




Rozdział 5 Kim jest panna młoda?
Alexander przechylił lekko głowę, mrużąc oczy, gdy wpatrywał się w pusty balkon na poddaszu.
Po krótkiej chwili ciszy spokojnie polecił: "Ty wprowadź ich pierwszy."
Leander, z zaskoczonym wyrazem twarzy, nie śmiał kwestionować rozkazów Alexandra i zamiast tego dał znak drużbom za sobą.
"Chodźcie, za mną do środka!" Leander poprowadził drogę, a reszta rodziny Galatea stała przy wejściu do dworu Galatea, witając ich z wielkim entuzjazmem.
Nikt nie zauważył, że prawdziwy pan młody już przedostał się do tylnego wejścia dworu.
Dziewczyna spacerowała beztrosko od tylnego wejścia dworu Galatea, nucąc marsz weselny.
Zaledwie zrobiła kilka kroków, gdy siła chwyciła ją za kołnierz, unosząc ją nad ziemię, jej stopy zwisały jak jagnię przed rzezią.
"Próbujesz uciec?"
Głęboki, wiolonczelowy głos pełen niebezpieczeństwa dotarł do uszu Katherine.
Katherine gwałtownie odwróciła głowę w stronę mężczyzny, który ją zaatakował, ale natychmiast rozpoznała głos Alexandra!
Jeszcze chwilę temu Alexander tylko spojrzał na nią z daleka, a jednak naprawdę ją rozpoznał!
Jednak to nie miało znaczenia; miała plan awaryjny.
Katherine odwróciła się do Alexandra, przybierając ostry ton i jąkając się: "Panie, kim... kim pan jest? Dlaczego... dlaczego mnie pan ciągnie?"
Widząc twarz kobiety przed sobą, Alexander był oszołomiony, jakby został zaskoczony. Nagle puścił jej rękę.
Kobieta przed nim miała twarz pełną pieprzyków, gęste i krzaczaste brwi oraz grube usta ozdobione kolorowym cieniem do powiek. Ta kobieta była wyjątkowo brzydka.
Katherine w duchu cieszyła się, widząc zszokowaną minę Alexandra na jej przebranej twarzy!
Udawała zdezorientowaną i powiedziała: "Panie, czy przyszedł pan odebrać pannę młodą na ślub? Pan... jest w złym miejscu! Musi pan wejść przez główne wejście; pańska panna młoda czeka na pana w środku!"
Alexander zmrużył oczy, zimno wpatrując się w nieatrakcyjną kobietę przed sobą, prawie wierząc w jej bzdury.
Zadrwił: "Naprawdę? To dlaczego nosisz pierścionek zaręczynowy rodziny Melville?"
Z tymi słowami Alexander chwycił jej rękę, podniósł ją i zimno spojrzał na diamentowy pierścionek na jej palcu!
Katherine była w szoku, "O nie!"
To nie tak, że zapomniała zdjąć pierścionek; wyglądało na to, że utknął na jej ręce i nie mogła go zdjąć, cokolwiek by nie robiła!
Głębokie i tajemnicze oczy Alexandra zdawały się przenikać jej myśli, odpowiadając na wątpliwości w jej sercu.
"Nie musisz marnować energii. Ten pierścionek jest wykonany z platyny zmieszanej ze specjalnym materiałem i można go zdjąć tylko za pomocą specjalnej mieszanki olejowej."
Katherine zacisnęła zęby, myśląc: "On gra w swoje gierki!"
Cóż, skoro nie mogła uciec, postanowiła nie uciekać!
"Panie, w takim razie bądźmy szczerzy! Wiem, że naprawdę nie chce pan mnie poślubić. Potrzebuje pan tylko nominalnej żony z jakiegoś nieujawnionego powodu, prawda?"
Alexander milczał.
Katherine uśmiechnęła się i powiedziała: "Rzeczywiście, moja siostra Sherry bardzo chętnie pana poślubi. Jest ładniejsza ode mnie i ma lepszą figurę. Jeśli ją pan poślubi, na pewno będzie pan szczęśliwy!"
Alexander zmrużył oczy. Wyglądało na to, że ta młoda dziewczyna naprawdę nie chciała go poślubić i była chętna, by go unikać.
To wzbudziło jego ciekawość!
Wszystkie kobiety, które spotkał wcześniej, próbowały wszelkimi sposobami zwrócić na siebie jego uwagę i stać się jego kobietą!
Ale to, czego chciał, to kobieta taka jak Katherine, ktoś, kto nie będzie się do niego przywiązywał!
Alexander powiedział spokojnym tonem: "Pierścionek jest na twojej ręce, więc kobietą, którą chcę poślubić, jesteś ty."
Katherine zmarszczyła brwi i powiedziała: "To proste! Daj mi ten specjalny olej, o którym wspomniałeś, a ja natychmiast zdejmę pierścionek i oddam go tobie. Możesz go dać Sherry!"
