




Rozdział 2 Amy i Luke
Amy
Jestem pielęgniarką w małym szpitalu powiatowym w New Jersey. Kiedy jeszcze byłam w szkole pielęgniarskiej, marzyłam o przeprowadzce do Nowego Jorku, żeby pracować w jednym z nowoczesnych szpitali w mieście, ale moja mama błagała mnie, żebym została bliżej domu. Kocham moją mamę i nie ma nic, czego bym dla niej nie zrobiła, więc zdecydowałam się pracować blisko domu. Może gdybym powiedziała mamie "nie", nie byłabym teraz w tym krwawym bałaganie.
Przyszedł z raną kłutą. Powiedział, że napastnik go zaskoczył i traci dużo krwi. Tego dnia miałam dyżur na izbie przyjęć i to ja pomogłam mu położyć się na łóżku szpitalnym, żeby sprawdzić tę ranę, o której mówił.
Widziałam wiele ran kłutych podczas dyżurów na izbie przyjęć, ale nigdy nie widziałam takiej jak jego. Kiedy zdjęłam jego przesiąkniętą krwią koszulę, krew zaczęła tryskać z ogromnej dziury po jego boku. Wyglądało to bardziej na przebicie prętem lub kijem, a sądząc po utracie krwi, mogło trafić w ważny organ. Spojrzałam na niego i zobaczyłam oznaki szoku. Zawołałam lekarza dyżurnego, myśląc, że może potrzebować operacji.
"Co tu mamy?" zapytała lekarka.
"28-letni mężczyzna, rana kłuta w lewym górnym kwadrancie, na granicy wstrząsu hipowolemicznego." odpowiedziałam.
Sprawdziła ranę, widząc, jak krew sączy się na zewnątrz, i podjęła szybką decyzję. "Zarezerwuj mi salę operacyjną i powiedz im, że już idziemy." Skinęłam głową i pobiegłam do stanowiska pielęgniarek, żeby zarezerwować salę operacyjną, podczas gdy oni wywozili go z izby przyjęć.
Sprawdziłam jego rzeczy, czy miał jakiś dowód tożsamości, żeby znaleźć kogoś, kogo mogłabym poinformować o jego sytuacji. Nic nie znalazłam. Kiedy wkładałam jego rzeczy do plastikowej torby, telefon w kieszeni jego płaszcza zaczął dzwonić. Odebrałam, mając nadzieję, że to przyjaciel.
"Halo, kto dzwoni?" zapytałam osobę po drugiej stronie.
"Wow, Chase ma teraz swoje dziewczyny, które odbierają jego telefon." Mężczyzna po drugiej stronie śmiał się tak mocno, że trudno było przyciągnąć jego uwagę.
"Przepraszam, proszę pana, nie jestem... dziewczyną. Zastanawiałam się, czy ten Chase, o którym pan mówi, ma 28 lat, około 6'1 wzrostu i waży około 190 do 200 funtów?" zapytałam uprzejmie.
"To dość szczegółowe. Mogę zapytać, kto jest po drugiej stronie?" Mężczyzna w końcu przestał się śmiać i stał się poważny.
"Jestem pielęgniarką w szpitalu powiatowym Brick. Pański przyjaciel, Chase Lockwood, jest obecnie operowany. Czy mógłby pan poinformować jego rodzinę? Został zabrany na salę operacyjną, zanim mogłam uzyskać od niego więcej informacji."
"Jestem jego bratem, Luke. Dziękuję, pielęgniarko-"
"Amy." odpowiedziałam.
"Dziękuję, pielęgniarko Amy. Będę tam wkrótce." Rozłączył się.
Wkrótce oznaczało dokładnie 15 minut. Pielęgniarki były podekscytowane, kiedy on i jego świta przybyli do szpitala.
Nie wiedziałam, że nazwisko Lockwood coś znaczy. Byli oczywiście bogaci; Chase miał na sobie ubrania od projektantów, a jego buty wyglądały na drogie. Jego brat jeszcze bardziej. Kiedy wszedł do szpitala, miał władczą postawę, która emanowała męskimi feromonami. Większość kobiet i niektórzy mężczyźni w szpitalu śledzili go wzrokiem, rozbierając go oczami, gdy zbliżał się do recepcji. Zerknęłam na niego, kiedy on i kilku jego ludzi usiedli w poczekalni. Rozpiął marynarkę swojego garnituru, wyraźnie zirytowany. Czym jednak, nie miałam czasu spekulować. Wypadek samochodowy się zdarzył i zostałam wezwana, aby pomóc lekarzom na izbie przyjęć.
Kiedy skończyliśmy z wszystkimi pacjentami, była już noc i byłam głodna. Wzięłam krótką przerwę, żeby coś zjeść w szpitalnej stołówce. Wracałam na izbę przyjęć, kiedy wpadłam na wysokiego mężczyznę.
