




Jakieś kłopoty?
Rozdział 8: Punkt widzenia Talona
"Rośliny są zarażane w zastraszającym tempie, myślę, że jesteśmy przeklęci!" Thomas powiedział głośno, co drażniło moje uszy.
"Rośliny nie powinny być teraz naszym priorytetem, południowe plemię skarży się na ataki zbuntowanych!" syknął dowódca armii, patrząc gniewnie na Thomasa.
"To nawet nie jest ważne! Ludzie zaczynają się buntować! Trzeba coś z tym zrobić!" powiedział David, który odpowiadał za relacje między ludźmi a wilkołakami.
Mieliśmy spotkanie rady i siedziałem tam, patrząc gniewnie na każdego z nich, gdy przedstawiali swoje problemy.
Zazwyczaj słuchałem każdego punktu i omawialiśmy go, zanim przechodziliśmy do następnego, ale dzisiaj zapomnieli o manierach w swoich domach, bo każdy chciał być głośniejszy od poprzedniego mówcy.
Każdy z nich chciał, aby problem w jego jurysdykcji był traktowany pilniej niż problemy innych.
Moje oczy zwęziły się w szparki, gdy ich głosy rosły z każdym kolejnym spotkaniem. Wszyscy mówili jednocześnie, podnosząc palce i żyły, jakby byli torturowani od środka.
"A nasz król wciąż nie ma dziedzica! Trzeba coś z tym zrobić!" powiedział Sully z kąta, a moje oczy błysnęły w jego kierunku. Dotknął bardzo drażliwego punktu.
Uderzyłem pięścią w biurko, a huk, który nastąpił, wstrząsnął pokojem, gdy biurko rozpadło się pod moją pięścią.
Pokój zamilkł, a wszyscy spojrzeli na mnie z przerażeniem w oczach, co było o wiele lepsze niż fałszywe uśmiechy i spojrzenia, które dawali wcześniej. Wiedziałem, że więcej niż połowa z nich mnie nie lubiła, i nie obchodziło mnie to ani trochę.
Byłem ich królem i albo mi się kłaniali, albo kopali sobie groby.
"Sully, co powiedziałeś?" warknąłem, patrząc na niego.
Mężczyzna zaczął drżeć na swoim miejscu jak samotne drzewo w środku burzy — to tylko zwiększyło moją złość. Jeśli nie mógł nawet mówić do mnie z pewnością, dlaczego odważył się poruszyć temat mojego dziedzica?
"Stań na nogi, kiedy do ciebie mówię!" ryknąłem, a on skoczył na nogi jak kot złapany w deszczu.
Zszedłem z mojego miejsca i podszedłem do niego. "Teraz, co powiedziałeś?" powtórzyłem, gdy stanąłem dwa kroki przed nim.
"Mój królu... Ja —ja tylko się zastanawiałem..." Przełknął ślinę i zaczął od nowa. "Tylko się martwiłem... że wciąż nie mamy dziedzica..."
Przechyliłem głowę na bok i patrzyłem, jak jego oczy stają się szkliste, gdy jego strach przynosił łzy do jego oczu.
Zbliżyłem się do niego, zastraszając go moją wysoką posturą. "I jak proponujesz, żeby ten problem został rozwiązany? Myślisz, że nie jestem tego świadomy? Czy kwestionujesz moją zdolność do spłodzenia dziedzica?!"
Mój głos odbijał się echem w pokoju, a ja patrzyłem, jak wszyscy bledną. Wszyscy myśleli to samo. Ale Sully był jedynym głupcem, który odważył się to powiedzieć.
"Nie, nie! Mój królu! Nigdy nie będę kwestionować twojej zdolności... Tylko —tylko martwiliśmy się o Lunę..." głupiec wypluł, myśląc, że wybrał właściwe słowa.
Mogłem go puścić, ale w momencie, gdy odważył się wskazać brudnym palcem na moją miłość, zasłużył na śmierć.
