Read with BonusRead with Bonus

Nie człowiek

Rozdział 7: Punkt widzenia Avalyn

Tym razem nie tylko czułam wibracje jego warczenia głęboko w żołądku, moje serce waliło w piersi, a krew płynęła pięć razy szybciej.

Nie był człowiekiem. Teraz to wiedziałam. Aura, która go otaczała, budziła tylko strach.

Drżałam jak porzucony liść, gdy moje oczy powoli unosiły się, by na niego spojrzeć. Wczesne poranne słońce utrudniało mi wyraźne zobaczenie go pod takim kątem i nie wiedziałam, czy jestem za to wdzięczna, czy nie.

Mój ojciec chciwie przeglądał torby i zaczął przeliczać monety. Dźwięk metalowych kawałków stykających się ze sobą odbijał się echem w pokoju.

W normalny dzień można by to uznać za uspokajający dźwięk, ale w tamtym momencie brzmiał okropnie. Brzmiał jak maszyna śmierci — moja maszyna śmierci.

"Możesz ją zabrać!" Moja macocha zaćwierkała, popychając mnie w stronę górującego mężczyzny.

Pchnięcie było tak nagłe, że straciłam równowagę i zachwiałam się w jego stronę. Chwycił mnie za ramię, a jego szare oczy opadły, by spotkać się z moimi. Świat zamilkł i tylko bicie mojego serca pozostało.

Moje ciało było całkowicie słabe i mogłabym zemdleć, gdyby nie jego silny uścisk na moim ramieniu.

"Czy masz w tym domu coś cennego, co chciałabyś zabrać ze sobą?" Jego głos był zaskakująco delikatny, gdy mówił do mnie.

"Nie— ja— ja nie mam nic..." wyjąkałam, a łzy nadal płynęły mi po policzkach z szoku i strachu.

"Ja tylko— ja tylko nie... Proszę, nie zabieraj mnie od nich..." szlochałam, mając nadzieję z głębi serca, że jakiś cud dotknie jego serca i pozwoli mi zostać.

Gęste brwi górującego mężczyzny uniosły się, gdy mnie obserwował. "Chcesz zostać z tymi zwierzętami?" Prychnął i mogłam powiedzieć, że nie podobało mu się to, co powiedziałam.

Nie wiedziałam, skąd wzięła się ta siła, ale upadłam do jego stóp i chwyciłam go. "Proszę, miej litość... Nie zabieraj mnie z mojego domu... Obiecuję, że będę lepszą córką... Zrobię wszystko, ale proszę, nie zabieraj mnie..."

Całe moje życie byłam traktowana jak plaga wśród rówieśników. Jednak nie mogłam sobie wyobrazić, że zostawię wszystko za sobą i pójdę mieszkać z wilkołakami — nie tylko z nimi, ale z ich królem.

Słyszałam niezliczone historie od mojej macochy i niektórych mieszkańców miasteczka, ci, którzy znaleźli się po stronie wilkołaków, nigdy nie byli widziani ponownie. Żaden z nich nie przeżył, by opowiedzieć historię.

Byłam zbyt młoda, by umrzeć. Wolałabym przyjąć tysiąc batów od mojego ojca, ale nie chciałam umierać.

"Proszę..." kontynuowałam jęczenie u jego stóp.

Poczułam, jak się porusza, i wstrzymałam oddech, przygotowując się na jego reakcję, ale następną rzeczą, którą poczułam, były jego ręce na mojej skórze. Podniósł mnie z ziemi i bałam się spojrzeć mu w oczy.

"Jesteś najlepszą córką, jakiej ktokolwiek mógłby sobie życzyć... To oni powinni płakać, nie ty..." Jego głos rozbrzmiał w pokoju z wściekłością, ale nie był skierowany do mnie, patrzył gniewnie na moich rodziców za nami.

Nie zwracali uwagi na moje łzy. Skupiali się na liczeniu swoich monet w takim pośpiechu, że ktoś, kto wygrał na loterii, nie mógłby być szczęśliwszy.