"Bardzo przepraszam, proszę pana." Schyliłam się, żeby podnieść paczkę chipsów, która upadła na podłogę, kiedy zauważyłam jego ładne, błyszczące skórzane buty. To on! Wstałam, trzymając paczkę chipsów w ręce.
"Nic się nie stało. Nie patrzyłem, gdzie idę." Pokazał mi swój telefon i schował go do kieszeni płaszcza.
"Rozumiem. No cóż, oto twoja paczka chipsów. Naprawdę muszę iść." Wziął paczkę chipsów i mruknął podziękowanie. Lekko skinęłam głową, uznając jego słowa, i odwróciłam się, żeby wrócić na izbę przyjęć. Wow, był taki pełen siebie. To problem, kiedy rodzi się z srebrną łyżeczką w ustach... poczucie uprawnienia.
Minęły trzy dni od tamtego dnia, kiedy na niego wpadłam, i już o nim i jego bracie Chase'ie zapomniałam, kiedy dostałam kwiaty. Kiedy przyjechałam do szpitala na swoją zmianę, piękna kompozycja żółtych kalii w kryształowym wazonie czekała na mnie w pokoju pielęgniarek. Większość moich koleżanek już czekała, szepcząc, gdy tylko mnie zobaczyły.
"Amy, te kwiaty są dla ciebie." Lisa, moja najbliższa przyjaciółka wśród pielęgniarek, poinformowała mnie, gdy tylko weszłam.
"Tak? Pewnie od pacjenta." Wzruszyłam ramionami, jakby to nie było nic wielkiego. Włożyłam torbę do szafki i wzięłam świeży zestaw uniformów. Związałam włosy w kucyk i zaczęłam się przebierać.
"Wiem, że się na mnie wkurzysz, ale zajrzałam do karty, która przyszła z kwiatami," przyznała, pokazując mi małą kopertę, którą miała w ręce.
"No i? Nie powiesz mi, od kogo są?" Nigdy nie widziałam moich koleżanek tak podekscytowanych... no, może poza tym razem, kiedy Luke przyszedł do szpitala. Skończyłam się przebierać, złożyłam swoje ubrania starannie i włożyłam je do szafki.
"Są od Luke'a Lockwooda. Pisze, że zadzwoni, żeby zaprosić cię na kolację!" Pisnęła i zaczęła skakać z radości. Wszyscy zaczęli na nią patrzeć, więc trzasnęłam drzwiami szafki, żeby przestała.
"Sprawiasz, że brzmi to jak randka. To nie jest randka. To tylko proste 'dziękuję' za pomoc jego bratu. Tyle. Nie rób sobie nadziei." Próbowałam ją przekonać. Podeszłam do kwiatów i dotknęłam wazonu. "Ładny wazon. Wiem, gdzie go postawię w moim mieszkaniu." Wyobrażałam sobie, jak stoi na środku mojego małego kącika śniadaniowego, kiedy usłyszałam swoje imię ogłoszone przez interkom. "Ok, Lisa. Czas do pracy. Chodźmy."
Pobiegłyśmy na izbę przyjęć, myśląc, że jesteśmy potrzebne, ale byłyśmy zdumione, widząc, że izba przyjęć była dość pusta. Byłam zdezorientowana. Przecież właśnie usłyszałam swoje imię przez interkom.
Podeszłam do stanowiska pielęgniarek na izbie przyjęć, żeby dowiedzieć się, dlaczego byłam potrzebna. Jedna z pielęgniarek odetchnęła z ulgą, widząc mnie. Chwyciła mnie za rękę i wyszłyśmy z izby przyjęć do szpitalnej stołówki.
"Przepraszam, Amy. Powiedziano mi, żeby zadzwonić do niego, gdy tylko zaczniesz swoją zmianę. Czekał na ciebie." Spojrzałam przez jej ramię i zobaczyłam Luke'a Lockwooda siedzącego przy stole. Tym razem nie był w garniturze; miał na sobie prostą koszulkę i niebieskie dżinsy.
"Jak długo tu czeka?" zapytałam koleżankę.
"Około 15 minut. Ale czekał cały dzień na mój telefon. Twój grafik mówił, że będziesz tu rano." Przygryzła wargę. Oczywiście bała się Luke'a. Ale dlaczego?
"Zmieniłam swoją zmianę, odkąd opuściłam szpital rano. Wczoraj w nocy był karambol na autostradzie i mieliśmy pełne obłożenie." Byłam na dyżurze ponad 24 godziny. Po karambolu powiedziałam przełożonej, że zacznę swoją zmianę wieczorem. Nie miała nic przeciwko.
"Cóż, jeśli brzmi zirytowany, to z mojej winy." Szepnęła. Podeszłyśmy do niego, a ona nagle ukłoniła się przed nim. "Al---, uhm, Panie, Amy jest tutaj." Odsunęła się, żebym mogła podejść do niego. Spojrzałam na koleżankę, która nadal się kłaniała, i miałam wyraźne wrażenie, że Luke jest jej przełożonym.
