




Rozdział 5
Kylan
„Ky,” jęknęła Chrystal do mojego ucha, osiągając szczyt. Jej ciało drżało pod moim, paznokcie wbijały się w moje plecy, zostawiając ślady.
Poczekałem chwilę, zanim z rozczarowanym westchnieniem zsunąłem się z niej. Nie czułem satysfakcji, nie takiej, jaką powinienem—i to wszystko przez… nią.
Chrystal miała czelność położyć rękę na mojej piersi i zaczęła rysować kółka palcami. „To było niesamowite,” szepnęła.
Dla ciebie.
Pochyliła się, żeby pocałować mnie w policzek, ale udało mi się tego uniknąć w ostatniej chwili. Przewróciłem oczami, odpychając ją, gdy wstawałem z łóżka. Nasza sprawa była załatwiona, podobnie jak jakiekolwiek pragnienie, by tu z nią zostać.
„Dlaczego nie możesz zostać ze mną choć raz?” zapytała Chrystal, jej głos był lekko zirytowany. „Jak kiedyś.”
Zignorowałem ją, przeszukując mój zabałaganiony pokój. Tylko, że to nie był mój bałagan—to był bałagan Chrystal. Jej ubrania, jej makijaż były porozrzucane po całym pokoju i sprawiały, że myślałem, iż może zrobiłem jej zbyt wygodnie. Nie byliśmy już razem.
Na szczęście miałem prywatny pokój. Jeden z przywilejów bycia spadkobiercą tronu Lykanów. W pierwszym roku dzieliłem pokój z Nate’em, bratem Chrystal i moim przyszłym Betą, który miał iść w ślady swojego ojca—ale po kilku miesiącach narzekań udało mi się załatwić nam oddzielne przestrzenie.
Część mnie potrzebowała po prostu oddechu bez niego wokół cały czas, a ta mała część mnie chciała uszanować mojego najlepszego przyjaciela, nie pieprząc jego bliźniaczki w promieniu dziesięciu mil.
Teraz to się obróciło przeciwko mnie.
„Upewnij się, że zabierzesz swoje rzeczy tym razem. Wszystkie,” powiedziałem zimno, kierując się do łazienki, zanim mogłem usłyszeć jej odpowiedź.
Wskoczyłem pod gorący prysznic, próbując myśleć o tej jednej rzeczy, którą starałem się ignorować—ale nie mogłem. Zacisnąłem pięść, opierając głowę o ścianę prysznica, a moje myśli wracały do Festiwalu Gwiazd.
Cztery-oczy….
Tak ją nazywałem.
Nie znałem jej imienia i nie obchodziło mnie to.
Wiedziałem tylko, że była moją towarzyszką, a nie silną towarzyszką Lykanów, której chciałem—nie, szczeniakiem.
Ta przeklęta dziewczyna z tymi ostrymi niebieskimi oczami, ukryta za okularami, była moją towarzyszką. Bestia próbowała mi to pokazać, kiedy szpiegowała mnie w toalecie, i prawie modliłem się do Bogini Księżyca, aby to nie była prawda.
Pierwszą rzeczą, którą chciałem zrobić, kiedy Nate otworzył tę butelkę, było uduszenie go za postawienie mnie w tej sytuacji.
Wepchnąłem ją wtedy na drzewo i byłem tak blisko rozerwania jej na strzępy za samo wypowiedzenie słowa „towarzysz,” ale potem moje ciało mnie zdradziło. Musiałem spróbować tych pełnych ust, a gdy to zrobiłem—nie mogłem się powstrzymać.
Nienawidziłem się za to. Była prześladowczynią, dziwaczką.
Dlaczego ona?
Byłem dziedzicem tronu, przyszłym królem największego królestwa Lykanów, Lupyria. To nie miało sensu, nic w tym związku nie miało sensu — a jednak miało.
Może to była moja kara od Bogini Księżyca za to straszne, co zrobiłem wiele lat temu.
To coś, o czym król ciągle mi przypominał, pokazując, jak mało mu na mnie zależy.
Z pulsującą głową wyszedłem spod prysznica. Ręcznik owinięty wokół pasa, wróciłem do pokoju i niestety, Chrystal wciąż leżała w łóżku, jej oczy śledziły każdy mój ruch, jakby nie zrozumiała przesłania.
"Jeszcze tu jesteś?"
"No tak," odpowiedziała. "Dlaczego miałabym nie być?"
Przejechałem ręką przez mokre włosy, starając się zachować spokój. "Chrystal, znasz zasady. To, co mieliśmy, skończyło się. Powiedziałem ci, że jeśli nie chodzi o twoje ciało, nie chcę cię widzieć. Teraz wyjdź."
