Read with BonusRead with Bonus

Wypróbuj

ROMANY

Zadrżałam, unosząc brwi, gdy położyłam długopis i podpisany kontrakt na jego biurku. "Przepraszam?" rzuciłam. "Co powiedziałeś?"

"Powiedziałem, żadnego pieprzenia się z szefami."

"Próbujesz mnie obrazić?" zapytałam.

Pokręcił głową, jego twarz była poważna. "Absolutnie nie, i nie obrażaj mnie, łamiąc tę zasadę."

Ten facet musi być szalony. "Szefowie?" Co do cholery? Jacy 'szefowie'? Ale oczywiście, byłam pewna, że już wiedziałam.

"Ci szefowie," powtórzył. "Moi wspólnicy. Moi partnerzy biznesowi. Ci szefowie. Nie wolno ci się z nimi pieprzyć. Z żadnym z nich. Nawet z tymi, których lubię." Jego szmaragdowe oczy błyszczały, opadając na pół przymknięte. "Nawet ze mną."

Uśmiechnęłam się szeroko, starając się nie wybuchnąć śmiechem. Czy on ze mną flirtuje, czy... próbuje mnie przetestować? Co za ego musi mieć. "Um. Umowa?!"

Zmarszczył brwi, wstając od biurka i zbliżając się do mojego krzesła. "Mówisz to tak łatwo, że prawie ci wierzę."

"Dlaczego miałbyś mi nie wierzyć?" rzuciłam gniewnie. "Nie jestem drapieżnikiem ani prostytutką. Nie chodzę po prostu pieprząc ludzi." A tak na marginesie, koleś, nie planuję pieprzyć się z nikim przez bardzo, bardzo długi czas. Najmniej z jakimś Czarnorynkowym Biznesmenem jak ty.

Pokiwał głową, siadając na biurku, tak że był bezpośrednio przede mną. "Jesteś młoda. Niewinna. A po tym, jak uczeszesz włosy i założysz jakieś porządne ubrania, możesz nawet być całkiem ładna."

Możesz? Pieprz się, koleś. Ale jego słowa osiągnęły zamierzony efekt. Teraz wierciłam się na krześle, przeczesując ręką moje rozczochrane czarne włosy i kręcąc jednym palcem srebrny pasmo, które opadało po prawej stronie mojej twarzy. Zostaw to facetowi takiemu jak on - mężczyźnie stworzonym przez samych Bogów - żeby sprawił, że poczuję się mniej jak kobieta.

"W mało prawdopodobnym przypadku, że uznają cię za atrakcyjną i będą próbowali zdobyć twoją uwagę, chciałem być jasny."

Zaczynam naprawdę nienawidzić tego człowieka. "Zrozumiano," powiedziałam nerwowo.

Jego oczy zdawały się zatrzymać na moim palcu kręcącym włosy, więc złożyłam ręce na kolanach i wzięłam głęboki, uspokajający oddech. Wyprostowałam się na krześle, dyskretnie próbując odsunąć się dalej od miejsca, gdzie siedział na biurku.

"Dlaczego pomalowałaś włosy w ten sposób?" zapytał, sięgając do przodu, by odgarnąć jasne pasmo z moich oczu.

Napięłam się, moje ciało odskoczyło od jego ręki. "Lubię ten kolor," przyznałam. "Ale jestem zbyt tchórzliwa, żeby zafarbować całe."

"Fair enough," powiedział, wstając i kierując się do drzwi, "Proszę, idź za mną."

"Tak jest, proszę pana," powiedziałam pod nosem.

"Możesz mówić mi Alex," polecił, prowadząc mnie z biura w kierunku szerokich schodów na końcu długiego korytarza. "Jest winda po przeciwnej stronie domu, za kuchnią. Ponieważ nie będziesz przydzielona na żadne inne piętro poza trzecim, nie masz prawa jej używać. Upewnij się, że zawsze korzystasz ze schodów, chyba że dostaniesz specjalne pozwolenie ode mnie lub Damiena."

