




Sprzedane
Rozdział 6: Punkt widzenia Avalyn
Następnego ranka wstałam wcześniej niż moi rodzice. Chciałam wynagrodzić im kłopoty, które sprawiłam poprzedniego dnia. To były urodziny mojego ojca i naprawdę nie chciałam ich denerwować w taki dzień.
Ale stało się i nie mogłam nic zrobić, poza przyjęciem kary i posprzątaniem się później.
Tego ranka planowałam naprawić błędy, które popełniłam wczoraj. Poszłam do kuchni i włączyłam ekspres do kawy.
Ojciec zawsze lubił swoją kawę czarną z samego rana. Moja macocha wolała karmelową.
Gdy woda zaczęła się gotować, szorowałam i czyściłam wszystkie garnki i patelnie, których użyłam poprzedniego dnia. Nie pamiętałam, kiedy jedli, ale znalazłam wystarczająco dużo naczyń w zlewie, żeby pokazać, że mieli jakąś ucztę beze mnie.
Kiedy skończyłam, wzięłam tacę i postawiłam na niej dwa kubki z kawą. Wlałam napój do kubków i zamieszałam zgodnie z ich preferencjami. Zadowolona z wyglądu, wzięłam tacę i poszłam na górę do rodziców.
Miałam zamiar zapukać do drzwi, kiedy usłyszałam głos mojej macochy.
"Nie jest nam do niczego potrzebna, ani żywa, ani martwa, George. Zabierzmy ją do wodza. Jestem pewna, że wilkołaki znajdą dla niej jakieś zastosowanie," powiedziała, a ja zamarłam.
Chciała, żeby mój ojciec oddał mnie wilkołakom. Nie, to nie mogło być możliwe.
Pomyślałam, kręcąc głową. Groziła tym już wiele razy wcześniej, byłam pewna, że to tylko jeden z tych momentów, kiedy miała mnie dość.
Wzięłam głęboki oddech i delikatnie zapukałam do drzwi.
"Kto tam!?" Jej ostry głos sprawił, że zaczęłam się trząść.
"Urm... Przyniosłam śniadanie—" mój głos został zagłuszony przez dźwięk dzwonka do drzwi na dole.
Drzwi do sypialni rodziców nagle się otworzyły i mój ojciec wybiegł na korytarz.
"Kto to może być o tej porze?" Szepnął ostro, schodząc na dół.
Moja macocha poszła za nim. "Mam nadzieję, że twoja córka znowu nie zrobiła czegoś głupiego!" Syknęła.
Stałam tam z tacą w rękach jak głupia. Nie wiedziałam, czy powinnam zostawić ją w ich pokoju, czy po prostu zejść za nimi. Po chwili namysłu, podeszłam do poręczy i obserwowałam stamtąd.
Mój ojciec otworzył drzwi zaraz po tym, jak dzwonek zadzwonił ponownie.
Stał tam wysoki mężczyzna o oczach tak szarych, że nie sądziłam, że ludzie mogą mieć taki kolor oczu. Prawie wyglądały na białe.
Stał z dwiema kobietami, ubranymi jak wojowniczki. Nie mogły być jego strażniczkami, bo wyglądał na kogoś, kto mógłby sam się obronić.
Tylko głupiec zaatakowałby ich na drodze. Byli tak groźni, że jedno uderzenie od któregokolwiek z nich musiało być śmiertelne.
"Przypuszczam, że jesteś George?" Zapytał wysoki mężczyzna.
Mój ojciec zbladł, patrząc na niego jak na ducha. Moja macocha szybko szturchnęła go w bok, żeby wyrwać go z transu.
"T—tak, to ja," wyjąkał, próbując się lepiej opanować.
"To jest George Howard, proszę pana," wtrąciła się moja macocha zza mojego ojca z tak szerokim uśmiechem, że nawet kot mógłby powiedzieć, że jest fałszywy.
Wysoki mężczyzna zwrócił na nią uwagę, a ja patrzyłam, jak skuliła się przy moim ojcu.
"Nie pytałem o twoją opinię, kobieto. Trzymaj język za zębami albo go stracisz!" Warknął.
To nie było głębokie warknięcie, ale poczułam je głęboko w żołądku. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że podjęłam dobrą decyzję, zostając tutaj.
"Teraz, George, mam propozycję dla twojej córki. Król jej chce. Ile potrzebujesz?"
Na początku mój mózg przepuścił to, jakby to nie o mnie chodziło. Potem mnie olśniło.
On naprawdę mówił o mnie.
Moje oczy się rozszerzyły, a płuca zamarły. Ręce zaczęły mi drżeć i wiedziałam, że jeśli nie odłożę tacy z kawą, to się rozbije.
Powoli opuściłam ją na podłogę i usiadłam, obserwując ich.
Ich król mnie chciał? Dlaczego? Czy zrobiłam coś złego?
Mój ojciec mógł to odrzucić, prawda? Wiem, że nie mieliśmy najlepszych relacji, ale nie zgodziłby się na to, prawda?
Pomagałam im w domu przy każdym obowiązku. Moja macocha nic nie robiła. Byłam im potrzebna. Jeśli sprzedadzą mnie temu królowi, kto zrobi wszystkie rzeczy, które robiłam?
Mój ojciec szepnął coś do mojej macochy, a ona pokręciła głową, co przyniosło ulgę mojemu sercu. Mieli to odrzucić.
Ku mojemu przerażeniu, usłyszałam, jak mój ojciec, ten, który rzekomo mnie spłodził, podał mężczyźnie swoją cenę.
