




Pomóż mi
Rozdział 12: Punkt widzenia Avalyn
Moje serce nagle zaczęło bić. Każde uderzenie sprawiało ból w mojej piersi, gdy jej słowa powtarzały się w mojej głowie.
"Przez 'parowanie'... masz na myśli seks? Muszę uprawiać z nim seks?" Mój głos załamał się na końcu i miałam nadzieję, że odpowie przecząco.
Modliłam się do wszystkich bóstw, które istniały na świecie, przynajmniej tym razem, miałam nadzieję, że mnie wysłuchają. Chciałam, żeby termin "parowanie" w ich świecie oznaczał coś zupełnie innego.
Moja macocha zawsze oskarżała mnie o sypianie z mężczyznami w mieście, ale ja zachowywałam się dla jedynego mężczyzny, który naprawdę by mnie pokochał.
Ze wszystkich nieszczęść, które mnie spotkały, to była jedyna rzecz, którą uważałam za swoją. Myślałam, że nikt mi tego nie odbierze.
Łzy znów zaczęły spływać po moich policzkach, a moje serce biło tak głośno, że to był jedyny dźwięk, jaki słyszałam. Wpatrywałam się w Sarę, czekając, aż otworzy usta i powie mi, że jestem głupia.
Chciałam, żeby powiedziała, że ich król nie mógłby spać z kimś takim jak ja... Ale pojedyncza łza spłynęła z jej oczu, rozbijając moje już złamane serce.
"Nie," jęknęłam.
"Przykro mi, Avalyn. Ale masz rację. Będziesz musiała parować się z Królem Talonem, aby urodzić mu dziedzica," wyjaśniła, a mój żołądek się skręcił.
"Nie," jęknęłam ponownie, ściskając jej ręce. "Nie, to niemożliwe. Nie mogą tego zrobić..."
To była jedyna rzecz, którą trzymałam. Jedyna rzecz, którą myślałam, że mogę chronić.
"Sara, spójrz na mnie," powiedziałam, połykając łzy. "Byłam maltretowana. Byłam wykorzystywana. Pluli na mnie. Byłam raniona na wszelkie możliwe sposoby przez mojego własnego ojca i macochę..." Mówiąc, moje ciało drżało z bólu, ale nie przestawałam.
Kto wie, może okaże mi litość i pomoże.
"...ale Sara," powiedziałam, ściskając jej rękę mocniej. "Wciąż jestem dziewicą, bo myślałam —miałam nadzieję, że to będzie coś, co mogę —mogę dać komuś, kogo kocham i kto kocha mnie... Nie twojemu Królowi... Nie... Proszę, powiedz mi, że to nieprawda..."
Sara zakryła usta rękami i wstała z łóżka.
"Muszę teraz dać ci zastrzyk..." powiedziała przez zaciśnięte zęby.
Wytarłam twarz i czekałam, aż wróci z zastrzykiem, zanim znów chwyciłam jej ręce. "Sara, proszę... Pomóż mi..." błagałam.
Była jedyną, która okazywała ludzkie uczucia. Może mogłaby mi pomóc. Nie chciałam stracić dziewictwa z jakimś potworem, który i tak miał mnie zabić. Nie chroniłam tego tak długo, żeby teraz zostało mi to odebrane w ten sposób.
Oczy Sary były czerwone, ale walczyła z łzami. Chwyciła moje ramię i delikatnie je poklepała, odmawiając spojrzenia mi w oczy, gdy pracowała.
"To trochę zaboli... Powinno pomóc ci zasnąć," udało jej się powiedzieć bez załamania głosu. Wstrzyknęła mi zastrzyk i w mniej niż sekundę, moja głowa stała się ociężała.
Zasypiając, patrzyłam na nią, mając nadzieję, że obudzę się i zgodzi się mi pomóc. Nie mogłam tak dalej żyć.
Nie mogłam.
Kiedy moja świadomość wróciła, wciąż leżałam w szpitalnym łóżku, ale tym razem nie byłam sama z Sarą, był z nią ktoś jeszcze.
"Greg, czuję się okropnie. Myślisz, że król ją zabije?" usłyszałam jej delikatny szept.
"Co cię do tego skłania?" Rozpoznałam głos od razu. To był ten wysoki mężczyzna, który kupił mnie od mojego ojca.
"Dziś wcześniej, Luna przyszła tutaj i po jej wyjściu, Avalyn była w rozsypce. Powiedziała, że Luna powiedziała, że ją zabije po urodzeniu dziecka. Biedna dziewczyna była niepocieszona, Greg..."
Greg, wysoki mężczyzna, milczał. Prawie kusiło mnie, żeby otworzyć oczy i zobaczyć, co robią, ale bałam się, że stoją i patrzą na mnie. Gdybym odważyła się otworzyć oczy, wiedzieliby, że jestem przytomna.
"Sara, twoim zadaniem jest przygotować dziewczynę dla twojego Króla. Cokolwiek się z nią stanie później, to nie twoja sprawa. Rozumiesz?" Jego głęboki głos zabrzmiał.
"Ale Greg, ona jest tylko małą dziewczynką. Już wiele wycierpiała. Widziałeś jej ciało, kiedy ją przywiozłeś?" Sara zapłakała, a moje serce się ścisnęło.
Nie wiedziałam, czy powinnam być szczęśliwa, czy smutna. Po raz pierwszy ktoś był po mojej stronie. Ktoś martwił się o moje dobro.
Ktoś inny niż ja sama.
"Ludzie odpowiedzialni za jej cierpienia zostali zabici, powinna być wdzięczna królowi i sumiennie wypełniać swoje obowiązki, a nie płakać..."
