




Data kolacji?
Lita ledwo wdrapała się po schodach do swojego mieszkania, cała mokra od potu, z każdym mięśniem w ciele krzyczącym z bólu. Gymhead, który okazał się mieć na imię Alex, nalegał, żeby zrobiła serię ćwiczeń, aby mógł ją ocenić. Powiedzieć, że była słaba, to mało powiedziane. I chciał, żeby o tym wiedziała, a właściwie, żeby wszyscy o tym wiedzieli, zmuszając ją do ćwiczeń na środku sali, na oczach wszystkich. Nie obchodziło jej, co inni o niej myślą, ale czuła te ciemne oczy z drugiego końca sali.
Miała ogromne trudności z ćwiczeniami. Była słaba i spocona jak w saunie, często upuszczała ciężary, a po zaledwie dwóch powtórzeniach Alex kazał jej przestać się kompromitować. Dopiero wtedy poczuła, że przenikliwy wzrok tajemniczego mężczyzny ją opuścił. Zadowolony wyraz twarzy Alexa mówił wszystko, chciał, żeby Lita zrezygnowała. Już zapłaciła, a teraz chciał tylko, żeby odeszła i nigdy więcej nie pojawiła się na siłowni. Ale ona nie miała zamiaru się poddać.
Sięgnęła do torby po klucz do mieszkania, tłumiąc jęki, które czuła w gardle przy każdym ruchu mięśni. Nagle drzwi do jej mieszkania otworzyły się gwałtownie, a wściekła twarz Briana spojrzała na nią.
„Gdzie, do cholery, byłaś? I dlaczego wyglądasz jak śmierć na urlopie?” warknął, wciągając ją brutalnie do mieszkania. Lita poczuła znajome zimne dreszcze na plecach. Była w tarapatach. Brian był jej chłopakiem od półtora roku. Był przyjacielem rodziny, synem bogatego wspólnika w firmie jej ojca. W ostatnim roku liceum pojawił się i oczarował ją swoją tajemniczością. Ale teraz mieli przerwę, co nie powstrzymywało go od kontrolowania jej na każdym kroku. W myślach policzyła świeże siniaki na przedramionach. Te, które widział Alpha. Dotyk Briana zdawał się przynosić tylko katastrofy.
Kiedy oboje dostali się na Stanford: ona na studia licencjackie, a on na magisterskie, rodzice Lity umieścili ją w tym samym budynku co jego. Dali mu klucz do jej mieszkania dla bezpieczeństwa, jedno z wielu zabezpieczeń, które wprowadzili, aby monitorować Litę, gdy była z dala od domu. Tolerowałaby to, jeśli oznaczałoby to, że w końcu mogłaby opuścić gniazdo.
„Gdzie, do cholery, byłaś cały dzień?!” krzyknął ponownie, zbliżając się do niej swoją imponującą posturą. Odwróciła się, żeby się wycofać, odkładając torebkę na wyspę kuchenną, przygotowując się do kłamstwa.
„Zapisałam się na siłownię, bo moja terapeutka powiedziała, że to pomoże mi poprawić nastrój. Miałam dziś pierwszą sesję z trenerem personalnym, to wszystko,” zrobiła się jak najmniejsza. To zawsze zdawało się łagodzić jego gniew. Jego twarz zdawała się mięknąć na wzmiankę o jej terapeutce. Ale Lita nie potrafiła rozpoznać emocji.
Kiedyś przyzwyczaiła się do myśli, że będzie z Brianem na zawsze. Był przystojny, inteligentny, bogaty i starszy. Na tyle starszy, że był bardziej ustatkowany w świecie i na tyle starszy, że wszystkie dziewczyny w szkole wzdychały, gdy przyjeżdżał po nią. Czuła się chciana, pożądana i szczęśliwa. Boże, czuła się taka szczęśliwa, bo był świetną partią, a jej matka widziała w nim przyszłego męża Lity. Właściwie wszyscy utwierdzali ją w tym, jak bardzo miała szczęście.
Och, masz takie szczęście, że nie przeszkadza mu twoja figura, kochanie.
