




Rozdział 8
Zaćmienie
Byłam zaskoczona, a ona spojrzała na mnie łagodnymi oczami. Wyglądała tak życzliwie w porównaniu do intensywnego spojrzenia Alfy. „Beta Connor to nasz najmłodszy brat.” zaśmiała się na mój jeszcze bardziej zdumiony wyraz twarzy. „Och, uspokój się, panikarzu, robisz taką samą minę jak on, kiedy go drażnię.” jej śmiech zwolnił. „On nie 'patrzy na ciebie groźnie', jest po prostu tak samo intensywny, jak ja byłam, kiedy pierwszy raz znalazłam partnera. Mogę cię zapewnić, że pragnie cię bardziej niż czegokolwiek innego. Historie o tym, co robi, mogą być prawdziwe, ale nigdy nie skrzywdził członka stada bez powodu.”
Wciąż byłam niepewna, ale musiałam to odłożyć na później. Moje ciało odmówiło odpoczynku po pierwszej przemianie i w końcu mnie to dopadło. Czułam zawroty głowy, jakby świat się kręcił, i straciłam równowagę.
Nie poczułam uderzenia o ziemię, zamiast tego trzymała mnie jak dziecko, niosąc z powrotem do domu stada.
„Dzięki.” powiedziałam nieśmiało, chcąc, żeby mnie puściła, ale nie chciała. Musiała myśleć, że znowu upadnę, a zbliżała się do domu stada, choć nie byliśmy daleko.
„Nie ma sprawy.” powiedziała z uśmiechem.
Protestowałam, wiercąc się, ale to był błąd. Trzymała mnie mocniej, nie na tyle, żeby bolało, ale wystarczająco, by dać mi do zrozumienia, że mnie nie puści. Nie chciałam wracać do tego pokoju. Chciałam iść... Dokąd mogłabym pójść? Moi rodzice na pewno nie chcieliby mnie z powrotem, a żaden przyjaciel nie byłby na tyle głupi, żeby ukrywać partnerkę Alfy bez jego zgody.
„Gamma. Shelly. Branson. Oddajcie mi to, co moje.” o nie. Wilk Alfa Kaiden warknął, wprawiając mnie znowu w stan paniki, kiedy dopiero zaczynałam się uspokajać.
„Nie.” powiedziała płasko ku mojemu zaskoczeniu. Dlaczego celowo chciała zdenerwować jego wilka?! Czy chciała wywołać bójkę?!
„Nie będę powtarzał.” warknął, robiąc dwa kroki do przodu, ale Gamma Branson nie ustąpiła.
„Ani ja. Uspokój się, napalony psie, nie widzisz, że jest absolutnie przerażona?” Brzmiała bardziej zirytowana niż zastraszona.
„Uspokój się! Teraz, albo wyrwę ją od ciebie, jeśli nie oddasz mi mojej partnerki.” warknął swoim głosem Alfy. Jeśli muszę wrócić, to wrócę. Zgodziłam się na ten los, kiedy się przemieniłam.
„Jeśli to zrobisz, myślisz, że mógłbyś żyć, wiedząc, że ją zmiażdżysz? Byłbyś szczęśliwy, mając ją w ramionach jako kałużę połamanych kości, mięsa i krwi, mały bracie?” Podkreśliła 'mały', jakby go drwiła.
„To nie ma znaczenia.” warknął z założonymi rękami. „Wiesz, że nigdy bym jej nie skrzywdził, teraz ją odłóż.” rozkazał, wskazując na ziemię ostrym pazurem.
„Nie ma znaczenia? Nawet przypadkiem, jak jesteś teraz, twoje uścisk by połamał jej kości w twojej zaborczej postawie.” warknęła. „Że wywarłeś na nią taką presję pierwszej nocy?” warknęła. „Oczekujesz, że wilk ledwo silniejszy od Omegi nie będzie się bał ciebie, kiedy to jest jej instynkt? Jesteś nierealistyczny. Potrzebuje czasu, żeby poradzić sobie z tak wielką serią zmian.” warknęła głośniej, łącząc się z nim myślami, i zatrzymał się, zanim cokolwiek powiedział.