"Dwadzieścia worków srebrnych monet i dziesięć worków złota..." powiedział. Cały strach, który miał przed chwilą przed tym wysokim mężczyzną, zniknął, a pozostała tylko chciwość i arogancja.
Nie! To nie mogło się dziać.
Poczułam, jak krew całkowicie odpływa z mojego ciała i zaczęłam łapać powietrze. To nie mogło się dziać.
"Dobrze, dam ci trzydzieści worków srebra i dwadzieścia worków złotych monet, zgoda?" Jego głęboki głos zagrzmiał ponownie.
Twarz mojej macochy była euforyczna z podekscytowania. Prawie piszczała za moim ojcem, dopóki wysoki mężczyzna nie spojrzał na nią groźnie.
Nawet nie zapytali o jego imię. Wspomniał tylko o królu, a co jeśli kłamał? Co by mi zrobili? Czy moi rodzice nie powinni dowiedzieć się czegoś więcej?
Wysoki mężczyzna wydał ciche rozkazy strażniczce po swojej prawej stronie, a ona skinęła głową, zanim zniknęła z mojego pola widzenia.
Moi rodzice nawet nie zaproponowali im miejsc do siedzenia! Jak mogli oczekiwać, że będą mnie dobrze traktować, kiedy dotrę do ich miejsca?
Moje serce biło jak szalone i powoli zaczynałam tracić rozum. Wszystko, co się działo, nie mogło być prawdziwe, to musiał być żart.
"Gdzie jest dziewczyna?" Usłyszałam i moje serce zamarło. Mężczyzna pytał o mnie!
Nie! Nie pozwolę im mnie zabrać.
Spojrzałam na dół i zauważyłam, że strażniczka wróciła z trzema innymi strażnikami, którzy nieśli worki z monetami.
"Ja ją przyniosę!" Moja macocha zaćwierkała, zaczynając wchodzić po schodach.
Panikę ogarnęła mnie, gdy patrzyłam, jak zaczyna się wspinać. Nie mogłam siedzieć na podłodze i patrzeć, jak mnie sprzedają obcemu. Nie.
Odsunęłam się od miejsca, które zajmowałam, i jak najszybciej znalazłam się w swoim pokoju. Gdy tylko tam dotarłam, zamknęłam drzwi na klucz i zaczęłam chodzić w kółko. Musiałam uciekać.
Nie mogłam tu czekać, aż mnie zabiorą.
Spojrzałam przez okno i zauważyłam pięć SUV-ów stojących na ulicy. Przed każdym pojazdem stał umięśniony strażnik. Nawet jeśli udałoby mi się uciec, ci ludzie złapaliby mnie, bez względu na to, jak daleko bym uciekła.
"Avalyn!" Moja macocha zawołała, waląc w drzwi. "Wiem, że tam jesteś, ty głupie dziecko! Otwórz!" Krzyczała autorytatywnie.
Łzy napłynęły mi do oczu i stałam się bezradna. Nie mogłam się ruszyć. Do tej pory nigdy nie nienawidziłam mojej macochy, mimo wszystkich rzeczy, które zrobiła. Nadal ją szanowałam i traktowałam jak prawdziwą matkę.
Ale moje serce pękło. Ona nie była moją matką.
Moja prawdziwa matka nigdy by mnie tak nie sprzedała. Moje serce rozdzierało się, gdy przeszukiwałam pokój wzrokiem. Nie było ucieczki, im dłużej tu zostawałam, tym więcej problemów sobie przysparzałam.
Wzięłam głęboki oddech, otarłam łzy i otworzyłam drzwi.
Jej oczy zwęziły się, gdy na mnie spojrzała.
"Jaką głupią grę myślałaś, że grasz?" Syknęła, chwytając mnie za rękę.
"Po raz pierwszy twoje istnienie przyniosło nam coś dobrego tak wcześnie rano, a ty chcesz to zepsuć? Wolałabym cię sama upiec żywcem!"
Nie mogłam już tego znieść. Myślałam, że będę mogła po prostu pozostać obojętna, aż wszystko się skończy, ale nie mogłam. Przestałam iść i znowu zalałam się łzami.
"Mamo, proszę... Nie rób tego... Zrobię wszystko, co chcesz. Ale proszę, nie oddawaj mnie tym ludziom..." Mój głos się załamał, a łzy dławiły mi gardło.
Nie mogłam prawidłowo oddychać, bo nawet mój nos był zatkany.
"Zamknij się!" Syknęła, ciągnąc mnie w stronę schodów. "Zrzucę cię, jeśli będę musiała! Ruszaj się!"
Nie było już dla mnie odwrotu. To było to. Byłam skazana na zawsze.
Przełknęłam łzy i poszłam za nią jak posłuszny mały piesek. Popchnęła mnie do ojca, który strzepnął niewidoczny kurz z mojej szmaty, którą miałam na sobie, i chwycił mnie za szczękę, żeby mogła na niego spojrzeć.
"Nie próbuj niczego głupiego, bo w chwili, gdy stąd wyjdziesz, weźmiemy wszystkie te pieniądze i przeniesiemy się gdzieś znacznie lepiej. Rozumiesz?"
Kolejna strużka łez spłynęła po mojej twarzy, gdy na niego patrzyłam. Nie było sensu go błagać, bo nie odmówiłby tych wszystkich pieniędzy po tym, jak je zobaczył.
"Potwierdź swoją zapłatę i przekaż mi dziewczynę!" Wysoki mężczyzna znowu zagrzmiał.