"Teraz, czy masz coś cennego, bo ten dom, który teraz widzisz, nie będzie istniał za kilka minut," wyszeptał ostatnie zdanie do mnie, a ja przełknęłam ślinę.

Zdałam sobie sprawę, że transakcja została zakończona i nie było już odwrotu. Moje łzy nie mogły mi pomóc, nawet gdybym płakała rzeką.

"Ja—ja nie mam nic w środku..." pisnęłam, a on powoli skinął głową, jakby nie chciał na mnie krzyczeć.

"Świt," zawołał, a jeden ze strażników wystąpił naprzód.

"Tak, beta," odpowiedziała z wyprostowanymi ramionami.

Teraz, gdy byłam bliżej, zobaczyłam, że ta Świt była tylko dziewczyną. Mogłabym się założyć o ostatnie minuty mojego życia, że była w moim wieku.

"Zabierz ją do samochodu," rozkazał, a moja krew zamarzła.

To było to. Mieli mnie zabrać na śmierć. Nie było sposobu, bym kiedykolwiek mogła tu wrócić, i było to tak smutne, że nie mogłam nawet z nimi walczyć. Byłam sama.

"Proszę, chodź ze mną," powiedziała stanowczym głosem.

Bez sprzeciwu, powoli podążyłam za nią i wyszłyśmy z domu. Gdy wyszłyśmy, spojrzałam wstecz na moich rodziców, mając nadzieję, że będą wyglądać na skruszonych, ale nie byli. Nawet na mnie nie spojrzeli.

Cała ich uwaga była skupiona na monetach, nad którymi się ślinili.

Moje serce pękło na ten widok, ale co mogłam zrobić? Przełknęłam ból i kontynuowałam podążanie za dziewczyną.

Dotarłyśmy do przyciemnionego SUV-a w centrum rzędu pojazdów, a strażnik, który tam stał, odblokował drzwi, zanim jeszcze się zbliżyłyśmy.

Otworzyła dla mnie drzwi i wskoczyłam do środka bez protestu. Co by dały moje protesty? Jedyną rzeczą, o której mogłam myśleć, był przedłużony ból przed śmiercią. Nie było możliwości ucieczki, ponieważ byli szybsi, silniejsi i mądrzejsi niż jakikolwiek człowiek, który kiedykolwiek istniał.

Nie miałam szans.

"Wytrzyj łzy, wszystko będzie dobrze," powiedziała jej głos obok mnie.

Odwróciłam się, by na nią spojrzeć, zaskoczona, że nadal była ze mną. Jej oczy nie były tak szare jak oczy górującego mężczyzny w domu, ale miały ten sam kolor, tylko w innym odcieniu.

Uśmiechnęła się do mnie delikatnie i mogłam powiedzieć, że była bardzo piękna pod wszystkimi tymi sprzętami, które miała na sobie, ale nie mogłam się zmusić do odwzajemnienia uśmiechu. To było jak drapieżnik modlący się nad swoim posiłkiem, zanim zacznie mnie pożerać.

Powietrze w pojeździe stało się gorące, ponieważ żadna z nas nie wiedziała, co jeszcze powiedzieć. Kilka sekund później drzwi otworzyły się i górujący mężczyzna wsiadł na przednie siedzenie pasażera obok kierowcy.

Wyjął krótkofalówkę i przyłożył ją do ust. "Zrób to!"

Mrugnęłam, zastanawiając się, czy to był znak dla dziewczyny, by mnie zabić, ale ogłuszający wybuch wstrząsnął całą ulicą i instynktownie schyliłam głowę, obawiając się najgorszego.

Moje serce waliło mocno w piersi, myśląc o najgorszym. Zauważyłam, że byłam jedyną, która się schyliła, strażniczka obok mnie i mężczyźni z przodu nie drgnęli nawet o milimetr.