Był za dużo dla mnie i Shimmer w tej chwili, ponieważ wciąż byliśmy niesynchronizowani. Jedynym sposobem, w jaki mogłabym to opisać, było uczucie, jakie ma się, kiedy jeszcze nie jest się chorym... ale wie się, że wkrótce będzie. To było to ogólne złe samopoczucie, które sprawiało, że czułam się słaba, zawroty głowy i pogarszało moje nerwy.
Jego oczy powoli przestały być czerwone, aż stały się bursztynowo-żółte... i westchnął z irytacją.
„Shells, ona jest moim światem... kochanie, wróć do łóżka ze mną.” powiedział kojąco, przestając warczeć, i brzmiało, jakby Kaiden przejął kontrolę. Słyszałam, jak idzie do nas, i odwróciłam się, żeby zobaczyć, jak zatrzymuje się tak blisko, że czułam ciepło jego ciała. Odwróciłam się z powrotem, ukrywając twarz w koszuli jego siostry. Moje serce biło szybko, ale Shimmer błagała mnie, żebym słuchała, bo była spokojniejsza.
„Więc zachowuj się jakby tak było, ona nie wskoczy ci w ramiona, jeśli myśli, że złamiesz jej kark.” powiedziała karcąco, jakby mówiła do niegrzecznego dziecka. To nie było w mojej głowie, ale nie była daleko od prawdy.
„Jeśli chcesz, mogę spać w pokoju gościnnym, jeśli jestem za dużo.” powiedział cicho. Szczerze mówiąc, chciałabym tego, bo to było za szybko...
Spojrzałam na niego i skinęłam głową. Zostałam przekazana Alfie, który nic nie powiedział, niosąc mnie z powrotem do naszego pokoju. Mogłam powiedzieć po tym, jak pościel była rzucona na podłogę, że musiał wybiec w momencie, kiedy zdał sobie sprawę, że mnie nie ma... Zostałam położona na łóżku i delikatnie pocałowana w czoło. Pozostały mrowienia tam, gdzie były jego usta, choć jego oczy miały melancholijny wyraz.
„Dobranoc, moja mała Luno.” powiedział, wychodząc, rzucając ostatnie spojrzenie na mnie, trzymając się framugi drzwi, zanim je zamknął i zostawił mnie samą.
W pokoju sama, w nowym miejscu, czułam się samotna. Na sercu ciążyło mi też ciche poczucie winy, bo nie dałam mu szansy, ale całe życie mówiono mi, żeby trzymać się od niego z daleka. ... Poza tym, jego zachowanie, kiedy się spotkaliśmy, było zbyt intensywne... i rzeczywiście spełniał swoją reputację... Był zdecydowanie największym wilkiem, jakiego kiedykolwiek widziałam lub słyszałam, ale przy mnie przynajmniej próbował być delikatny... Nikt nie wiedział, że będę jego partnerką... ani że jestem wilkołakiem, który potrafi się przemieniać... Ziewnęłam ponownie, tym razem długo i przeciągle, rozciągając się.
Moje ciało było zbyt zmęczone, by walczyć ze snem. Byłam wyczerpana. Może jutro uda mi się pokonać wieloletni strach.
Obudziłam się obolała i sztywna. „Ugh” jęknęłam głośno.
Zsunęłam się z łóżka i poszłam pod prysznic; gorąca woda sprawiła, że poczułam się o wiele lepiej. Ubrałam się w stare niebieskie dżinsy i koszulkę z pandą. Znalazłam też swoje zapasowe okulary. Byłam zadowolona. Moje oczy nie są naprawdę takie złe. Jestem tylko trochę dalekowzroczna, ale spodziewałam się, że moja wizja zostanie skorygowana po przemianie. Ubrałam się, trochę rozczarowana, wybierając koszulkę i legginsy. Chodziłam po pokoju. Zauważyłam zapach mocy, który sprawiał, że Shimmer topniała. Zauważyłam, że mogę usłyszeć i prawie wyłapać śpiew ptaków na zewnątrz.
Postanowiłam spróbować i podążyć za tą mocą. Już wiedziałam, do kogo będzie należeć. Do jedynej osoby, która mogła. Poszłam korytarzem i zobaczyłam, że pokój gościnny jest otwarty, ale on już zniknął. Shimmer wydała z siebie dźwięk frustracji, ale zastanawiałam się, dlaczego pokój wyglądał tak niechlujnie. Na łóżku leżał bicz! Był brązowy z dziwną serią końcówek, które wyglądały jak ogony... i wewnętrznie krzyknęłam. Myliłam się, wyszedł z łazienki i podszedł do łóżka.
