Read with BonusRead with Bonus

Klub

ROMANY

Czerwone i różowe światła klubu pulsowały żywo z każdej powierzchni nocnego klubu. Migotały i tańczyły w rytm mocnego rockowego remiksu, który dudnił przez gigantyczne głośniki. Siedziałam na samym końcu. W samotności zapomnianego stolika, obserwując morze spoconych imprezowiczów, którzy wirowali po parkiecie.

Moje myśli były w rozsypce. Tak było od tego popołudnia, kiedy całe moje popieprzone życie zboczyło z piekła prosto w nicość. Teraz siedziałam tam, czekając na moją kuzynkę Ruby. Mając nadzieję, że jakoś uda jej się rzucić trochę światła na czarną otchłań mojego istnienia.

Biorąc głęboki oddech, sięgnęłam po mojego Long Island Iced Tea i uniosłam słomkę do ust, szybkie oddechy parowały schłodzoną szklankę, gdy wciągałam do ust łyk ledwo smakującego alkoholu. „Cholera,” zakrztusiłam się. Barman w tym miejscu najwyraźniej zna wartość pijanego dolara. W ogóle nie oszczędzał na alkoholu.

Podnosząc wzrok w stronę parkietu, przeszukiwałam tłum półnagich klientów w poszukiwaniu mojej kuzynki. Mówiła, że będzie o ósmej. Jest dziewiąta. Gdzie do cholery ona jest?

Wyciągając telefon, napisałam do niej ponownie.

Ja-

Ruby??? Gdzie do diabła jesteś? Mówiłaś, że mnie wspierasz, ale nigdzie cię nie ma. Jeśli nie będziesz tu za pięć minut, wychodzę.

Wpatrywałam się w telefon, już zbierając torebkę w smutnej rezygnacji, że znowu ktoś w moim życiu mnie zawiódł, kiedy telefon zabrzęczał z odpowiedzią.

Ruby-

Spokojnie Ro. Jestem na górze w VIP, rozmawiam z szefem o tobie. Daj mi chwilę.

Ja-

Rozmawiasz z szefem o mnie????? Dlaczego?!?!?! Już ci mówiłam, że NIE CHCĘ TU PRACOWAĆ!

Ruby-

Słuchaj, suko, działam swoją magią. Po prostu trzymaj majtki na sobie - albo je zdejmij - nie obchodzi mnie to, ale po prostu wyluzuj jeszcze przez kilka minut.

„Cholera jej!” syknęłam, kładąc telefon na stole przede mną, wyrzucając słomkę i połykając resztę mojego drinka.

Krzyżując ramiona na piersi, wpatrywałam się w dal. Moje myśli krążyły wokół wydarzeń tego popołudnia i drania, który zniszczył moje życie. Matthew Jenson, mój były chłopak, były współlokator, były profesor angielskiego. Ten pieprzony skurwiel, który powinien tu być zamiast mnie. To on powinien siedzieć tutaj, próbując utopić się w tanich drinkach za dziesięć dolarów. Nie ja! To on nalegał, że mnie kocha i powinniśmy mieć romans, mimo że kodeks postępowania wyraźnie tego zabrania. To jego mieszkanie, do którego kazał mi się wprowadzić, na miłość boską!

Niestety, to on obiecał wziąć na siebie winę, jeśli cokolwiek o nas wyjdzie na jaw, ale co zrobił? Twierdził, że go uwiodłam, a potem szantażowałam, żeby kontynuować związek. Wyrzucił mnie ze studiów, a najgorsze jest to, że zgodziłam się na to, bo mnie o to poprosił. Tylko po to, żeby mnie wyrzucić z naszego mieszkania. Przepraszam, jego mieszkania. Ten pieprzony skurwiel.

