Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 7

Violet

„Niesamowite,” powiedziała Esther, zmuszając mnie do podniesienia wzroku i spojrzenia jej w oczy. „To umiejętność na poziomie juniora. Nie oczekujemy, że pierwszoroczni będą leczyć więcej niż dziesięć.”

Niepewna, jak odpowiedzieć, zdołałam się do niej wdzięcznie uśmiechnąć. Kątem oka zauważyłam, że Chrystal patrzy na mnie z wściekłością.

Gdyby nie Esther, która kazała wszystkim znowu usiąść, nie miałam pojęcia, co mogłaby mi zrobić.

„Violet,” kobieta odezwała się, gdy wszyscy ponownie usiedli. „Proszę, odwiedź mnie po zajęciach. Jest coś, o czym chciałabym z tobą porozmawiać.”

Reszta zajęć była głównie teoretyczna, a po godzinie zadzwonił dzwonek. Uczniowie zaczęli zbierać swoje rzeczy, ale ja czekałam, tak jak Esther mi poleciła.

Chrystal, która przez ponad godzinę wpatrywała się we mnie z nienawiścią, teraz stanęła przy moim stole ze swoimi popleczniczkami. Wiedząc, że nie będę w stanie powstrzymać tego, co miała dla mnie zaplanowane, spojrzałam jej prosto w oczy.

„Tak?” zapytałam.

Chrystal zaśmiała się, przewracając oczami. „Nawet do niej nie mówiłam,” powiedziała do innych dziewczyn. „Ale chyba niektórzy muszą być w centrum uwagi, prawda?”

Wiedziałam, że lepiej nie odpowiadać. Odpowiedź tylko sprowadziłaby kłopoty, więc odwróciłam wzrok, trzymając usta zamknięte, i cierpliwie czekałam, aż opuści klasę.

Kiedy wszyscy wyszli, podeszłam do biurka Esther.

„Usiądź,” powiedziała ciepło, wskazując na krzesło, i usiadłam.

Esther przyglądała mi się przez chwilę, chowając za ucho swoje siwe włosy. Jej spojrzenie było uważne i przenikliwe, jakby próbowała mnie przejrzeć.

„Twoja mama była... Claire Hastings z Klanu Krwawych Róż, prawda?” zapytała po chwili ciszy.

Skinęłam głową, niepewna, dokąd to zmierza.

„Była jedną z moich najlepszych uczennic,” przyznała Esther. „Znałam też twojego tatę, Grega. Był takim silnym wojownikiem, zawsze byli razem, zawsze chętni do nauki. Twój tata Fergus też, oczywiście... albo wujek?”

„Tata wystarczy,” poprawiłam ją, uśmiechając się lekko.

W domu rzadko mówiono o moich rodzicach, traktowano ich jak duchy. Miło było o nich usłyszeć choć raz.

„Była taka dobra,” kontynuowała Esther, „I zamierzam dać ci tę samą szansę, którą dałam jej.”

Mrugnęłam, zdezorientowana. „Co masz na myśli?”

„Słyszałaś o Elitarnej Drużynie?”

Zmarszczyłam brwi, nazwa była znajoma. „Tak, mój kuzyn—” zawahałam się, poprawiając się, „mój brat, Dylan, jest w tej drużynie.”

Esther skinęła głową. „Tak, jest, i byli w niej również twoi rodzice.”

Elitarna Drużyna to specjalna grupa w akademii, składająca się z najlepszych uczniów ze wszystkich lat. Byli twarzą szkoły, obrońcami szkoły i mieli oddzielny program.

„Chcę, żebyś wzięła udział w zajęciach próbnych z Elitarną Drużyną,” powiedziała Esther, jakby to było najnaturalniejszą rzeczą na świecie.

Moje serce zabiło mocniej. „D-Dlaczego?” wyjąkałam.

„Ponieważ,” westchnęła, „pierwszoroczniak, który potrafi wyleczyć trzydzieści ryb za jednym razem, ma przed sobą świetlaną przyszłość.”

Jej słowa uderzyły mnie mocniej, niż się spodziewałam. Wiedziałam, że mam talent, ale nikt nigdy nie powiedział mi, że mam przed sobą świetlaną przyszłość. Ani nauczyciele w domu, ani nawet uzdrowiciel, nikt.

Byłam przyzwyczajona do słuchania, nad czym muszę pracować, albo co robię niewystarczająco dobrze. To były rzeczy, które sprawiały, że starałam się jeszcze bardziej.

Nie byłam przyzwyczajona do komplementów, a usłyszenie, że jestem wystarczająco dobra do czegoś, znaczyło dla mnie więcej, niż mogłaby sobie wyobrazić.

„Elitarna Drużyna to nic nadzwyczajnego dla Klan Krwawych Róż,” dodała Esther, zauważając mój brak reakcji.

Zawahałam się, nagle czując presję, która się z tym wiązała. Obrońca szkoły?

To, czego mi brakowało w wielu innych rzeczach, nadrabiałam w uzdrawianiu — ale nie byłam jakimś wyjątkowym uczniem.

„Nie wiem…”

Wyraz twarzy Esther złagodniał. „Jesteś silna, Violet — zbyt silna. Musisz się wyzwać, zanim się znudzisz.”

Westchnęłam, „To były tylko pierwsze zajęcia—”

„A ja potrzebuję tylko kilku sekund, żeby zobaczyć, czy ktoś jest wystarczająco dobry dla Elitarnej Drużyny,” dokończyła Esther.

Jej oczy były pełne determinacji — ufała mi, wierzyła we mnie — i nie chciałam jej zawieść. Może rzeczywiście było coś w tym. Kto wie?