Twarz Chrystal wykrzywiła się w gniewie. Nie współczułem jej, bo mieliśmy wzajemne porozumienie, na które oboje się zgodziliśmy.
Po relacji na zasadzie włącz/wyłącz, która trwała przez lata, rozstaliśmy się kilka miesięcy temu, i tym razem na dobre.
Ojciec, Król Lykanów, naciskał, byśmy byli razem. Uważał, że córka jego Bety i jego dziedzic tronu to idealne połączenie, które nie potrzebuje błogosławieństwa Bogini Księżyca. Bez względu na to, co przyniesie przyszłość, w jego oczach byliśmy sobie przeznaczeni.
Nigdy nie lubiłem mu się sprzeciwiać, więc znosiłem to — ale w pewnym momencie nie mogłem już tego znieść. Nigdy nie byłem jej wierny, nigdy jej nie kochałem i nie byłem zdolny do kochania kogokolwiek.
Po tym, co zrobiłem mojemu bratu, mojej własnej krwi, nie zajęło mi długo dojście do tego wniosku.
"Wyjdź," wskazałem na drzwi.
"Ale Kylan," jęknęła, "moje współlokatorki są takie nudne. Poza Amy, chyba. Jest w porządku, ale strasznie się stara. Powinieneś zobaczyć resztę, śmiałbyś się..."
Przestałem słuchać i zacząłem się ubierać. Irytujący ton jej głosu był niczym więcej niż nieistotnym tłem. Mogła narzekać ile chciała — ale skończy się tak samo, jej wyjściem z mojego pokoju.
Gdy skończyłem się ubierać, zerwałem z łóżka kołdrę, odsłaniając jej nagie ciało. "No dalej," zachęciłem, zbierając wszystkie jej wczorajsze ubrania, po czym rzuciłem je w jej stronę. "Nie zrozumiałaś? Ubierz się, weź swoje rzeczy — i wyjdź."
Chrystal warknęła, wstając i zarzucając sukienkę na głowę. "Kto jest teraz twoją dziwką?" zaczęła mnie oskarżać. "Czy to dlatego, że już mnie nie chcesz?"
Dziwka?
Moje myśli zniknęły.
„Znajdę ją!” krzyknęła Chrystal. „Znajdę ją, a potem ją zabi—“
Nie pozwalając jej dokończyć, już przycisnąłem ją do ściany. Agee przejął kontrolę, gdy moja dłoń zacisnęła się na jej gardle, na tyle mocno, by przekazać jasny komunikat.
Moje pazury się pojawiły, zęby się zaostrzyły, gdy bestia próbowała przejąć kontrolę, a niski warkot wydobył się z głębi mojej klatki piersiowej.
„Uważaj, Chrystal,” ostrzegłem, moje pazury lekko drapały jej skórę.
Jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, jej wyraz twarzy pełen był strachu. Przez wszystkie lata, które się znaliśmy, nigdy nie wybuchłem na nią w ten sposób. Po raz pierwszy nie odpowiedziała, i byłem pewien, że to dlatego, że nie miała pojęcia, co mnie opanowało.
Sam nie wiedziałem, co się ze mną dzieje.
Zaskoczony, udało mi się opanować bestię i odsunąłem się. Czułem się obrzydzony, zawstydzony tym, jak łatwo straciłem kontrolę. To nigdy wcześniej się nie zdarzyło.
„Po prostu… wyjdź,” wymamrotałem, odwracając się do niej plecami, żeby nie musieć widzieć jej przestraszonych oczu.
Nastała chwila ciszy, potem zaczęła zbierać swoje rzeczy. „Mogłeś mnie zabić, ty chory pojebie!” wymamrotała pod nosem, a jej słowa głęboko mnie zraniły.
Drzwi trzasnęły za nią, a ja w końcu wypuściłem długi, sfrustrowany oddech, który wstrzymywałem.
Spojrzałem na swoją rękę, zginając palce, które jeszcze chwilę temu były pazurami, a potem zacisnąłem je w pięść. Nie chciałem skrzywdzić Chrystal. Kiedy mówiła o tej „dziwce”, bestia od razu pomyślała o czterookiej, i poczuła potrzebę jej ochrony.
Stawałem się zaborczy, traciłem kontrolę i to nie była moja decyzja. Doprowadzało mnie to do szału.
Zirytowany, chodziłem tam i z powrotem. Jak to możliwe, że ja, dziedzic tronu Lykanów, staję się tak zaborczy wobec tej istoty?