Ale co gorsza, pozwolił mi wierzyć, że mnie wspiera, wystarczająco długo, żeby mnie jeszcze raz przelecieć na naszym łóżku, zanim wyłożył mi brzydką, samolubną prawdę. Gdybym nie była tak zawstydzona, że jestem kompletną idiotką, walczyłabym z tym. Może opowiedziałabym swoją wersję. Ale nie, Matthew przysiągł, że się mną zaopiekuje, jeśli tylko pójdę za jego historią. Powiedział, że nie może mnie wspierać bez swojej pracy i że chce się ze mną ożenić. Głupia suka, którą jestem, uwierzyłam mu. Poszłam za tym. Podpisałam swoje pieprzone życie w biurze dziekana tego popołudnia. Tylko po to, żeby znowu wsadził we mnie swojego małego fiuta, a potem wyrzucił mnie na bruk jak dwunastodolarową dziwkę. Ten skurwiel nawet spakował moje rzeczy i schował je w naszej szafie, dopóki nie skończył.

Byłabym teraz wściekła, gdybym nie czuła się tak cholernie głupia. Zrujnował moje życie bez chwili zastanowienia. Mam nadzieję, że następna dziewczyna, na którą zapoluje, będzie miała więcej rozumu niż ja. Chciałabym wiedzieć, kim będzie, żeby ją ostrzec. Żeby jej powiedzieć, że brakuje mu trzech cali do dorosłego mężczyzny i że jego język jest lepszym wyborem. Jest dłuższy niż jego fiut, w każdym razie.

Teraz moja twarz jest na pierwszej stronie gazety uniwersyteckiej, a ja jestem na ulicy jak cholerny żebrak. Co prowadzi mnie do mojej kuzynki, która obiecała mi pomóc.

Ale nadal tu siedzę i czekam.

Mój telefon zabrzęczał.

Ruby-

Idź tylnymi schodami do VIP. Powiedz wielkiemu niedźwiedziowi na balkonie, że jesteś ze mną, a on zaprowadzi cię do tylnego biura. Ale pośpiesz się, bo DeMarco już chce wychodzić.

Ja-

DeMarco? Serio???

Ruby-

Po prostu chodź! Pośpiesz się!

Alexander DeMarco był właścicielem klubu i szefem mojej kuzynki. Znany w całym mieście ze swoich podejrzanych interesów. Krążą nawet plotki, że ma powiązania z mafią, a chociaż moja kuzynka nigdy tego nie potwierdziła, znam ją na tyle dobrze, że wiem, że to musi być prawda. Pracuje dla niego od dziesięciu lat, od piętnastego roku życia aż do teraz. Ale gdybyś zapytał mnie, jak zarabia pieniądze, nie mogłabym ci powiedzieć. Nie mam absolutnie żadnego pojęcia, jaka wielka umiejętność utrzymała ją zatrudnioną przez DeMarco przez cały ten czas. W sensie, nie jest zabójczynią.

Przynajmniej tak mi się wydaje.

Ruby jest o dwa lata starsza ode mnie, ale czuję się, jakbym była za nią o całe wieki. Wciąż pamiętam dzień, kiedy powiedziała mojemu wujkowi, żeby się odwalił, i uciekła z miasta, żeby żyć własnym życiem. Wyskoczyła tego dnia, znalazła sposób na zarabianie pieniędzy i wychowała się sama. Ruby jest przetrwałą i bystrą jak bicz. Jest niezależna i budzi respekt. Czasami zastanawiam się, jak możemy być spokrewnione, bo tam, gdzie ona stała mocno przeciwko przeciwnościom, ja uginałam się jak młode drzewko. Kiedy sprawy się komplikowały, ona stawała się twardsza. Ja? Chyba jestem po prostu frajerką, urodzoną, by pochłaniać grzechy i ból innych. Bo wydaje się, że wszystko, co robię, to kruszę się i poddaję.

Z ciężkim westchnieniem wstałam i ruszyłam przez platformę w stronę sześciostopniowych schodów, w kierunku świecącego na czerwono znaku z napisem VIPs Only. Moje uszy były zmłotkowane od całej muzyki, a głowa zaczynała boleć. Migotanie świateł na parkiecie zdawało się palić moje oczy, zniekształcając zmysły i wpływając na równowagę, gdy potykałam się w stronę umięśnionego ochroniarza pilnującego liny.