Jaka szczęściara, że udało ci się złapać takiego kawalera, i to z twoim wyglądem.
No cóż, nie pomyślałabym, że będzie tobą zainteresowany, kochanie. Czyż nie masz szczęścia, że tu jesteś?
Ale nie miała. Wcale nie miała szczęścia.
„Chodź, pomyślałem, że moglibyśmy zjeść kolację,” zaproponował Brian, ignorując jej wahanie i uśmiechając się w sposób, który sprawił, że Lita się zatrzymała, „Musisz coś zjeść, Lita.”
Sposób, w jaki to powiedział, miał wyraźny ton ostrzeżenia. Ostrzegał ją, żeby nie mówiła „nie”. Nienawidziła tego, nienawidziła, jak sprawiało to, że czuła się nieistotna i przestraszona. Co by dała, żeby nigdy więcej nie czuć strachu. Nie chodziło o to, że nie była głodna, była wygłodniała po siłowni. To nie dlatego nie mogła zjeść z nim kolacji.
A Brian nie był nieatrakcyjny. Był bardzo w typie każdego, z umiarkowaną budową, idealnie przyciętymi krótkimi brązowymi włosami, przyjaznymi oczami i mocnymi, symetrycznymi rysami twarzy. Zawsze miała na niego oko, dorastając. Czasami, gdy pojawiał się w domu jej rodziców wcześnie rano, z rozczochranymi włosami i okularami, czuła się jak kałuża hormonów. I przez następny tydzień lub dwa obsesyjnie myślała o ich wymarzonym ślubie.
Więc jego wygląd zdecydowanie nie był powodem, dla którego nie mogła zjeść z nim kolacji. To była jej determinacja. Mieli przerwę i zamierzała to utrzymać. Nie była już niewinna i idealistyczna. Teraz naprawdę go znała. Teraz była wdzięczna, że dał jej rok na opłakanie brata. I nigdy nie chciała, żeby ta przerwa się skończyła.
Nawet gdy Brian patrzył na nią teraz, pokazując swoje magnetyczne niebieskie oczy, które zdawały się pogłębiać im dłużej na nią patrzył, nie mogła pozwolić sobie na to, żeby się wciągnąć. Te momenty nie były niebezpieczne. To były te miłe chwile. Kiedy patrzył na nią, jakby była jedyną dziewczyną na świecie. Kiedy sprawiał, że każda cząstka jej ciała wierzyła, że może się zmienić. A może mógłby. Ale nie mogła być tą, która czeka, żeby się przekonać.
Za każdym razem, gdy czuła, że słabnie wobec niego, odpychała go. Żadnych kolacji. Żadnych filmów. Żadnych randek. Rok przerwy to rok przerwy i potrzebowała każdej minuty, bo w chwili, gdy opuści gardę, Brian dowie się, co planuje, a jej życie się skończy. Wszystkie wysiłki, które podjęła, żeby się wydostać, poszłyby na marne. Nie miała sojuszników i nie miała odwagi szukać nowych. Nie od czasu jej brata Jamesa.
„Innym razem, Brian,” zapewniła, brzmiąc jak zdarta płyta, ile razy go odpychała, „Chcę tylko wziąć prysznic i iść spać. Rok minie, zanim się obejrzysz.” Wymusiła uśmiech.
„Wiesz, że za każdym razem, gdy mówisz mi 'nie', żałuję, że podpisałem te pieprzone papiery,” warknął, wyraźnie zirytowany odrzuceniem. Gdy zrobił krok w jej stronę, natychmiast przyjęła obronną postawę i czekała. Ale cios nie nadszedł. Spojrzała w górę, by zobaczyć, jak się uśmiecha, niewzruszony jej strachem. W rzeczywistości wydawał się z tego zadowolony.
„Bylebyś nie zapomniała, komu mówisz 'nie', kochanie,” szydził, wycofując się na korytarz, „Włożyłem sałatkę do twojej lodówki. Upewnij się, że ją zjesz...”
Lita zamknęła drzwi na łańcuch najszybciej, jak mogła. Trzęsła się niekontrolowanie. Walcz, szepnęła do siebie. James powiedział, żeby walczyć. Więc musisz walczyć.