




Zadzwoń
Sidonia chwyciła Zorah za ramiona, potrząsając nią gorączkowo, „mieszkamy razem, Zorah. Nie stać mnie na czynsz bez ciebie. Robimy to razem. Mogłabym wrócić do rodziców. Zorah, nie chcę, żebyś się wyprowadzała.” Sidonia zaczęła teraz płakać.
Zorah objęła swoją przyjaciółkę mocno, „kocham cię. Nie chcę wyjeżdżać. Nie chcę wychodzić za mąż.”
„Co my teraz zrobimy?” Sidonia zawyła w jej ramię.
„Sprawdźmy, czy on ma dom tutaj, w Rhode Island,” odepchnęła Sidonię gorączkowo. „Musi mieć jakieś miejsce w pobliżu. Nie mogę się od ciebie wyprowadzić.”
Wielokrotnie wpisywały w przeglądarkę, ale nic nie łączyło tego mężczyzny z ich rodzinnym miastem, Providence.
Nagle zadzwonił jej telefon. Zorah zauważyła, że numer nie jest jej znany. Głębokie przeczucie niepokoju wypełniło jej żołądek. Patrzyła na telefon, który dzwonił kilka razy.
„Nie odbierzesz?” szepnęła Sidonia.
Pokręciła głową, nie mogąc mówić. Telefon przestał dzwonić, a ona odetchnęła z ulgą, tylko po to, by zakrztusić się śliną, gdy zadzwonił ponownie.
„Myślę, że powinnaś odebrać.”
„A jeśli to on?”
„Dowiedz się, czego chce.”
„Boję się.”
„Po prostu to zrób.”
Odebrała telefon niepewnym „halo.”
„Nie każ mi czekać ponownie, amoré. Nie jestem cierpliwym człowiekiem.”
„Przepraszam, proszę pana.”
„Icaro.” Powiedział bez ogródek. „Masz mnie nazywać Icaro. Czy jesteś podekscytowana sobotą?”
„Powinnam być?” spojrzała na Sidonię, która była zszokowana, czym, Zorah nie była pewna.
„Tak. Twoje życie zaraz się zmieni, Zorah.”
„Lubię swoje życie.” Zacisnęła usta, próbując powstrzymać się od płaczu. Była kobietą, która mogła znieść dwadzieścia uderzeń bicza swojego wujka bez dźwięku. Była silna.
„Lubisz pracować w gabinecie dentystycznym dla dentysty, który raportuje każdy twój ruch twojemu wujkowi? Czy kiedykolwiek zrobiłaś coś bez jego zgody?”
„Robię wiele rzeczy, które chcę.”
„Wymień trzy.”
„Poszłam do kina w zeszły weekend, a on się nie zgodził. Sidonia i ja poszłyśmy na jarmark kilka tygodni temu i wróciłyśmy późno w nocy. Wypiłyśmy butelkę wina do kolacji wczoraj wieczorem.”
„Żenię się z patronką nudy.” Warknął. „Wiem, że nigdy nie uprawiałaś seksu, ale wymień trzech chłopaków, których pocałowałaś.” Na jej milczenie zaśmiał się, „żartuję. Wiem, że nigdy nie pocałowałaś mężczyzny.”
„A właśnie, że tak,” wypaliła, łącząc wzrok z zszokowaną Sidonią.
Jego głos był szorstki, „kto? Kto odważył się położyć usta na tym, co jest moje?”
„Może jestem dziewicą, Icaro,” znalazła swój głos, „ale to nie znaczy, że mężczyzna nigdy nie okazał mi zainteresowania ani że ja nigdy nie byłam zainteresowana mężczyzną. Nawet byłam na randkach.”
„Z kim? Chcę teraz nazwiska.”
„Czy dostarczysz mi listę wszystkich kobiet, z którymi się spotykałeś?” Czuła się dziwnie potężna, gdy go zamilkła, „choć na podstawie tego, co widziałam w internecie, mogą być na tej liście również mężczyźni. Czy dostarczysz mi panel zdrowia seksualnego wraz z nazwiskami swoich partnerów? Przynajmniej ja musiałabym podać tylko imiona kilku chłopaków, którzy mnie pocałowali, jeśli robimy porównawcze notatki.” Spojrzała ponownie na zdjęcie, na którym był nagi, trzymając broń. „Nie mam swoich przygód rozplakatowanych po całym internecie, żeby cały świat mógł je oglądać.”