„Za dużo wypiłaś, mała?” zapytał z ciemnym chichotem. Jego gruba ręka wystrzeliła, by mnie ustabilizować, gdy potknęłam się w stronę ściany po przeciwnej stronie. „Chcesz, żebym zadzwonił po taksówkę?”

Uśmiechnęłam się do niego, z lekkim potrząśnięciem głową. To musi być ten niedźwiedź, o którym mówiła Ruby. Jego szerokie czoło i groźne rysy kontrastowały z przyjaznym uśmiechem, nadając mu wygląd dokładnie taki, jak mówiła - niedźwiedzia.

„Nie,” odpowiedziałam. „Jestem kuzynką Ruby. Powiedziała, że mnie przeprowadzisz.”

Oczy niedźwiedzia rozszerzyły się, jego ciemne czekoladowe usta wykrzywiły się w półuśmiechu. „Aha. Panna Romany,” zamruczał. Jego czarne oczy studiowały mnie, jego brwi zmarszczyły się, gdy przyglądał się mojej wysokości i niechlujnemu wyglądowi. „Nie wyglądasz, jakbyś była spokrewniona z Red.”

Założyłam, że odnosił się do jasnoczerwonych włosów Ruby. Farbuje je na ten kolor od dnia, kiedy opuściła dom.

Spojrzałam na niego gniewnie, krzyżując ramiona na moich obfitych piersiach z irytacją. Nie pierwszy raz to słyszałam. Jestem niska, może pięć stóp dwa cale. Mam za dużo krągłości w za małym opakowaniu, a Ruby jest długa i smukła z elegancko ukształtowanymi kończynami. Jej ciało jest giętkie i jędrne, gdzie moje jest grube i miękkie. Nie jestem gruba ani nic, ale co bym dała, żeby mieć jej brzuch i kilka jej cali. Ma przynajmniej pięć więcej ode mnie.

Niedźwiedź zauważył mój grymas, wybuchając pełnym uśmiechem. „O, tu jest podobieństwo. Macie ten sam zły wzrok i dziwne turkusowe oczy.”

Moje brwi uniosły się. „Uh-huh.”

Uśmiechnął się, kiwając swoją głową jak głaz w rytm muzyki, gdy odczepił aksamitną linę i wskazał mi schody. „Idź dalej, kochanie, nie potrzebujesz mnie, żeby cię przeprowadzić. Skręć w lewo na półpiętrze w stronę jedynych drzwi na końcu korytarza. Upewnij się, że skręcisz w lewo, bo inaczej trafisz do zupełnie innego świata i możesz nie wyjść.”

Dobra, okej. „Cokolwiek. Dzięki, Niedźwiedziu.”

Zaśmiał się. „Nie ma sprawy, Cukiereczku.”

Okej, po pierwsze, nienawidzę przezwiska Cukiereczek i jeśli Ruby myśli, że zostanę tancerką w tym miejscu i wszyscy zaczną nazywać mnie jakimś pieprzonym scenicznym imieniem, to jest szalona.

Przechodząc obok mięśniaka, pokonałam resztę pozostałych schodów tak ostrożnie, jak tylko mogłam. Ignorując dziwną, przejrzystą muzykę wydobywającą się z ciemności po mojej prawej stronie i migające niebieskie światła, które zdawały się migotać i odbijać na polu nagich tancerzy. Skręciłam w lewo, skupiając się na jedynych widocznych podwójnych drzwiach.

Głębokie oddechy, Romany, dasz radę. Potrzebujesz pracy! Jakiejkolwiek pracy! Nawet pracy jako striptizerka. Pewnie mają niezłe napiwki, prawda? Masz świetny biust i tyłek, pomyśl o przepływie gotówki. Pomyśl o pieniądzach!

Cholera. Naprawdę bym tego nienawidziła. Nigdy nie byłam zbytnio ekshibicjonistką.

Po kilku uspokajających oddechach, zapukałam do dużych marmurowych drzwi i czekałam.

I czekałam... I czekałam... i nic.

Previous ChapterNext Chapter