"Cześć Amy! Dlaczego nie usiądziesz?" Moja koleżanka odsunęła krzesło, żebym mogła usiąść, a ja spojrzałam na nią z uniesioną brwią. Dlaczego zachowuje się jak służąca? Usiadłam powoli, zastanawiając się, czy powinnam z nim usiąść.
"To wszystko. Możesz iść," powiedział krótko. Moja koleżanka ukłoniła się przed nim po raz ostatni i wybiegła ze szpitalnej stołówki z podkulonym ogonem. Patrzyłam za nią, jak najszybciej mogła wychodziła. On bębnił palcami niecierpliwie po stole, żeby przyciągnąć moją uwagę. Kiedy spojrzałam na niego, miałam zdezorientowany wyraz twarzy. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego tu jest i dlaczego jedna z moich koleżanek zachowywała się, jakby się go bała.
"Zacznijmy od nowa. Jestem Luke, Luke Lockwood. A ty?" Wyciągnął rękę na powitanie.
"Amy Williams." Ścisnęłam jego rękę i uścisnęliśmy sobie dłonie. Jego ręka była ogromna, podczas gdy moja była mała. Szybko wyciągnęłam swoją rękę z jego. Nie podobało mi się, dokąd zmierzają moje myśli.
"Czekałem, aż zaczniesz dyżur. Już zdobyłem twój numer od personelu, ale uznałem, że byłoby zbyt bezpośrednie, gdybym skontaktował się z tobą bez twojej zgody." Złapałam się na tym, że wpatruję się w jego usta, kiedy skończył zdanie, i chciałam się spoliczkować. Nie mogę uwierzyć, że mam słabość do tego mężczyzny!
Fakt, był przystojny. Wyższy od swojego brata, dobrze zbudowany i pachniał dobrze, jak świeży deszcz w wiosenny dzień. Miał ciemne włosy, wyraziste rysy twarzy, w przeciwieństwie do Chase'a, który miał chłopięcy wygląd, i miał najpiękniejsze szmaragdowozielone oczy, jakie kiedykolwiek widziałam. Najrzadszy kolor oczu na świecie, a jego oczy były najgłębszym odcieniem zieleni, jaki kiedykolwiek miałam przyjemność zobaczyć.
"Amy, grosik za twoje myśli? Nudzę cię?" Luke pstryknął palcami przed moją twarzą, przerywając moje zamyślenie.
"Przepraszam. To nie ty. Miałam wczoraj karambol i było naprawdę dużo pracy. Nie spałam wystarczająco przez ostatnie 2 dni." Moja typowa wymówka. Na szczęście zawsze działa.
"Czy mogę zaprosić cię na kolację? Jeśli nie kolację, to może lunch?" zapytał.
"Nie musisz, panie Lockwood. Moim zadaniem jest opiekowanie się ludźmi, w tym twoim bratem. Więc jeśli zapraszasz mnie na kolację, żeby wyrazić swoją wdzięczność, naprawdę nie musisz. Kwiaty były wystarczające. Dziękuję przy okazji. Są piękne." Wstałam, a on poszedł w moje ślady. "Muszę iść. Mam dyżur. Dziękuję." Ukłoniłam się mu, tak jak widziałam, że robiła to moja koleżanka.
"Nie musisz się kłaniać... I zapraszam cię, żeby cię lepiej poznać. Intrygujesz mnie." Myślę, że miałam zraniony wyraz twarzy, kiedy wypowiedział słowo "intrygujesz", bo szybko się poprawił. "Chciałem powiedzieć, że fascynujesz mnie. Jeśli nie zgodzisz się, będę tu przychodził, dopóki tego nie zrobisz."
"Co?! To jest stalking. Zadzwonię na policję."
"Przepraszam. Nie jestem dziwakiem. Szczerze mówiąc, jestem w porządku. Rozważysz kolację ze mną?" Zamrugał rzęsami.
"Dobrze. Ale pod jednym warunkiem." Powiedziałam.
"Pewnie. Jakim?"
"Ja wybieram miejsce." Uśmiechnął się na moją odpowiedź. "Umowa stoi." Wyciągnął rękę w moją stronę, a ja ją chwyciłam, potrząsając nią, aby przypieczętować umowę.
I tak to się zaczęło dla mnie i Luke'a.
Tak zaczęła się nasza krótka relacja.
Podczas naszego romansu myślałam, że będę żyła długo i szczęśliwie.
Takie rzeczy zdarzają się tylko w książkach.
W prawdziwym życiu jesteś ciężarną kobietą w przedwczesnym porodzie, z ogromną dziurą po boku szyi, krwawiącą na chodniku w mroźnych temperaturach pośrodku niczego.
Prawdziwe życie jest do bani.