Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 5

Lexi

Mimo że miałam ogrzewanie włączone na pełną moc, nadal było mi zimno, kiedy dotarłam do domu. Wyskoczyłam z ciężarówki i pobiegłam do środka. Mój dom to prosty, dwupiętrowy budynek. Na parterze mam salon z drewnianą podłogą i moją ulubioną częścią - kominkiem. Mam tam kanapę, fotel i biurko. Ponieważ mieszkam sama, nie potrzebuję wiele. Jest też kuchnia i jadalnia, której nigdy nie używam. W tej chwili nie mam tam nawet stołu, więc to tylko pusta przestrzeń. Rzuciłam plecak na kanapę i powiesiłam płaszcz. Pobiegłam na górę, gdzie mam trzy sypialnie i łazienkę.

Nie, nie mam współlokatora, chociaż mam miejsce przynajmniej dla jednego. Kupiłam ten dom w tak dobrej cenie, że nie potrzebuję współlokatora. Pobiegłam do łazienki i włączyłam prysznic na najgorętsze ustawienie. Kiedy para zaczęła unosić się w powietrzu, jak najszybciej zrzuciłam mundur i wskoczyłam pod prysznic. Woda natychmiast mnie uspokoiła i ogrzała na tyle, że przestałam szczękać zębami. Szybko się umyłam, żeby pozbyć się zapachu jedzenia, zanim wyszłam. Owinęłam się dużym ręcznikiem, a potem założyłam szlafrok. Poszłam do swojego pokoju, dokończyłam suszenie się, wrzuciłam ręcznik do kosza na pranie i założyłam dresy oraz koszulkę. Na szczęście podkręciłam ogrzewanie przed wyjściem, więc w domu było przyjemnie ciepło.

Podchodzę do mojego drewnianego łóżka z czterema słupkami, odchylam gruby koc i wchodzę do środka. Kiedy już jestem dobrze i wygodnie, mogę się zrelaksować. Główną wadą nieprzyzwyczajenia się do tej pogody jest to, że zajmuje mi wieczność, żeby się rozgrzać. Mam jeszcze jeden koc, który trzymam u stóp łóżka, i nakrywam się nim również. Spoglądam na zegar na mojej szafce nocnej i widzę, że jest po pierwszej w nocy. To była bardzo długa noc. Wyłączam lampkę i zamykam oczy, chcąc jak najszybciej zasnąć.

Oczywiście, mimo że jestem wyczerpana, sen nie przychodzi od razu. Moje myśli postanowiły, że to dobry moment, żeby przeanalizować wydarzenia dnia. Zaczęło się jak oglądanie filmu w zwolnionym tempie. Kiedy doszłam do momentu, w którym zobaczyłam wilka, moje myśli zatrzymały się na Adenie. Dlaczego, nie mam pojęcia. Tak, jest atrakcyjny, miły i mogłabym łatwo zgubić się w jego oczach na godziny, ale było w nim coś więcej. Coś, czego nie potrafiłam uchwycić. Próbowałam oczyścić umysł z tych myśli. Mam zbyt wiele w życiu, żeby myśleć o chłopaku. Ale to niewiele pomogło. Ostatnią rzeczą, którą zobaczyłam w myślach tuż przed zaśnięciem, były oczy Adena.

Tej nocy przewracałam się z boku na bok. Miałam najdziwniejszy sen, który przerodził się w koszmar. Wciąż widziałam lodowato niebieskie oczy na czarnym wilku. Słyszałam warczenie i warkot. Widziałam ostre jak brzytwa zęby, które kłapały w moją stronę. Widziałam dużą łapę z pazurami wyglądającymi jak szpony, która przecięła moje ramię, głęboko je raniąc. To było tak realne, że obudziłam się krzycząc i spocona. Spojrzałam na swoje lewe ramię, żeby zobaczyć, że nic tam nie ma. Zajęło mi chwilę, żeby zdać sobie sprawę, że jestem bezpieczna w swoim pokoju. Ponownie spojrzałam na ramię, obracając je na wszystkie strony. Nie było żadnych zadrapań, krwi ani śladów pazurów, ale miejsce, w którym zostałam zadrapana we śnie, pulsowało. Instynktownie zaczęłam je pocierać.

