Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 211

Wojna

Rozpinam zamek.

Uwalniam kutasa. Wślizguję się w nią powoli.

Nie jest zupełnie sucha—dzięki Bogu za to. Nie ułatwia mi to zadania. Ale wystarczająco, żeby jej nie zranić.

Dyszy za kneblem, ale nic więcej. Żadnego jęku. Żadnego krzyku. Tylko pełne drżenie ciała, kiedy wchodzę, każdy pierścień m...