




Pozbądź się jej
Rozdział 4: Punkt widzenia Avalyn
"Avalyn, sprawdziłaś ciasto?" Zawołała moja macocha z salonu.
Spojrzałam na swoje ręce i na jedzenie, które wciąż się gotowało. Nie było szans, żebym skończyła to wszystko i jeszcze zdążyła do miasta po ciasto z piekarni, zanim zamkną.
"Avalyn... wciąż czekam na odpowiedź! Czy muszę tam przyjść!?" Syknęła, a ja zacisnęłam oczy, cicho jęcząc.
Zmniejszyłam ogień na kuchence i zdjęłam fartuch, wycierając ręce o moją zniszczoną niebieską sukienkę. Potem poszłam do salonu.
"Idę po nie teraz..." powiedziałam i ruszyłam, ale zatrzymała mnie głośnym krzykiem.
"Jeszcze nie poszłaś po ciasto! Zwariowałaś? Straciłaś rozum!?" Wstała z kanapy, na której siedziała, i podeszła do mnie z ogniem w oczach.
Skuliłam się przed nią, ale zatrzymała się i skinęła na mnie, żebym podeszła bliżej.
Łzy napłynęły mi do oczu, a nogi zaczęły drżeć. "Mamo, przepraszam, byłam tak zajęta w kuchni... Myślałam, że sama po nie pójdziesz..." wyjąkałam.
Jej twarz rozjaśniła się, a następne, co usłyszałam, to gardłowy dźwięk, gdy wybuchła gorzkim śmiechem.
"Myślałaś, że ja po nie pójdę?! Ty niewdzięczna mała dziwko!"
"Przepraszam, mamo, to się nie powtórzy—" zaczęłam mówić, ale poczułam piekący policzek i zajęło mi kilka sekund, zanim ból dotarł do mnie.
Trzymałam się za policzek i ostrożnie cofnęłam się o krok.
"Teraz, zanim zacznę krzyczeć na całe gardło, chcę, żebyś wyszła i przyniosła to ciasto, zanim znowu pokażesz mi się na oczy!" wrzasnęła, rzucając we mnie pilotem od telewizora.
Uchyliłam się i wybiegłam na zewnątrz. Wytarłam łzy z twarzy i próbowałam wymusić sztuczny uśmiech, idąc do piekarni, która nie była daleko od mojego domu.
Mogła sama po nie pójść, ale moja macocha wolałaby umrzeć, niż zrobić coś, co mogłoby mi przynieść korzyść.
Idąc, słyszałam szepty i pomruki, gdy wskazywali na moją zniszczoną sukienkę, ale nie zwracałam na to uwagi. Byłam do tego przyzwyczajona. Całe miasto mnie nienawidziło. Wszyscy uważali mnie za zły omen.
Mówili, że zabiłam swoją matkę i rzuciłam klątwę na ojca.
Kiedy byłam młodsza, płakałam nad swoim nieszczęściem, ale z wiekiem nauczyłam się tłumić ból i trzymać go w sobie.
W świecie, w którym żyliśmy, każdy walczył z jakimś bólem. Rządzili nami stworzenia nocy — wilkołaki. To oni dyktowali warunki i przydzielali nam wszystko.
Żyliśmy w pokoju, ponieważ nasz obecny wódz regularnie wysyłał dary z ludzi do króla wilkołaków — człowieka, którego wszyscy uważali za potwora.
Był bezlitosnym władcą i nigdy nie przyjmował odmowy. Kiedy czegoś żądał, nasz wódz nie miał wyboru, musiał się zgodzić.
Ludzie żyli w strachu i bólu, a mimo to znajdowali przyjemność w drwieniu ze mnie. Czułam się jak ich rozrywka w czasach, gdy znali tylko ból.
Byłam tą jedyną osobą, z którą mogli się bawić bez obawy przed karą.
"Patrzcie, kto wyszedł, żeby rzucić klątwę na ulice!" Ktoś powiedział, a ja usłyszałam śmiech.
Ale nawet nie odwróciłam się, żeby na nich spojrzeć. To było bezcelowe.
Przyspieszyłam kroku do piekarni i weszłam. Podeszłam do lady i ukłoniłam się lekko mężczyźnie.
"Dzień dobry, jestem tu po ciasto, które zamówiła moja matka," powiedziałam nieśmiało.
Mężczyzna podniósł wzrok, żeby mnie obejrzeć. Jego oczy przesunęły się od moich stóp powoli do kosmyka włosów na mojej twarzy.
"Wyjdź, jesteś zbyt brudna, żeby tu być. Nikt cię nie nauczył, jak się myć?!" warknął cienkim głosem.
Moje serce się ścisnęło, ale nie pozwoliłam, żeby ból mnie ogarnął. Przełknęłam go i powoli cofnęłam się do drzwi.
"Dobrze. Teraz mówisz, że twoja matka cię wysłała. Czy twoja dziwka matka wróciła do życia i zamówiła ciasto?"
Podniosłam głowę i spojrzałam na chudego mężczyznę spod rzęs. Jego żona została porwana przez wodza. Był przygnębiony i smutny. Więc nie nienawidziłam go za okrutne słowa, które mi powiedział.
Rozumiałam go.
"Przepraszam, moja macocha. Catherine Howard," powiedziałam.
"O, Catherine..." Przeciągnął jej imię na języku, przeszukując szafki, jakby imię mojej macochy było latarnią, która miała mu szybciej znaleźć ciasto. "Aahh!" zawołał.
