




Rozdział 04
KATE
"Naprawdę myślisz, że tańczyłam dla ciebie?"
"Oboje wiemy, że to było dla mnie."
"Dobrze, pozwolę ci tak myśleć. Nie chcę ranić twojego ego. Ale muszę iść."
Ucieczka wydawała się jedyną opcją, zanim zrobię coś głupiego.
"Serio?"
"Tak."
"Naprawdę nie ma sposobu, żeby cię przekonać, żebyś poszła ze mną?"
Uciekaj, Kate, zanim zmienisz zdanie. Wiesz, że tego chcesz.
"Nie."
"Nie rozumiem." Spojrzał na mnie, wyglądając na zdezorientowanego.
"Chcę." Cholera! Te słowa nie powinny były opuścić mojej głowy. Przeklęty język. "Zapomnij o tym. Po prostu zazwyczaj tego nie robię. Więc to szkoda." Przestań! Zaczynasz się kompromitować, Collins.
"Chcesz powiedzieć, że zazwyczaj nie sypiasz z kimś, kogo dopiero co poznałaś?" Jego wyraz twarzy był czystą rozrywką.
"Mniej więcej."
"Podoba mi się to."
Chciałam zetrzeć ten zadowolony uśmiech z jego twarzy.
"Co ci się podoba?"
"Wiedzieć, że zazwyczaj nie sypiasz z byle kim, kogo spotkasz. Ale ja nie jestem byle kim."
"Wyglądasz na typa, który sypia z inną kobietą każdej nocy." Mrugnął kilka razy.
"Nie, nie każdej nocy." Próbował powstrzymać uśmiech. Co za drań. Prawie uśmiech zniknął, gdy zauważył mój wyraz pogardy.
"Myślę, że powinieneś znaleźć kogoś o podobnych nawykach do twoich. Musi tu być mnóstwo takich osób."
"Nie chcę nikogo oprócz ciebie."
"Naprawdę? Myślę, że możesz żyć beze mnie." Prychnęłam. "Muszę iść." Już mnie przekonał, że jest draniem, a Lisa pewnie mnie szuka.
"Więc to wszystko?" zapytał z niedowierzaniem, gdy odchodziłam, wyglądając na trochę zirytowaną.
"Tak. Do widzenia, Nathan."
"Nie bądź taka dramatyczna."
Moja podświadomość będzie mnie dręczyć do końca życia. Byłam tego pewna. Próbowałam wymienić powody, dla których nie powinnam iść, jeden... Mój mózg zawiódł z obrazem jego nagiego ciała. Zaśmiałam się do siebie. Cholera. Dlaczego alkohol to robi ludziom?
Znalazłam Lisę przy barze.
"Gdzie byłaś? Pieprzyłaś się z kimś w pobliżu?" Zapytała, śmiejąc się, bo wiedziała, że to prawie niemożliwe, żebym coś takiego zrobiła, ale jej wyraz twarzy szybko się zmienił, gdy zauważyła moje sfrustrowane oblicze.
"Prawie," powiedziałam melancholijnym tonem. Czy naprawdę jestem rozdarta między pragnieniami mojej podświadomości zmieszanej z alkoholem a moją świadomością? Chyba tak.
"Co masz na myśli, 'prawie'?"
"Poznałam faceta..." Cholera. Który mnie podniecił. "I spodobał mi się." Pominięcie części o podnieceniu wydawało się bezpieczniejsze.
"I?"
"Chciał, żebym poszła z nim do domu."
"I dlaczego teraz się z nim nie pieprzysz?"
"Bo dopiero co go poznałam?"
"I?"
"Wiesz, jaka jestem. Ja... Nie wiem." Byłoby o wiele łatwiej, gdybym już z kimś spała. Ale Lisa o tym nie wiedziała. Nigdy nie miałam odwagi jej powiedzieć, komuś, kto zawsze był tak otwarty seksualnie. I zdecydowanie nie chciałam, żeby próbowała mi pomóc. W rzeczywistości rozumiem całą teorię i mechanikę tego. Zrobiłam kilka rzeczy. Ale ten facet... Naprawdę nie chciałam się przed nim skompromitować.
"O Boże! Naprawdę myślisz, że to źle być z nim tylko dlatego, że dopiero co go poznałaś?"
Chyba by mi to nie przeszkadzało, gdyby nie był tak onieśmielający, ale to też mnie trochę drażniło. Westchnęła.