Usiadłam na łóżku, starając się uspokoić i zastanowić, o co chodziło w tym śnie. To był najdziwniejszy sen, jaki kiedykolwiek miałam. Czułam wszystko. Pazury. Futro wilka. Jego oddech na mojej skórze. Nigdy wcześniej nie miałam snu, który wydawał się tak realny. Kiedy w końcu udało mi się złapać oddech, powtarzałam sobie w kółko, że to był tylko sen. Nic z tego nie było prawdziwe. Byłam bezpieczna w domu. Byłam w porządku. Musiałam się zaśmiać, jak pozwoliłam, żeby sen tak mną zawładnął.

Zdecydowałam się wstać i zacząć dzień. Była już dziesiąta. Spałam zdecydowanie za długo. Mam kilka spraw do załatwienia przed pracą. Podchodzę do komody, wyciągam ulubioną parę czarnych dżinsów, grube skarpety, top i lawendowy sweter. Po ubraniu się, biorę kosz na pranie i schodzę do kuchni. Na tyłach kuchni mam pralnię. Ładuję pralkę moimi mundurami i włączam ją. Wracając do kuchni, zaglądam do lodówki i widzę, że desperacko potrzebuję zrobić zakupy. Mam kilka puszek coli, trochę jajek, pół kartonu soku pomarańczowego i wędlinę po terminie. Zazwyczaj jem w biegu między zajęciami a pracą, ale lubię mieć w lodówce kilka rzeczy na przekąski lub szybkie posiłki, kiedy jestem w domu.

Siadam, zakładam buty, a potem biorę klucze, kurtkę i torebkę. Upewniam się, że drzwi są zamknięte, i idę do ciężarówki. Dziś jest trochę cieplej, ale nadal temperatura jest w okolicach zera. Schodzę po czterech stopniach, starając się nie poślizgnąć. Robię mentalną notatkę, żeby kupić sól drogową, kiedy idę do ciężarówki. Wsiadam i cieszę się, kiedy od razu odpala. Muszę pamiętać, żeby kupić coś do usunięcia korozji z kabli akumulatora. Czekam, aż ogrzewanie zacznie działać, zanim wyjadę. To miasteczko jest malutkie, ale je uwielbiam. Są tu dwie główne drogi, ale kilka bocznych. Najbardziej lubię małe, rodzinne sklepy. Nic komercyjnego. Mieszkam niedaleko głównego placu, około dziesięciu minut jazdy.

Szczerze mówiąc, to około dziesięciu minut z każdego punktu w mieście. Łatwiej mi znaleźć centralne miejsce do zaparkowania i chodzić pieszo, niż jeździć od miejsca do miejsca. Parking naprzeciwko baru jest w połowie pełny, kiedy wjeżdżam. Wysiadam i zamykam samochód. Przechodzę przez ulicę i zaglądam przez okna baru. Wygląda na dość tłoczny, w niedziele zazwyczaj jest po mszy. Macham do kelnerki na służbie i idę dalej. Idę w kierunku centrum miasta, gdzie znajduje się większość sklepów. Tak, mogłabym pojechać do Marquette, większego miasta na północy. Są tam większe sklepy z większym wyborem, ale jest powód, dla którego wybrałam życie w Gwinn.

Przez większość życia mieszkałam w dużym mieście i nigdy mi to nie odpowiadało. Kiedy zdecydowałam się pójść do szkoły tutaj, chciałam czegoś innego. Czegoś mniejszego. I nie żałuję swojego wyboru. Czuję się tu bardziej jak w domu niż w jakimkolwiek innym miejscu, w którym byłam. Jak tylko się tu przeprowadziłam, ogarnęło mnie poczucie spokoju, które towarzyszy mi do dziś. Jakby to było miejsce, do którego zawsze należałam.

Previous ChapterNext Chapter