Alexander spokojnie odpowiedział: "Nie mam tego oleju."
"To idź i kup trochę!"
"Taki olej już nie jest dostępny!"
"Ach, rozumiem..." Katherine przygryzła wargę, uśmiechnęła się i nagle wskazała za Alexandra, "Patrz! Kolorowa chmura!"
Alexander pozostał bez wyrazu, ale jego usta drgnęły nieznacznie.
W następnej chwili Katherine, która planowała ucieczkę, ponownie została złapana przez Alexandra za kark. Podniósł ją i, w bardzo obojętny sposób, zaniósł ją mimo jej rozpaczliwego kopania.
Tymczasem Leander i jego przystojni drużbowie właśnie weszli do salonu dworu Galatea, gdy zadzwonił jego telefon. To był telefon od Alexandra.
Leander zatrzymał się, z szacunkiem odebrał połączenie, a następnie odwrócił się z poważnym wyrazem twarzy, prowadząc drużbów do wyjścia.
Widząc to, Lillian, która czuła się triumfalnie, była zaskoczona i szybko podbiegła, aby zapytać: "Panie Nelson, panna młoda czeka w środku. Dokąd wszyscy idziecie?"
Leander spojrzał na Lillian i powiedział: "Pan Melville osobiście poszedł odebrać pannę młodą."
Lillian była zdezorientowana, "Co? To niemożliwe! Sherry jest nadal w swoim pokoju!"
Leander zmarszczył brwi, "Sherry? Może się pani myli. Osoba, którą pan Melville ma poślubić, nie nazywa się Sherry."
Z tymi słowami Leander chłodno przeszedł obok Lillian, nie oglądając się za siebie, i wyszedł z innymi.
Lillian stała tam, blada jak ściana.
Goście zaczęli szeptać i dyskutować.
Jeszcze chwilę temu krewni schlebiali Joshuie, ale teraz stał się obiektem drwin!
Joshua czuł się niezwykle zażenowany, jego wyraz twarzy był mieszanką niezręczności i złości, i zwrócił swoją frustrację na Lillian, która zorganizowała bankiet.
"Lillian! Co się dzieje? Mówiłaś, że pan Melville poślubi Sherry. Dlaczego wszystko tak się potoczyło?"
Lillian, z niewinnym wyrazem twarzy, powiedziała: "Ja... nie wiem, jak to się stało! Kiedy członkowie rodziny Melville przyszli tamtego dnia, powiedzieli, że chcą poślubić naszą córkę. Nawet przynieśli prezenty ślubne dla Sherry... Joshua, sam to widziałeś."
Joshua podszedł i uderzył Lillian mocno w twarz.
"Zorganizowałaś wszystko bez wyjaśnienia sytuacji. Przyniosłaś wielki wstyd rodzinie Galatea!"
Tymczasem Sherry, która czekała w swoim pokoju na przybycie pana młodego, usłyszała zamieszanie na zewnątrz i wyszła, ciągnąc za sobą suknię ślubną.
Zapytała: "Mamo... Tato! Co się dzieje? Gdzie jest mój pan młody, pan Melville?"
"Sherry, ludzie pana Melville powiedzieli, że popełnili błąd. Pan Melville już zabrał prawdziwą pannę młodą!"
"Co? Mamo! Jak to możliwe? Czy pan Melville nie miał poślubić mnie?"
Lillian, trzymając się za twarz, która bolała od uderzenia Joshu, powiedziała: "Sherry, nie obwiniaj mnie. Moja głowa też jest teraz w rozsypce."
Niektórzy krewni, którzy nigdy nie lubili aroganckiej i zarozumiałej Lillian i Sherry, zaczęli cieszyć się z ich nieszczęścia.
"Sherry, w tym momencie, nie łudź się, że pan Melville cię poślubi! Powinnaś była wiedzieć, że z statusem pana Melville, nigdy nie poślubi aktorki takiej jak ty, która ma tyle skandali!"
"Byłem ciekaw, jak udało ci się zdobyć względy pierwszej rodziny, rodziny Melville. Okazuje się, że to wszystko było nieporozumieniem!"
"Sherry, powinnaś po prostu kontynuować bycie aktorką! W końcu w serialach telewizyjnych możesz poślubić mężczyznę takiego jak pan Melville! Hahaha."
Nie mogąc znieść drwin swoich krewnych, Sherry spojrzała z urazą na Lillian i szybko wycofała się do swojego pokoju.
W jej głowie ciągle krążyły myśli: 'Mam dość! To takie upokarzające! Ale jak to mogło być źle? Pan Melville dał mi pierścionek!'
‘Nie! Nie wierzę w to! Nie akceptuję tej rzeczywistości! Kogo w końcu zabrał Alexander? Kim ona jest? Czy też ma nazwisko Galatea i mieszka w pobliżu?' Zastanawiała się.