




Musiałem to zrobić
Rozdział 3: Punkt widzenia Talona
Willow westchnęła cicho, gdy opadłem na nią. Nasze spocone ciała przylegały do siebie mocno. Zaśmiała się cicho, niemal oszołomiona, gdy jej ciało zaczęło schodzić z postorgazmicznego uniesienia.
Moje ciało wciąż buzowało, ale było wyczerpane. Zadowolony uśmiech wkradł się na moją twarz, gdy pocałowałem jej obojczyk. Odpowiedziała, przeczesując palcami moje włosy. Poczułem jej usta na swoim czole, tak delikatne i czułe, że zadrżałem.
Leżeliśmy tak przez chwilę, rozkoszując się chwilą, aż byłem pewien, że Willow prawdopodobnie miała trudności z oddychaniem pod ciężarem mojego ciała. Podniosłem się, śmiejąc się, gdy jej twarz wykrzywiła się w niezadowolony grymas, a jej posiniaczone usta mocno się zacisnęły.
"Powinniśmy cię umyć," powiedziałem powoli, spoglądając w dół, gdzie nasze ciała wciąż były połączone. Nie mogłem powstrzymać się od oblizania warg na ten widok, tak niesamowicie erotyczny, że poczułem, jak krew zaczyna spływać w dół, ale byłem już wyczerpany. Wycofałem się, co wywołało cichy jęk u mojej partnerki.
Kiedy próbowałem się całkowicie odsunąć, Willow pokręciła głową i mruknęła coś niezrozumiałego, przyciągając mnie z powrotem na siebie. Zaśmiałem się, ciesząc się jej potrzebą, i złożyłem kilka pocałunków na jej piersi i szyi pokrytej malinkami.
"No dobrze, jeszcze nie teraz."
Leżeliśmy w ciszy, dając mi czas na przemyślenie tego, co wydarzyło się tuż przed naszym seksem, a żal całkowicie mnie otrzeźwił.
"Przepraszam, że zniszczyłem ścianę, byłem po prostu bardzo sfrustrowany," powiedziałem, spoglądając na teraz bardzo widoczną dziurę w ścianie obok łóżka king-size.
"Nie powiem, że to w porządku, bo nie chcę, żebyś znowu się tak ranił, ale rozumiem, że byłeś sfrustrowany," powiedziała Willow, patrząc na mnie z delikatnym wyrazem twarzy.
Nie powinienem był jej tak martwić.
"Nie chcę, żebyś się o mnie martwiła, naprawdę przepraszam. Wybaczysz mi, moja księżycowa?" Uśmiechnąłem się, widząc, jak jej policzki zarumieniły się na dźwięk tego przezwiska.
Moja Willow była doskonała.
"Jesteś wybaczony... ale musimy o tym porozmawiać, Talon. Wiesz, że nie sugerowałabym tego, gdyby była inna opcja, nie cieszy mnie myśl o tym, że będziesz musiał zapłodnić kogoś innego... ale kończy nam się czas, kochanie," powiedziała Willow, obracając swoje nagie ciało w moją stronę, by ująć moją twarz.
"Rozumiem, że nie mamy innej opcji, i zgadzam się, że musimy to zrobić, ale to nie znaczy, że muszę to lubić... musisz to zrozumieć." Westchnąłem, przytulając się do jej ciepłych dłoni.
"Wiem, kochanie," powiedziała Willow, oferując współczujący uśmiech. "Ale musimy to zrobić. Ona tylko musi urodzić nam dziecko i to wszystko."
Westchnąłem głośno, wiedząc, że naprawdę nie ma innej drogi. Musiałem zbezcześcić moje połączenie z moją partnerką. Czy to nadal było zbezczeszczenie, gdy twoja partnerka to sugeruje i wspiera? Musiałem z kimś o tym porozmawiać.
"Dobrze... ale muszę porozmawiać o tym z Gregiem. W końcu jest moim beta. Jego opinia ma znaczenie." Westchnąłem, przesuwając ręce po nagich plecach Willow.
"To w porządku, kochanie." Uśmiechnęła się, nagle siadając na mnie, okrakiem. "Więc mój królu..." przeciągnęła, "...Gotowy na drugą rundę?"
O tak, byłem. Nie musiała pytać dwa razy.
Po naszej chwili, opuściłem nasz pokój w poszukiwaniu Grega, mojego asystenta.
Liście chrzęściły pod moimi stopami, gdy szedłem w stronę domu mojego beta. Dzieci biegały i bawiły się wokół, niektóre nawet podbiegały do mnie, próbując wciągnąć mnie do swoich zabaw. Uległem, goniąc małe dzieci, które radośnie uciekały do swoich rodziców.
Moi ludzie byli jedynymi, którzy mieli przywilej widzieć tę stronę mnie. Inne wilki i ludzie uważali mnie tylko za potwora. Dlatego potrzebowali, żebym dał im dziedzica, aby mieli pewność co do ciągłości pokoju, który im zapewniłem.
"Witaj, mój królu!" Ktoś zawołał z drugiej strony drogi. Pomachałem do mężczyzny, którego partnerka karciła kilkoro dzieci w ubraniach pokrytych błotem.
Skręciłem za róg i wpadłem prosto na młodą wilczycę, którą rozpoznałem jako jedną z członkiń straży patrolowej.
"O, mój królu... bardzo przepraszam. Właśnie szłam do ciebie. Mamy problem." Młoda dziewczyna skłoniła głowę z szacunkiem.
Skinąłem głową i gestem dałem znak, żeby mówiła.