Król wbijał mi to do głowy raz za razem, „Jeśli Bogini Księżyca przeklnie cię niegodnym partnerem, to znaczy, że nie wybaczyła ci twoich grzechów, za to, co zrobiłeś bratu,”
Przez lata byłem zmuszony słuchać jego słów, zmuszony myśleć o tym, co muszę zrobić, aby zabezpieczyć swoje miejsce jako dziedzic—a teraz otrzymałem najwyższą karę.
Więź partnerska.
Wydobyłem z siebie głośny warkot, zrzucając wszystko z mojego biurka jednym ruchem. Doprowadzała mnie do szału, i nie mogłem tego znieść. Wkurzony, ruszyłem do swojej garderoby. W napadzie złości zrzuciłem wszystkie moje kurtki na podłogę, i szukałem tej, która miała mnie uspokoić.
Moje oczy spoczęły na skórzanej kurtce, którą nosiłem tamtej nocy. Wziąłem kurtkę, a potem przyłożyłem ją do twarzy, wdychając jej słodki zapach, który nadal się unosił.
Pachniała jak cukierki—wanilia i cukier.
„Partnerka!” bestia zawarczała z głębi mojego wnętrza.
"Zamknij się!"
'Partnerka!'
"Nie!" warknąłem, ściskając kurtkę w ręce. Więc jedyne, o czym ta bestia mogła myśleć, to okularnica? Dobra, nie ma problemu.
Wystarczyło, że ją odrzucę, coś, co już powinienem zrobić w lesie - i wszystko wróci do normy.
Zdeterminowany, wybiegłem z pokoju.
To przyciąganie, ta więź, dusiła mnie, i potrzebowałem czegoś - czegokolwiek - żeby to zatrzymać.
Gdy tylko wszedłem do korytarza, Nate rzucił ramię na moje ramię. "Hej, Ky—"
"Nie teraz, Nate," warknąłem, odpychając go i zostawiając za sobą. Nie mogłem teraz z nikim rozmawiać. Jedyną rzeczą, o której myślałem, była okularnica i odrzucenie jej jako mojej partnerki.
Powąchałem kurtkę w ręce jeszcze raz, potem podążyłem wyraźnym śladem, aż do budynku Lunar Hall. Nie minęło dużo czasu, zanim znalazłem dormitorium, skąd pochodził zapach. Czekałem za rogiem.
Więc tam mieszkała... okularnica.
Zrobiłem krok, ale natychmiast się cofnąłem, gdy zobaczyłem, jak Chrystal wychodzi.
"Kurwa," zakląłem pod nosem.
Ze wszystkich osób, które mogły wyjść z tego pokoju, musiała to być ona. To mogło oznaczać tylko jedno. Obie moje prześladowczynie były współlokatorkami.
Bogini Księżyca naprawdę miała mnie na celowniku.
Chrystal poszła w innym kierunku, a gdy tylko miałem ponownie spróbować, drzwi otworzyły się znowu. Tym razem to była ona - Okularnica.
Wyszła, ubrana w obcisłe dżinsy, które podkreślały jej krągłości, i prosty top na ramiączkach. Jej blond włosy były związane w niedbały kok, a moje oczy przeniosły się na jej usta. Te same usta, które niedawno całowałem - miękkie, ciepłe, doskonałe...
Potrząsnąłem głową, wyrywając się z transu. To nie były moje myśli - należały do bestii. Przyszedłem tu tylko w jednym celu.
Okularnica stała zamrożona przed drzwiami, jej klatka piersiowa unosiła się i opadała, skanując teren, szukając czegoś - lub kogoś.
Potem spojrzała w moim kierunku.
Nie mogłem zrobić nic poza wpatrywaniem się w te smutne, niebieskie oczy. Nie wpływało to na mnie, jednak. Wiedziałem, że prawdziwy ból dopiero nadejdzie. Będzie bolała znacznie bardziej, kiedy w końcu ją odrzucę.
Jej smutne spojrzenie zamieniło się w gniew, gdy nagle ruszyła w moją stronę, ale stałem nieruchomo, nie ruszając się ani o krok.
'Twoja wina,' warknęła bestia.
Dopiero wtedy mnie olśniło. Te wściekłe oczy? Szła, żeby mnie odrzucić.
Mnie?
Nie podobało mi się, dokąd to zmierzało, więc szybko się odwróciłem i odszedłem, wtapiając się w tłum szepczących studentek, które teraz zauważyły moją obecność.
Uśmiech pojawił się na moich ustach. Więc, Okularnica myślała, że może mnie odrzucić? Może była bardziej zabawna, niż jej to przypisywałem.