"Odważasz się kwestionować moją Lunę?!" warknąłem.
Moje pazury wystrzeliły z mojej skóry i zanim zdążył zrozumieć, co się dzieje, chwyciłem go za gardło mocnym uściskiem, łamiąc jego tchawicę jednym pstryknięciem.
Krew trysnęła z jego oczu, a jego bezwładne ciało opadło w mojej ręce. Upuściłem go bez mrugnięcia okiem i wróciłem na swoje miejsce.
Usiadłem i wyciągnąłem rękę do służących, które szybko przyniosły mokrą szmatkę, abym mógł wytrzeć ręce.
"Teraz, kto jeszcze ma problem z moją Luną, zanim przejdziemy dalej?" warknąłem, patrząc w oczy każdego mężczyzny w pokoju.
Odwrócili wzrok natychmiast, nikt nie chciał być następną ofiarą.
"Dobrze. Teraz, co do roślin, Thomas, omów je z Davidem. Ci ludzie mają materiały, które mogą się przydać. Złap kilku z nich i rozwiąż swój problem!" rozkazałem.
"Tak —tak, mój królu!" Thomas odpowiedział od razu z fałszywym uśmiechem na twarzy.
"A co do Davida, ludzie są zbyt uciążliwi, by być tematem dyskusji na tym spotkaniu. Jeśli sprawiają ci problemy, zabij ich, masz moje błogosławieństwo... Czy nie jesteś w stanie sobie z tym poradzić?"
Szybko wstał i ukłonił się. "Jestem w pełni zdolny, mój królu. Sprawa zostanie rozwiązana," odpowiedział.
Następnie moje oczy spoczęły na dowódcy armii, Walterze. Jego problem rzeczywiście budził pewne zaniepokojenie.
"Walterze, jak idzie śledztwo w sprawie zbuntowanych?" zapytałem go.
"Nie mamy jeszcze żadnych poważnych tropów. Czekam na powrót Bety z ludzkiego miasta, aby przedstawić mu to, co mam, zanim przekażę to tobie... Jedynym problemem na tę chwilę jest to, że miasta na wschodzie potrzebują więcej ochrony, a my kończymy żołnierzy."
Zmarszczyłem brwi na jego skargę. Z tego, co wiedziałem, moja armia była największa na całym terytorium.
"Jak to możliwe?" warknąłem.
Jego oczy na chwilę skierowały się na Thomasa, zanim wróciły do moich. "Mój królu, niektórzy członkowie rady odmawiają wysyłania wsparcia, kiedy go potrzebujemy..."
Zabicie kolejnego członka rady byłoby kuszącą perspektywą, ale z jakiegoś powodu postanowiłem tego nie robić, przynajmniej dzisiaj.
"Thomas, czy moi żołnierze są teraz twoimi?" zapytałem go.
Mężczyzna natychmiast zbladł na twarzy i nie obchodziło mnie, czy zmoczy spodnie. Następne słowa, które wypowie, zdecydują, czy zginie, czy nie.
"Mój królu..." zaczął, po czym padł na kolana. "Szczerze przepraszam, mój królu... Zostaną wysłani tam, gdzie są potrzebni, natychmiast!"
Nie mogłem stwierdzić, czy byłem rozczarowany, że był na tyle mądry, by błagać, zanim go zabiłem, czy moja wściekłość po prostu potrzebowała czegoś do pożarcia.
"Dobrze. To załatwione," powiedziałem z lekceważeniem. "Czy jest jeszcze coś do omówienia?"
W pokoju rozległ się cichy szmer, zanim lider wszystkich spraw wewnętrznych, Patrick, wstał i ukłonił się, mówiąc: "Na razie nie ma nic więcej do omówienia, mój królu."
Z tym wstałem i skierowałem się do wyjścia. "Dobrze. Do następnego spotkania," powiedziałem. "I na miłość bogini, ktoś powinien posprzątać to miejsce!" krzyknąłem, odnosząc się do ciała Sully'ego na podłodze.