"Ludzie to robią, Kate. Więc przestań przejmować się takimi staroświeckimi pojęciami. Jesteś taka mądra i zdeterminowana, ale jeśli chodzi o twoje życie miłosne lub seksualne, wydajesz się uciekać." Albo jestem pod wpływem whisky, albo ona ma rację. Bardziej prawdopodobne, że jestem pijana. "Myślę, że musisz zacząć zmieniać swoje pojęcia o seksie i zabawie."
"Masz na myśli pojęcia o seksie z nieznajomym. Może... Może masz rację."
"Na pewno! A jeśli nie masz nic przeciwko, poznałam kogoś niesamowitego, kto zabierze mnie do domu. I nie obchodzi mnie, że dopiero co go poznałam. Właściwie to sprawia, że cała sytuacja jest jeszcze bardziej ekscytująca." Uśmiechnęła się.
"Przestań mnie torturować."
"Nie masz nic przeciwko, że idę, prawda?"
"Oczywiście, że nie. Idziesz do naszego mieszkania?"
"Tak."
"To znaczy, że nie powinnam wracać do jutra, prawda?"
"No cóż, tylko jeśli przeszkadzają ci hałasy."
"O Boże! Baw się dobrze!"
"Będę." Odwróciła się, żeby odejść, ale jeszcze raz spojrzała na mnie. "Jest jeszcze wcześnie. Na pewno znajdzie się tu jakiś miły facet. Spróbuj się zabawić!"
"Spróbuję!" Uśmiechnęła się ciepło i mrugnęła, zanim ruszyła w stronę wyjścia i zniknęła ze swoim towarzyszem.
Jej pomysł na zabawę, spanie z nieznajomym, nie brzmiał tak źle. Może właśnie tego potrzebuję, takich doświadczeń w życiu. Może powinnam się zmienić, albo po prostu jestem pijana. Cholera, nie obchodzi mnie ta cała sprawa z dziewictwem, nie wiem, dlaczego do tej pory z nikim nie spałam, ale nie chcę wydawać się niedoświadczona przy takim facecie. Co się ze mną dzieje? Zazwyczaj nie mam takich myśli. To musi być alkohol.
Co mam zrobić? Nie mogę teraz wrócić do domu. Może powinnam poszukać Matta i Brada. Okropny pomysł. Pewnie są z kimś. Cholera! Czy wszyscy tutaj mają życie seksualne oprócz mnie? Tak. Może powinnam zadzwonić do Sarah albo innej koleżanki, ale najpierw muszę iść do łazienki. To irytująca część picia alkoholu.
Wyszłam z łazienki i miałam zamiar wysłać wiadomość do Sarah, kiedy usłyszałam znajomy głos. Poszłam za dźwiękiem, skręcając w korytarz. Tam był, odwrócony plecami. Coś we mnie się poruszyło, gdy go zobaczyłam, serce zaczęło mi szybciej bić, a ekscytacja przeszła przez moje ciało na samą myśl o tym, co zamierzam zrobić. Obserwowałam go, gdy rozmawiał z kimś przez telefon, wyglądał na zdenerwowanego. Podeszłam bliżej, próbując lepiej słyszeć.
"Nie. Nie będę teraz tego omawiać. Cholera." Czy był zły? "To nie twoja sprawa... Nigdy nie dostaję kopniaków, idioto... Zawsze mam wszystko pod kontrolą."
Rozłączył się i schował telefon. Westchnął, przeczesał rękami włosy, próbując złagodzić swoje zdenerwowanie.
"Dziś wieczorem nie mam..." powiedział do siebie, a potem odwrócił się w moją stronę i zaczął iść. Ukryłam się, słuchając jego kroków, aż przeszedł obok mnie.
"Jakie rzeczy nie są dziś wieczorem pod twoją kontrolą?" Uśmiechnęłam się najlepiej, jak potrafiłam, opierając się o ścianę. Podszedł bliżej z ciemnym i głodnym wyrazem twarzy, tak blisko, że jego ręce sięgnęły mojej twarzy, a on przycisnął swoje ciało do mojego. Jego usta wzięły moje z zapałem, trochę szorstko. Jego język zostawił mnie bez tchu.
"Jeśli nie pójdziesz ze mną, pieprzę cię tutaj," wyszeptał. Cholera, chciałabym zrozumieć, jak to możliwe, że nieznajomy podniecił mnie bardziej niż ktokolwiek inny kiedykolwiek.
"Tak," powiedziałam, wciąż bez tchu. Mrugnął, próbując zrozumieć, patrząc mi w oczy.
"Co?"
"Pójdę z tobą." Jego usta wykrzywiły się w ten idealny uśmiech.
"Co sprawiło, że zmieniłaś zdanie?"
"Musisz przyznać, że miałeś szczęście, żadnej władzy i kontroli," drażniłam się.
"Jesteś moim szczęściem."