




Ponownie wpadając w kłopoty
Ava otarła pot z czoła, zamykając z hukiem przemysłowe drzwi na kolejną górę prania. Klub Zielone Światło nigdy nie miał mniej niż pół tuzina ciężkich pralek i suszarek pracujących jednocześnie, a silniki wielkości małych słoni sprawiały, że pralnia była duszna nawet zimą.
Biorąc łyk z butelki wody, Ava podziękowała księżycowi za małe łaski, że miała dziś szczęście być na dyżurze w pralni. Mogła przecież znowu trafić na dyżur przy zabawkach, a kiedy sprzątasz klub erotyczny, każda noc, kiedy nie musisz niczego myć ręcznie, to błogosławieństwo.
Ava wyprostowała plecy, odpowiednio nawodniona i gotowa do podjęcia kolejnego zadania z jej zdawałoby się niekończącej się listy obowiązków. Zanim zdążyła chwycić kosz z jedwabnymi prześcieradłami, które trzeba było wyprasować, drzwi do pralni otworzyły się z hukiem. Audrey, inna członkini ekipy sprzątającej, wpadła do środka. Ava westchnęła w duchu, wiedząc doskonale, że ta kobieta była na dobrej drodze do kolejnego ze swoich słynnych wybuchów.
„Ava, musisz natychmiast iść do pokoju 303.” Syknęła.
„Przepraszam?” Nie było wiadomo, skąd brała się postawa Audrey, a przez trzy miesiące, które Ava znała tę kobietę, wiedziała, że najlepszym sposobem na jej egoistyczne wybuchy było reagowanie jak najmniej.
„Ty. Pokój 303. Teraz.”
„Nie, zrozumiałam to. Chodzi o to, że nie jestem na grafiku do przygotowywania prywatnych pokoi w tym tygodniu.” Ava schyliła się, by podnieść kosz z ubraniami, „Jeśli trzeba ugasić pożar, to raczej problem Brii.”
Audrey podeszła i wyrwała jedwabie z rąk Avy, „Nie widzę Brii, prawda? A jeśli ten pokój nie będzie gotowy w ciągu trzydziestu minut, to nie zobaczysz niczego poza wnętrzem celi więziennej do końca swojego nic nie wartego życia, psie.”
„Śmiałe słowa, człowieku.” Ava obnażyła zęby, co było zdecydowanie mniej przerażające niż kilka miesięcy temu.
„Może i jestem człowiekiem, ale przynajmniej nie jestem brudnym przestępcą,” uśmiechnęła się złośliwie. „A, i właśnie sobie przypomniałam, że pokój 803 też trzeba przygotować. Trzydzieści minut. Lepiej się pospiesz, jeśli nie chcesz wrócić do budy.”
Po tych słowach kobieta odwróciła się i wyszła z pokoju. Bez wątpienia, żeby kopać dzieci, czy cokolwiek robi w wolnym czasie.
Kręcąc głową, Ava była zbyt zmęczona, by przejmować się złośliwymi słowami Audrey. Nie było warto. Jeśli kobieta miała odwagę obrażać wilkołaka prosto w twarz w środku klubu wilkołaków, Ava wiedziała, że nie zawaha się spełnić swoich gróźb. Księżyc wiedział, że widziała to już wcześniej.
Madame Bella była na ogół zdystansowaną szefową, zbyt pochłoniętą swoimi tandetnymi sprawami, które wypełniały większość jej dnia pracy, by zawracać sobie głowę mikrozarządzaniem personelem. To pozostawiało starszym pracownikom przejęcie sterów, niezależnie od tego, czy zostali do tego wyznaczeni, czy nie. Jak każda inna instytucja, Klub Zielone Światło miał ścisłą hierarchię, a Ava, jak się okazało, była na samym końcu łańcucha pokarmowego. Ava nie byłaby pierwszą dziewczyną, którą Bella wyrzuciła z powrotem do lochów z podkulonym ogonem za sprawianie więcej kłopotów, niż była warta. Jeśli Ava kiedykolwiek miała nadzieję wydostać się z tego miejsca, musiała trzymać głowę nisko i trzymać się zasad.