Wyprostował się z ciastem w ręku i podszedł do mnie. Wyciągnął je w moją stronę, a ja szybko je wzięłam, obawiając się, że może je upuścić.
"Dziękuję," powiedziałam z ukłonem, zanim odwróciłam się, żeby wyjść.
Usłyszałam, jak coś mamrocze za mną, ale nie mogłam go zrozumieć. Teraz, gdy odebrałam ciasto, myślałam tylko o tym, żeby wrócić do domu przed ojcem.
Poza tym zaczynało się ściemniać, a to był najgorszy czas, żeby być na zewnątrz w moim mieście. Wilkołaki dały nam określony czas, a każdy, kto został złapany na zewnątrz po zmroku, był karany.
Kiedy dotarłam do ostatniego zakrętu prowadzącego do mojego domu, poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Jeszcze nie było ciemno, ale słońce było nisko nad horyzontem. Dreszcze przebiegły mi po kręgosłupie i popełniłam błąd, odwracając się, tylko po to, żeby zobaczyć czerwone oczy między drzewami.
Serce mi zamarło i natychmiast przyspieszyłam kroku. Zaczęłam biec, obawiając się, że ktokolwiek był w tych drzewach, mógłby mnie złapać.
Biegłam tak szybko, że przestałam się przejmować stanem ciasta. Moje życie było ważniejsze niż zwykłe ciasto.
Dotarłam do domu i wpadłam przez drzwi z taką siłą, że dźwięk sprawił, że moja macocha krzyknęła.
"Avalyn!" Grzmotnął mój ojciec, a ja zatrzymałam się w miejscu.
Jego oczy błyszczały gniewem i zastanawiałam się, co go tak zdenerwowało — no, poza sposobem, w jaki weszłam do domu.
"Skąd wracasz?" Warknął.
Moje ręce zaczęły drżeć, bo wiedziałam dokładnie, co mi zrobi, kiedy jest w takim stanie.
"Ja— ja poszłam po twoje urodzinowe ciasto... Z piekarni..." wyjąkałam.
Moja macocha prychnęła i podeszła do miejsca, gdzie stałam. Wzięła ciasto z moich rąk i wróciła na kanapę.
"George, mówiłam ci, ta twoja córka jest całkowicie bezużyteczna. Spójrz, jak bezczelnie kłamie!" Syknęła, a moje serce zabiło szybciej.
Spojrzałam na nią i na ojca, próbując zrozumieć, co się dzieje.
"Avalyn, nie każ mi pytać po raz drugi..." Ostrzegł mój ojciec, a ja poczułam, jak strach ściska mi pierś.
Moje oczy zaszkliły się, gdy próbowałam zrozumieć, o co mu właściwie chodzi. Powiedziałam mu, skąd wracam, dlaczego myślał, że jeszcze nie odpowiedziałam?
"Ojcze, nie kłamię. Poszłam do piekarza—" zdanie nie zdążyło opuścić moich ust, gdy ciężki cios trafił mnie w twarz, rozrywając kącik ust.
Upadłam na podłogę i trzymałam się za twarz, gdy łzy swobodnie płynęły po moich policzkach.
"Chcesz spalić mój dom! Zostawiasz matkę śpiącą i wychodzisz, żeby bawić się z mężczyznami?!" Grzmotnął.
"Co?" Wydyszałam mimo bólu. "Matka mnie wysłała, ojcze, nie kłamię..." płakałam, ale on zadał mi kolejne ciosy.
"O, George, proszę, nie zabijaj dziewczyny. Jest sto i jeden rzeczy, które możemy z nią zrobić. Proszę, kochanie, zostaw ją..." Szydziła, a wtedy wszystko stało się dla mnie jasne.
Ona mnie wrobiła.
Nienawidziła mnie bez powodu, mimo miłości, którą jej okazywałam. Zawsze szukała sposobów, żeby mój ojciec mnie bił lub głodził.
Ojciec nadal mnie bił, a ja starałam się chronić twarz, która była jedyną częścią mojego ciała z niewielkimi siniakami. Reszta była w strasznym stanie.
"Wilkołaki przyjdą na targ za kilka dni, możesz zarobić na niej dobre pieniądze... Nie musisz jej zabijać..." Mówiła, odciągając go.
Ojciec dał mi ostatniego kopniaka, zanim poszedł z nią. Zostałam tam na podłodze, zwinięta w kłębek, czekając, aż odejdą. W moich osiemnastu latach życia nauczyłam się, że najgorszym sposobem na rozgniewanie ojca i jego żony było wstanie zaraz po tym, jak mnie pobili.
"Nie można jej wydać za mąż, bo oczywiście nie jest dziewicą. Jedyne, co możemy zrobić, to wykorzystać jej inne, bardziej przydatne części," powiedziała moja macocha, gdy dotarli do schodów prowadzących do sypialni.
Czekałam, aż przestanę słyszeć ich głosy. Kiedy byłam pewna, że odeszli, rozwinęłam ramiona wokół siebie i usiadłam, żeby ocenić swoje obrażenia, wtedy zauważyłam, że drzwi wejściowe były cały czas otwarte. Nie zamknęłam ich, kiedy weszłam.
Na zewnątrz było całkowicie ciemno, a zimne powietrze, które wdzierało się do środka, nie było jedyną rzeczą, która sprawiła, że zadrżałam.
Poczułam to samo przerażające uczucie, które miałam na drodze. Ktoś mnie obserwował. Mogłabym przysiąc, że znowu zobaczyłam te czerwone płonące oczy, ale gdy mrugnęłam, zniknęły.
Szybko wstałam i natychmiast zatrzasnęłam drzwi.