„Dobrze,” powiedziałam. „Zrobię to.”

„Świetnie,” uśmiechnęła się z ulgą Esther. „Wyślę ci e-maila ze szczegółami.”

Kiedy wstałam, żeby wyjść, nagle przyszło mi do głowy, że coś mnie niepokoi—coś, z czym tylko ona mogła mi pomóc. „A tak w ogóle,” powiedziałam. „Kiedy się spotkałyśmy, nazwałaś mnie Adelaide?”

Uśmiech zniknął z twarzy Esther. „Czyżby?” odchrząknęła.

„Tak, zrobiłaś to,” przypomniałam jej. „Widziałam zdjęcie mamy…z tą dziewczyną, Adelaide, na korytarzu?”

„Były bliskimi przyjaciółkami,” odpowiedziała szybko Esther.

„Bliskimi przyjaciółkami czy najlepszymi przyjaciółkami?” zastanawiałam się.

„Najlepszymi przyjaciółkami. Miałam na myśli, żeby nazwać cię Claire. Wszystko mi się pomieszało. Moja wina.”

„Rozumiem,” zaśmiałam się, w końcu rozumiejąc sytuację. „Masz może jej numer czy coś, żebym mogła się z nią skontaktować i—”

„Nie, zmarła wiele lat temu.”

„Zmarła?” uniosłam brew.

„Tak… depresja potrafi zrobić straszne rzeczy z człowiekiem.”

„Była w depresji?”

Esther nie odpowiedziała, chwyciła długopis i kawałek papieru ze swojego biurka. „Napiszę ci notatkę. Powinnaś iść na następną lekcję.”

Inni uczniowie zaczynali już wypełniać salę na kolejną lekcję. Esther coś napisała na kartce papieru i podała mi ją. „Proszę.”

Ta sama kobieta, która jeszcze chwilę temu była tak ciepła, teraz stała się zimna i zdystansowana. Po jej tonie mogłam powiedzieć, że rozmowa się skończyła, ale miałam jeszcze tyle pytań.

O Adelaide i więź, którą dzieliła z mamą. Może to nie było ważne, ale było coś w sposobie, w jaki się przytulały na tym zdjęciu, co mnie przyciągało. Czułam się związana z Adelaide i chciałam dowiedzieć się o niej więcej.

Wzięłam notatkę, decydując się odpuścić, zanim poszłam na następną lekcję.

~

Po dwóch kolejnych lekcjach, historii i emocjonalnym uzdrawianiu, nadszedł czas na przerwę obiadową.

Z tacą w ręku spojrzałam na zatłoczoną stołówkę. Był to nieuporządkowany chaos. Wszędzie, gdzie spojrzałam, uczniowie rozmawiali, śmiali się, jedli... całowali się. Jak zwykle czułam się nie na miejscu.

Zobaczyłam Nate'a, siedzącego z grupą przyjaciół przy stole w centrum. Kylan tam nie był. Nate złapał mój wzrok i pomachał, żebym podeszła.

Szybko odwróciłam głowę, udając, że go nie zauważyłam. Wiedziałam, że miał dobre intencje, ale nie miałam powodu, by siadać przy stole pełnym Lykanów.

Może chodziliśmy do tej samej szkoły, mieliśmy te same lekcje, ale nie byliśmy tacy sami.

Oni nas nie lubili, a my nie lubiliśmy ich. Zawsze tak było.

Wybrałam stolik w rogu, mając nadzieję, że nikt mi nie przeszkodzi, a moje myśli wróciły do Elitarnej Drużyny.

Jak miałam być częścią drużyny, skoro ledwo mogłam policzyć do dziesięciu publicznie? Byłam społecznie niezręczna, nie umiałam nawiązywać przyjaźni—a teraz Esther oczekiwała, że będę częścią zespołu?

Czy naprawdę byłam na to gotowa?

Wyciągnęłam telefon, wahając się chwilę, zanim wybrałam numer taty, myśląc, że przekazanie mu dobrych wieści poprawi mi humor. Może w końcu byłby ze mnie dumny albo przynajmniej doceniłby to, co osiągnęłam pierwszego dnia.

Jak zawsze, połączenie przeszło od razu na pocztę głosową, ale postanowiłam się tym nie przejmować. Był Alfą—może po prostu był zajęty.

Zostawiłam mu wiadomość głosową. „Cześć, tato, tu Violet. Dawno się nie odzywałeś, ale chciałam ci powiedzieć, że wciąż żyję. Tęsknię za tobą i kocham cię. Pa.”

Wiadomość zakończyła się sygnałem. Miłość, którą do niego czułam, była jednostronna. Ten człowiek nigdy nie był ciepły, uczuciowy ani troskliwy ani przez jeden dzień swojego życia—ale ja wciąż go kochałam. Przyjął mnie, opiekował się mną, kiedy nie musiał. Bez względu na wszystko, byłam mu wciąż wdzięczna.

Westchnęłam, bawiąc się jedzeniem na tacy.

Tata nie dbał.

Mój partner nie dbał.

Mój brat nie dbał.

Żaden z tych uczniów nie dbał.

Ostateczny wniosek? Moje życie było do bani, podobnie jak Akademia Starlight. Jedyną osobą, która utrzymywała mnie przy zdrowych zmysłach, była Trinity, która teraz tu nie była.

Nagle głośna taca uderzyła o stół, sprawiając, że drgnęłam. Moje oczy rozszerzyły się, gdy spojrzałam przed siebie, napotykając znajomą twarz.

„Skoro mnie ignorowałaś, pomyślałem, że sam się zaproszę.”

To był Nate.

Previous ChapterNext Chapter