"Damien?" zapytałam, rozglądając się po wszystkich nowoczesnych dziełach sztuki, które zdobiły ściany. Ten facet lubi abstrakcyjne obrazy. Ściany na drugim piętrze były w stonowanym odcieniu szarości, w przeciwieństwie do jasnej bieli pierwszego piętra. Im wyżej się wspinaliśmy, tym bardziej szalone wydawały się obrazy i tym bardziej wydawały się wyskakiwać ze ścian.

"Poznasz go później. Jest teraz w interesach i wróci dopiero jutro wieczorem. Kiedy mnie tu nie ma, on jest odpowiedzialny. Jest moim ochroniarzem i szefem ochrony."

"Niech zgadnę. Jego też nie mogę pieprzyć," parsknęłam.

"Denerwuje mnie, że uważasz moje zasady za takie zabawne," skarżył się, odwracając się tak szybko, że wpadłam na jego klatkę piersiową.

"Cholera!" zaklęłam, moje ręce odruchowo uniosły się, by się ustabilizować.

Wciągnął gwałtownie powietrze, gdy moje dłonie spoczęły na jego piersiach. Jego ręce uniosły się, delikatnie zamykając się na moich. Podniosłam wzrok przepraszająco i poczułam, jak rumieniec pali mi policzki. Próbowałam zabrać ręce, ale z jakiegoś powodu nie pozwolił mi. Zamiast tego trzymał je tam, przyciśnięte do jego klatki piersiowej. Zieleń jego spojrzenia pociemniała, jego piękne rzęsy trzepotały nisko. Mięsień w jego szczęce drgnął, gdy jego źrenice zaczęły się rozszerzać, a ja zaczęłam się pocić.

"P-przepraszam," wyjąkałam. "N-nie chciałam cię dotknąć. J-ja-"

"Przestań," warknął, puszczając mnie, by chwycić mnie za łokieć i poprowadzić resztę schodów. "Jesteś bardziej niezdarna niż twoja kuzynka, to pewne."

Zaciskając szczękę z irytacji, podążyłam za nim, mentalnie przeklinając kontury jego tyłka, które migały przede mną z każdym krokiem. Jezu. Ciekawe, jak te mięśnie czułyby się pod moimi rękami.

"To twoje," powiedział, otwierając drzwi na samym końcu korytarza i wskazując mi wnętrze.

Światło zapaliło się, gdy weszłam do środka, ukazując elegancko urządzony salon z kanapą, kominkiem, biurkiem do pisania i płaskim telewizorem. Był tam nawet puf z czerwonym kocem chenille rzuconym na wierzch i zestaw szklanych drzwi, które otwierały się na mały balkon. Starałam się nie opuścić szczęki z zachwytu, ale mi się nie udało.

"Czyj to był pokój?" szepnęłam, podchodząc do małej półki z książkami w rogu i przesuwając palcami po zbiorze powieści.

"Kogo to obchodzi," warknął, przechodząc obok mnie w stronę sypialni. "Teraz jest twój. Znajdziesz swój mundurek w szafie w sypialni. Przymierz go."

"T-teraz?" weszłam za nim, gdy usiadł na brzegu pięknie udekorowanego łóżka queen size.

Opierając się na łokciach, praktycznie leżał. Skinął głową. "Teraz. Muszę wiedzieć, czy dobrze na ciebie pasuje."

"Um... okej," powiedziałam, potykając się w stronę szafy i wyciągając mały strój francuskiej pokojówki wiszący tuż nad moim bagażem. Ktoś musiał go przynieść z samochodu, gdy byliśmy w jego biurze. Patrzyłam na niego przez chwilę, studiując bufiaste rękawy, ciasny gorset i głęboki dekolt. Czułam na sobie wzrok DeMarco, wyzywający mnie.

On nie myśli, że go przymierzę. Chce, żebym się wycofała. Zrobiłam krok w stronę łazienki.

"Uh-uh, nie. Tutaj," rozkazał mi. "Przymierz go tutaj. Chcę patrzeć, jak go zakładasz."

Co... do... cholery?

Previous ChapterNext Chapter