„Pocałowałaś więcej niż jednego mężczyznę?”
„Wielu,” nie kłamała. „Nie mieszkam w domu ani na kampusie od prawie osiemnastu miesięcy, Icaro. To, że mój wujek ma szpiegów u mojego pracodawcy, dyrygenta chóru czy wśród ludzi z naszej społeczności w mieście, nie oznacza, że nie robię tego, co chcę.”
„Jakie to były randki?”
Sposób, w jaki zgrzytał zębami, sprawił, że zachichotała w dłoń. „Byłam na kolacjach, w kinie, na spacerach w parku, na kawie, a nawet raz w miejscu, gdzie grano muzykę i tańczyliśmy wolno. Nie wiedziałam do dzisiaj, że jestem zaręczona. Skąd miałam wiedzieć, że nie muszę szukać partnera życiowego na własną rękę? Choć mam nadzieję, że nie pojawisz się w sobotę i to wszystko zniknie.”
„Będę tam w sobotę, Zorah. Ostrzegam cię teraz, nie próbuj przeżyć całego życia w tydzień. Jeśli pójdziesz na jeszcze jedną randkę, dowiem się o tym i zostaniesz ukarana.”
Zacisnęła szczękę na groźbę, a jej nozdrza rozszerzyły się ze złości, „byłam już karana.”
„Naprawdę? Nie mogę sobie wyobrazić, żeby twój ksiądz wujek lub twoja święta matka byli tak okrutni jak ja mogę być.”
Pomyślała o tych razach, kiedy wujek kazał jej podnieść koszulę, żeby mógł ją ukarać swoim biczem, zostawiając na jej skórze podniesione pręgi, które czasem pękały. Jej matka nigdy go nie powstrzymała, mimo że Zorah znosiła uderzenia od piątego roku życia.
„Czy jest jakiś cel twojego telefonu dzisiejszego wieczoru, poza grożeniem mi, żebym zachowała czystość, bo inaczej zostanę pobita przez bandytę, który lubi być fotografowany w różnych formach nagości z większą ilością kobiet, niż jest w całej mojej kongregacji?”
„Jeszcze nie wiesz, kim jestem, amoré.”
„Nie jestem twoją miłością. Nie chcę za ciebie wychodzić. Nie chcę tego wszystkiego. Nie będę chodzić na randki w tym tygodniu, Icaro, bo będę klęczeć i modlić się do Boga, żeby mnie uratował przed diabłem. Będę pościć, modlić się, czytać Biblię dzień i noc, szukając sposobu, żeby wyjść z tej okropnej sytuacji. Nie jesteś dobrym człowiekiem, Icaro Lucchesi, a ja zasługuję na dobrego człowieka. Wierzę w sercu, że tego Bóg dla mnie chce.”
Jego ciemny śmiech wywołał gęsią skórkę na jej ciele. „Masz rację w jednym, nie jestem dobrym człowiekiem, ale to, czego chce Bóg, jest nieistotne. Jesteś moja i nawet gdyby On zstąpił z nieba i stanął przy ołtarzu, nie byłby w stanie wyrwać tego, co należy do mnie, z moich rąk.”
„Jesteś bestią.”
„Masz rację. Jestem. Bestią, jeśli wolisz.”
Jej serce waliło na jego słowa, a Zorah zastanawiała się, czy nie powinna była być tak odważna w tej bezosobowej rozmowie telefonicznej, bo jego ostatnie słowa niemal sprawiły, że zemdlała.
„Zobaczysz, jakim zwierzęciem jestem w sobotnią noc, kiedy zaczniemy naszą podróż poślubną. Jeśli masz się o coś modlić w tym tygodniu, sugeruję, żebyś modliła się o wytrzymałość i siłę. Będziesz ich potrzebować.”