"Widziano kilka samotnych wilków zbliżających się do naszej granicy. Zespół patrolowy uważa, że to zła wiadomość," powiedziała cicho, ostrożnie, aby nie zwracać uwagi przechodzących członków stada.
"To rzeczywiście zła wiadomość." Westchnąłem, pocierając dłonią twarz. "Zwołam spotkanie z liderem twojego zespołu, żeby o tym porozmawiać później. Teraz muszę być gdzie indziej."
Nie mogliśmy o tym rozmawiać tutaj, nie z możliwością, że ktoś nas usłyszy. To wywołałoby falę paniki w stadzie. Samotne wilki nie powinny zbliżać się do naszych granic. Ostatni atak samotnych wilków nie skończył się dobrze, straciliśmy wielu dobrych ludzi, ale wróg nauczył się, żeby ze mną nie zadzierać.
"Tak, mój królu." Młoda żołnierka ukłoniła się i odeszła. Poszła w przeciwnym kierunku, a ja w innym.
Nie zajęło mi długo dotarcie do domu Grega. Musiał wyczuć moją obecność, bo otworzył drzwi, zanim zdążyłem zapukać.
"Miło widzieć, że się mnie spodziewałeś," zażartowałem, szeroko się uśmiechając.
"Odwal się." Greg jęknął, przewracając oczami.
Oprócz bycia moim beta i prawą ręką, Greg był także moim najlepszym przyjacielem. Byliśmy przyjaciółmi od urodzenia. Byliśmy dwoma małymi szczeniakami, które robiły wszystko razem, dorastając. Królestwo nie było zaskoczone, gdy wybrałem Grega na mojego beta podczas ceremonii wstąpienia. To był wybór, który oboje naszych rodziców znało od początku.
"Gdzie jest Cassie i szczeniaki?" zapytałem, odnosząc się do jego partnerki i dzieci.
"Są na treningu."
"Czy nie są za młodzi na trening?" zapytałem z rozbawionym westchnieniem.
"Nie pozwól, żeby Cassie to usłyszała. Wczoraj wieczorem Nathan zakończył swoją transformację, i czy możesz uwierzyć, że szczeniak odziedziczył brązową sierść po matce?" Mój beta prychnął, co wywołało u mnie śmiech z jego dziecinnych wybryków.
"Nie żartuję, Talon, jest brązowym wilkiem. A teraz Ethan nas stresuje, bo nie może opanować transformacji tak szybko, jak jego brat."
"Są szczeniakami, wyrosną z tego." Próbowałem pocieszyć mojego zestresowanego przyjaciela.
Wszyscy w stadzie wiedzieli, jak stresujące mogą być szczeniaki, zwłaszcza bliźniaki Grega, Ethan i Nathan. Te chłopaki to małe diabły.
"Mam nadzieję, że tak. I mam nadzieję, że kiedy Ethan się przekształci, będzie miał czerwoną sierść jak jego niesamowity ojciec," Greg powiedział z dumą.
Prychnąłem i przewróciłem oczami na jego wybryki.
Kilka sekund ciszy minęło, a ja wyjawiłem, dlaczego przyszedłem.
"Musimy porozmawiać," powiedziałem, wypuszczając głęboki oddech. Greg mógł powiedzieć, że to poważne, bo zaraz po tym, jak to powiedziałem, otworzył drzwi do swojego domu i wprowadził mnie do środka. Gdy usiedliśmy, ukryłem twarz w dłoniach.
"Chodzi o Willow, prawda?" zapytał, zaniepokojenie w jego głosie.
"Chce, żebyśmy znaleźli surogatkę, uważa, że to jedyny sposób, żeby osiągnąć to, czego chcemy." Jęknąłem w dłonie.
"To popieprzone... ale szczerze mówiąc, Talon, nie sądzę, żeby się myliła," Greg westchnął. "Musiałeś zauważyć, że ludzie zaczynają gadać. Starsi się martwią."
"Co do cholery ich martwi? Mam dwadzieścia pięć lat!" krzyknąłem sfrustrowany. "Wciąż mamy czas. Willow i ja możemy jeszcze próbować... wiem, że to się uda, coś wymyślimy."
"Talon... czas się kończy. Nie ma nic więcej, co możesz zrobić." Greg powiedział, "Wiem, że to musi być dla ciebie trudne, cholera, jestem pewien, że dla Willow jest jeszcze gorzej, ale nie widzę lepszej opcji niż ta."
Słysząc, jak Greg to mówi, uświadomiłem sobie, jak samolubny byłem. Nawet nie pomyślałem o uczuciach mojej partnerki w tym wszystkim, proponowanie tego musiało ją zabijać wewnętrznie, wiedząc, że musi żyć z myślą, że jakaś inna kobieta będzie dzielić ze mną łóżko.
"Nawet o tym nie pomyślałem. Willow musi przechodzić przez piekło." Jęknąłem gorzko. "Boże, jestem taki okropny." Zganiłem się.
"To żadna nowość," zażartował Greg.
"Ale hej, nie mogę powiedzieć, że rozumiem, przez co przechodzisz, bo naprawdę nie rozumiem. Ale powiem ci jedno. Pomyśl o swoim królestwie, pomyśl, co się stanie z twoimi ludźmi, kiedy już cię tu nie będzie, żeby ich prowadzić."
Greg miał rację. Musiałem to zrobić. Musiałem spłodzić dziedzica, który przejmie moje miejsce i poprowadzi moje stado, kiedy odejdę z tego świata. Bo wszyscy wiedzieli, że stado bez alfy nie różni się niczym od stada owiec czekających na rzeź. Królestwo bez Likana było o wiele gorsze...
Musiałem to zrobić dla Willow i dla moich ludzi.