Usłyszałam szuranie stóp, a potem Sara znów się odezwała. "Nie rozumiesz ludzi! Dla nich relacje są ważniejsze niż dla nas. Jej ojciec mógł być potworem, ale wciąż był jej ojcem. Nie miałeś prawa go zabić—"
"Uważaj na słowa, Saro!" warknął Greg. "Nie zapominaj o swoim miejscu! Służymy królowi! Przyznaję, że jego metody nie zawsze są najlepsze, ale ty i ja nie mamy prawa go kwestionować! Rozumiesz?"
Atmosfera w sali zmieniła się, gdy Greg podniósł głos. Wieczór czuł się osaczony. Ten król, o którym mówili, to ten sam mężczyzna, z którym miałam uprawiać seks?
Na pewno Luna miała rację. Ta historia mogła się skończyć tylko w jeden sposób, a to było moją śmiercią.
"Przepraszam, Beta. To się więcej nie powtórzy," powiedziała Sara z pokonanym głosem. "Przygotuję ją do zadania."
"Kiedy król może się z nią parować?" zapytał, a ja poczułam, jak krew odpływa z każdej części mojego ciała.
"Ona... ona wciąż dochodzi do siebie. Dałam jej serum z krwią króla, aby jej organy przyzwyczaiły się do DNA. Jej stare blizny zaczęły się goić, ale to potrwa, zanim całkowicie znikną..."
Usłyszałam ciężkie buty zbliżające się i starałam się zachować kamienną twarz. Poczułam, jak łóżko lekko się ugina, a jego ciężki oddech owiewał skórę na mojej szyi, gdy mówił.
"Król potrzebuje daty. Kiedy mogą się parować?" Powtórzył, a moje serce zamarło i rozpadło się na tysiąc kawałków w jednej sekundzie.
"Dziś jest piątek. Daj dziewczynie pięć dni, proszę..." błagała Sara.
"Dobrze. Ale dziś przeniesie się do pałacu. Możesz przenieść się z nią, aby kontynuować obserwację jej postępów. Pięć dni to wszystko, co mogę ci dać," powiedział.
"Dziękuję, Beta. Jestem wdzięczna."
Dźwięk ciężkich butów odbijał się echem w pokoju i mogłam powiedzieć, że wychodzi. Czekałam, aż drzwi się zamkną i przestanę go słyszeć, zanim otworzyłam oczy.
Sara usłyszała moje ruchy i podniosła głowę z miejsca, które zajmowała w rogu pokoju. Był tam również stół pełen dokumentów.
Wyglądało na to, że przeniosła swoje biuro do mojego pokoju. Czy miała innych pacjentów?
"Jak się czujesz?" zapytała, wstając od razu.
"Ummm... dobrze..." powiedziałam z małym uśmiechem. "Dziękuję..." Spojrzała na mnie i skinęła głową, ale ja pokręciłam głową. Chciałam, żeby wiedziała, że doceniam jej próbę opóźnienia tego spotkania z ich królem tak długo, jak mogła.
"Dziękuję za danie mi więcej czasu..." powiedziałam powoli. "Słyszałam twoją rozmowę z panem Gregiem," dodałam.
Chmura zamieszania na jej twarzy zniknęła i uśmiechnęła się do mnie.
"To najmniej, co mogę zrobić, Avalyn. Zrobiłabym więcej, ale moje ręce są związane. My, wilkołaki, jesteśmy silnie związani z naszymi przywódcami —naszymi alfami. Mój król nie jest tylko alfą, ale także Lykanem. Nie mogę mu się sprzeciwić..."
Skinęłam głową i szybko wytarłam łzy, zanim znów zaczęły płynąć. "Rozumiem. W porządku."
Przytuliła mnie mocno, a ja wtuliłam się w nią.
Sen pomógł mi zrozumieć, że nie ma wyjścia. Musiałam tylko zaakceptować swój ból i patrzeć, jak w nim tonę.
Jeśli król będzie łaskawy, jedyne, o co poproszę, to żeby mogła zobaczyć moje dziecko przed śmiercią —to było wszystko, czego pragnęłam. Poza tym, moje dziecko miało być ich królem. Moja dusza będzie żyła w nim.
Moja historia jeszcze się nie kończyła.
Mój żołądek zaburczał, a Sara odsunęła się z grymasem na twarzy. "Kiedy ostatnio jadłaś?" zapytała.
Moje policzki się zarumieniły i szybko pochyliłam głowę, żeby spojrzeć na splecione palce. Nie mogłam sobie przypomnieć.
Nie mogłam nawet przypomnieć sobie, jaki to był dzień.
"Och, przywieziono cię tutaj wczoraj. Ale twój żołądek nie powinien tak burczeć, jeśli jadłaś..." powiedziała bardziej do siebie niż do mnie.
Mój żołądek znów zaburczał, a ja przytrzymałam go, mając nadzieję, że stłumię dźwięk.
"Czy mogę coś zjeść, proszę?"
"Oczywiście. Zaraz wyjdę i Dawn przyniesie ci coś do jedzenia," powiedziała, podchodząc do swojego stołu, żeby zabrać dokumenty.
"Dlaczego nie możesz tego przynieść?"
Zatrzymała się przy drzwiach i uśmiechnęła się do mnie. "Mam innych pacjentów, którymi muszę się teraz zająć, ale obiecuję wrócić, jak tylko skończę obchód, dobrze?"
Skinęłam głową, a ona zrobiła to samo.
Gdy wychodziła, na mojej twarzy pojawił się mały, smutny uśmiech. Miałam rację. Moja historia jeszcze się nie kończyła.