„Dla Kalifornii,” westchnęła Ava, sięgając po zestaw do sprzątania z szafy w pralni, rozważając swoją listę zadań, która właśnie stała się znacznie bardziej skomplikowana. Prywatny pokój musiał być przygotowany jak każdy standardowy pokój, wszystkie specjalne przedmioty musiały być dokładnie zdezynfekowane, a potem trzeba było urządzić pokój zgodnie z jakąkolwiek skomplikowaną fantazją, jaką zażyczył sobie dany gość. Nie trzeba dodawać, że trzydzieści minut to było na styk.
Ava szybko uporała się z pierwszym pokojem, bijąc swój osobisty rekord o 2 minuty i trzydzieści pięć sekund. Grube narzuty na łóżku były gotowe jak w hotelu, poduszki napuszone do perfekcji, a każdy bat i łopatka w pokoju lśniły czystością. Zmęczona, ale niechętnie dumna z dobrze wykonanej pracy, Ava ruszyła na ósme piętro, mając nadzieję, że Gino obsługuje dziś windę.
Winda otworzyła się, a Ava natychmiast przybrała sztuczny uśmiech, już pogodzona z długą wspinaczką po krętych schodach klubu. „Eddy,” przywitała się. „Masz ochotę na wycieczkę na ósme piętro?”
Jak zupełnie się spodziewała, wargi starszego, nadętego mężczyzny uniosły się w niepohamowanym, i szczerze mówiąc niepotrzebnym, pokazie pogardy. „Nie dla ciebie. Tylko dla gości i szanowanego personelu.”
„Tak,” nie czekała, aż skończy, nie mówiąc już o kłóceniu się. Ava wiedziała z doświadczenia, że ten sztywniak nie ustąpi. Stary drań miał chory zmysł władzy, rządząc windami, jakby był bogiem boyów hotelowych czy coś. Dużo tego tutaj, Ava przewróciła oczami, zaczynając wspinaczkę po schodach.
W połowie krętych schodów, Ava zaczęła dostrzegać ciche, namiętne jęki przenikające przez ściany klatki schodowej. Przez ostatnie trzy miesiące Ava słyszała i widziała rzeczy, o których nawet nie śniła. Mimo że była dziewicą, Ava nie była pruderyjna. Wilki z natury nie były szczególnie skromne – cała ta pierwotna energia i tak dalej – a Ava nigdy nie była wyjątkiem.
W dawnych czasach miała swoje doświadczenia z całowaniem i pieszczotami, a nawet poszła trochę dalej kilka razy, ale nigdy nie czuła potrzeby, by dokończyć dzieła. Nie z żadnym z jej poprzednich partnerów, w każdym razie. Jak dla niej, ci chłopcy byli tylko drobnymi flirtami, praktyką przed tym, którego Ava naprawdę chciała, jedynym mężczyzną, którego kiedykolwiek naprawdę pragnęła. Świetnie, teraz czuła się zawstydzona i głupia.
Ignorując płonące policzki, Ava kontynuowała wspinaczkę po schodach. Nie była jakąś rumieniącą się nowicjuszką. W ciągu ostatnich dziewięćdziesięciu dni widziała wystarczająco dużo ocierania się i tarcia, by powinna już się do tego przyzwyczaić, ale to było po prostu…takie…głośne.
Skręcając na ostatnią platformę, Ava nagle stanęła twarzą w twarz ze źródłem swojej irytacji – nie dochodzącym zza zbyt cienkich ścian, jak myślała, ale parą otwarcie i bezwstydnie obmacującą się w przedsionku. Ava mrugnęła na widok…z jaką werwą mężczyzna pochłaniał usta swojej partnerki. Mocno i dokładnie, dominacja, którą emanował, zagęszczała powietrze, gdy brał jej usta. Z tego, co Ava mogła powiedzieć, namiętne jęki, które były wystarczająco głośne, by wypełnić pół klatki schodowej, były zasłużone.
Mimo to, gdy jedna z dużych rąk mężczyzny zsunęła gorset kobiety, by objąć obfity biust, nadszedł czas, by Ava odeszła. Voyeurism był popularnym fetyszem wśród klientów klubu, ale podglądanie musiało być opłacone, więc każdy pracownik przyłapany na gapieniu się na gości musiał albo oddać fartuch, albo dołączyć, a w tej chwili Ava nie miała ochoty na żadną z tych opcji.