Moje kroki skierowały mnie do moich komnat. Byłem wściekły i potrzebowałem się uspokoić. Jedynym miejscem, które mój umysł znał, aby znaleźć spokój, była moja Luna, moja partnerka — Willow.
Wpadłem przez drzwi, a jej piękne niebieskie oczy spojrzały na mnie z miejsca przy oknie. Wstała natychmiast i podeszła do mnie.
"Moja miłości, czuję twoją złość z drugiego końca pokoju. Co się stało?" zapytała, kładąc rękę na moim policzku.
Objąłem ją w talii i przyciągnąłem bliżej.
"Zrób mi dobrze, kochanie..." rozkazałem chrapliwym głosem.
Skinęła głową i uklękła, utrzymując kontakt wzrokowy ze mną.
Rozpięła moje spodnie i pozwoliła im opaść na moje stopy. Chwyciła mojego członka i raz go pompując ręką, przyłożyła swoje miękkie usta do główki.
Ssała raz i masowała od spodu, pracując od główki do trzonu.
Zamknąłem oczy i odchyliłem głowę do tyłu.
"Tak... Kurwa!" jęknąłem, gdy jej język poruszał się wokół jakby miała lizaka. Zwilżyła mnie swoją śliną i wzięła mnie tak głęboko, jak mogła. Zaczęła poruszać głową tak szybko, jak mogła, a ja trzymałem tył jej głowy.
Zacząłem wbijać się w jej usta, ciesząc się dźwiękami jej krztuszenia, gdy wchodziłem coraz mocniej i szybciej.
Chwyciła moje nagie pośladki dla równowagi i masowała podstawę mojego grubego członka wolną ręką, gdy wchodziłem w jej usta.
Miękkie podniebienie i ciepło wewnątrz popychały mnie bliżej krawędzi, a ja drżałem w jej ustach, gdy moje uwolnienie zbliżało się do powierzchni.
"Kurwa!" zakląłem, gdy wytrysnąłem w jej usta.
Połknęła tyle, ile mogła, a ja patrzyłem z pożądaniem, jak dodatkowy sok spływał po jej szczęce.
Podniosłem ją na nogi i rozerwałem sukienkę, którą miała na sobie.
"Wyglądasz tak pięknie z moim sokiem spływającym z ciebie..." wyszeptałem, gdy moje silne ręce uniosły ją.
Oplotła nogi wokół mojej talii, a ja zaniosłem ją do łóżka. Położyłem ją na łóżku i pocałowałem jej piękne usta. Wciąż czułem swój smak w jej ustach i nic na świecie nie mogło być bardziej seksowne.
Moje palce powędrowały do jej wnętrza i rozerwałem jej bieliznę jednym ostrym pazurem, odsłaniając jej wrażliwe miejsce na moje ataki.
Najpierw masowałem ją, zanim wszedłem w nią.
"Hmm, Talon..." krzyknęła, a ja uciszyłem ją kolejnym namiętnym pocałunkiem.
Jej wilgoć spływała po moich palcach, a ja wciąż ją pompowalem, aż miałem wystarczająco dużo nawilżenia. Ustawiłem mojego grubego członka i wszedłem gładko.
"Ahh!" syknęła, gdy pełnia mojego członka uderzyła w nią.
Willow była po prostu doskonała. Każda chwila z nią była inna i piękna. Nigdy nie mogłem się nasycić jej cipką.
Zacząłem poruszać biodrami, kręcąc i wbijając się w nią, aż jej pazury wbiły się w moje plecy, gdy próbowała powstrzymać swoje jęki. Ale gdy pompowałem mocniej, przechylając jej uda pod kątem, który pozwalał całej mojej długości wejść w nią.
"Talon! Kurwa!" jęknęła, a ja uśmiechnąłem się z satysfakcją.