Ostrożnie podniosłam głowę, by rozejrzeć się wokół, a pierwszą rzeczą, którą zauważyłam, były płomienie, zanim zobaczyłam ogień.

"Nie!" jęknęłam, gdy moje już drżące serce opadło do żołądka.

Spalili mój dom!

"Gdzie są moi rodzice?!" krzyknęłam z drżącymi rękami, próbując otworzyć klamkę drzwi. "Co im zrobiliście? Gdzie oni są?!" Całkowicie straciłam rozum i zaczęłam krzyczeć na całe gardło.

"Co im zrobiliście?! Pytam was!" Rzuciłam się na górującego mężczyznę na przednim siedzeniu. To on został z tyłu, wiedział, co im zrobił.

"Świt, proszę, trzymaj ją!" warknął, ale nawet to warczenie już mnie nie przerażało.

Strażniczka chwyciła mnie za ramię, uniemożliwiając mi skok na ich przywódcę.

"Aaahh!!" krzyknęłam z frustracji. "Dlaczego to im zrobiliście? To byli moi rodzice!! Dlaczego ich tak spaliliście..." Mój głos załamał się.

Upadłam w jej ramiona i płakałam jeszcze mocniej. Spalili moich rodziców żywcem w tym samym domu, w którym dorastałam.

Dlaczego?

"Wywieź nas stąd, Rick," rozkazał górujący mężczyzna, a pojazd ożył.

Płakałam tak bardzo, że moje gardło bolało mnie tak, że nie mogłam już nawet szlochać. Czułam się, jakbym połknęła szklankę rozbitych szkieł. Teraz kłuły i cięły moje gardło, sprawiając, że trudno było mi przełykać.

Moje łzy były bezużyteczne. Nic się nie zmieni. Byłam większa niż to. Przeżyłam najgorsze. Będę ich opłakiwać, gdy będę sama, nie przed tymi samymi ludźmi, którzy mi ich odebrali.

Teraz rozumiałam, dlaczego zapytał mnie, czy mam coś cennego. Myślałam, że to tylko groźba. Ale się myliłam. To była prawda.

Wytarłam łzy i usiadłam, zbierając się w sobie.

Strażniczka obok mnie patrzyła na mnie z niepokojem, jakbym miała znowu się załamać. Nie potrzebowałam jej litości. Z pewnością wiedziała, że to się stanie, gdy mnie tu przyprowadziła.

Odwróciłam się i spojrzałam przez okno, mając nadzieję, że moja śmierć nadejdzie równie szybko. Świat nie był szczęśliwym miejscem.

"Przepraszam, za to, jak się czujesz... Ale mój brat musiał wykonać rozkazy od swojego króla," wyszeptała obok mnie.

Moje oczy znowu zapiekły i poczułam, że zaraz zwymiotuję. Więc wysłał swoich ludzi, by mnie zabrali, a potem zamordowali moich rodziców. Dlaczego? Słyszałam, jak okrutny był, nigdy nie myślałam, że to spotka mnie.

Teraz miałam go spotkać. Prawdopodobnie potrzebował mnie tylko dla rozrywki. Będzie mnie kroił na kawałki i patrzył, jak krwawię na śmierć.

Łzy spływały mi po twarzy i szybko je wytarłam. Nie chciałam, żeby widzieli mój strach. To dałoby im więcej satysfakcji.

Podróż trwała dłużej, niż się spodziewałam. Zawsze myślałam, że wilkołaki mieszkają tylko kilka jardów od miasta, ale się myliłam. Ich pole było blisko, ale ich miasto było dalej.

Po godzinie lub więcej jazdy, w końcu zobaczyliśmy wspaniały zamek przed nami. Był zlokalizowany wśród wzgórz. Natura wtopiła się w niego, nadając mu zaczarowany wygląd.

Gdybym nie miała tam umrzeć, uznałabym go za bardzo piękny, ale patrząc na niego, zdałam sobie sprawę, że będzie to mój piękny grób.

Previous ChapterNext Chapter