Myśląc o małych rzeczach, Ava próbowała wycofać się jak najdyskretniej. W momencie, gdy się poruszyła, oczy mężczyzny natychmiast spotkały się z jej własnymi. Cholera, pomyślała Ava, przygotowując się na wybuch. Zamiast jednak ją wywołać, lodowato niebieskie oczy mężczyzny przytrzymały jej spojrzenie. Pełne usta wykrzywiły się w lubieżnym uśmiechu, gdy zsunął usta w dół szyi swojej partnerki, by wziąć czubek jej piersi do ust. Kobieta jęknęła jak gwiazda porno, a Ava uznała to za sygnał do ucieczki, w końcu przerywając kontakt wzrokowy z mężczyzną.
„Kim jesteś?” Jego głos był głęboki i zimny. Ava miała rację, gdy pierwsze słowo, które przyszło jej na myśl, to lodowaty, gdy spojrzał na nią po raz pierwszy. Wszystko w nim było mroźne, od idealnie ułożonych jasnoblond włosów po te lodowato niebieskie oczy.
Ava nie wiedziała, kim jest ten mężczyzna ani jakie mogą być jego intencje, ale wiedziała, jak to jest być ocenianą jak ofiara. Im szybciej wyjdzie z tej konfrontacji, tym lepiej. „Tylko obsługa pokoju, w drodze do pokoju 803,” rzuciła mu skruszony uśmiech. „Przepraszam za przeszkodę, proszę pana. Ja, uh, zejdę z drogi i pozwolę wam wrócić do tego, co robiliście.”
„Masz szczęście, bo ja też tam idę,” powiedział, odsuwając się od blondynki, którą obmacywał. „Pozwól, że cię odprowadzę.”
Kobieta prychnęła i obróciła się, mierząc Avę spojrzeniem, które mogło zapalić ogień. O, znalazłam Brię, Ava nie była tak bardzo zszokowana, jak zirytowana. W takim miejscu jak to, zawsze ktoś próbował wykorzystać okazję. „Poczekaj, nie skończyliśmy,” błagała głosem, który był podejrzanie o kilka oktaw wyższy, niż Ava pamiętała.
„Ale my skończyliśmy.” Wyciągnął plik pieniędzy z dopasowanej marynarki i wrzucił go w wyciągnięte ręce Brii, wszelkie zranienie natychmiast zapomniane. Z zadowolonym hmph, zeszła po schodach bez drugiego spojrzenia.
Teraz, będąc sam na sam z nieznajomym mężczyzną, Ava poczuła pełną wagę jego uwagi. „Wygląda na to, że podobał ci się pokaz. Jeśli będziesz miła, pokażę ci więcej.”
Jej oddech przyspieszył. Nie była pewna, skąd to się wzięło. Ava wiedziała, że jest atrakcyjna, ale trzy lata w podziemnej celi, a potem miesiące ciężkiej pracy, odcisnęły swoje piętno. Jej naturalnie oliwkowa cera już dawno przeszła w bladość i teraz można ją było opisać tylko jako ziemistą. Choć jej włosy były tak długie i falowane jak zawsze, ciemnoczerwone kosmyki straciły dawną objętość i blask.
Jednak sposób, w jaki ten mężczyzna na nią patrzył, sprawiał, że można by pomyśleć, że właśnie zeszła z wybiegu. Albo że pracowała tutaj. Zrobił krok do przodu, a Ava, nagle czując się zbyt odsłonięta, cofnęła się, zapominając o niebezpiecznej pozycji, w której się znajdowała, stojąc na szczycie bardzo długiego biegu schodów.
Ava westchnęła, gdy jej ciężar się przesunął, a wiadro z przyborami do sprzątania z hukiem spadło po schodach poniżej. Była gotowa podążyć za nim, gdy solidne ramię wystrzeliło, chwytając Avę w talii i przyciągając ją blisko. W jednej chwili spadała, a w następnej patrzyła w oczy jak lodowe szpikulce.