jego oczy lekko się rozbłysły. "Obiecujesz, że będziesz się zachowywać?"
Rozejrzał się po pokoju na trójkę swoich młodszych rodzeństwa.
"Wiem, że nie jesteś szczęśliwa z powodu tego, co może się stać, ale nadal masz tu ostatnie słowo, i nie pozwolimy, żeby coś ci się stało," podszedł do mnie, kładąc swoje ogromne ręce na moich ramionach.
"Nie chcę być oszukana, Charlie," poczułam, jak mój żołądek podchodzi mi do gardła na sekundę. Moi bracia byli w moim pokoju, wszyscy ładnie i gotowi, co oznaczało, że mama ich przysłała, co oznaczało, że ktoś zaraz przyjdzie, co oznaczało, że naprawdę nadszedł czas i nagle wszystko wydawało się zbyt szybkie i nie byłam na to gotowa.
Theo dostrzegł fale emocji przetaczające się za moimi oczami. „Będzie dobrze, wszyscy pochodzimy z tej samej linii. Nikt nie będzie na tyle głupi, żeby to zrobić,” kiwnął powoli, utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.
Oddychałam ciężko, prawda? Moje dłonie były spocone.
To jednak moje życie. Reszta mojego życia zostanie zdecydowana. Wybiorę kogoś, a potem będę musiała być z nim do końca życia. On będzie mój, a ja jego, dam mu szczenięta, będę jego Luną, wychowam watahę i będę miała władzę i wpływ na tak wielu ludzi przez tak długi czas, i to będzie tak wiele.
Usiadłam z hukiem. Nie, czekaj, nie, to Theo mnie posadził.
„Pij. To,” powiedział James, podsuwając mi szklankę.
O! Szklanka. Szklanka wody. To powinno pomóc.
„Dzięki,” wydobył się z moich ust chropowaty i suchy głos.
Charlie uklęknął przede mną i spojrzał na mnie swoimi najlepszymi oczami starszego brata. „Myślisz, że dasz radę?”
Czy mogłam?
Czy miałam wybór?
Matka i ojciec wysłali listy zgody i ogłoszenia do wszystkich. Po moich urodzinach zostanę przedstawiona z księżycem. Spotkam mężczyzn, a potem zobaczę, kto mi się spodoba. Od tego momentu to bardziej zależało od mężczyzn, aż naprawdę będę musiała wybrać.
I wszystkie watahy zgodziły się, że będę miała swoje zdanie. Że będę mogła wybrać swojego mężczyznę.
A ja byłam przerażona, bo wiedziałam, że nadal mogą mnie oszukać.
Ale nic się nie osiągnie, będąc przestraszonym. Jeśli mężczyzna mnie oszuka dla silnego dziedzica, wezmę swojego syna i zostawię go w kurzu. Nie będę się łamać w kłamstwach i szeptach. Stawię czoła wiatrowi, który nadejdzie.
Wzięłam długi łyk i wstałam, „Jestem gotowa,” kiwnęłam, prostując ramiona. Mężczyźni chcą mnie, będą musieli o to walczyć, udowodnić swoją wartość.
„Och, Anna!” Moja matka wiwatowała, gdy schodziłam po schodach. Jej oczy były zamglone dla dramatycznego efektu. „Wyglądasz tak wdzięcznie, moje szczenię,” podeszła i objęła mnie, a potem natychmiast wygładziła moją sukienkę.
„Silna,” głos mojego ojca dobiegł zza mnie, odwróciłam się i zobaczyłam jego wysoką i mocną sylwetkę. „Wyglądasz, jakbyś przygotowywała się do bitwy, mała,” uśmiechnął się, napełniając szklankę. „Dobrze.”
„Tato,” podeszłam i objęłam go. Mój tata zawsze chciał, żebyśmy potrafili stać na własnych nogach.
„Nie uginaj się przed nimi, Annette,” trzymał mnie w swoim silnym uścisku, jakby to był ostatni raz. Przycisnął moją małą twarz do swojej piersi, jakbym miała trzy lata.
„Zaraz tu będą, moje szczenię, wróć na górę, tata przyjdzie po ciebie, gdy nadejdzie czas,” moja matka rozdzieliła nas, oddzielając mnie od ojca.
Trzymała mnie za rękę. „Twoi bracia mogą patrolować imprezę wcześniej. Przestraszyć tych małych chłopców, żeby się ustawili w szeregu, ale ty musisz zrobić wejście, żeby wiedzieli, kim jesteś. Nagroda nie. Nagroda,” moja matka złapała mnie, prowadząc na górę. „Wiem, że towarzyszy temu strach, ale zaufaj, że pomożemy cię chronić.”
Zaprowadziła mnie do mojego pokoju i posadziła na krawędzi łóżka.
„Moja droga, wiem, że marzyłaś o miłości i romansie... a to nie jest dokładnie ta historia,” powiedziała moja mama, klepiąc mnie po ręce. „Nie wiem, co ci powiedzieć, poza tym, że ta sytuacja jest tym, co z niej zrobisz. Związek pójdzie tylko tak daleko, jak na to pozwolisz i jak tego chcesz. Jeśli chcesz gniewu, to dostaniesz gniew, jeśli chcesz szczęścia, będziesz do niego dążyć, a jeśli chcesz przestrzeni, to ci ją dadzą, ale nie idź za daleko. Zasługujesz na wielką miłość, dziś wieczorem chcę, żebyś miała nadzieję na nią w sercu.”
Kiwnęłam głową. „Myślisz, że to będzie dobry mężczyzna?”
„Nie sądzę, żeby bogini cię opuściła, moje szczenię,” moja mama napełniła się dumą, zanim opuściła pokój.
Siedziałam, stukając stopą przez dobre dwadzieścia minut. Punktualność była kluczowa w takich sprawach, sygnał szacunku dla linii rodziny i kobiety. Wiedziałam, że nie będę musiała długo czekać i wszyscy będą gotowi. Moi bracia uścisnęli dłonie każdego mężczyzny, który wszedł do naszego domu, i oznaczyli swoje zapachy wokół domu. Wojownicy z naszej watahy będą ostatni, na wypadek gdyby ktoś zrobił coś niesamowicie głupiego i próbował mnie porwać.
„Annette, czas.”