Read with BonusRead with Bonus

Alex DeMarco

ROMANY

Co do cholery? Czy ktoś w ogóle zamierza odpowiedzieć?

Ping

Ruby-

Po prostu wejdź, suko. Jest otwarte.

O. Cholera. Dobra.

Podniosłam rękę do lśniącej złotej klamki i przekręciłam ją. W momencie, gdy przekroczyłam próg, drzwi zamknęły się z automatyczną gracją i zdecydowanym kliknięciem. Czerń otwartego korytarza i podłoga z sufitu do podłogi z makabrycznego marmuru zdawały się pochłaniać każdą odrobinę światła w przestrzeni. Zostałam zamknięta w całkowitej ciemności.

„Halo?” zawołałam. Nie widziałam absolutnie nic. Nic.

„Ro!” Głos Ruby zabrzmiał po mojej lewej stronie, w dół krótkiego, samotnego korytarza. Instynktownie obróciłam się w tamtym kierunku, robiąc mały krok i uruchamiając czujniki oświetlenia wzdłuż podłogi.

No, dzięki Bogu.

W końcu mogłam zobaczyć, że ta czarna przestrzeń przede mną to właściwie długi marmurowy hol prowadzący do innego pokoju po drugiej stronie ściany.

Idąc w kierunku głosu Ruby, zaokrągliłam róg, aby znaleźć ją rozłożoną na dużej półksiężycowej sofie. Czarnej, jak reszta tego miejsca. Nie była sama.

Najpiękniejszy mężczyzna, jakiego kiedykolwiek miałam przyjemność zobaczyć, siedział w oddzielnym rogu pokoju. Jego mocno umięśniona sylwetka była częściowo ukryta za ciężkim mahoniowym biurkiem. Miał wyraz twarzy kogoś, kto nigdy nie jest trzymany w oczekiwaniu. Pełne usta w półuśmiechu, uniósł podbródek w moim kierunku. Jego błyszczące zielone oczy rozbłysły, oceniając mnie. Ich szmaragdowe głębie przesuwały się po moim ciele w powolnym przeglądzie, a jego ostro zarysowana szczęka zacisnęła się w tym, co mogłam tylko przypuszczać, że było dezaprobatą. Był znacznie młodszy, niż sobie wyobrażałam. Zwłaszcza jak na tak zwanego szefa mafii.

Delikatny łuk jego starannie wypielęgnowanych brwi zdawał się skręcać w górę z rozbawieniem, gdy przeniósł wzrok na moją piękną kuzynkę. Jakby chciał powiedzieć, to ona? To na nią czekałem?

Zmarszczyłam brwi na niego, zwracając uwagę na Ruby.

„Cześć, kuzynko,” powiedziała Ruby. „Dawno się nie widziałyśmy.”

„Hej,” wykrztusiłam, zauważając, jak DeMarco zwęża oczy na dźwięk mojego głosu.

Jasnoturkusowe oczy Ruby były obrysowane srebrnym i węglowym eyelinerem, a mimo że nie widziałam jej od roku, wyglądała dokładnie tak samo. Piękna i śmiertelna. Jej krótka, jaskrawoczerwona fryzura otulała jej zwodniczo lalkowatą twarz, lśniąc przy każdym małym ruchu głowy, sprawiając, że wyglądała jak modelka. Albo... księżniczka mafii.

Ruby wyskoczyła z kanapy, aby objąć mnie mocnym, powitalnym uściskiem i poprowadziła mnie dalej do pokoju, aż zatrzymałyśmy się przed biurkiem DeMarco.

„Jestem tu od godziny,” powiedziałam cicho, jąkając się, gdy mój niepokój wjechał na czterokonny wóz. Nigdy w życiu nie byłam tak blisko czegokolwiek związanego z mafią. Chyba że liczyć Ruby, czego nie robię.

„Wiem,” Ruby cmoknęła, odrywając wzrok od mojego, by rzucić gniewne spojrzenie swojemu pracodawcy. „Ktoś potrzebował trochę więcej przekonywania.”

Przełknęłam głośno, a zażenowanie sytuacją wywołało rumieniec na mojej twarzy. Przekonywania? Naprawdę? Nie jestem żadną żebraczką! Rzuciłam gniewne spojrzenie komuś w pytaniu, ignorując jego szyderczy uśmiech, gdy nadal patrzył na mnie z niechęcią.

Odwróciłam się z powrotem do kuzynki. „No cóż… Już ci mówiłam, że nie czuję się komfortowo, zostając tancerką.”

„Tancerką?” DeMarco parsknął, przyciągając moją uwagę, gdy wstał zza biurka. Jezu, jaki on wysoki. Na pewno ma ponad sześć stóp. „Skończ to, Ruby, muszę już iść.”

Zabrakło mi tchu. Jego głos był tak gładki i bogaty, że aż palił moje uszy. Czułam, jak robią się różowe, nawet gdy stałam zakorzeniona w miejscu, gapiąc się na ruch jego mięśni pod drogim garniturem Armaniego. Krzywizny jego bicepsów zdawały się walczyć z rękawami, gdy skrzyżował ramiona na piersi i spojrzał na mnie z góry.

„Racja,” zgodziła się Ruby, ponownie zwracając się do mnie. Jej elektryzująco niebieskie oczy błyszczały figlarnie. „Nie zatrudniamy cię jako tancerki, Ro. Załatwiłam ci pracę jako pokojówka z zamieszkaniem.”

„Z zamieszkaniem?!” pisnęłam, nie mogąc ukryć ulgi. „Dzięki Bogu! Idealnie! To rozwiąże tyle moich problemów! Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć! Wiedziałam, że mnie nie zawiedziesz! Wiesz, jak bardzo boję się takich miejsc. Wiesz, jak lubię swoje życie ciche i spokojne. Jak to załatwiłaś? Dla kogo będę pracować? Gdzie mam podpisać?” Uśmiechnęłam się.

Powinnam była zwrócić uwagę na sposób, w jaki jej usta zacisnęły się, a na czole pojawiła się zmarszczka zmartwienia, gdy mówiłam. Powinnam była posłuchać dzwonków alarmowych, które rozbrzmiały w mojej głowie, gdy zamknęła oczy z poczuciem winy, ale tego nie zrobiłam. Byłam zbyt zachwycona, że nie będę musiała się rozbierać za pieniądze. Zbyt szczęśliwa, że dostaję dach nad głową. Nie połączyłam wszystkiego w całość, dopóki pokój nie stał się cichy jak grób, a DeMarco nie odchrząknął z irytacją.

„Romany, pozwól, że przedstawię ci Alexandra DeMarco. Twojego nowego pracodawcę. Będziesz z nim mieszkać, jako jego pokojówka. I idziesz tam z nim… teraz.”

Zbladłam. Myślę, że moja normalnie złocista opalona skóra stała się śnieżnobiała. Mój żołądek opadł jak tona cegieł i nagle przypomniałam sobie wszystkie wiadomości, których nigdy nie miałam czasu naprawdę obejrzeć. Wszystkie raporty o ludziach znalezionych martwych i nazwisko DeMarco powiązane z ich śmiercią. Wszystkie spekulacje i podejrzenia oraz gloryfikacja, które towarzyszyły człowiekowi znanemu jako Alexander DeMarco.

Człowiek, który w tej chwili patrzył na mnie z zimną kalkulacją w oczach. Jakby wyzywał mnie, bym odmówiła.

Nigdy nie powinnam była zgodzić się pojawić w jego klubie, ale to zrobiłam. A teraz… jedyne, co mogłam powiedzieć, to: „Co?”

Previous ChapterNext Chapter