Read with BonusRead with Bonus

Gotowy?

Rozdział 13: Punkt widzenia Avalyn

Pół godziny po tym, jak Sara zostawiła mnie na oddziale, zmęczyło mnie siedzenie na łóżku. Wstałam i podeszłam do okna. Dopiero wtedy zauważyłam małą szpitalną koszulę, którą miałam na sobie.

Nie pamiętałam, żebym ją zakładała przed zaśnięciem. Sara musiała mnie przebrać.

Zignorowałam ubranie i podeszłam do okna. Odsunęłam zasłonę i spojrzałam na świat na zewnątrz.

Na polu przed szpitalem stały samochody i konie, zaparkowane w różnych sekcjach, co sprawiało, że miejsce wyglądało jak zorganizowany cyrk, gdzie wyznaczono przestrzeń dla pojazdów i zwierząt, które miały zabawiać ludzi.

Mój wzrok powędrował dalej i zobaczyłam szczyt zamku, a na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech.

Kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy, myślałam, że to będzie piękne miejsce, w którym umrę. Jakie to ironiczne, bo naprawdę miałam tam umrzeć...

Dziś miałam się tam przenieść, tak jak powiedział pan Greg. A pięć dni później król miał po mnie przyjść. Moje serce ścisnęło się boleśnie, a ja przełknęłam łzy, które prawie napłynęły mi do oczu.

To nie był czas na płacz. Pogodziłam się ze swoim przeznaczeniem. Nie było sensu płakać więcej. Zganiłam się, myśląc o wszystkich wielkich ludziach, których znałam. Większość z nich nigdy nie widziała swoich matek. Inni mieli naprawdę silne matki, które zmarły przy porodzie.

Miałam być jedną z tych matek. Miałam urodzić przyszłego króla wilkołaków. On na pewno przyniesie zmianę, bo nie będzie tylko wilkołakiem, będzie miał też moją krew — co czyni go również człowiekiem.

Nie będzie bezduszny jak przeciętny wilkołak. Nie będzie okrutny. Będzie delikatny i będzie miał dobre serce.

Przyłożyłam rękę do piersi i modliłam się, aby znalazł łaskę w oczach króla. To było jedyne, czego potrzebowałam.

Jeśli tak się stanie, to mnie wysłucha. Będzie mógł spełnić moje życzenia.

Nie szukałam wielu rzeczy. Już wiedziałam, że moje życie się kończy. Wszystko, czego chciałam, to zobaczyć moje dziecko, zanim wyzionę ducha. Chciałam przytulić moje dziecko do piersi, gdy moje oczy zamkną się na ten okrutny świat.

Zimny powiew wiatru wpadł przez okno, a ja objęłam się ramionami. Spójrz na mnie, robiącą te wielkie plany, kiedy wciąż bałam się samego aktu parowania.

Nie byłam jeszcze w ciąży, ale już planowałam, jakiego syna urodzę.

„Och, Avalyn...” wyszeptałam cicho, wypuszczając oddech.

Wszystko miało się dobrze skończyć. Byłam tego pewna. Wszystko, czego pragnęłam, miało się spełnić. Umrę szczęśliwą kobietą.

Ale jedna rzecz wciąż mnie niepokoiła. Jak mogłam sprawić, żeby król mnie polubił? Polubił na tyle, żeby pozwolił mi trzymać moje dziecko, gdy umierałam?

Stałam przy oknie, myśląc o sposobach na zdobycie jego łaski. Jak to robiły te kobiety w naszym miasteczku? Jak to robiła moja macocha?

Byłam nowicjuszką we wszystkim. Może mogłabym zapytać o to Sarę. Była starsza, na pewno miała więcej doświadczenia.

„Obsługa pokoju! Kto jest głodny?”

Odwróciłam się od okna i moje oczy spotkały się z Dawn, która weszła do pokoju z wózkiem. Na górnej półce był duży talerz, a na dolnej mała torba.

Wyglądała zupełnie inaczej niż wtedy, gdy spotkałyśmy się ostatnio. Nie miała na sobie stroju strażnika. Miała na sobie krótkie dżinsy i białą koszulkę na ramiączkach. Gdybyśmy nie spotkały się wcześniej, pomyślałabym, że jest zwykłym człowiekiem, a nie wilkołakiem.

„Cześć!” przywitałam się niezręcznie, podchodząc do łóżka.

„Cześć, cześć! Avalyn, prawda?” Przyniosła tacę do łóżka. Podeszłam bliżej i dołączyłam do niej.

„Tak,” odpowiedziałam nieśmiało.

„Jestem Dawn... Myślę, że już się przedstawiłam tamtego dnia, kiedy przyjeżdżałyśmy, ale chcę, żebyśmy zaczęły od nowa jako cywile. Zwykle nie jestem taka twarda,” powiedziała i puściła mi oczko.

Uśmiechnęłam się, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Nie byłam zbyt towarzyska. Nigdy nie miałam przyjaciół i nie wiedziałam, jak zacząć rozmowę z kimkolwiek.

„Zgadnij, co przyniosłam?” wykrzyknęła nagle, zdejmując pokrywę z tacy.

Moje oczy rozszerzyły się na widok zawartości tacy. Gdyby nie powiedzieli mi, po co tu jestem, pomyślałabym, że chcą mnie utuczyć na mięso.

„To dużo...” wyszeptałam, a mój żołądek znów zawarczał zawstydzająco.

Było tam kurczak, spaghetti, sałatka, pieczone kraby, ryż, pudding, a nawet roztopiona czekolada.