Zobaczyłam go bez koszuli, w czarnych spodniach i butach, jak owija bicz w duże koło i przypina go do skórzanego pasa na specjalnie wykonanym uchwycie. Nie zauważyłam tego wczoraj, ale był niesamowicie wysportowany. Był też pokryty różnymi bliznami, choć żadna nie była bardzo duża. Jako wilki, goimy się szybko, ale ktoś taki jak Alfa, goiłby się jeszcze szybciej, ponieważ często się ranił.
Zauważył, że podglądam, i rzuciłam się do jego pokoju, zamykając drzwi na klucz. Śmiał się ze mnie tak głośno, że miałam dreszcze, ciekawość, chciałam wiedzieć więcej o tym dobrym nastroju. „O, widzę, że mamy podglądacza.” śmiał się głośniej, brzęcząc kluczami. „Myślę, że zasługujesz na karę.” powiedział groźnie, ale z nutą żartu.
Otworzył drzwi, a ja pisnęłam; nawet nie miałam szansy uciec. Podniósł mnie i pocałował w usta. Było to spokojne i delikatne. Roztopiło mnie. To sprawiło, że poczułam się kompletna i było zupełnie inne niż wczoraj. W tej chwili czułam się jak jego Luna... ale nie wiedziałam, skąd pochodziła ta drastyczna zmiana.
Może to była harmonia między moim wilkiem a mną, może moje wyostrzone zmysły, może jego dotyk wysyłający fale ognia w górę i w dół mojego ciała. Spojrzał mi w oczy z miłością, po raz pierwszy jego głodne spojrzenie miało więcej. Zrozumiałam to. Pragnęłam tego. Odebrało mi dech.
„Bicz jest do pracy” uśmiechnął się.
Shimmer nadęła się. Byłam zaskoczona... /Nie wiedziałam, że masz takie upodobania, Shimmer/, pomyślałam do niej.
„Drugi jest w szafie.” wyszeptał mi do ucha, wywołując dreszcze na moim kręgosłupie. Postawił mnie na ziemi i wyszedł z pokoju, zostawiając nas obie w bałaganie i mnie z milionem pytań, których nie spodziewałam się musieć zadać.
Poszłam za nim na dół, spojrzałam na zegar, widząc, że już jest południe. Wszyscy się kłaniali, a on mnie zatrzymał. „Chcesz iść ze mną, moja mała Luno?” jego oczy błyszczały. Skinęłam głową, byłam ciekawa, co robi. Wiem, że robi o wiele więcej w ciągu dnia niż tylko krzywdzenie ludzi, prawda?
Szliśmy w dół wzgórza, około mili do wioski stada, trzymając się za ręce. Był tak czarujący, ale niebezpieczny. Był równie przystojny, co zabójczy, a ja byłam tylko małym wilkiem. Spojrzał na mnie, tym samym głodnym spojrzeniem, ale miało ono w sobie ciekawość. „Lubisz kawę?” zapytał, widząc małą kawiarnię na dole wzgórza. Byłam w tej kawiarni tysiąc razy wcześniej, ale zawsze sama. Dziś mogłam podzielić się tym z kimś wyjątkowym.
„Uwielbiam kawę, chodzę do Zeke's od szczeniaka!” powiedziałam podekscytowana. Dobrze było walczyć z tym strachem, prawdopodobnie zawsze będę go mieć, ale nie pozwolę, żeby rządził mną tak, jak wczoraj. Jeśli naprawdę jest moim partnerem, nigdy nie powinno mu to przyjść do głowy, ale mogłoby... Kiedy to się stanie-
„Nie stanie się, bo byłbym znowu sam. Umrę, zanim pozwolę sobie cię skrzywdzić, moja Luno, proszę, zrozum to.” Silny dreszcz strachu przeszedł przeze mnie na moment. Zapomniałam, że słyszy mój wewnętrzny monolog. Ale było pocieszające wiedzieć, że naprawdę się martwi.
Postanowiłam, że zrobię wszystko, żeby to z siebie zrzucić. Bycie ciągle przestraszoną jest trudne, a ktoś, kto próbuje się z tobą związać, tylko po to, żebyś go odpychała, musi być frustrujące.
Dotarłam do drzwi.
Moja pierwsza randka z Alfą.