"Jesteś specjalnym gościem króla! Nic nie jest za dużo, jeśli chodzi o ciebie! Dostałam specjalne polecenia, aby upewnić się, że dostaniesz wszystko, czego chcesz. Więc jeśli kiedykolwiek czegoś potrzebujesz, proszę, poproś mnie o to..." powiedziała z błyskiem ekscytacji w oczach.

"Dziękuję," powiedziałam.

Spojrzałam na tacę, nie wiedząc, od czego zacząć jeść. Nie byłam fanką czekolady, więc odsunęłam talerz na bok i usłyszałam, jak Dawn wstrzymuje oddech.

"Nie lubisz czekolady?" zapytała zszokowana.

Natychmiast przyciągnęłam talerz z powrotem, obawiając się, że mogłam ją urazić. "Umm... Przepraszam, mogę ją zjeść... Jeśli chcesz, żebym to zrobiła..." powiedziałam.

Jej oczy rozszerzyły się, a moje serce zabiło szybciej. Czy zrobiłam coś złego?

Zanim zdążyłam przeprosić ponownie, wyrwała mi talerz z czekoladą i pokręciła głową.

"Jeśli nie lubisz czekolady, to nie powinnaś jej jeść!" zawołała.

"Och," wyszeptałam. "Przepraszam, myślałam, że cię uraziłam... Nie chciałam," wyszeptałam.

"Och, dziewczyno, ty i ja mamy wiele do nauczenia się od siebie... Po pierwsze, nie musisz przepraszać cały czas. Jezu! Zrobiłaś to już chyba milion razy..."

"Umm... Przepraszam — spróbuję tego nie robić..." powiedziałam i skupiłam się na jedzeniu, które mi przyniosła.

Wzięłam widelec i spróbowałam spaghetti. Smakowało naprawdę dobrze. Nic, co jadłam wcześniej, nie było tak smaczne.

"Smakuje ci? Widzę uśmiech na twojej twarzy!" zauważyła Dawn z ogromnym uśmiechem na twarzy.

"Dziękuję..." wymamrotałam. "Umm... Nie zjesz ze mną? To naprawdę dużo..." zaproponowałam, mając nadzieję, że znów jej nie uraziłam.

"Och, już jem, mam czekoladę. Skoro jej nie lubisz, wszystkie twoje porcje czekolady są moje," zaśmiała się.

"Ile masz lat, Avalyn?" zapytała, jedząc swój czekoladowy pudding.

"Umm... Dziewiętnaście," odpowiedziałam, a ona skinęła głową.

"Za kilka miesięcy skończę dwadzieścia, powinnaś zwracać się do mnie z szacunkiem. Jestem starsza!" zaśmiała się. "I proszę, to był żart, nie przepraszaj..."

Już zaczynałam przepraszać, ale ugryzłam się w język, gdy to wspomniała.

Odchyliła głowę do tyłu, śmiejąc się, a ja tylko uśmiechnęłam się na jej dobry nastrój. "Mam przeczucie, że ty i ja będziemy najlepszymi przyjaciółkami! Teraz szybko skończ, zrobimy ci metamorfozę!"

"Co to jest metamorfoza?" zapytałam z widelcem zawieszonym w połowie drogi do ust.

Znowu oczy Dawn prawie wyskoczyły z orbit.

"Przepraszam, nie wiem, co to jest—" wyjaśniłam.

"Co z ciebie za nastolatka? Twoi rodzice musieli być naprawdę okropni," powiedziała z poważną miną.

Po prostu wzruszyłam ramionami, nie wiedząc, co odpowiedzieć.

"Tak czy inaczej, nie rozmawiajmy o przeszłości. Szybko skończ, a ja pokażę ci, co mam na myśli." Poruszyła brwiami dla dramatycznego efektu, a ja uśmiechnęłam się szerzej niż kiedykolwiek w życiu.

Szybko skończyłam posiłek, a Dawn pomogła mi sprzątnąć resztki. Potem zaprowadziła mnie do łazienki, której nawet nie wiedziałam, że tam jest, dopóki nie odsłoniła zasłony ze ściany, ukazując kolejne drzwi.

"Wejdź tam i włącz prysznic, przyniosę szampon do twoich włosów," poleciła, zostawiając mnie przy drzwiach.

To była mała przestrzeń z sedesem i prysznicem, wystarczająca dla jednej osoby, aby wygodnie się tam zmieścić.

Włączyłam prysznic i sprawdziłam wodę pod ramieniem.

"Avalyn?" zawołała Dawn, otwierając drzwi.

Moje serce zabiło szybciej, obawiając się, że coś się stało.

Gdy jej oczy zobaczyły panikę w moich, przewróciła oczami i wyciągnęła rękę, pokazując szampon.

"Dzwonię, żeby dać ci szampon. Dlaczego wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha?" powiedziała z rozbawieniem w głosie.

"Przepraszam—" przerwałam natychmiast, gdy zobaczyłam jej spojrzenie. "Dziękuję," powiedziałam zamiast tego.

Wzięłam szampon i umyłam nim włosy. Musiałam nałożyć produkt na włosy co najmniej trzy razy, aby usunąć cały tłuszcz, który się w nich osadził.

Kiedy ostatnio je myłam? Moja macocha nigdy nie pozwalała mi mieć takiej ilości szamponu do mycia włosów.

Kiedy skończyłam, wyszłam z łazienki, a Dawn podała mi ręcznik, którym się wytarłam.

Następnie dała mi parę dresów i pasującą bluzę w kolorze szarym.

Pobawiła się moimi włosami i twarzą, a potem uśmiechnęła się do mnie. "Teraz jesteśmy gotowe, żeby zabrać cię do zamku..."

Previous ChapterNext Chapter